Afrykańskie startupy ratują życie. Dostarczają krew i diagnozują choroby wzroku

Dodane:

Adam Sawicki, Redaktor prowadzącyRedaktor prowadzący MamStartup Adam Sawicki

Udostępnij:

Afrykańczycy cierpią z powodu zaćmy i wad wzroku polegających na nieostrym widzeniu. Większość z nich jest jednak uleczalna. Wystarczy tylko je zdiagnozować. Temu służy aplikacja opracowana przez okulistę z Londynu. Ale to nie jedyny przykład tego jak startupy w Afryce wspierają opiekę zdrowia.

Na zdjęciu: aplikacja Peek | fot. peekvision.org

Dostęp do smartfonów, aplikacji mobilnych i nowych technologii zmienia opiekę zdrowotną w Afryce. Dzięki nim łatwiej jest diagnozować wady wzroku, umawiać się na wizyty lekarskie i transportować krew potrzebującym. Poniżej prezentujemy trzy afrykańskie startupy, które pomagają pacjentom dbać o zdrowie.

Diagnostyka chorób wzroku

Okulista z Londynu Andrew Bastawrous wielokrotnie odwiedzał afrykańskie kraje, ale dopiero pięć lat temu zdecydował się przeprowadzić do Kenii. Spakował wówczas walizki, sprzedał wszystko co miał i wyjechał z rodzinnego miasta razem z żoną i rocznym dzieckiem. Na miejscu uruchomił klinikę, w której leczy pacjentów z chorobami oczu. Do diagnostyki służy mu smartfon i aplikacja mobilna Peek, której jest autorem.

Najczęstszymi przypadkami z jakim się spotyka są zaćma i wady wzroku polegające na nieostrym widzeniu. – Większość z nich jest uleczalna. Dzięki pomocy, niewidomi przez dziesiątki lat znów widzą – mówi w rozmowie z CNN. Podczas badania wyświetla na ekranie telefonu komórkowego literę „E” i po chwili wie czy pacjent ma zdrowy wzrok, czy wymaga leczenia. Ale to nie jedyny sposób diagnostyki wzroku jaki umożliwia mu Peek.

Aplikacja jest kompatybilna z niewielkim urządzeniem Peek Retina, które mocuje się do kamery w smartfonie. Następnie przykłada się je do oka pacjenta, aby zobaczyć ewentualne symptomy zaćmy, jaskry, zwyrodnienia plamki żółtej i retinopatii cukrzycowej. W ubiegłym roku Andrew Bastawrous przebadał w ten sposób 21 tys. dzieci w ciągu dziewięciu dniu i planował wizyty u kolejnych pacjentów. – Smartfony i technologie nie wyleczą ślepoty – mówi i dodaje, że mają jednak ogromny potencjał. Kwestia tego jak zostaną wykorzystane przez innych lekarzy i naukowców.

Wizyty domowe lekarzy

Opieka zdrowotna w Republice Południowej Afryki nie ma się najlepiej. CNN pisze, że pracuje tam zaledwie 200 tys. osób, podczas gdy pacjentów jest aż 54 miliony. Oznacza to, że na jednego lekarza przypada aż 270 osób odwiedzających szpitale. Kolejki więc muszą być na tyle ogromne, a terminy wizyt tak odległe, że niektórzy pacjenci z ciężkimi chorobami po prostu nie zdążą spotkać się z doktorem i poprosić o poradę medyczną.

Rozwiązaniem problemu ma być aplikacja mobilna AitaHealth. – Opracowaliśmy rozwiązanie, dzięki któremu nasi pracownicy opieki zdrowotnej mogą odwiedzać pacjentów w ich domach, szkołach i miejscach pracy – mówi jeden z twórców programu Jacques de Vos. Dodaje, że jego firma współpracuje z operatorem sieci komórkowej Vodafone i w efekcie zbiera informacje o chorobach i przekazuje je rządowi.

Ma to sprawić, że RPA skuteczniej będzie walczyć z niektórymi schorzeniami i dolegliwościami. – Największą zaletą aplikacji jest to, że umożliwia dotarcie do osób, które mogłyby umrzeć – dobrym przykładem są chorzy na gruźlicę – mówi profesor Jannie Hugo.  Prace nad AitaHealth rozpoczęły się w 2010 roku i trwają do tej pory. Wydaje się jednak, że na razie aplikacja jest jeszcze mało rozpoznawalna. Google Play podaje, że pobrano ją od 100 do 500 razy.

Krew na telefon

Blisko trzy lata temu Temie Giwa-Tubosun urodziła syna. Newsweek pisze, że jego przyjście na świat nie było łatwe, bo urodził się siedem tygodni wcześniej, ważył tylko dwa kilogramy, a po porodzie zarówno dziecko jaki i matka, wymagali intensywnej opieki. – Zdałam sobie sprawę jak łatwo można było umrzeć w Nigerii – wspomina kobieta. Zwłaszcza, że śmiertelność wśród świeżo upieczonych matek w tym kraju jest duża, a jej częstą przyczyna jest krwotok poporodowy.

Giwa-Tubosun pomyślała wówczas o uruchomieniu platformy, która łączyłaby banki krwi ze szpitalami i tak w 2015 roku wystartowała z LifeBank. Dzisiaj aplikacja pozwala lekarzom zamówić krew spośród 25 banków dostępnych na terenie Lagos. Zamówienia są filtrowane według grupy krwi, lokalizacji i pilności, a za ich realizację odpowiada sieć dostawców należąca do firmy. Przewożą krew w niskiej temperaturze i specjalnych opakowaniach, które można otworzyć za pomocą modułu Bluetooth.

Pomysłodawczyni platformy wyjaśnia, że w minionym roku pośredniczyła w transporcie 800 mililitrów krwi, a w tym zamierza uczestniczyć w transporcie 36 tysięcy litrów oraz wygenerować pierwsze zyski. – Naszym celem jest dotarcie do miliona aktywnych dawców. Planujemy także dotrzeć do wszyskich szpitali w Lagos w ciągu najbliższych dwóch lat – mówi Giwa-Tubosun. Potem ruszy z krajową ekspansją, bo chce objąć zasięgiem całą Nigerię.