Amerykańska firma wszczepia swoim pracownikom chipy. Machnięciem dłoni otworzą drzwi

Dodane:

Adam Sawicki, Redaktor prowadzącyRedaktor prowadzący MamStartup Adam Sawicki

Udostępnij:

Pracownicy amerykańskiej firmy Three Square Market z Wisconsin dadzą sobie wszczepić mikrochipy pod skórę dłoni między palcem wskazującym a kciukiem. Dzięki temu będą mogli jednym machnięciem ręki otwierać drzwi, zalogować się do komputera oraz płacić za jedzenie i napoje w firmowej stołówce.

fot. depositphotos.com

Większość pracowników jest na tak

Chętnych do wszczepienia sobie mikrochipa nie brakuje. Okazuje się bowiem, że aż 50 z 85 pracowników firmy wyraziło zgodę na zaimplementowanie urządzenie w związku z czym już od pierwszego sierpnia zostaną poddani zabiegowi. Implant, o którym mowa, ma wielkość ziarenka ryżu i wykorzystuje technologię RFID, którą stosuje się między innymi w zbliżeniowych kartach płatniczych i firmowych wejściówkach.

– Uważamy, że technologia chipów jest następną ewolucją systemów płatniczych. Jesteśmy liderem w dziedzinie tej technologii i ważne jest dla nas, aby wprowadzać innowacje takie jak implanty chipowe – mówi Todd Westby, dyrektor generalny Three Square Market, cytowany przez TVP. Dodaje, że z czasem ta technologia stanie się normą i będzie wykorzystywana w paszportach, transporcie publicznym i zakupach.

Szwedzi zrobili to samo

Wszczepienie mikrochipa kosztuje 300 dolarów i jest dobrowolne, więc nie każdy pracownik amerykańskiej firmy musi się godzić na zabieg. Poza tym zaimplementowanie sobie takiego czujnika nie jest drogą bez odwrotu. Dyrektor generalny przedsiębiorstwa tłumaczy, że zainstalowanie urządzenia to kwestia delikatnego nakłucia skóry, natomiast jego wyjęcie trwa zaledwie kilka sekund i przypomina pozbycie się drzazgi.

Three Square Market z Wisconsin nie jest jedyną firmą na świecie, która zaproponował swoim pracownikom takie rozwiązanie. Na początku kwietnia pisaliśmy o szwedzkiej spółce Epicenter, której 150 pracowników dało sobie wszczepić implant pod skórę dłoni tylko po to, aby bez użycia dodatkowych kart móc otwierać drzwi wejściowe w firmie oraz uruchamiać drukarkę. Dlaczego zdecydowali się na ten ruch?

Są obawy o bezpieczeństwo

– Myślę, że największą korzyścią jest wygoda. W zasadzie zastępuje on wiele rzeczy, które posiadasz; urządzenia komunikacyjne, karty kredytowe i klucze – mówi w rozmowie z Associated Press dyrektor generalny Epicenter Patrick Mesterton. Dodaje, że początkowo nawet on zastanawiał się nad słusznością wszczepienia sobie takiego czujnika. Ostatecznie przekonało go to, że ludzie wprowadzają do swojego organizmu rozmaite urządzenia kontrolujące jego pracę, jak na przykład rozrusznik serca.

Nie każdy jednak podziela entuzjam przedsiębiorcy. Ben Libberton, mikrobiologa z Instytut Karolinska, twierdzi, że wszczepianie tego typu implantów może być niebezpieczne. Głównie dlatego, że za ich pośrednictwem hakerzy mogą zbierać różne dane na temat organizmu, a także tego, gdzie przebywa właściciel chipa, jak długo pracuje i kiedy korzysta z toalety. Komu te informacje są potrzebne i jak będą wykorzystywane?

Nie te dane co trzeba 

Wygląda jednak na to, że jest grupa osób, która nie zadaje sobie tego typu pytań. Należą do nich niektórzy klienci państwowych kolei SJ w Szwecji. Po tym jak przedsiębiorstwo poinformowało, że szuka 200 osób, które zechcą zaimplementować sobie chip, który zastąpi bilet komunikacji miejskiej, zgłosiło się 2 tysiące chętnych. Wybrano jednak wcześniej ustaloną ograniczoną liczbę osób i nie wszystko poszło zgodnie z planem.

Podczas pierwszej kontroli biletów okazało się, że system zamiast zaciągnąć dane o ważności biletu, zaciągnął dane klientów z LinkedIna. – Niektórzy są zdezorientowani i myślą, że będą śledzeni za pomocą mikrochipów. Ale jeśli mają się czymś przejmować, to powinni zwracać większą uwagę na sposób korzystania z telefonów komórkowych i kart kredytowych. Obecnie można śledzić użytkowników na wiele innych sposób niż za pomocą mikrochipów – tłumaczył wówczas rzecznik prasowy firmy.