Inwestując, nie możesz myśleć jak CEO, ale jak inwestor. I to jest najtrudniejsze – Michał Marcinik (AdTonos)

Dodane:

MamStartup logo Mam Startup

Inwestując, nie możesz myśleć jak CEO, ale jak inwestor. I to jest najtrudniejsze – Michał Marcinik (AdTonos)

Udostępnij:

– Nigdy nie zainwestowałbym w coś, na czym się nie znam; w coś, co jest zupełnie nie z mojej bajki. Jest wiele świetnych pomysłów, ale jeżeli nie mam ani wiedzy, ani doświadczenia, ani kontaktów, które mogą wesprzeć projekt, to rezygnuję z tematu – mówi Michał Marcinik, CEO AdTonos, którego zaprosiliśmy do cyklu pt. „10K-1MLN”.

Czytasz właśnie artykuł z cyklu pt. „10K-1MLN”, w którym przedstawiciele polskiej sceny startupowej dzielą się swoimi doświadczeniami i opinią na temat inwestowania.

Do udziału w cyklu zaprosiliśmy Michała Marcinika, CEO AdTonos, który opracował platformę programmatic do emitowania i targetowania reklam audio. Technologia startupu zamienia w czasie rzeczywistym bloki reklamowe emitowane przez radio na reklamy kierowane indywidualnie do każdego słuchacza. Daje to reklamodawcom możliwości znane z innych form reklamy internetowej.

W co byś zainwestował 10K, 50K, 200K, 500K, 1MLN?

10K – tę kwotę pewnie zainwestowałbym w jedną ze spółek zbierających fundusze przez Beesfund Arka Regieca. I to w ciemno, bo wiem, że Beesfund solidnie analizuje projekty.

50K – zainwestowałbym w nadmorski foodtruck. Zdaje się, że to obecnie najszybszy zwrot z inwestycji. Nie jestem jednak pewien czy 50 tysięcy złotych wystarczy.

200K – to 40K GBP. W związku z tym pewnie dołączyłbym do któregoś ze startupów w Wielkiej Brytanii jako mikro business angel. Najlepiej do startupu z obszaru user data processing  – mają większe szanse na powodzenie.

500K – mając do dyspozycji 500K, dołączyłbym do sieci aniołów, najlepiej do Sterling Angels Marka Dworaka, mojego inwestora w AdTonos, albo zainwestowałbym w startup z obszaru sustainable living.

1MLN – milion złotych praktycznie w ciemno zainwestowałbym w startup adresujący tematykę DNA digital data storage, czyli możliwość zapisywania, przechowywania i odczytywania informacji z DNA. Jeszcze brzmi to jak science-fiction, ale opracowanie tego rozwiązania spowoduje rewolucję na niespotykaną skalę.

Czy jest coś, w co mogłeś zainwestować, a nie zainwestowałeś i teraz żałujesz?

Raczej nie. Jedyny przypadek miał miejsce parę lat temu, gdy próbowałem swoich sił na giełdzie. Z ogromną ostrożnością podchodziłem do różnych informacji i nie inwestowałem pod ich presją. A czasami, ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu, okazywały się być bardzo trafione.

Czy masz na swoim koncie nietrafione inwestycje?

Na szczęście niewiele – jeden własny biznes e-commerce, który tak szybko biegł, że potknął się o własne nogi. Druga inwestycja to startup, który obarczony był sporym ryzykiem, gdyż chodziło o opracowanie prototypu, weryfikację tezy biznesowej. Na szczęście chodziło to niewielkie środki, ale obie lekcje okazały się bardzo cenne.

Gdzie szukasz inwestycji? Po czym poznajesz, że mogą się zwrócić? 

Nigdy nie zainwestowałbym w coś, na czym się nie znam; w coś, co jest zupełnie nie z mojej bajki. Jest wiele świetnych pomysłów, ale jeżeli nie mam ani wiedzy, ani doświadczenia, ani kontaktów, które mogą wesprzeć projekt, to rezygnuję z tematu. Nie interesują mnie projekty szybkiego zwrotu, ale projekty perspektywiczne, budujące strategiczną pozycję i czekające aż rynek wystrzeli. Oczywiście jest problem w znalezieniu takich projektów, gdyż ze swojej natury są na początkowym etapie bardzo niszowe. Tutaj z pomocą przychodzi wujek Google.

Jak zacząć inwestować?

Są dwie strategie. Jeżeli nie ma się większych środków i ryzykujemy więcej, to inwestycja powinna być jak najbardziej zbieżna z naszym doświadczeniem zawodowym. Drugi scenariusz zakłada, że mamy od razu większe środki, a zatem dzielimy je, dywersyfikując portfel na wiele różnych projektów. To mimo wszystko karkołomne wyzwanie, bo dobrze, aby biznesy były od siebie na tyle w różnych obszarach, aby zapewnić bezpieczeństwo inwestycji związane np. z uwarunkowaniami rynku, a na tyle blisko, aby można było spróbować znaleźć między nimi synergię technologiczną lub procesową.

Kiedy wyjść z inwestycji, żeby nie stracić, ale wyciągnąć jak najwięcej?

Tutaj nie ma dobrego rozwiązania. Wszystko zawsze okazuje się po czasie. Sądzę, że jeżeli inwestujemy w obszary, które są nam zawodowo znane, to poza własną wiedzą, mamy także odrobinę intuicji, który moment jest właściwy. Trudne jest tylko to, że nie możemy patrzeć na inwestycję od środka biznesu – „co bym zrobił na miejscu CEO”, ale „co powinienem zrobić jako inwestor”.