Dźwięk suszarki do włosów to przeżytek. Teraz dzieci uspokaja się szumiącymi misiami – Whisbear

Dodane:

Adam Sawicki, Redaktor prowadzącyRedaktor prowadzący MamStartup Adam Sawicki

Udostępnij:

Zuzanna Sielicka-Kalczyńska i Julia Sielicka-Jastrzębska podobnie, jak inni rodzice uspokajały dzieci dźwiękiem suszarki do włosów. W końcu miały tego dość i stworzyły Szumiące Misie Whisbear. Niebawem z nimi będą zasypiać dzieci na całym świecie.

Sukces już w pierwszym tygodniu

Sukces choć wyczekiwany przyszedł szybciej niż Zuzanna Sielicka-Kalczyńska i Julia Sielicka-Jastrzębska mogły się spodziewać. We wrześniu 2014 roku, kiedy młode mamy wystartowały z Whisbear, zakładały, że będą sprzedawać miesięcznie około czterdzieści sztuk Szumiących Misiów. Okazało się jednak, że już w pierwszym tygodniu liczba zamówień przewyższyła oczekiwania sióstr.

Na zdjęciu (od lewej): Julia Sielicka-Jastrzębska i Zuzanna Sielicka-Kalczyńska, współtwórczynie Whisbear

Wówczas, codziennie przynajmniej ośmiu rodziców kupowało swoim maluchom pluszaki sygnowane marką Whisbear. Ujmowało ich to, że maskotki, które emitują dźwięk przypominający szum suszarki do włosów, uspokajały pociechy i ułatwiały im zasypianie. Od tamtej pory minął rok, a liczba sprzedawanych sztuk znacznie wzrosła. Zuzanna Sielicka-Kalczyńska chwali się, że co miesiąc, do łóżeczek noworodków trafia nawet kilka tysięcy pluszowych misiów.

Jak w brzuchu mamy

Jednocześnie przyznaje, że pomysł nie jest nowy. – Nie wynalazłyśmy koła, bo szumiące zabawki istnieją na rynkach europejskim i amerykańskim, już od lat 70-tych XX wieku, jednak nie były one popularne w Polsce – mówi. Sielicka-Kalczyńska dodaje, że siostry wykorzystały w Szumiących Misiach jedynie teorię „czwartego trymestru”, opracowaną przez dr Harveya Karpa. Amerykański pediatra odkrył bowiem, że dzieci po narodzeniu potrzebują czasu na stopniową adaptację do warunków panujących spoza brzucha mamy. W tym okresie, rodzice powinni stworzyć swoim pociechom takie środowisko, które najlepiej imitowałoby – dobrze znane przez maluchy – warunki życia prenatalnego.

Okazuje się, że jednym z czynników tego środowiska jest „biały szum”, który przypomina właśnie ten wydobywający się z suszarek do włosów. O jego kojących dla dzieci właściwościach Zuzanna Sielicka-Kalczyńska przekonała się na własnej skórze, gdy sama usiłował uspokajać przed snem swojego nowonarodzonego synka. Bizneswoman wspomina, że spędzała wówczas noce w łazience trzymając malucha w jednej dłoni, a w drugiej wspomnianą suszarkę do włosów.

Szumiące Misie o wyglądzie „głowonogów”

Podobnie zresztą wyglądały wieczory znajomych pomysłodawczyni Whisbear. Jej przyjaciele dzielili się z nią własnymi doświadczeniami dotyczącymi dzieci i dźwiękiem suszarek do włosów. Podczas jednej z takich rozmów, a było to ponad cztery lata temu, Sielicka-Kalczyńska doszła do wniosku, że musi istnieć wygodniejsze i bezpieczniejsze rozwiązanie niż uspokajanie pociech dźwiękiem suszarki. I zamiast szukać gotowego produkt na półkach sklepowych, postanowiła stworzyć własny. „Szkielet” biznesplanu powstał jeszcze tej samej nocy.

Na zdjęciu: Szumiący Miś Whisbear 

Do stworzenia projektu zabawki, dwuosobowy zespół sióstr zaprosił wówczas Marię Czapską, studentkę warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Panie od razu byłe ze sobą zgodne co do wyglądu maskotki: produkt miał wyróżniać się designem i jakością. Dlatego za inspirację posłużyły im rysunki wykonywane przez dzieci. – Pierwsze postacie rysowane przez dzieci to tzw. głowonogi, czyli połączenie głowy i nóg – tak nas, dorosłych, widzą maluchy – wyjaśnia Sielicka-Kalczyńska i dodaje, że Szumiące Misie Whisbear są wzorowane właśnie na tych dziecięcych rysunkach.

Polska metka idzie w świat

Wewnątrz maskotki znajdziemy urządzenie, z którego przez czterdzieści minut wydobywa się, charakterystyczny dla suszarek do włosów, biały szum. Dodatkowo pluszaki zostały wyposażone w CRYsensor, czujnik, który automatycznie uruchomi kojący dźwięk, gdy dziecko zaczyna płakać. Następnie po dwudziestu minutach znów się wyłączy i pozostanie w trybie „nasłuchu”. – Dzięki temu rodzic nie musi ręcznie włączać Szumiącego Misia, bo Whisbear sam czuwa nad spokojnym snem dziecka – mówi pani prezes.

Ponadto siostry stojące za projektem zamierzają w najbliższym czasie wdrożyć kilka udoskonaleń, natomiast nie zdradzają jeszcze co konkretnie mają na myśli. Wiadomo z kolei, że szumiące maskotki made in Poland pojawią się również na arenie międzynarodowej. Sielicka-Kalczyńska wspomina, że najwcześniej nastąpi to na początku 2016 roku, do tego czasu wspólniczki skupią się na znalezieniu dystrybutorów w Europie i Azji. Może więc niebawem Whisbear, obok pieluch i butelek, będzie nierozłącznym elementem niemowlęcych wyprawek.  

fot. Bujak Studio/Whisbear