Roboty kontra ludzie. Zastąpią kucharzy, ale nie wyeliminują opiekunów

Dodane:

Adam Sawicki, Redaktor prowadzącyRedaktor prowadzący MamStartup Adam Sawicki

Udostępnij:

Roboty potrafią coraz więcej. Ugotować pizzę, zrobić kanapki i zmontować telefon. Są także tańsze od ludzi i właśnie dlatego przedsiębiorcy chętnie angażują je do pracy. Niektórzy powinni więc bać się o zatrudnienie.

Za kilka lat niektóre zawody mogą przestać istnieć albo będą wykonywane przez roboty. Chodzi przede wszystkim o te, które wymagają niskich kwalifikacji i powtarzalnych czynności. W obu przypadkach proces automatyzacji i cyfryzacji pracy pójdzie na przód i w efekcie zatrudnienie stracą miliony ludzi na całym świecie.

fot. pixabay.com

Zamach na kucharzy

Jedna z amerykańskich restauracji Zume testuje od ubiegłego roku roboty, które przygotowują pizze. Kręcą placki, smarują warstwy sosu, dodają przyprawy, no i wkładają ciasto do rozgrzanego pieca. Ponoć przyrządzona przez maszyny pizza jest tak samo smaczna jak ta, którą gotują kucharze. Maszyny mają jednak nad nimi przewagę: są szybsze, nie chorują i nie pobierają pensji.

– Automatyzujemy te powtarzalne czynności, abyśmy mogli wydać więcej pieniędzy na składniki najwyższej jakości – mówi w rozmowie z Associated Press właścicielka Zume, Julia Collins. Chociaż uważa, że w gastronomii zawsze będzie miejsce dla ludzi i dla robotów, to nie ona jedna w Dolinie Krzemowej coraz częściej sięga po pomoc maszyn. Tak samo zrobił szef BistroBot, którego roboty przygotowują kanapki.

Jego zdaniem są szybkie, tanie, sprawne i miło patrzeć jak współpracują z ludźmi. Wciąż jednak nie nadają się do bardziej skomplikowanych prac. Podobnego zdania jest dyrektor z Uniwersytetu Kalifornijskiego. – Jest tak wiele skomplikowanych czynności w gastronomii, że minie dużo czasu zanim roboty będą zdolne je wykonywać. Chciałbym uspokoić pracowników restauracji i powiedzieć, że ich umiejętności nadal będą wartościowe – mówi Ken Goldberg.

Kelnerzy są bezpieczni

Maszyny nie wyeliminują na przykład kelnerów – chociaż już tego próbowano. Rok temu właściciele trzech restauracji w południowochińskim mieście Kanton zatrudniali roboty. Miały one wykonywać te same zadania, które dotychczas powierzano ludziom. Przyjmować zamówienia, podawać posiłki do stolików i zgarniać z nich brudne naczynia. Okazało się jednak, że nie poradziły sobie z tymi wydaje się prostymi czynnościami.

Zamiast po prostu przynieść talerz do stolika, tłukły naczynia, wylały też wrzątek na jednego z klientów. Nie udało się im także przyjąć poprawnie zamówienia. Słowem: okazały się bezużytecznym żelastwem i szybko „wyleciały z pracy”. Co więcej, ich zatrudnienie nie wszyło na zdrowie restauratorom. Dwóch na trzech musiało zamknąć lokale. Jest jednak jasna strona tego zamieszania.

Według właściciela jednej z chińskich restauracji, roboty sprawdziły się tylko jako wabik. Przyciągały klientów, którzy chętnie odwiedzali ich punkty, że zobaczyć jak maszyny poradzą sobie w nowej roli. Miały być także tańsze niż ludzie. Ich zakup kosztował przedsiębiorców jednorazowo osiem tysięcy dolarów. Prawdopodobnie szybko zwróciłaby się ta inwestycja, gdyby nie okazała się nietrafiona.

