Ten przedsiębiorca sprzedaje ołówki, z których wyrastają rośliny. Zarabia 3 mln dolarów miesięcznie

Dodane:

Adam Sawicki, Redaktor prowadzącyRedaktor prowadzący MamStartup Adam Sawicki

Udostępnij:

Michael Stausholm produkuje i sprzedaje ołówki, których po zużyciu nie wyrzuca się do kosza, a zasiewa w doniczce. Potem wyrastają z nich rośliny, np. pomidory. Co miesiąc przedsiębiorca sprzedaje 450 tysięcy takich ołówków, a spółka generuje dochód na poziomie 3 mln dolarów.

Ołówek, a z niego pomidor albo słonecznik

W rozmowie z serwisem CNN Money, Michael Stausholm, CEO Sprout World, opowiada, że rocznie na świecie produkuje się około piętnaście miliardów ołówków, z czego aż trzy miliardy trafia w ręce mieszkańców Stanów Zjednoczonych. Niezależne od szerokości geograficznej, gdy zostaje z tych ołówków nie więcej niż „ogryzek” lądują one, jak jeden mąż, w koszach na śmieci.

Na zdjęciu: Michael Stausholm, CEO Sprout World

Przedsiębiorca znalazł dla nich nieco inne przeznaczenie i w ramach projektu Sprout World produkuje ołówki z biodegradowalnych materiałów. Są wykonane z drzewa cedrowego, a jego wkład z mieszanki gliny i grafitu. Po zużyciu takiego ołówka zamiast wrzucać jago końcówkę do worka na odpady, zasiewa się go w doniczce z ziemią, a po kilku tygodniach można zbierać plony: zioła, pomidory, czy kwiaty słonecznika.

450 tysięcy ołówków co miesiąc trafia do klientów

W miejscu, w którym zazwyczaj ołówki mają gumkę do ścierania, Sprout Pencil ma specjalną kapsułkę, ulegającą naturalnemu rozkładowi, a w niej ziarna. Oczywiście w jednym ołówku jest tylko jeden rodzaj ziaren, ale do wyboru mamy aż dwanaście możliwości. W tym m.in. bazylię, miętę i lawendę.  Stausholm sprzedaje je w ośmiopakach za blisko 20 dolarów za paczkę.

I jak widać, przedsiębiorca przy tym wychodzi na swoje. Chwali się, że co miesiąc sprzedaje około 450 tysięcy ołówków w sześćdziesięciu krajach. Dzięki temu dwuletnia firma z Danii generuje dochód na poziomie ponad trzech milionów dolarów i zatrudnia piętnaście osób w Europie. Ale Stausholm nie zamierza na tym poprzestać i planuje podbić Stany Zjednoczone. We wrześniu uruchomił w Bostonie biuro, gdzie nad rozwojem projektu czuwają dwie osoby.

A pomysł na biznes znalazł na Kickstarterze

Interesujące jest również to, że Michael Stausholm wcale nie jest pomysłodawcą Sprout World. Przedsiębiorca wyjaśnia, że w 2012 roku natknął się na Kickstarterze na projekt realizowany przez trzech studentów z Massachusetts Institute of Technology. Za pośrednictwem platformy crowdfundingowej zbierali oni środki na produkcję ołówków, z których właśnie wyrastałyby rośliny. Trzy lata temu we wrześniu kampania, o której mowa, zakończyła się sukcesem, a studentom udało się zebrać wtedy blisko 38 tysięcy dolarów od łącznie dwóch tysięcy internautów.

Stausholm zaproponował studentom współpracę, a gdy ci wyrazili zgodę, uruchomili wspólnie sprzedaż ołówków w Danii. Wiosną 2013 roku spółka sprzedała ich 70 tysięcy, a rok później już milion w całej Europie. W tym czasie studenci sprzedali Michaelowi Stausholmowi znak towarowy, patenty, prawa do marki i własności intelektualnej dotyczącej kiełkowania roślin z ołówków. W efekcie przedsiębiorca stał się głównym udziałowcem w spółce i jej dyrektorem generalnym.

Sprout Pencil nie zmieni świata

Przyznaje on, że ekologiczne ołówki Sprout Pencil to za mało, żeby uratować świat przed odpadkami i zanieczyszczeniami, dlatego “uratownie środowiska” nie jest misją spółki. Przedsiębiorca wierzy, że poprzez działalność Sprout World ludzie zmienią swoje nawyki zakupowe i częściej będą decydować się na produkty wielokrotnego użytku. Póki co, Stausholm udało się zmienił grubość swojego portfele. Pozostaje tylko pytanie, czy na tym interesie równie dobrze wyszła trójka studentów z Massachusetts Institute of Technology.

https://youtu.be/T8EW4A_biHA

fot. materiały prasowe