AfterMarket.pl – biznes rentowny od pierwszego dnia

Dodane:

Lech Romański Lech Romański

Udostępnij:

Rynek wtórny domen internetowych w Polsce rośnie jak na drożdżach, nic więc dziwnego, że został on zagospodarowany przez startupy. O początkach największej giełdy domen w Polsce, domenie za milion złotych i problemach z PayPalem, rozmawiamy z Michałem Plebanem – twórcą serwisu AfterMarket.pl.

Skąd wziął się pomysł na stworzenie giełdy domen?

Pomysł powstał zgodnie z metodologią, którą zawsze kieruję się przy tworzeniu nowych biznesów: znajdź biznes, który odnosi sukces; przeanalizuj go, aby zrozumieć co stanowi źródło jego sukcesu; znajdź punkty, które można udoskonalić, aby zdobyć nad nim przewagę nie tracąc jednocześnie czynników przynoszących sukces; wykonaj to. Większość osób zakładających nowy biznes skupia się na tym, aby wymyślić coś nowego, oryginalnego, czego jeszcze nie było. Jest to podstawowy błąd. Nowe pomysły są  niesprawdzone, a więc istnieje znikome prawdopodobieństwo, że osiągną spektakularny sukces, a za to znacznie większe, że ich pomysły się nie przyjmą. Pewny sukces osiąga się tam, gdzie ktoś inny przetarł już szlaki – pokazał, że można to zrobić, ale nie potrafił w pełni wykorzystać potencjału odkrytego rynku. Wtedy po prostu trzeba przyjść na gotowe i zrobić to za niego.

W tym wypadku, pomysł zrodził się z obserwacji pewnego sprzedawcy na Allegro, który sprzedawał listy domen wygasłych. Był to rok 2006, domeny przechwytywało się ręcznie, a po wygaśnięciu godzinami leżały wolne zanim ktoś je od nowa zarejestrował. Ten, kto miał dostęp do list wygasłych domen zyskiwał przewagę, bo nie każdy wiedział jak takie listy samemu tworzyć. Dlatego na aukcjach sprzedawały się jak świeże bułeczki, a ja dostrzegłem że potencjał tego rynku jest tylko znikomo wykorzystany przez sprzedaż na Allegro. Dlatego zamiast jednorazowych aukcji, stworzyłem serwis internetowy, w którym po wykupieniu subskrypcji miało się codziennie dostęp do nowej, świeżo wygenerowanej listy z poprzedniego dnia. Po co co chwilę kupować kolejną listę, skoro można zapłacić raz i mieć codziennie nową?

Pomysł oczywiście chwycił – pierwszy miesiąc sprzedaży pozwolił mi kupić pierwszy w życiu samochód (siedmioletniego Forda Focusa, który bez przerwy się psuł), a reszta jest historią: skoro mamy listy wygasających domen, to klientom przyda się od razu usługa ich przechwytywania, bo nie każdy umie to robić sam. Skoro przechwytujemy dla klientów domeny, dobrze byłoby wprowadzić mechanizm umożliwiający im sprzedaż tych domen. Skoro klienci handlują domenami między sobą, dobrze byłoby umożliwić im ogłaszanie się z ofertami sprzedaży i docieranie do klientów zewnętrznych… i tak dalej. Tak powstał AfterMarket.pl jaki znamy dzisiaj.

Co było najtrudniejsze w rozwoju tego startupu? Ile osób pracowało przy projekcie?

W pierwszych latach działania serwisu absolutnie wszystko robiłem sam. Począwszy od zaprojektowania szaty graficznej i napisania oprogramowania (w językach PHP, Perl i Java), poprzez obsługę klientów, po księgowość i obsługę finansów. Dopiero z czasem, stopniowo zespół osób pracujących przy serwisie zaczął się rozrastać: obecnie oprócz mnie jest to około dziesięciu osób.

Każdy dzień w rozwijaniu własnego biznesu jest trudny – tyle, że za każdym razem inaczej. Na pewno w początkowym etapie największą trudnością była konieczność godzenia pracy zawodowej z rozwijaniem własnego biznesu. W dzień pracowałem w firmie konsultingowej, a wieczorami programowałem i realizowałem własne pomysły. Na szczęście, znalazłem dużo zrozumienia u żony, która zawsze mnie wspierała mimo, iż nie zawsze mogłem poświęcić jej tyle czasu ile chciałem 😉 Intensywna praca w tym czasie odbiła się też negatywnie na moim zdrowiu, ale szybko mogłem zwolnić się z pracy i poświęcić wyłącznie własnemu biznesowi. Z późniejszego okresu, sporo siwych włosów zawdzięczam awariom serwera i błędom oprogramowania, które kilka razy spłatało nam psikusa. Kilka trudnych momentów związanych było też głównie z zawirowaniami na rynku czy pojawieniem się jakiegoś silnego konkurenta. Jednak ciężko wyróżnić jakąś największą trudność, której pokonanie kosztowałoby najwięcej wysiłku.