Rutynowe czynności

Do powtarzalnych czynności z pewnością należy pakowanie do pudełek towarów i sortowanie produktów. Z powodzeniem mogą zająć się tym maszyny. W Japonii na przykład koncern kosmetyczny Shiseido zatrudnił w swojej fabryce dziesięć humanoidalnych robotów. Odpowiedzialne są one za umieszczanie kosmetyków w kartonach i tym samym odciążają zwierzchników od wykonywania nudnej czynności.

Dzięki temu pracownicy mogą skupić się teraz na kontrolowaniu jakości. Na razie jednak nie wiadomo, czy roboty zostaną w fabryce na dłużej, bo jest to tylko program pilotażowy. Zadomowił się natomiast w jednym z chińskich magazynów, gdzie każdego dnia sortują aż 200 tysięcy paczek. Wciąż jednak nie są do końca samodzielne i sprawują nad nimi pieczę fizyczni pracownicy.

Ściągają z taśmy produkcyjnej przesyłki oznaczone naklejką i kładą je na grzbiecie niewielkich robotów. Te z kolei odczytują informacje i polecenia z nalepek, a następnie jadą we skazane miejsce zrzutu. Potem wracają po kolejną partię i tak w kółko, aż wreszcie wypracują normę. Nie jest do końca jasne o ile wzrosła wydajność fabryki po zatrudnieniu maszyn, ale wygląda na to, że wywiązują się z powierzonych zadań.

60 tys. osób straciło pracę

Chętniej z kolei o efektywności mówią właściciele fabryki Changying Precision Technology Company, w której składa się telefony komórkowe. Do niedawna zatrudniali 650 osób, ale ostatnio postanowili zwolnić większość z nich i zastąpić je sześćdziesięcioma robotami, montującymi smartfony bez przerwy przez całą dobę. Nad ich pracą czuwa zaledwie sześćdziesiąt osób i w efekty tego są lepsze niż zdumiewające.

Przedstawiciele zakładu produkcyjnego wyjaśniają, że po zmianach, wydajność fabryki wzrosła aż o 250 procent oraz spadła liczba błędów podczas montażu o 80 procent. Słusznie więc zakładali, że efektywność skoczy do góry. Nie są jednak jedynymi przedsiębiorcami, którzy dążą do automatyzacji procesów we własnych firmach. Na podobny ruch zdecydowała się spółka Faxcon z Tajwanu, która dostarcza część do Apple.

W połowie ubiegłego roku zastąpiła 60 tysięcy osób robotami. Tłumaczyła się wówczas, że redukcja etatów jest konieczna ze względu na cięcia kosztów, optymalizację biznesu oraz wzrost produkcji. Firma ta przygotowywała się do wymiany ludzi na maszyny przynajmniej od 2015 roku. Jest bowiem jedną z trzydziestu pięciu spółek z Tajwanu, które wydały dwa lata temu ponad 600 milionów dolarów na sztuczną inteligencję.

Na zdjęciu: Bill Gates, założyciel Microsoftu | fot. by Prashant Panjiar, RIBI Image Library, flickr.com CC by 2.0

Podatek

Jednak każdy kij ma dwa końce. Z jednej strony, zaangażowanie większej ilości maszyn przyczyni się do obniżenia kosztów prowadzenia biznesu, ale z drugiej miliony osób na całym świecie mogą stracić pracę. Kto wówczas miałby płacić podatki? Bill Gates uważa, że nie możemy ot tak zrezygnować z podatku dochodowego tylko dlatego, że niektóre prace wykonają za nas roboty, bo rządy nadal będą potrzebowały pieniędzy, aby móc dalej świadczyć usługi publiczne.

Business Insider pisze, że według miliardera producenci robotów nie powinni czerpać zysków z ich pracy bez płacenia jakiegoś rodzaju podatku. Wyjaśnił, że w innym razie powstanie problem chociażby utrzymania infrastruktury, opieki zdrowotnej i egzekwowania prawa. Sugeruje też, że osoby, który zostaną pozbawione pracy ze względu na maszyny, mogłyby pomagać osobom starszym, dzieciom i wszędzie tam, gdzie jest potrzebna empatia – tu nigdy nie będzie miejsca dla robotów.