Berlin walczy z AirBnb. Właściciele nieruchomości nie wynajmą już całych mieszkań

Dodane:

Adam Sawicki, Redaktor prowadzącyRedaktor prowadzący MamStartup Adam Sawicki

Udostępnij:

Według niemieckich władz serwisy, takie jak AirBnb, popsuły lokalny rynek wynajmu nieruchomości. W związku z tym ograniczają możliwość krótkoterminowego wynajmu mieszkań w Berlinie. Gospodarze, którzy nie będą przestrzegać przepisów zapłacą karę 100 tys. euro.

Na zdjęciu zespół AirBnb (od lewej): Joe Gebbia, Nathan Blecharczyk i Brian Chesky | fot. materiały prasowe 

Berlin stawia na długoterminowy wynajem mieszkań

W 2014 roku władze w Niemczech uchwaliły ustawę, według której zabrania się właścicielom nieruchomości krótkoterminowego wynajmu całych mieszkań, domów i apartamentów na terenie Berlina. I tak, od 1 maja tego roku za pośrednictwem platform, takich jak AirBnb, mogą oferować turystom jedynie pojedyncze pokoje. Na dodatek zobowiązani są, żeby na czas wynajmu przebywać w danym lokalu.

Oznacza to, że gospodarze posiadający np. dwupokojowe mieszkanie w stolicy Niemiec, mogą zaproponować użytkownikom serwisu nocleg w jedynym z pokoi, podczas gdy sami muszą znajdować się w drugim. Za nieprzestrzeganie właśnie wprowadzonego przepisu grozi właścicielom nieruchomości kara grzywny w wysokości 100 tysięcy euro. Według lokalnych władz ustawa ta ma poprawić sytuację panującą na runku nieruchomości. 

Ceny wynajmu poszły w górę o 56 procent

Okazuje się bowiem, że odkąd na terenie Niemiec funkcjonuje m.in. AirBnb gospodarze wolą wynajmować lokale na krótszy czas, np. tydzień podczas wakacji, niż zawierać z najemcami długoterminowe umowy. W efekcie ceny za wynajem poszły mocno w górę, w latach 2009-2014 nawet o 56 procent.  Być może wkrótce sytuacja wróci do oczekiwanej przez rząd normy, bo ilość ofert publikowanych na łamach amerykańskiego serwisu jest już niższa, jak podaje magazyn Independent, o 40 procent.

Berlin nie jest jednak jedynym zachodnioeuropejskim miastem, którego włodarze usiłują ograniczyć wpływ AirBnb na rynku wynajmu nieruchomości. Na podobny ruch w minionym roku zdecydowała się Ada Colau, burmistrz Barcelony. Według niej serwis ten przyciąga turystów, którzy nielegalnie zatrzymują się u gospodarzy oferujących noclegi za pośrednictwem platformy. 

7,5 mln turystów odwiedza Barcelonę

W związku z tym nałożyła na przyjezdnych podatek. I tak, goście najmujący lokale w samej Barcelonie muszą spodziewać się dodatkowej opłaty w wysokości 0,65 euro za noc, a w jej okolicach 0,45 euro. Z kolei właściciele nieruchomości od tamtej pory mogą przyjmować mniejszą ilość wycieczkowiczów i oferować mniejszą ilość pokoi, bo zaledwie dwa, niezależnie od wielkości apartamentu. Na dodatek nie przez cały rok, a jedynie przez cztery wybrane miesiące. Tym samym Ada Colau spodziewa się, że Barcelonę odwiedzi mniej osób. Dotychczas co roku przyciągała około 7,5 mln zwiedzających.