Byliśmy w przedsionku Doliny Krzemowej

Dodane:

Wojciech Czajkowski Wojciech Czajkowski

Udostępnij:

W ubiegłym roku Business Link Poland, przy współpracy z T-mobile, organizował konkurs Ready to Go, w którym do wygrania był program akceleracji globalnej m.in. w Izraelu. Wrocławski Emerald był jednym z kilku startupów, którym przyznano wyróżnienie oraz nagrodę.

Spędziliśmy kilka dni w przedsionku Doliny Krzemowej. Jak było?

Izraelska scena startupowa na pierwszy rzut oka nie wygląda imponująco, aczkolwiek wystarczy spędzić jeden dzień w Tel Awiwskim ekosystemie startupów, by przekonać się, że mamy do czynienia z drugą Doliną Krzemową. Najbardziej rzuca się w oczy liczba eventów kierowanych do młodych przedsiębiorców. Gdybyśmy zapragnęli uczestniczyć we wszystkich, to na pewno zabrakłoby nam doby. Akceleratory czy biura z biurkami na wynajem są chyba na każdej ulicy. Mnóstwo ludzi pracuje w kawiarniach czy restauracjach – a sądząc po nalepkach na ich komputerach możemy być pewni, że to młodzi przedsiębiorcy. Technologii czy innowacyjności nie widać jednak aż tak na ulicach.

Trzeba przyznać, że ludzie w Tel Awiwie są bardzo otwarci. Tak samo wygląda sytuacja w inkubatorach. Każdy jest zainteresowany nowościami i skory do pomocy. My w Emerald mieliśmy okazję uczestniczyć w różnych sesjach mentoringowych z zakresu usprawnienia modelu biznesowego, hardware developmentu czy marketingu. Lokalni startupowcy wykazali się ogromną wiedzą oraz przedstawili nowe pomysły na usprawnienie np. aplikacji mobilnej do naszego produktu. Trzeba tez przyznać, że pobyt w takich miejscach to niesamowity networking. Ludzie pracujący na co dzień w Izraelu mają bezpośrednie połączenie ze znaczącymi osobami z USA, dlatego mówi się, że Tel Awiw to taki przedsionek doliny krzemowej.

Inną sprawą jest, że Izraelczycy bardzo wspierają swoje rodowite startupy, dlatego jeżeli mają do wyboru produkt ze swojego „podwórka” i konkurenta z innego kraju to na 98% wybierają swoje. Jeśli chodzi o izraelskich inwestorów, to lubują się w produktach B2C oraz nie chętnie inwestują w zagraniczne startupy.

My jako polski startup na pewno wynieśliśmy z programu akceleracyjnego świeże spojrzenie na biznes i jak to wygląda przy wyjściu globalnym. Siedząc w biurze w Polsce, łapiemy się na taką pułapkę „cudownego produktu”. Po wyjazdach zagranicznych, każdy ma inne spojrzenie na startup i dzięki temu możemy wdrażać udoskonalenia, na które sami byśmy nie wpadli. Trzeba przyznać, że scena startupowa w Tel Awiwie jest bardzo wyluzowana, nikt na nikogo nie patrzy z góry: nie ważne czy to początkujący czy inwestor, każdy traktuje innego jak siebie samego, a tego chyba najbardziej brakuje w naszym kraju (aczkolwiek robimy progres).

Wojciech Czajkowski

Co-Founder & COO w Emerald