Nie jestem fanem pojęcia “startup”. Wolę inwestować w firmy – Michał Rokosz (Inovo.vc)

Dodane:

Adam Łopusiewicz Adam Łopusiewicz

Udostępnij:

– Jeszcze pracując w foodpandzie zacząłem prywatnie inwestować – mówi Michał Rokosz, dziś partner inwestycyjny Inovo.vc. Jego przygoda z biznesem zaczęła się w popularnym niemieckim akceleratorze przedsiębiorczości – Rocket Internet. To tam poznał od podszewki pojęcie startup, choć dziś go nie lubi.

Zapytany o to, dlaczego wybrał inwestowanie w startupy, a nie w inne przedsięwzięcia, mówi że dzięki spółkom, które wspiera znacząco oddziałuje na funkcjonowanie biznesów czy pojedynczych osób. Kolejnym argumentem za inwestowaniem w startupy było to, że Michał Rokosz na startupach po prostu się znał. – Doświadczenia z Rocket Internet i przejście z foodpandą ścieżki od zera do firmy wartej obecnie ponad 500 mln euro wydają mi się bardzo wartościowe dla polskich firm, które planują globalną ekspansję – mówi w rozmowie z MamStartup.

Na zdjęciu: Michał Rokosz, partner inwestycyjny Inovo.vc

Czym jeszcze zajmował się zanim został inwestorem? W co dotychczas zainwestowa, a jakiej niedokonanej inwestycji najbardziej żałuje? Jak radzi sobie dzisiaj pierwsza spółka, którą wsparł? Na te i na wiele innych pytań odpowiedzi znajdziecie poniżej. Przypominamy, że poniższy wywiad jest częścią cyklu pt. Inwestorska 11. Dotychczas wystąpili w nim: Marcin Fejfer ze SpeedUp Group, Marcin Szeląg z Innovation Nest i Tomasz Popów z RST LIFT-OFF.

1. Czym zajmował się Pan zanim został inwestorem?

Kilka lat pracowałem w dużych korporacjach, ostatnią z nich była firma zajmująca się doradztwem strategicznym – McKinsey & Company. Po odejściu ze świata korporacyjnego, przez dwa lata tworzyłem biznes zamawiania jedzenia online dla Rocket Internet. Był to serwis w Polsce znany pod marką foodpanda.pl, która w listopadzie 2014 roku została przejęta przez grupę Delivery Hero (w PL pizzaportal.pl). Początkowo jako jeden z trzech founderów prowadziłem foodpandę w Europie środkowo-wschodniej. Po około półtora roku zostałem samodzielnie odpowiedzialny za ten region, a po zmianie struktury firmy w listopadzie 2014 dołączyłem do globalnego zespołu zarządzającego, gdzie odpowiadałem za marketing offline i wzrost powracalności klientów.

2. Dlaczego wybrał Pan inwestowanie w startupy, a nie w inne przedsięwzięcia? 

Stara prawda mówi “inwestuj w to, na czym się znasz”. Doświadczenia z Rocket Internet i przejście z foodpandą ścieżki od zera do firmy wartej obecnie ponad 500 mln euro wydają mi się bardzo wartościowe dla polskich firm, które planują globalną ekspansję. Jeszcze pracując w foodpandzie zacząłem prywatnie inwestować z dobrymi efektami, stąd ten obszar wydaje mi się atrakcyjny. Nie jestem fanem pojęcia startup i bardzo chciałbym, aby spółki w które inwestuje Inovo VC startupami być przestały lub nimi nie były. Bardzo przekonała mnie wizja Tomka Swiebody (prezesa Inovo), aby stworzyć fundusz, który na bieżąco pracuje ze spółkami portfelowymi i jest w stanie faktycznie wesprzeć je w obszarach, gdzie brakuje im wiedzy czy doświadczenia. Takich funduszy w Polsce bardzo brakuje, ale mam nadzieję, że już niedługo o Inovo VC będziemy mogli powiedzieć jak o “polskim Rockecie”. Dodatkowym plusem inwestowania w spółki technologiczne jest to, że dzięki spółkom, które wspieramy znacząco oddziałujemy na funkcjonowanie biznesów czy pojedynczych osób.

