Jak znaleźć inwestora w Dolinie Krzemowej? Najważniejszy jest networking i upór

Dodane:

Sylwia Górajek Sylwia Górajek

Udostępnij:

Od ponad czterech lat mieszkam w Kalifornii i na co dzień współpracuję ze startupami. Coraz częściej dostaję zapytania, także od firm z Polski, jak znaleźć inwestora w legendarnej Silicon Valley oraz jak przygotować się do szukania kogoś, kto pomoże w rozwijaniu biznesu. Oto co mogę Wam doradzić.

Na zdjęciu: Sylwia Górajek i Russ Heddleston | fot. materiały prasowe 

Moja firma producencka tworzy dla młodych spółek filmy video, wykorzystywane na przykład do celów promocyjnych. Dodatkowo prowadzę też talk-show Valley Talks, w którym rozmawiam z najciekawszymi przedstawicielami środowiska startupowego. Postanowiłam zebrać moje obserwacje. Mam nadzieję, że posłużą czytelnikom MamStartup w podboju Stanów Zjednoczonych.

Od czego zacząć poszukiwanie inwestora w USA?

Przede wszystkim trzeba wiedzieć, jakiej inwestycji szukamy i za jaką część spółki jesteśmy w stanie ją oddać. Należy też na początku ocenić, czy skupiamy się na aniołach biznesu, czyli osobach, które inwestują prywatne pieniądze (zwykle w kwotach od 10 dolarów do 100 tysięcy dolarów) czy, jeśli firma jest już bardziej rozwinięta, na funduszach seedowych, czyli organizacjach inwestujących pieniądze funduszu zazwyczaj w kwocie 100-500 tysięcy dolarów.

Jeżeli jest to początkowy etap funkcjonowania startupu, zazwyczaj zaczyna się od szukania finansowania wśród tzw. friends and family, czyli przez własne kontakty lub własne środowiska, które z reguły inwestują mniejsze kwoty, np. od 5 do 20 tysięcy dolarów. W Stanach Zjednoczonych można też szukać polskich grup, hubów, które albo w swoim środowisku mają inwestorów chętnie wspierających polskie spółki, albo umieją Cię pokierować dalej.

Bez względu na rodzaj działalności, w Dolinie Krzemowej istnieje kilka wspólnych zasad poszukiwania inwestorów

Po pierwsze networking, networking i jeszcze raz networking. W Silicon Valley znajomości to podstawa. Trzeba bywać na eventach networkingowych dla startupów. Niekoniecznie muszą być to spotkania powiązane stricte z Twoją działalnością. Często bowiem inwestorzy inwestują w różne branże. Trzeba podejść do tego po amerykańsku: rozmawiać ze wszystkimi o swoim startupie – tak, by Cię zapamiętali. Pamiętaj jednak, że musisz być zawsze perfekcyjnie przygotowany. Naucz się w dwóch zdaniach jak konkretnie się przedstawiać, opowiadać o tym czym się zajmujesz i sprawnie odpowiadać na pytania, by budzić zaufanie i budować markę osobistą.

Jeśli startup nie ma jeszcze wyrobionych znajomości w Dolinie Krzemowej, to stara się dostać do akceleratora, który przygotowuje go do demo day, czyli prezentacji przed inwestorami. Dostać się do tych topowych akceleratorów nie jest łatwo, ale warto próbować kilkukrotnie – istnieje szansa, że zauważą Twój upór i to, że spółka dalej utrzymuje się na rynku. Aplikacje zwykle składa się przez internet w wyznaczonych terminach, a programy trwają od 2-3 tygodni do 3 miesięcy. Cały program zazwyczaj ma swój finał na demo day, czyli dniu, w którym absolwenci prezentują swój biznes przed inwestorami. To także idealna okazja do networkingu i budowania sieci wzajemnych poleceń.

Jeśli nie uda Ci się dostać do akceleratora, to jeszcze nic straconego. Można dalej rozwijać swój biznes i zdecydować się na coworking albo inkubator. Dla bywalców takich miejsc organizowane są darmowe cotygodniowe eventy, spotkania, krótkie szkolenia i imprezy, na których możesz poznać wpływowe osoby zainteresowane wsparciem Twojego biznesu.

