Jak rozwija się projekty z dotacji unijnych? Wcale niełatwo

Dodane:

Adam Łopusiewicz Adam Łopusiewicz

Udostępnij:

Półtora miliona złotych. Tyle dofinansowania otrzymały firmy, których przedstawiciele zgodzili się opowiedzieć nam o swoich wrażeniach z pozyskania dotacji. Zapytaliśmy ich, czy rzeczywiście pozyskanie funduszy jest łatwe, a ich wydanie przyjemne. Okazuje się, że nie takie, jak nam się wydaje.

Bartosz Mozyrko, członek zarządu UsabilityTools, zapytany o to ile czasu minęło od przyznania dofinansowania na jego firmę (w wysokości 850 tysięcy złotych) do przelania pieniędzy na konto odpowiada: – Zdecydowanie za dużo. Dokładnie nie pamiętam, ale o mało co nie zbankrutowaliśmy przez opóźnienia w transzy – dodaje. Niestety większość rozmówców przyznaje, że ociąganie się z płatnością to główny zarzut dotyczący programów typu Innowacyjna Gospodarka, mających wspierać młode przedsięwzięcia. Zazwyczaj od czasu przyznania dofinansowania do przelania środków na realizację projektu mija wiele miesięcy.

Podobne wrażenia co Mozyrko miał też zespół Jakdojade, który w 2009 roku otrzymał decyzję o dofinansowaniu projektu na kwotę 226 tysięcy złotych. – Część funduszy z EFRR dostaliśmy dopiero w grudniu 2010 r., a resztę w marcu 2011 (bardzo długo czekaliśmy, bo projekt zakończył się w lipcu 2010 r.) – mówił Bartosz Burek, jeden z pomysłodawców Jakdojade. Gdyby nie pieniądze pozyskane od inwestorów, zespół mógłby się nie doczekać funduszy z dofinansowania. – Możliwe, że bez inwestorów (od których mogliśmy pożyczyć pieniądze) musielibyśmy zakończyć projekt – dodaje.

Mniejszy zakres prac we wniosku

Przykład UsabilityTools można jednak uznać za udany, bo wniosek o dofinansowanie tego projektu został pozytywnie rozpatrzony już za pierwszy razem. Pomysł na biznes zrodził się w 2009 roku, podczas przebudowy serwisu uczelni, do której uczęszczali założyciele startupu. – Zaczęliśmy zastanawiać się nad stworzeniem przeglądarkowego narzędzia do badań użyteczności strony – opowiada Mozyrko. Pomysł ewoluował, ale nadal głównym założeniem było udostępnienie światu czegoś ambitnego, co pozwoli prowadzić badania stron internetowych wieloma różnymi sposobami. Zespół postanowił pomysł skonsultować z ówczesnym wykładowcą, obecnie partnerem biznesowym. – Zaproponował złożenie wniosku o dofinansowanie realizacji z pieniędzy unijnych – mówi współzałożyciel poznańskiej firmy.

Wniosek za pierwszym razem otrzymał pozytywną recenzję. Może dzięki temu, że prace nad nim zajęły młodemu zespołowi aż 5-6 miesięcy. Mozyrko jest zadowolony z pozyskania tylu pieniędzy na wystartowanie firmy i mówi, że bez nich nigdy by nie powstała. Ma jednak zastrzeżenia do tego, jak rozliczano fundusze i do tego, że oprócz pieniędzy nie otrzymał żadnej pomocy ze strony fundatorów. Czy teraz, po prawie sześciu latach od pozyskania finansowania, pozyskałby je inaczej? – Zmniejszylibyśmy zakres prac we wniosku, bo przez niewiedzę i za te pieniądze, o które wnosiliśmy nie byliśmy w stanie stworzyć naszego produktu. Byłoby super, gdyby ktoś z oceniających wniosek zasugerował nam to – kwituje. Projekt UsabilityTools został zrealizowany z dofinansowania Unii Europejskiej i w takim zakresie na jaki złożono wniosek. Zanim dotarły pieniądze z funduszu w głowach pomysłodawców projekt rozrósł się i na jego dalszy rozwój potrzebował kolejnych pieniędzy.

