PlaceChallenge – pierwsze wrażenia z Doliny Krzemowej

Dodane:

MamStartup logo Mam Startup

Udostępnij:

Nieprawdopodobne jak czas leci do przodu. Już minęło ponad tydzień od czasu kiedy przyleciałem do Stanów, a nie wiem kiedy te wszystkie dni minęły. Jest tu tyle nowych i ciekawych rzeczy, że dzień mija mi tak strasznie szybko. Może jeszcze odczuwam zmianę czasu…

Wszystkie teksty autora

Nieprawdopodobne jak czas leci do przodu. Już minęło ponad tydzień od czasu kiedy przyleciałem do Stanów, a nie wiem kiedy te wszystkie dni minęły. Jest tu tyle nowych i ciekawych rzeczy, że dzień mija mi tak strasznie szybko. Może jeszcze odczuwam zmianę czasu…

Jestem w San Francisco, centrum intelektualnym świata IT. Biorę pierwsze kilka oddechów i czuje się wspaniale. Może to dlatego, że od kilku lat moim marzeniem było właśnie przyjechać tutaj i zobaczyć czy to miejsce jest naprawdę magiczne. Czuję się tutaj jak dziecko otwierające paczkę cukierków, realizuje swoje marzenia jedno za drugim i uśmiecham się właśnie jak to wspomniane wyżej dziecko.

Mieszkanie

Mieszkam w BlackBox Mansion, które jest cudownym miejscem dla ludzi, którzy mają w życiu cel i chcą go zrealizować w cieniu Krzemowej Doliny. Przez najbliższe 11 dni tutaj właśnie będę starał się rozwijać PlaceChallenge i z tego miejsca będę wyruszał na konkursy, przeglądy oraz rozmowy z mentorami, inwestorami oraz prasą.

Najważniejsze to znaleźć miejsce, w którym prócz miejsca do pracy będziemy mogli zdobyć doświadczenie od innych osób przez wymianę doświadczeń i kontaktów  – dzięki temu, że mieszkam w miejscu pełnym ludzi, którzy są na podobnym etapie jak ja i dążą do celu w podobny sposób nie czuje się zagubiony w tym wielkim ekosystemie.

W Dolinie czuć nieprawdopodobną energię tego miejsca i ludzi, którzy próbują stworzyć coś innowacyjnego. Przesadzę mówiąc, że tu wszyscy nad czym pracują, ale sporo osób tak. Te osoby, które próbują coś robić w każdej chwili są w stanie dać niezbędną radę.

Mentalność

Strasznie trudno mi się przestawić na „Amerykański styl”. Nie uważam siebie za gbura i ignoranta, ale mentalność Amerykanów mnie po prostu paraliżowała w pierwszych dniach. Pierwsze dni były ciężkie bo trzeba było przywyknąć do tego, że wszyscy w około pytają jak się masz, nad czym pracujesz i tak dalej – w odpowiedzi nie wystarczyło zwykłe „jest ok”.

Dzisiaj już jest sporo lepiej, wytrenowałem w sobie pewne nawyki, które już automatycznie pozwalają mi rozmawiać z nimi zgodnie z „schematem szczęśliwego człowieka”. Tutaj ludzie są po prostu mili i nie mówię tylko o Dolinie, a o wszystkich miastach gdzie dotychczas byłem czyli Nowym Jorku, Seattle, Las Vegas i San Francisco. Lubię ten styl, napawa mnie optymizmem każdego dnia.

Otwartość na ludzi, nowe kontakty i perspektywy to na pewno coś co pozwala ludziom w USA dążyć szybciej do swoich celów niż u Nas gdzie próba rozmowy z obcą osobą np.: w kawiarni zazwyczaj oznacza zdziwienie i odruchowe odrzucenie.

