Udana ekspansja, czyli jak nie stracić nowego rynku zbytu

Dodane:

Informacja prasowa Informacja prasowa

Udostępnij:

Wsparcie eksportu i inwestycji zagranicznych polskich firm to jeden z priorytetów rządu. Pomoc od państwa, gwarancje kredytowe od KUKE, innowacyjne produkty – polskie przedsiębiorstwa mają warunki, aby podbijać zagraniczne rynki, ale muszą pamiętać o spełnieniu wymogów formalnych.

Polscy konstruktorzy innowacyjnych produktów, takich jak BRASTER, czyli unikalne w skali światowej urządzenie do domowego badania piersi, wykorzystujące ciekłe kryształy w diagnostyce raka, mimo deklasowania wielu konkurentów, aby sprzedać swój produkt na świecie, muszą spełnić wymogi formalne docelowych rynków. To samo dotyczy producentów urządzeń IoT, baterii, zasilaczy, laserów, mebli, zabawek, urządzeń RTV/AGD i całej gamy różnych innych produktów. 

– Nawet najlepszy produkt nie osiągnie sukcesu, jeśli nie będzie możliwe rozpoczęcie sprzedaży. W wielu krajach kwestia spełnienia wymogów rynku jest znacznie bardziej istotna niż w Polsce czy Europie. Najlepszym przykładem są Stany Zjednoczone, gdzie bez spełnienia szeregu bardzo szczegółowych wymagań certyfikacyjnych nie ma możliwości wprowadzenia produktu do obrotu – analizuje Bogdan Maliszewski, Dyrektor Zarządzający UL International Polska.  

W styczniu 2017 roku działalność rozpocznie Polska Agencja Handlu i Inwestycji, funkcjonująca w ramach Polskiego Funduszu Rozwoju. Według zapowiedzi Ministerstwa Rozwoju jego zintegrowana oferta ma mieć wartość nawet 60 miliardów złotych. Polskie firmy mogą liczyć także na gwarancje kredytowe od Korporacji Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych czy rozmaite dotacje z funduszy UE. Mają zatem wszelkie instrumenty, aby z powodzeniem dokonywać międzynarodowej ekspansji. Często zapomnianym elementem całego procesu jest dostosowanie produktu do przepisów obowiązujących na rynku docelowym. I to na wczesnym etapie jego rozwoju. W przeciwnym wypadku, proces powstania produktu jest zdecydowanie dłuższy i w efekcie generuje znacznie wyższe koszty. W skrajnych przypadkach eksport w ogóle nie może dojść do skutku. 

Identyfikacja wymagań certyfikacyjnych to trudny i żmudny proces. Zmieniające się przepisy rzadko są ogólnodostępne. – Pewne regulacje da się odnaleźć w Internecie, ale poza krajami anglosaskimi zazwyczaj nie ma ich w języku angielskim. UL jest obecny na ponad 150 rynkach na całym świecie, a na jeszcze większej ich liczbie jest w stanie zidentyfikować obowiązujące przepisy. Nasze przedstawicielstwa lub bezpośrednie relacje z instytucjami krajowymi ułatwiają wprowadzenie produktu na rynek  – dodaje Bogdan Maliszewski.  

Internet rzeczy – rewolucja naszych czasów

Coraz więcej produktów, które jeszcze niedawno nie miały nic wspólnego z łącznością bezprzewodową teraz się na niej opiera. Daje to ogromne możliwości udoskonalania produktów, ale niesie ze sobą także szereg wymagań certyfikacyjnych. Obecnie w produkcji częściej pytamy nie „jak zaprojektować”, ale „jak skutecznie wprowadzić na rynek”. 

Federalna Komisja Łączności (FCC) to amerykańska agencja, która reguluje wykorzystanie częstotliwości radiowych. Bez jej zgodny żaden produkt wysyłający jakikolwiek sygnał radiowy nie może wejść na amerykański rynek. Podobne jednostki funkcjonują na niemal wszystkich rynkach.

– Niestety, nie istnieje globalne ciało działające w oparciu o uniwersalne standardy, które certyfikuje produkty. W USA jest to FCC, w Kanadzie Industry Canada, itd. W zasadzie we wszystkich krajach standardy są podobne, ale równocześnie różnią się od siebie. Identyfikacja szczegółowych wymagań danego rynku ma kluczowe znaczenie dla powodzenia wprowadzenia na niego produktu – zauważa Bogdan Maliszewski.

Rozwój technologii, rewolucja Internetu rzeczy, polska innowacyjność, czy wreszcie wsparcie strony rządowej otwierają przed polskimi firmami drzwi do globalnego rynku z miliardami potencjalnych klientów. Uświadomienie sobie potrzeby spełnienia wymogów formalnych z certyfikacją na czele to pierwszy krok do sukcesu.

fot. pexels.com