Brak elastycznego podejścia

Zrealizowaliśmy cały zakres projektu unijnego zgodnie z założeniami, ale potem musieliśmy dołożyć kilkaset tysięcy złotych, żeby doprowadzić produkt do formy, która pozwoli nam skutecznie konkurować na rynku narzędzi służących do optymalizacji stron internetowych – tłumaczy Kasia Nowak, CFO UsabilityTools. Pozyskane środki unijne bardzo pomogły firmie. Przyznaje, że proces do momentu podpisania umowy o dofinansowanie przebiega bezproblemowo, pomaga usystematyzować projekt i wytyczyć cele. Negatywnie ocenia jednak proces rozliczenia projektów, a m.in. tym się zajmowała w firmie. – Instytucjom rozliczającym brakuje elastycznego podejścia i w niektórych przypadkach kompetencji do oceny zmian w projekcie, które są rozsądne z punktu widzenia biznesowego – mówi Kasia Nowak.

Dodaje, że warunkiem koniecznym rozliczenia takiego projektu jest bardzo szczegółowe trzymanie się założeń, które zespół przyjął 2-3 lata przed zakończeniem projektu. W warunkach biznesu operującego w oparciu o model SaaS, w którym często wprowadzane są zmiany w oparciu o feedback od klientów, trzymanie się pierwotnych założeń nie zawsze jest racjonalne. – Myślę, że w skrajnych przypadkach może to prowadzić do realizacji części projektu, która nie ma sensu biznesowego, ale jest konieczna ze względu na rozliczenie projektu jako całości – mówi. Jej zdaniem, drogą przez mękę jest również rozliczenie kosztów marketingowych. W marketingu internetowym musimy ciągle mierzyć efekty, testować działania, zmieniać kanały. – Projekt unijny z góry albo nam to uniemożliwia, albo proces decyzyjny trwa na tyle długo, że tracimy dużo cennego czasu – dodaje.

Rok po decyzji pieniędzy nadal brak

17 tysięcy złotych na realizację Dreamplexu pozyskał Marcin Majkowski, który przez osiem lat zawodowo zajmował się pozyskiwaniem dotacji dla innych. Tym razem postanowił postarać się o wsparcie finansowe z “Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Wielkopolskiego na lata 2007-2013 Działanie 1.1 Rozwój mikroprzedsiębiorstw”. Jak wyglądały jego przygotowania do wniosku o dofinansowanie? Zaczął od założenia spółki przez internet i ustalenia zestawienia rzeczowo-finansowego. – Całe szczęście, że formalności w czasie gdy zakładałem firmę były bardzo uproszczone. Po zarejestrowaniu działalności musiałem tylko odwiedzić bank w celu założenia konta, Sąd – w celu poświadczenia podpisów oraz Urząd Statystyczny w celu uzyskania numeru regon – mówi Majkowski.

W większości wniosek o dofinansowanie napisał sam, choć korzystał z pomocy przy analizie i prognozie finansowej jego firmy. Mimo wcześniejszego doświadczenia w pozyskiwaniu finansowania, miał obawy przed odrzuceniem tego, ponieważ wielkopolska ze względu na ilość składanych wysokiej jakości wniosków to jeden z najtrudniejszych regionów, w których można było pozyskać dotację. Tak samo zapowiada się w przypadku nowego budżetu na lata 2014-2020. Marcin Majkowski również potwierdza, że na pieniądze z funduszy europejskich czeka się długo. – Projekt założyłem w lipcu 2014 roku, dotację przyznano w listopadzie, a inwestycja zakończyła się w czerwcu tego roku. Jest koniec października i dotacji nie ma cały czas na koncie – opowiada. Ponoć mają przyjść w przeciągu następnych tygodni. Przynajmniej ma taką nadzieję.

Dodatkowy, nieoprocentowany budżet

Twórca Dreamplexu, o którym pisaliśmy kilka miesięcy temu, jest zadowolony z tego typu programów wsparcia. Nie ukrywa jednak, że ilość formalności jest ogromna, ale jego zdaniem jak się chce więcej, to trzeba robić więcej. – W dotacjach można dostać “kasę za darmo” na biznes. Wiąże się to z niejednymi nerwami i momentami zwątpienia, ale tak to jest w biznesie – nie zawsze jest kolorowo i tym bardziej nie zawsze jest “z górki” – mówi. Po latach pracy nad wieloma wnioskami o dofinansowanie, m.in. nad tym dotyczącym własnego przedsięwzięcia, zauważa kilka rzeczy, które ułatwiłoby wykorzystanie środków unijnych. – Największą bolączką dotacji jest brak możliwości rekonstrukcji wniosku w trakcie realizacji inwestycji. Modelowania inwestycji na podstawie feedbacku z rynku, a nie na podstawie sztywnego, ustalonego relatywnie dawno temu (ze względu na czas weryfikacji) planu – mówi.