3. W co dotychczas Pan zainwestował?

Prywatnie zainwestowałem w trzy spółki. Jedna z nich jest już zyskowna po roku od inwestycji i zdominowała rynek w kraju, w którym wystartowała, nie jest to firma technologiczna. Dwie pozostałe to portale internetowe, jeden w branży spożywczej, drugi rozrywkowej. Oba projekty są na bardzo wczesnym etapie i nie chcę ujawniać, co to za firmy. W Inovo od kiedy dołączyłem zainwestowaliśmy już w 10 spółek m.in w Booksy i w Kekemeke, które ze względu na zbliżony do foodpandy model operacyjny są mi szczególnie bliskie. W grudniu sfinalizowaliśmy cztery nowe inwestycje: Brand24, Restaumatic, isivi.pl oraz Screenshu.

4. Jak dzisiaj radzi sobie pierwsza spółka, w którą Pan zainwestował?

Znacznie poniżej oczekiwań i biznesplanu. Ale osiągnęła już próg rentowności i pozyskała inwestora z zagranicy na kolejną rundę, rozpoczynając globalną ekspansję. Beginner’s luck chyba jednak w tym wypadku zadziałało.

5. W co Pan nie zainwestował i żałuje tej decyzji?

Bardzo podobała mi się firma Zencard. Kiedy pierwszy raz zobaczyłem ją na Aula Polska stwierdziłem, że muszę poznać jej twórców, ale kilka dni później przeczytałem o dużej inwestycji innych funduszy. Poza tym przypadkiem mam wrażenie, że wszystkie spółki, w których chcieliśmy być jako Inovo VC i były w naszym tickecie, udało się przekonać do tego, że będziemy dla nich wartościowym partnerem albo jesteśmy w trakcie tego procesu. Czysto finansowo żałuję, że nie zainwestowałem rok temu w Cloud Technologies, którego wartość wzrosła 10-krotnie. To chyba jeden z cichych bohaterów wśród polskich spółek technologicznych.

6. Czym jest to “coś”, czego szuka Pan w startupach, które zgłaszają się do pańskiego funduszu?

“To coś” musi mieć zespół. Urzekł mnie cytat twórców jednego z amerykańskich unicornów – “jeśli nasza hipoteza jest trafna, to ten kogo wybierzemy zarobi bardzo dużo pieniędzy, więc upewnijmy się, że go lubimy i że zrobi z tych pieniędzy dobry użytek”. Chemia z zespołem jest bardzo ważna, bo już sam proces inwestycyjny jest ciężki dla obu stron. Dużym argumentem jest dla nas jeśli ktoś przeszedł szkołę “rocketową”. Przykladem może być isivi.pl, której CEO przed otwarciem swojej firmy przeszedł kilkumiesięczną przygodę w Rocket Internet, której efekty widać w tym w jaki sposób działa jego startup.

Biznesowo “to coś” to jedno proste równanie i relacja kosztu akwizycji klienta do jego wartości (CAC/CLV). Patrzymy na to czy firma potrafi to oszacować czy ta relacja jest zdrowa i czy kanały akwizycji są skalowalne. Po krótkim modelowaniu w excelu bardzo ciekawie widać, że spółka o zdrowym modelu pozyskiwania klientów i zerowym przychodzie jest warta więcej niż spółka mając kilkaset tysięcy przychodu i nieefektywny model wzrostu. Bardzo istotna jest dla nas weryfikacja product to market fitu – czy klienci naprawdę używają produktu, jak wysoki jest churn itp.