W Polsce dotyka mnie ciągle jedna bardzo zła rzecz – wszyscy pracują na swój sukces, chowając swoje metody głęboko w szufladzie by przypadkiem komuś innemu się również nie udało! Nasza mentalność jest straszna pod tym względem i niestety przyjazd do Krzemowej Doliny wielu nie zmienia. Przypomina mi się historia, którą opowiadano mi jak 5 lat temu jechałem do Londynu do pracy: „Pamiętaj by nie pracować dla Polaka, bo on cię zrobi na szaro”… zawsze się sprawdzało. W Dolinie spotkałem dziesiątki życzliwych mi ludzi, w tym z Polski – którzy już od pierwszych godzin pomagali mi, np.: wydostać się z lotniska, dostać do mieszkania i załatwić podstawowe rzeczy – ale spotkałem się też z osobami, które bardzo mocno chowają swoje know-how, tylko po to by tobie również się nie udało.

Pracowitość

Ludzie tutaj pracują – ciężko ale cały czas są uśmiechnięci i maksymalnie skoncentrowani na swoich celach. Lubię to, lubię ich nastawienie i to że nie można im wmówić braku innowacji i przedsiębiorczości.

Podczas jednej jazdy pociągiem czy samochodem ludzie są w stanie wymyślić kilka pivotów twojego pomysłu i każdy lepszy od poprzedniego. Ludzie są przyzwyczajeni do myślenia i co ważne do dzielenia się ideami.

Możliwości

Choć mieszkam w BlackBox, w którym mogę pracować w bardzo dobrych warunkach, ciągle mogę liczyć na pomoc młodych CEO, z całego świata, którzy przyjechali tu swój biznes wyskalować z często kilku użytkowników do kilku milionów bronie się od nawyku pracy w „domu”, zamiast tego wybieram opcję mieszaną czyli dzień pracy w BlackBox, dzień pracy na mieście – w Palo Alto lub San Francisco.

Będąc w Starbucks czy w innej bardzo popularnej w Palo Alto kawiarni Coupa Cafe ciągle czuje się wzrok na sobie osób, które potencjalnie właśnie ciebie szukały jako brakujący puzzel w swojej życiowej układance. Bez żadnych ogródek co jakiś czas ktoś podchodzi i pyta co robisz – to zawsze runda 15-30 sekundowa, w której możesz kogoś zaciekawić albo kompletnie do siebie zrazić, masz ma wybór.

Opłaca się – ja dzięki temu, że ktoś do mnie podszedł i zobaczył jaki mam pomysł poszedłem za darmo na wydarzenie gdzie miałem okazję pitchować. Tutaj ciągle są gdzieś okazje, trzeba po prostu je łapać.

Ostatnio zastanawiałem się nad tym czy w swojej aplikacji mogę dokonać ingerencji w mapy, przeczytałem licencje i nie do końca ona precyzowała moje pytanie – wtedy sobie przypomniałem, że przecież Google…jest tak blisko…

…przy okazji wpadłem do LinkedIna na obiad, bo był w okolicy.

Miejsca spotkań

Jak tu przyjechałem bardzo trudno było „wejść” w to środowisko. Tu wszyscy gdzieś ciągle biegają, uczestniczą w spotkaniach i eventach czasem w między czasie próbując pracować. Wydarzeń jest mnóstwo i są rozrzucone po kilku stronach, polecam szukać na MeetUp oraz na StartupDigest, ale jest też kilka innych serwisów.

Wydarzenia są zazwyczaj płatne, jeżeli chcemy pitchować to od 80$-200$, jeżeli chcemy uczestniczyć to 20$-50$. Obecność w kawiarniach pomaga zdobyć darmowe bilety o czym pisałem wyżej.

Co myślę o tej całej Dolinie

Nasz kraj jest strasznie zamknięty na innowacje. Zgadam się całkowicie z artykułem Arka Skuzy, który powiedział, że w Polsce nie powstanie nigdy wielki exit. Będąc w Europie myślałem, że może mieć racje – teraz jestem tego kompletnie pewien.