Kto pyta nie nie błądzi. Warto zapytać innych startupowców z podobnych branż, jak oni zdobywali inwestycje. W Dolinie Krzemowej proszenie o feedback, dzielenie się doświadczeniami czy opowiadanie o swoim pomyśle na biznes to powszechna praktyka. Jeśli masz już wyrobione kontakty i cieszysz się zaufaniem, inni chętnie wspomogą Cię swoją opinią. Taki wstęp, jeśli udany, umacnia również relacje między innymi founderami a ich inwestorami.

Warto wertować AngelList – największą bazę startupów i inwestorów. Szukaj na niej inwestorów, którzy wsparli projekty z Twojej branży i spróbuj nawiązać z nimi kontakt. Możesz też podejść do tego z drugiej strony i skupić się na podobnych startupach, by dowiedzieć się, kto w nie zainwestował.

Tak samo istotny jest research inwestorów w Internecie: na wspomnianym portalu AngelList, na Twitterze, Crunchbase. Młode firmy poszukują małych funduszy, które inwestują w startupy na wczesnym etapie. Ważne, by zdobyć mail odpowiednich osób. Adresu szukasz korzystając z różnych dostępnych pluginów skanujących strony internetowe. Warto także zaprzyjaźnić się z LinkedInem, który w Stanach Zjednoczonych jest bardzo popularnym medium społecznościowym. W wiadomości od razu warto konkretnie napisać o tym, co robisz. Nie baw sie w podchody i listy miłosne – chodzi o to, by odbiorcę zainteresować. Najlepiej nawiązać do czegoś, co jest unikalne dla danego inwestora: w ten sposób pokażesz, że zrobiłeś porządny research i przeanalizowałeś, czy jego profil pasuje do Twojego biznesu. W ten sposób zwiększasz swoje szanse na zwrócenie uwagi inwestora i zdobycie jego zaufania.

Platformy crowdfundingowe to także bardzo ciekawa opcja dla startupowców. Zwracam uwagę na Wefunder – czyli tzw. equity crowdfunding. Mechanizm jest prosty: publikujesz profil swojego startupu i prezentujesz produkt, zespół czy rynek, a inni mogą zainwestować kwoty, często zupełnie niewielkie. To w Stanach Zjednoczonych nowość, bowiem jeszcze do niedawna, ze względu na obowiązujące przepisy, inwestować mogły tylko akredytowane osoby, które wykazały się odpowiednio wysokimi rocznymi zarobkami. Dziś te ograniczenia zniesiono, a w prywatne spółki może inwestować każdy.

Grunt to doskonała znajomość swojego biznesu i jego potencjału oraz bardzo dobrze przemyślane celowanie w konkretnych inwestorów, którzy prawdopodobnie znają się na Twojej branży i są nią zainteresowani,

Ciekawostka!

Czasem sposoby na spotkanie inwestora są naprawdę zaskakujące. Warto na przykład jeździć po San Francisco i po Dolinie Krzemowej Uberem. Nieraz słyszałam historie o founderach, którzy albo zgłaszali się jako kierowcy Ubera i celowali w adresy znanych funduszy inwestycyjnych, albo sami wybierali opcję Uber Pool (czyli dzielenia się przejazdem z innym użytkownikiem), by poznać osoby zamieszkałe w okolicy i budować sieć kontaktów. To wcale nie miejska legenda – sama skorzystałam z Uber Pool parę razy i za każdym razem dochodziło do wymiany wizytówek.

Jak we wszystkich innowacyjnych i nietypowych branżach przydaje się też łut szczęścia: przypadkowa znajomość, bycie w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie. Mam nadzieję, że dzięki moim wskazówkom będziecie mieć go nieco więcej. 

Sylwia Górajek

Od czterech lat mieszka w Dolinie Krzemowej, gdzie prowadzi popularny talk-show Valley Talks, w którym rozmawia z najciekawszymi osobowościami branży startupowej. Jest też właścicielką firmy Denim Video, produkującej treści video dla startupów. Wraz z mężem, Jakubem, stworzyła komunikator Spray. Dokumentuje życie w Kalifornii na popularnym blogu jaion.pl