7. W jaki sposób szuka Pan projektów?

Czytam MamStartup – wszystko co warte uwagi na pewno się tam pokaże. Dodatkowo pojawiamy się na imprezach branżowych – np. Internet Beta, co jest dla nas świetnym źródłem nowych kontaktów, podobnie Wolves Summit. Najwięcej transakcji jako źródło w naszym CRM-ie ma jednak “network”. Nasze spółki polecają nam ciekawe projekty, współpracujący z nami eksperci, czy nasi inwestorzy. Najciekawszym casem było jednak znalezienie Booksy – dzwoniłem do Stefana Batorego (CEO iTaxi i Booksy) świeżo po powrocie do Polski, aby zapytać się, ile orientacyjnie zarabia u niego taksówkarz. W ramach small talka, Stefan poprosił mnie, abym spojrzał na jego pitch deck, który był wtedy jeszcze “work in progress”, potem już go nie wypuściliśmy.

8. Ile czasu, w Pana przypadku/w przypadku funduszu, w którym Pan działa, średnio mija od momentu pierwszej rozmowy do przelewu środków na konto spółki i dlaczego tyle?

Od sześciu tygodni do roku – bazując na empirycznych doświadczeniach. W “typowym” procesie transakcja powinna zamknąć się w trzy miesiące od spotkania, jeśli spółka ma od razu pełne dane potrzebne do analizy i proces due dilligence przebiega szybko, a jednocześnie nie ma presji czasu. Są jednak sytuacje, że z zespołem spotykamy się kilka miesięcy zanim zobaczymy satysfakcjonujące wyniki i plany na przyszłość. Szczerze mówiąc nie widziałem jeszcze “typowego” procesu.

9. Co jest najważniejsze we współpracy na linii inwestor-pomysłodawca?

Zbieżność wizji i celów. Jako inwestor wobec każdej spółki projektujemy sobie czym chcielibyśmy żeby ona się stała. Kluczowe jest żeby ten obrazek był bliski obrazkowi founderów. Odpowiednie dopasowanie osobowościowe, wspólne wartości mają również ogromne znaczenie, przy inwestycji wchodzimy razem do łóżka na kilka lat, a ponieważ domyślnym końcem startupu jest upadek to przez te kilka lat musimy przejść przez wiele trudności i problemów, żeby zmienić ten koniec w sukces. 

10. Jakie Pana zdaniem są najmocniejsze fundusze VC w Polsce i na świecie?

Jestem pod dużym wrażeniem funduszu Project A. To zespół ex Rocket Internet, który świetnie łączy rocketowy styl budowania zespołu i skalowania biznesu z wspieraniem założycieli. Ostatnio mogą pochwalić się dużym sukcesem z punktu widzenia zwrotów po sprzedaży treatwell. Jest to dla nas punkt odniesienia w kontekście tego, czym chcielibyśmy żeby było Inovo VC. W Polsce bardzo cenię fundusz RTA Ventures. Może nie jest najbardziej medialny i rozpoznawalny, ale bardzo skuteczny w wybieraniu inwestycji. Wystarczy wymienić chociażby docplannner czy typeform. Ponieważ fundusze mierzy się po skuteczności generowania zwrotów w Polsce jedynym de facto, który ma tutaj dobrą historię jest MCI. 

11. Najlepsza/najciekawsza inwestycja w polski startup bieżącego roku to…?

Booksy. Nie chodzi tutaj o chwalenie własnego ogona, ale uważam blisko cztery miliony złotych rundy seed w Polsce to imponująca kwota. Imponujące jest też jak bardzo ta spółka urosła w ciągu czterech miesięcy od inwestycji. Już w Q1 2016 Booksy będzie jednym z największych polskich SaaS-ów, mając większość biznesu w Stanach Zjednoczonych. Bardzo ciekawy jest team założycieli: oprócz Stefana Batorego są to Konrad Howard oraz Tomek i Agnieszka Zembrzyccy, którzy mają za sobą zbudowanie dużych stabilnych biznesów. Dzięki temu mają inną perspektywę – nie interesuje ich wyjście, gdzie zarobią milion złotych a zbudowanie biznesu wartego setki milionów. Fundusz Inovo lubi to.