Ile czasu pracował Pan na dwa etaty? Po jakim czasie mógł Pan skupić się wyłącznie na rozwoju AfterMarket.pl?

Praca na dwa etaty trwała dwa lata. Postanowiłem, że zwolnię się z pracy, kiedy przychody z moich biznesów przewyższą kilkakrotnie moją pensję, i kiedy odłożę dostateczną ilość środków, aby przeżyć przez kilka miesięcy nawet gdyby biznes się zawalił. Kilka razy zbliżałem się do tego punktu, aż wreszcie się udało 🙂 Oczywiście po jego przekroczeniu, kiedy mogłem poświęcić się wyłącznie własnemu biznesowi, zaczął on funkcjonować jeszcze lepiej.

Ile pieniędzy trzeba było mieć na start takiego biznesu? Czy giełda miała lub ma inwestora?

Nigdy przy tworzeniu żadnego biznesu nie korzystałem z zasobów inwestorów, nie brałem kredytów, nie pozyskiwałem środków z zewnątrz. Zawsze inwestowałem wyłącznie środki własne, a więc z oczywistych względów preferowałem takie biznesy, na stworzenie których nie potrzeba dużo pieniędzy.

Środki pieniężne potrzebne na stworzenie AfterMarket.pl to 50 złotych na rejestrację domeny i 150 dolarów miesięcznie na serwer dedykowany (który początkowo, celem obniżenia kosztów, znajdował się w amerykańskiej serwerowni) plus własny wkład pracy. Później oczywiście pojawiły się większe wydatki (np. konieczność podpisania umowy partnerskiej z NASK, co wtedy wiązało się z koniecznością wyłożenia bardzo wysokiej kwoty depozytu), ale zawsze były finansowane z bieżących przychodów serwisu.

Jak mniemam, AfterMarket jest już rentownym biznesem. Po jakim czasie Pana giełda osiągnęła rentowność?

AfterMarket był rentowny od pierwszego dnia. Nie wierzę w podejście, które zakłada, że przez jakiś czas dokłada się do interesu, aż w końcu kiedyś zacznie się on zwracać. Biznes ma zarabiać nie kiedyś, ale dzisiaj – po to jest. Oczywiście, na początek trzeba coś zainwestować, choć nie powinno być tego wiele – kupić domenę pod serwis, zatrudnić grafika, programistę, który stworzy stronę internetową. Jednak model, w którym do biznesu dokłada się stale przez dłuższy czas, licząc że może kiedyś przepływ środków się odwróci, jest dla mnie bez sensu. Inaczej mówiąc, jeśli ktoś nie ma planu na to, jak biznes ma przynosić dochody dzisiaj, to nie wierzę że będzie umiał taki plan znaleźć za miesiąc czy za rok.

Jakiego rzędu przychody odnotowuje AfterMarket?

Około 800 000 zł miesięcznie.

To sporo! A ile domen miesięcznie sprzedaje się za pośrednictwem giełdy?

Co miesiąc przechwytujemy 3500 domen, sprzedajemy dalszych 1500. Jesteśmy największą giełdą domen internetowych w Polsce, ponad dwukrotnie przewyższamy pod każdym względem naszego największego konkurenta.

Ile domen utrzymywanych jest w AfterMarket?

W chwili, gdy odpowiadam na to pytanie, jest to dokładnie 269 108 domen, zaś 145 893 domeny są oferowane na sprzedaż. Każdego miesiąca notujemy 8000 nowych rejestracji.

Rynek wtórny domen internetowych jest już trochę nasycony. Czy można jeszcze zarobić na domenach w Polsce?

Zarobić można na wszystkim i zawsze, tylko czasem bywa to trudniejsze niż zwykle 😉 Oczywiście, najlepsze domeny są już dawno zajęte, ale tych trochę gorszych jest za to dużo więcej. Codziennie obserwuję, że setki całkiem ciekawych domen nadal leżą wolne, lub też wygasają i nikt ich nawet nie przechwytuje. Myślę, że teraz jest na rynku czas zakupów – kto go dobrze wykorzysta, w przyszłości zgarnie duże zyski.