Uważa, że jest to niezmiernie istotne w przypadku innowacyjnych startupów, nowych branż jak wirtualna rzeczywistość, gdzie jest bardzo dużo niewiadomych. – W pewnym czasie chciałem zrezygnować z dofinansowania. Po prostu czas jaki musiałem poświęcić na ten temat można było poświęcić na coś bardziej rentownego – mówi. Co przekonało go do wytrwania w pracy nad wnioskiem o finansowanie? Wymienia trzy powody. Opracowanie projektu dało mu konkretne wytyczne, co musi zrobić i w jakim czasie. Dzięki temu łatwiej było mu podążać do celu. – Po drugie, pozyskanie dotacji daje przewagę, gdy chcemy pozyskać kolejne dofinansowanie – dodaje. Już teraz pracuje nad kolejnym wnioskiem. Trzecim powodem jest dodatkowy budżet, bezzwrotny i nieoprocentowany, czyli “najlepszy jaki można sobie wyobrazić do rozwoju firmy”.

Szansa na realizację marzeń

Dopiero za drugim razem przyjęto wniosek Moniki Kania z firmy Xchanger, która potrzebowała pieniędzy na stworzenie porównywarki walut. Za pierwszym razem przy pracy nad wnioskiem jej zespół korzystał z pomocy firmy konsultingowej, za drugim napisał projekt samodzielnie. – W tzw. międzyczasie zmieniliśmy naszą wizje funkcjonowania narzędzi serwisu, bardziej dokładnie przyjrzeliśmy się oczekiwaniom naszych użytkowników i narzędziom, które pozwolą skutecznie komunikować się z kantorami – mówi Monika Kania. Firmie przyznano wtedy 490 tysięcy złotych. Zespół wybrał płatność w postaci jednej zaliczki, a następnie refundacji wydanych pieniędzy na rozwój. Refundację otrzymał dopiero po półtora roku od startu projektu. – Przez długi czas finansowaliśmy go z własnych środków – dodaje.

Tak jak poprzedni rozmówcy, tak i Monika Kania jest zadowolona z udziału w Programie Innowacyjna Gospodarka, choć ma kilka zastrzeżeń. Stworzył on wiele szans dla młodych przedsięwzięć, ale jej zdaniem bardzo trudno, w zmieniających warunkach rynkowych, zrealizować sensownie biznesplan napisany np. trzy lata wcześniej. – Minusem programu jest na pewno brak elastyczności, co do zmian w końcowej wizji tworzonego produktu, w kategoriach wydatków – mówi Kania. Gdyby mogła inaczej podejść do złożonego już wniosku, na pewno bardziej szczegółowo próbowałaby oszacować jego koszty. – Nauczona doświadczeniem w prowadzeniu projektu IT byłabym też bardziej przygotowana na opóźnienia w projekcie – mówi. – Ta forma pomocy na pewno jest szansą na realizację marzeń, tyle że wymagająca bardzo dużo samozaparcia i wiary w powodzenie pomysłu – dodaje.

Jak widać opisanie swojego pomysłu na biznes, planu na jego realizację, zagrożeń z nim związanych i budżetu potrzebnego na jego realizację nie jest wcale najtrudniejsze w procesie pozyskania dotacji. Najtrudniej jest przetrwać bez niej, bo zazwyczaj przychodzi po kilkunastu miesiącach od zaakceptowania wniosku. Na szczęście wielu przedsiębiorcom nie przeszkadza to na tyle, żeby zaczęli zamykać swoje firmy. Ciekawe, ilu aspirujących przedsiębiorców przez długi termin pozyskania pieniędzy na rozwój zraża się do rozpoczęcia prac nad wnioskiem o dofinansowanie.

Podziękowania dla Emilii Ostapowicz za pomoc w artykule