Polacy nie chcą udziałów?

Dodane:

Adam Łopusiewicz Adam Łopusiewicz

Udostępnij:

Seryjny przedsiębiorca, Rafał Agnieszczak powiedział, że polscy pracownicy niechętnie korzystają z możliwości objęcia udziałów w firmie. Zamiast tego wolą dostać np. podwyżkę. Dlaczego część rezygnuje z akcji w spółce na rzecz gotówki?

„W Polsce jeśli powiemy, na początku biznesu internetowego, swoim pracownikom: czy chciałbyś dostawać tysiąc złotych więcej, czy chciałbyś dostać kilka procent udziałów w firmie, w której pracujesz, pracownik powie: wezmę pewniaka, wezmę tysiąc złotych” mówił Rafał Agnieszczak na polskiej premierze “Miliarderzy z przypadku”. „Jeśli powiemy to w Stanach [Zjednoczonych] to każdy powie: wezmę procent, wezmę akcje. To samo jest w Izraelu i efekty są” przekonywał.

Wspominał też, że to właśnie z tego powodu w Stanach Zjednoczonych sekretarka do pracy dojeżdża samochodem marki BMW i ma willę wartą kilka milionów. W omawianym przykładzie pracownica podjęła decyzję, że w przyszłości bardziej przydadzą się jej akcje niż gotówka. „(…) w Polsce faktycznie ten tysiąc złotych pomaga w bieżących wydatkach, natomiast on jakoś blokuje naszą przedsiębiorczość” przekonywał Agnieszczak.

Spółka spółce nierówna

Tezę twórcy Fotka.pl, Swistak.pl czy Startup School, potwierdza też kilku innych inwestorów i uznanych przedsiębiorców. Mówią oni, że powodów dlaczego pracownicy odmawiają możliwości objęcia udziałów w rozwijanej spółce jest co najmniej kilka. Pierwszym z nich jest niewiedza pracowników, a drugim polskie prawo, które przeszkadza. Pracownicy nie wiedzą jakie korzyści przynosi posiadanie udziałów, czy z jakimi obostrzeniami wiąże się ich posiadanie.

Warto zaznaczyć, że polscy startupowcy częściej wybierają spółkę z o.o. jako formę prawną, m.in. ze względu na niski kapitał zakładowy, który wynosi 5 tysięcy złotych, a w akcyjnej 20 razy tyle. Taka forma prawna wiąże się jednak z ograniczeniami. Spółka z ograniczoną odpowiedzialnością jest przeznaczona do prowadzenia działalności gospodarczej na każdą skalę, ale z zachowaniem ograniczonej liczby wspólników, a akcyjna na szeroką skalę, bez ograniczeń.

Kolejną różnicą jest nazewnictwo. Jeśli tworzymy spółkę z o.o. to udziałowców nazywamy wspólnikami, a w spółce akcyjnej akcjonariuszami. Na wielkość udziałów wpływa też to, że w pierwszym przypadku dzieli się je na udziały o równej albo nierównej wartości nominalnej, która nie może być niższa niż 50 złotych. Jeśli tworzymy spółkę akcyjną wartość jednej akcji nie może być niższa niż 1 grosz. Oznacza to, że w drugim przypadku mamy więcej akcji do “rozdania”.

Zmienić ograniczenia prawne

Problemem jest też sprzedaż udziałów. Zgodnie z ksh umowa sprzedaży udziałów musi mieć formę pisemną wraz z notarialnym poświadczeniem, co wiąże się z dodatkowymi kosztami. Bez spełnienia tych warunków przekazanie udziałów może być nieważne. Transakcja ta nie musi się jednak odbywać przy udziale notariusza jeśli prowadzimy spółkę akcyjną. Prawo wymaga tylko, aby zbycie akcji wymagało pisemnego oświadczenia oraz przeniesienia posiadania akcji.

Sprzedaż udziałów w sa nie jest jednak łatwiejsza. Zbycie akcji podlega ustawie o ofercie publicznej i nakłada na ich właścicieli inne obowiązki. Ograniczenia mogą też być zawarte w statucie spółki. Pierwszym jest wprowadzenie wymogu zezwolenia organu spółki na zbycie akcji, drugi dotyczy przyznania prawa pierwszeństwa nabycia akcji (np. przez innych akcjonariuszy), a trzeci może dotyczyć ograniczeń terytorialnych, czy kwalifikacji potencjalnego akcjonariusza.

Ze względu na to, że operacja przekazywania udziałów czy akcji wymaga poświęcenia czasu i pieniędzy, można zrozumieć zachowanie pracowników, którzy odmawiają ich przyjęcia. W raporcie “25 lat wolności oczami ludzi biznesu” zapytano stu startupowców o barierę rozwoju, z którymi się spotkali. 67% ankietowanych zaznaczyło obciążenia podatkowe, a 42% ograniczenia prawne. Okazuje się więc, że to m.in. one hamują polską przedsiębiorczość. Trzeba to zmienić.

Być albo nie być

Najgorsze jest to, że cytowane słowa Rafała Agnieszczaka wypowiedziane były cztery lata temu, a od tego czasu chyba nic się nie zmieniło. Może media za mało piszą o tym, co daje posiadanie udziałów, czy akcji i jakie obowiązki mają osoby, które je posiadają? Może też za mało polskich startupów odniosło sukces na giełdzie, który sprawiłby, że udziały w firmie byłyby “płynne”? A może to pracodawcy rzadko proponują tę formę współpracy?

– Aktualizacja 27 paź 2014 – 

Kontynuacją jest artykuł pt. „Razem tworzyć coś dla siebie„. Opisujemy w nim jak krakowska spółka wybrała pracowników, z którymi podzieliła się udziałami.

– Aktualizacja 13 lip 2016 – 

Sprawdziliśmy, jak dwa lata po publikacji artykułu wygląda zainteresowanie opcjami na udziały wśród polskich startupowców. Wynikiem poszukiwań jest ten artykuł.