Dlaczego?

Odwiedziłem w Polsce większość funduszy inwestycyjnych i wśród śmiesznych ofert, które były nie do zaakceptowania dla osoby co najmniej myślącej (oddaj 49% biznesu za 100 000zł) spotkałem  sporo niekompetencji, braku znajomości rynku, próby  wprowadzenia w błąd, że wszystko co robię nie ma sensu. Do tego poziomu fundusze utrwaliły mi w głowie myśl, że to co robię nie ma sensu i rynkowe powodzenie jest niemożliwe, że członkowie mojego zespołu byli w stanie w to uwierzyć – bo przecież gość w garniturze reprezentujący fundusz musi wiedzieć lepiej ode mnie młodego przedsiębiorcy, jak działa rynek.

Rynek w Polsce nie pozwala nam marzyć, nie pozwala wprowadzać do życia innowacji, a skupia się na utartych schematach budując i dotując setny projekt zakupów grupowych goniąc Czechy, które mają ich ponad 200. Dzieje się tak głownie dlatego, ze za funduszami w Polsce nie stoją ludzie sukcesu, którzy zbudowali milionowe exity w startupach, tylko są tam muzycy, aktorzy, developerzy, którzy traktują ten rynek jak lokatę. Startup to nie lokata gdzie wkładam pieniądze i po roku mam 20% zysku.

Jeżeli chcecie budować biznes Waszych marzeń, proszę wyjeździe. W Dolinie rozmawiając z funduszem osoby będziecie słyszeć o zaletach konceptu i dostaniecie pomoc w doszlifowaniu tego do takiego kształtu, by zdobyć pierwszy milion użytkowników. W rozmowie z funduszami w Polsce niestety rozmowa opiera się na udowodnieniu Wam, ze wasz koncept nie ma szans rynkowych. Nie jestem przeciwny temu, by stabilnie stać na nogach i myśleć o biznesie, ale jestem zwolennikiem myślenia, w którym jeżeli nie znam się na danym biznesie to bynajmniej nie powinienem zabijać idei w głowie człowieka, który ją jeszcze ma.

Jeżeli ktoś Wam powiedział, że macie bezsensowny pomysł z brakiem wyczucia rynku spróbujcie tutaj. Nie gwarantuje sukcesu, ale tutaj przynajmniej otrzymacie bardzo dobry feedback i będziecie wiedzieli co zmienić w koncepcji by startować globalnie.

Co dalej?

Wybieram się na konferencję Launch Festival w San Francisco gdzie będę reprezentował Polskę z 200 innymi projektami z całego świata, które zostały starannie wybrane przed wydarzeniem przez Jury. PlaceChallenge zostało zakwalifikowane do TOP 10 projektów na hali wystawienniczej, więc będziemy odwiedzeni przez całe jury konkursu, który będzie obok wraz z organizatorem.

Cytat

Bardzo pomocny cytat z filmu „W pogoni za szczęściem”, który widziałem co najmniej dwa razy przez ostatnie 10 miesięcy:

„Jeśli masz marzenie, musisz je chronić. Ludzie nie potrafią sami czegoś zrobić, więc mówią, że ty też nie możesz…


… Jeśli czegoś chcesz, to zdobądź to. Kropka.”

Marcin Borecki

Przedsiębiorca, Konsultant, Trener i programista. Cztery lata pracował jako architekt oprogramowania w wiodących projektach dla firm ubezpieczeniowych z całego świata, lecz wszystko porzucił dla pasji do tworzenia innowacyjnych rozwiązań mobilnych. Twórca platformy PlaceChallenge, służącej do budowania rozgrywek gier terenowych. Zwycięzca Warsaw Startup Weekend Kategoria Publicznosć, New Europe Venture Contest, przedstawiciel Polski na konkursach w Słowenii i Wielkiej Brytanii jako jeden z 20 najlepiej rokujących projektów internetowych w Europie.

Wszystkie teksty autora