Zdjęcie główne artykułu pochodzi z pl.depositphotos.com
Wbrew statystyce zamiast zniknąć z rynku, zakończyć swoją działalność i wrócić z podkulonym ogonem do pracy na etacie – powoli zarabiamy, a coraz więcej klientów widząc potencjał naszego narzędzia decyduje się opłacić abonament od razu na rok z góry.
Poniżej 5 lekcji, których wolałbym nie doświadczyć na własnej skórze, ale których Ty możesz uniknąć.
1. Walidacja pomysłu na małej grupie jest g#wno warta
Jako konsultant, często już przy starcie projektu w miejsce chaosu na produkcji wprowadzałem porządek i starałem się zwiększyć zyskowność przechodząc z etapu kartek na chmurowe zarządzenie. Często sugerując darmowe rozwiązania, jakie zapewnia nam chociażby Google. Po drugiej, stronie sprzątałem po nieefektywnych wdrożeniach ERP, gdzie często więcej niż pół miliona złotych poszło w błoto.
Z roku na rok liczba projektów rosła, arkusze Google pękały od nadmiaru danych, a mimo sprawdzenia dziesiątek programów nie znalazłem przyjaznej dla moich Klientów alternatywy – tak więc idea na Prodio została podana nam na tacy, a pierwszymi testerami zostali moi klienci, dla których program był strzałem w dziesiątkę.
Nie wpadłem na to, że pracując z poleceń poruszałem się w specyficznych niszach i niechcący pod nie zaprojektowaliśmy program. Dziś aplikacja dzięki setkom pomysłów i uwag jakie dostajemy z rynku, stała się bardzo uniwersalna i rozwija się dalej, ale niesmak przerabiania dziesiątkami godzin gotowych modułów pozostał.
2. Lead generation, głupcze!
Zdobyte w konkursach stoiska na targach branżowych pod naszą grupę docelową, prowadzenie wystąpień eksperckich na imprezach dla firm produkcyjnych, zaawansowany networking na dziesiątki bardzo wartościowych leadów, które w naszych procedurach sprzedażowych staraliśmy się wykorzystać maksymalnie.
Jednak po analizach okazało się, że pytając o radę odnośnie wyglądu strony na jednej z bardziej znanych grup dla startupów przez przypadek wygenerowaliśmy 1/3 leadów co po 2 udanych dniach targów branżowych. Oczywiście skuteczność domknięcia była dużo niższa, ale nie kosztowało to złotówki.
Teraz już wiemy, że sprzedając przystępne narzędzia za niecałe 200 złotych miesięcznie, o wiele ważniejsze jest budowanie stałego napływu nowych leadów, nawet tych niższej jakości, bo jeśli ktoś nie będzie zainteresowany zakupami, to często poleci program swoim znajomym, a precyzyjne ładowanie lejka sprzedaży i wyciskanie go na maksa staje się zbędne.
3. Startup to może styl życia, ale nie zarabiania
Do teraz nie wiem, jak z tyloma latami doświadczenia w prowadzeniu własnych firm na kilka miesięcy staliśmy się bydłem w pędzie na startupową modę. Jest znany event albo business mixer gdzie udało się dostać – pędzimy, konkurs dla startupów – trzeba wygrać, spotkania korporacje-startupy, oczywiście bierzemy udział.
Wszystko to czas, koszty, które ucinasz z właściwej działalności, a jeśli nie oferujesz nic dla branży startupowej poza dziesiątkami nieprzydatnych wizytówek – nic nie zyskasz. Dla mnie to nic tylko nowa branża i styl życia, ale na pewno nie sposób na rozwój swojej firmy, gdzie by się rozwijać trzeba ciężko pracować po 12 godzin dziennie.
4. Inwestorzy na poziomie pomysłu – każdy słyszał, a nikt nie zna ich osobiście
Od czasu zakończenia unijnych trzech jedynek i obecnego programu 1.1.2, (gdzie oferowane było 800 tys. dofinansowania) nie znam osobiście nikogo, kto dostałby choćby złotówkę za pomysł, który nie wyszedł z fazy “kartki papieru” i nie złapał choćby minimalną trakcję.
Pamiętaj o tym, szczególnie jeśli masz dobry pomysł. Wtedy już po pierwszym evencie wyjdziesz z kieszenią pełną wizytówek funduszy i inwestorów. Przejrzyj je dokładnie, zrób research, (wyrzuć minimum połowę) i zajmij się rozwojem firmy, bo na rozmowy szkoda czasu.
Zobaczysz, że po jakimś czasie, gdy wykażesz odpowiednie wyniki – telefon sam zacznie dzwonić z zaproszeniami na zamknięte spotkania z przedstawicielami funduszy, podczas których rozmawia się o konkretach. Bez rosnącego przychodu na poziomie kilkudziesięciu tysięcy złotych i tak będzie trudno je zamknąć, dlatego stawiaj pracę nad produktem nad spotkaniami z inwestorami.
5. Dotacja z UE – oddanie firmy w ręce urzędników
Ten nasz największy błąd to 9 miesięcy, które poszło do kosza, przez nie spodobanie się urzędnikom. Zaczęło się od niewinnego zgłoszenia, z którego skorzystało około 1000 firm. Po wieloetapowej sekcji znaleźliśmy się w „szczęśliwej 60-tce” inkubowanych firm.
Rejestracja wymaganej spółki z o.o., setki godzin, aby zrobić jak największy progres podczas inkubacji, masa wyjazdów, tworzenie raportów, prezentacje przed ekspertami – wszystko na 100%, bo teoretycznie etap ten miał odsiać 50% rekomendowanych do otrzymania dotacji.
Życie zweryfikowało nasze starania – z inkubacji wypuszczono praktycznie wszystkich przekładając ciężar na PARP, który dokonał wyborów według tylko sobie znanego klucza. Na tle niektórych dofinansowanych abstrakcyjnych pomysłów nasz został uznany jako bez potencjału rynkowego, mimo że jako jedyni pozyskaliśmy klientów już podczas inkubacji. To czego szkoda, to nie 800 tys. dotacji, ale 9 miesięcy, które straciliśmy by samemu do nich dojść.
Podsumowanie: Patrząc na drogę jaką przeszliśmy w prostej linii, wychodzi na to, że to całe “startupowanie” jest beznadziejne. Po jaką cholerę dalej to ciągniemy? Ponieważ tak naprawdę jest wręcz przeciwnie – startupowanie jest niesamowite.
–
Marek Mrowiec
CEO i co-founder Prodio.pl
Po 8 latach w konsultingu systemów zarządzania dla MŚP stwierdził, że czas pomóc większej ilości ambitnych przedsiębiorców i tak rozpoczęła się praca nad Prodio.pl – przyjaznym, prostym i internetowym system do zarządzania produkcją w małym biznesie.