A regulamin serwisu napiszę sam, czyli jak powstają klauzule niedozwolone

Dodane:

Rafał Bugajski Rafał Bugajski

Udostępnij:

W Polsce rynek ecommerce rośnie w bardzo szybkim tempie. Według prognoz Sociomantic Labs – w tym roku liczba sklepów internetowych w Polsce przekroczy 22 tysiące. Co je łączy? Obowiązek posiadania regulaminu.

Niektórzy sprzedawcy internetowi do tej kwestii nie podchodzą jednak zbyt poważnie, przez co rejestr klauzul niedozwolonych nieustannie się powiększa.

Ale czym są te klauzule niedozwolone?

Rzućmy okiem na Rejestr Klauzul Niedozwolonych, który jest prowadzony przez Prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Co widzimy? Ponad 6 tysięcy zapisów uznanych za klauzule niedozwolone. Dlaczego aż tyle? Ponieważ niektórzy e-sprzedawcy piszą wymagany przez prawo regulamin samodzielnie, nie mając odpowiedniej wiedzy prawniczej i kopiując co nieco z innych regulaminów. Co z tego wychodzi? Zupełnie nowe klauzule niedozwolone. Zacznijmy jednak od początku. Czym są klauzule niedozwolone?

W skrócie – to postanowienia wzorca umowy zawieranej z konsumentem, które kształtują jego prawa i obowiązki w sposób sprzeczny z dobrymi obyczajami i rażąco naruszają jego interesy. Aby uznać dane postanowienie za klauzulę niedozwoloną, potrzebny jest prawomocny wyrok Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, uznający dany zapis za niezgodny z powszechnie obowiązującym prawem. Następnie, takie postanowienie jest wpisywane do Rejestru Klauzul Niedozwolonych i od tego momentu jego stosowanie w obrocie konsumenckim jest zabronione. Ponadto, jeżeli Prezes UOKiK uzna, że poprzez stosowanie klauzul niedozwolonych dany przedsiębiorca naruszył zbiorowe interesy konsumentów, może na takiego sprzedawcę nałożyć karę w wysokości do 10% przychodu za poprzedni rok obrotowy. Jak więc widać, pozornie niewinny, lecz sprzeczny z prawem zapis może sporo kosztować.

To regulamin jest obowiązkowy?

Ze względu na to, że posiadanie regulaminu przy okazji prowadzenia sklepu internetowego jest wymagane przez prawo, wiele osób próbuje stworzyć go samodzielnie. Dlaczego? By zaoszczędzić. Pół biedy, o ile posiadają jakieś podstawy wiedzy prawniczej. Częściej jednak regulamin powstaje na zasadzie „kopiuj-wklej”, a sprzedawca dodaje swoją twórczość, która często nie idzie w parze z obowiązującym prawem. Taka osoba, pisząc regulamin sklepu internetowego, tworzy własne terminy reklamacji czy zwrotu towaru, a przy okazji narusza prawo autorskie twórcy innego regulaminu, z którego „żywcem” kopiuje niektóre treści. Można się z tego śmiać, ale w gruncie rzeczy takie działanie jest bardzo niebezpieczne dla niedoświadczonego sprzedawcy internetowego, który jeszcze dobrze nie zaczął prowadzić własnej działalności gospodarczej, a być może już niedługo będzie zmuszony ją zakończyć z powodu kosztów ewentualnej kary.

No i co teraz?

Problemy z nieprofesjonalnie przygotowanym regulaminem e-sklepu, który narusza obowiązujące prawo, w tym prawa konsumentów, mogą wcale nie zacząć się od Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Istnieją bowiem stowarzyszenia konsumenckie, których etyka działania pozostawia wiele do życzenia. Kontaktują się one z właścicielami tych sklepów, w których znaleźli zapisy naruszające prawa konsumentów i wnoszą powództwa o uznanie postanowienia wzorca umowy za niedozwolone.

Początkujący sprzedawcy internetowi, którzy samodzielnie stworzyli regulamin dla swoich sklepów, są dla nich bardzo łatwym kąskiem. Takie stowarzyszenia proponują ugodę, która wiąże się z zapłaceniem pewnej sumy pieniężnej. Sęk w tym, że taka ugoda nie jest w żaden sposób wiążąca dla SOKiKu. Jeśli pozew został już złożony, to od decyzji Sędziego będzie zależało czy zgodzi się na wycofanie powództwa. Dlatego też nawet zapłacenie pieniędzy na rzecz jakiegokolwiek stowarzyszenia konsumenckiego może nie rozwiązać problemu. SOKiK w postępowaniu może uznać, że stosowane przez sprzedawcę zapisy faktycznie naruszają prawa konsumentów i należy uznać je za klauzule niedozwolone.

Zakończeniem tej historii może być podwójne poniesienie kosztów przez sprzedawcę, który chciał zaoszczędzić na regulaminie i nie zlecić jego stworzenia profesjonalnemu podmiotowi. Wiąże się to także z obniżeniem renomy takiego przedsiębiorcy i antyreklamą po opublikowaniu jego danych w Rejestrze Klauzul Niedozwolonych.

To jaki jest dobry regulamin?

Przede wszystkim, dobry regulamin sklepu internetowego powinien służyć zarówno interesom sprzedawcy internetowego, jak i klientowi sklepu. Musi więc być zgodny z obowiązującymi przepisami prawa. Należy pamiętać, że 25 grudnia 2014 roku weszła w życie nowelizacja ustawy o ochronie konsumentów i konkurencji, która narobiła wiele zamieszania. Część e-sprzedawców nie mogła się w nich odnaleźć, bo zmiany dotyczyły nie tylko regulaminu, ale również i samych treści w sklepie (np. przycisku zamówienia itp.). Regulamin sklepu internetowego powinien być więc przede wszystkim:

  • Przejrzysty 
  • Zrozumiały 
  • Wolny od klauzul niedozwolonych 
  • Precyzyjny

Chciało by się przytoczyć bardzo popularne przysłowie, które idealnie pasuje do zaistniałej sytuacji – „Chytry dwa razy traci”. Lepiej jest więc powierzyć wszystkie czynności, o których początkujący sprzedawca internetowy nie ma wystarczającego pojęcia, profesjonalnym podmiotom. I nie chodzi tylko o regulamin sklepu internetowego. Lepiej nie narażać się na kary, sankcje, stres czy inne nieprzyjemności. Nie zabierajmy innym pracy, na której się znają.

 

Rafał Bugajski

Przedsiębiorca, współzałożyciel grupy serwisów prawnych, w skład których wchodzi m. in. PrawoEcommerce.pl, czyli bezpłatna akademia wiedzy prawnej i bieżąca pomoc dla wszystkich sprzedawców internetowych, którzy tworzą jej społeczność. Absolwent prestiżowej uczelni zarządzania ESCP Europe w Londynie i Paryżu.