Domeny są aktualnie niedowartościowane?

Tak, przynajmniej jeśli idzie o ceny w przechwytywaniu oraz na rynku D2D (handlu pomiędzy inwestorami). Widziałem wielokrotnie, jak domena została przechwycona albo odkupiona za nie więcej niż 50 zł od innego inwestora, po czym w ciągu dwóch tygodni odsprzedana klientowi końcowemu za kilka tysięcy złotych. W Polsce nadal całkiem dobre domeny można nabyć za bezcen, wystarczy tylko trochę poszukać.

Jakiego typu są to domeny? W jakie domeny obecnie najlepiej inwestować?

Oczywiście, najlepszą inwestycją są zawsze tzw. generyki (domeny generyczne) – domeny, które zawierają jedno słowo o dobrych, komercyjnych konotacjach. Takie domeny zebrane są w specjalnej kategorii „Domeny Premium” na naszej giełdzie: na przykład „psychoterapia.pl”, „podróże.pl”, „rolety.pl” itp. Bez problemu osiągają one sześciocyfrowe ceny. Natomiast oczywiście ich nabycie dzisiaj należy traktować jak inwestycję długofalową, jako że ich ceny już dziś są wysokie.

Dlatego osobiście uważam, że do krótkoterminowych inwestycji najlepsze są domeny pochodne do generycznych, ale zawierające dwa słowa. A więc nie „psychoterapia.pl” (bardzo droga domena, niedostępna dla początkujących inwestorów), ale na przykład „psychoterapiapsychodynamiczna.pl” albo „psychoterapiagrupowa.pl”. Są to nadal bardzo dobre domeny, które cieszą się dużym zainteresowaniem nabywców, ponieważ są bardzo konkretne i pozwalają na precyzyjne określenie tematyki strony internetowej i grupy docelowej odbiorców. Tymczasem, wśród inwestorów nadal są mniej popularne i można je kupić dużo taniej.

Najdroższa domena sprzedana przez giełdę?

Najdroższe sprzedaże to sprzedaże prywatne, których danych nie mogę ujawniać. Jest jednak dużo transakcji, które opiewają na pięcio i sześciocyfrowe kwoty. Przykładowo w ubiegłym tygodniu sprzedaliśmy na giełdzie domenę za 85 000 zł za pomocą opcji Kup Teraz.

Z publicznych sprzedaży, najdroższą jest domena lekarze.pl sprzedana za 130000 zł na współorganizowanej przez nas aukcji podczas konferencji MeetDomainers.

We wrześniu ubiegłego roku media branżowe obiegła informacja o kupnie domeny co.pl za około milion złotych. Nabywcą była Pana firma. Może Pan zdradzić kulisy tej transakcji?

Nie mogę niestety zdradzić szczegółów tej transakcji.

Rozumiem, że domena została kupiona w celach inwestycyjnych, aby zarabiać na sprzedaży subdomen. Czy ta inwestycja była udana? Jaka jest obecna sytuacja domeny co.pl?

W tej chwili domeny co.pl są sprzedawane w naszym serwisie oraz wdrażamy ich rejestrację u kolejnego polskiego rejestratora domen. Jednak nie chcę, aby były to po prostu kolejne domeny funkcjonalne, których na polskim rynku jest wiele (com.pl, org.pl itp.). Mam na nie inny pomysł, który ujrzy światło dziennie we wrześniu.

Może Pan uchylić rąbka tajemnicy?

Konkurencja nie śpi, więc nie chciałbym na razie ujawniać zbyt wiele, ale zamierzam ponownie wykorzystać tę samą metodologię, która doprowadziła do powstania AfterMarket.pl – wejście na rynek, który już istnieje, ale którego potencjał jest w dużym stopniu niewykorzystany.

Milion złotych to imponująca kwota. Warto było kupować tą domenę za takie pieniądze?

Traktuję to jako inwestycję długofalową, która ma się zwrócić w dłuższej perspektywie czasu. Tak naprawdę, dopiero zaczynamy działać z tą domeną. Na dzisiaj myślę, że tak – było warto ją kupić, kwota transakcji może wydawać się teraz szokująca, ale w perspektywie 10-20 lat okaże się, że to była okazja.

