Upadek i wzlot w Dolinie Krzemowej

Dodane:

MamStartup logo Mam Startup

Udostępnij:

Jestem marzycielem, często widzę EduKoalę na pierwszych miejscach w AppStorze z dużą liczbą pracowników i biurem w San Francisco. Osiągnięcie tego na pewno zabierze nam jeszcze sporo czasu. O ile wysoko postawiony cel pomaga ciężko pracować to niestety towarzysząca temu nadmierna ekscytacja…

Jestem marzycielem, często widzę EduKoalę na pierwszych miejscach w AppStorze z dużą liczbą pracowników i biurem w San Francisco. Osiągnięcie tego na pewno zabierze nam jeszcze sporo czasu. O ile wysoko postawiony cel pomaga ciężko pracować to niestety towarzysząca temu nadmierna ekscytacja, prowadzi czasami do podejmowania szalonych i niekonicznie właściwych decyzji.

Cel, który tym razem sobie postawiłem (wymarzyłem) był bardzo jasny – zdobyć inwestycję w Dolinie Krzemowej na realizacje naszego projektu. Niestety nie wszystko co sobie zaplanuje udaje się zrealizować, a przynajmniej nie tak szybko jak bym tego chciał. To co pozostaje motorem napędowym to nie porażki, ale małe sukcesy towarzyszące podejmowanym wyzwaniom. Każdy wysoko postawiony cel, nawet jeśli nie jest zrealizowany, znacznie przybliża do realizacji nadrzędnego planu. Idealnie wkomponowuje się to w wyznawaną w Dolinie zasadę „Think big, act small”.

Upadek

Wyjeżdżając byłem przekonany, że zdobycie pieniędzy w Dolinie Krzemowej nie jest skomplikowanym zadaniem. Żyłem liczbą startupów jaka dostaje tam pieniądze na produkty nieukończone, bez użytkowników. Uważałem, że skoro oni potrafią to mi też się musi udać. Realia okazały się nieco inne. Już pierwsze rozmowy pokazały, że bycie spółką zarejestrowaną w Polsce próbującą się przenieść do Delaware stanowi dla inwestorów ogromny problem. W rozmowie z Google Ventures pojawił się jasny komunikat: „Nawet jeśli masz ciekawy projekt, przenieś go do Delaware, pracuj w Silicon Valley trzy miesiące i wtedy możemy zacząć konkretne rozmowy”. Kolejnym problemem był brak wiarygodności. Za EduKoalą nie stoją Aniołowie Biznesu czy inkubator z Doliny Krzemowej ani nikt kto może swoim jednym telefonem wprowadzić nas do dużego funduszu. Ostatnim elementem jest trakcja. Po Startup Saunie byłem świadomy, że szukając inwestora w Dolinie musimy mieć użytkowników. Niestety liczby, które były ode mnie oczekiwane były stanowczo wyższe niż się spodziewałem. Inwestorzy oczekiwali miliona ściągnięć, w przypadku nieco lepszych rozmów mówiliśmy o 200 000 pobrań.

Jeśli ktoś poważnie myśli o zdobyciu pieniędzy w Dolinie Krzemowej niech będzie świadomy, że nie jest to wcale takie łatwe. Poznałem ludzi, którym się udało przyjechać z Europy i zdobyć dofinansowanie, ale stanowią oni 3% ludzi, których poznałem na miejscu. O takich sukcesach się więcej pisze co niestety utrudnia realistyczne spojrzenie na Dolinę. Możliwe, że zabrakło mi trochę szczęścia. Możliwe, że innym na moim miejscu by się udało zdobyć pieniądze. Na warunkach, których ja szukałem to się niestety nie udało.

Wzlot

Nie zdobyłem inwestycji, ale udało się zrobić coś czego się nie spodziewałem i co jest dla nas ostatecznie cenniejsze. Co z tego że mielibyśmy pieniądze jeśli nie umielibyśmy stworzyć rewelacyjnego produktu. To co nam się udało, to pojawienie się w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie i poznanie odpowiednich ludzi. Dzięki temu bez pieniędzy inwestorów jesteśmy wstanie dotrzeć do ogromnej liczby użytkowników, a wtedy nasza pozycja negocjacyjna znacznie się zmieni. Najważniejsze osoby jakie poznałem to ludzie z branży edukacyjnej oraz gier, wśród których kluczowymi osobami są pracownicy Zyngi, EA Games, współtwórca Yelpa oraz osoby zajmujące się pozyskiwaniem użytkowników dla największych gier mobilnych i Facebookowych. Część z nich stała się doradcami pracując z nami nad sukcesem EduKoali. Prawdziwe piękno Doliny Krzemowej to nie tylko pieniądze, ale ogromna liczba ludzi, którzy mają niesamowite doświadczenie w branży internetowej, a ponieważ wszyscy są w jednym miejscu dotarcie do nich jest dziecinnie proste.

Odkąd udało się te osoby przekonać do tego co robimy wszystko nabrało nieco większego tempa. Wiedza, którą przekazali była na tyle istotna, że inwestorzy stali się wobec nas przychylniejsi i zamiast jednego lunchu udało się odbyć serię spotkań z tą samą osobą. Wszystko było wynikiem większej wiedzy na temat tego, jak chcemy osiągnąć skalę oraz Board of Advisors, które uwiarygadniało nasze założenia. Po miesięcznej przygodzie wracamy z konkretnym celem na najbliższe tygodnie, ludźmi pracującymi z nami zza oceanu i kontaktami do inwestorów, którzy teraz bacznie będą się nam przyglądać czekając na właściwy moment.

Jeśli ktoś by mi powiedział przed wyjazdem, żeby zainawestować pieniądze i lecieć tam po doświadczenie innych jestem przekonany, że popukałbym się po głowie. Koszty jakie ta wyprawa pochłonęła starczyłyby na stworzenie wielu ciekawych funkcjonalności w aplikacji. Problem jest taki, że prowadzilibyśmy nasze działania w złym kierunku. Wierzę, że to właśnie ten wyjazd pomógł nam dostać się do Pioneers Festvial w Wiedniu, StartupFest w Warszawie oraz na inne konkursy. Jestem przekonany, że w przyszłości przyniesie jeszcze więcej pozytywnych efektów co potwierdza zasadę „No risk, no gain”.

W kolejnej części będę starał się przybliżyć to co zrobiłem źle, czego szczęśliwie uniknąłem i co zrobiłem dobrze. Chciałbym, aby chociaż jedna osoba, która po przeczytaniu tego poleci do San Francisco straciła jak najmniej pieniędzy i jak najlepiej wykorzystała ten pobyt.

Michał Karmiński, EduKoala

Młody przedsiębiorca, pełniący obecnie funkcję CEO EduKoali. Pierwszą firmę otworzył w wieku 16 lat. Prowadzi kilka firm z branży internetowej, ale poniósł też wiele porażek. Nadal tworzy startupy, a obecnie wraz z zespołem EduKoali bierze udział w akceleratorze Startup Sauna. Projekt EduKoala zgarnął większość nagród podczas Startup Weekend Warsaw.