Pod koniec czerwca poinformował Pan, że AfterMarket wyemitował 300 weksli opiewających na kwotę 300 tysięcy złotych. Czym była spowodowana ta decyzja?

Ta dość nietypowa decyzja była podyktowana blokadą naszego konta PayPal, na którym znajdowała się duża kwota przeznaczona na bieżącą działalność serwisu. Dlatego też, zdecydowałem się na pozyskanie krótkoterminowego kapitału właśnie w taki sposób.

Na jakich zasadach odbywa się wykup weksli AfterMarket? Jakie gwarancje dostają osoby, które zdecydują się nabyć weksel?

Zgodnie z obowiązującym prawem, to właśnie weksel stanowi gwarancję zwrotu zaangażowanych środków. Koniec końców, bardziej sprowadza się to do zwykłego zaufania niż do gwarancji. AfterMarket.pl istnieje na rynku już wiele lat, przeżył wielu swoich konkurentów i wiele działań podejmowanych przez osoby trzecie, aby wyeliminować go z rynku. Nigdy nie przywłaszczyliśmy sobie niczyich pieniędzy, co potwierdza Złoty Certyfikat Rzetelności przyznany nam w tym roku przez Krajowy Rejestr Długów. Nie inaczej będzie też tym razem.

Czy funkcjonowanie AfterMarket jest przez tą sytuację zagrożone?

Nie jest – kwotę zablokowaną na koncie PayPal, tak czy owak, odzyskamy (zgodnie ze swoim regulaminem, PayPal może zablokować dowolne konto według własnego uznania, ale jest zobowiązany dokonać zwrotu środków z tego konta po 6 miesiącach). Jej brak zawadza nam oczywiście trochę w bieżących płatnościach, musimy renegocjować z niektórymi klientami wypłaty środków, bądź też terminy zapłaty niektórych faktur, ale nie jest to sytuacja, która miałaby dłuższy wpływ na działanie serwisu.

Co będzie, gdy nie uda się zebrać pożądanej kwoty?

Zaangażowanie pracowników i wiernych klientów w działanie serwisu jest ogromne. W zaistniałej sytuacji zarówno ja sam, jak i moi współpracownicy angażujemy własne środki finansowe, nawet w formie prywatnych kredytów bankowych. Jeśli nawet nie uda sprzedać się wszystkich weksli, nie jest to bynajmniej jedyny sposób, w jaki działamy, aby zapewnić stabilne działanie serwisu.

Co by Pan doradził osobom stawiającym pierwsze kroki w biznesie internetowym?

Doradziłbym stosowanie się do zasad, które sam praktykowałem zaczynając prowadzenie własnego biznesu, i które nigdy mnie nie zawiodły. Oto one:

  • Nie staraj się wymyślić nowego Google. Innymi słowy, nie szukaj pomysłu, który po raz kolejny zrewolucjonizuje Internet, bo taki pomysł zdarza się na świecie raz na kilka lat. Skup się raczej na udoskonaleniu czegoś, co już istnieje, ale kiepsko działa i ma potencjał aby się rozwinąć.
  • Nie bierz kredytów, nie szukaj inwestorów, nigdy nie zaczynaj przygody z biznesem od pomysłów, które wymagają wyłożenia dużej ilości pieniędzy na start. Nie licz na szybki zysk ani na odsprzedaż udziałów za miliony.
  • Pracuj na etacie, dopóki twój biznes nie będzie przynosił regularnych dochodów kilkukrotnie przewyższających twoją pensję. Luksus w postaci stabilnego etatu pozwoli ci na wydajną pracę nad swoimi pomysłami. Staraj się znaleźć pracę, w której nauczysz się czegoś na temat zarządzania biznesem, bo to później bardzo się przyda – polecam mojego byłego pracodawcę, firmę Accenture 🙂
  • Nie zajmuj się na początku jedną dużą rzeczą, ale wieloma małymi. Większość biznesów w pierwszych miesiącach pada – jeśli skupisz się tylko na jednym, będziesz musiał wiele razy powracać do punktu wyjścia. Zajmij się kilkoma drobnymi rzeczami naraz – pozwól, aby z nich wyłoniła się ta jedna, która odniesie największy sukces i na której będziesz skupiać coraz więcej uwagi.
  • Rób to co lubisz albo na czym się znasz, a najlepiej aby oba warunki były spełnione naraz. Nigdy nie wchodź na rynek, którego nie znasz i nie rozumiesz.

Dziękuję za rozmowę!