Startup, założony w 2021 roku przez Maćka Malendę i Tomka Rudolfa, od początku działa z globalnymi ambicjami i już dziś pokazuje, że taki model może realnie zmienić system opieki zdrowotnej. W najnowszym odcinku MamStartup Podcast rozmawiamy z Maćkiem Malendą o tym, jak wyglądało budowanie firmy w trudnym czasie, co pomogło przetrwać kryzys i dlaczego sport bywa najlepszą lekcją odporności w biznesie.
Czytaj także: Polski healthtech rośnie w siłę. Doctor.One pozyskuje 4 mln euro na ekspansję w Europie
Kiedy kończą się pieniądze, a inwestorzy milczą
Rozwój Doctor.One przypadł na czas, kiedy rynek startupowy gwałtownie się schłodził. Inwestorzy zamknęli portfele, rundy przeciągały się miesiącami, a w spółce zaczęło brakować pieniędzy.
– Mieliśmy 15 osób w zespole i decyzję o obcięciu im wynagrodzeń o połowę. To było ogromne obciążenie psychiczne. Wiedziałem, że wpływam na życie kilkudziesięciu osób – samych pracowników, ale też ich rodzin. Ale nikt nie odszedł. Wszyscy powiedzieli: wierzymy, że nam się uda – wspomina Maciej Molenda.
To był moment, w którym realnie rozważali, czy firma przetrwa. Presja odpowiedzialności za ludzi nakładała się na niepewność, czy uda się na czas zdobyć finansowanie.
„Mieliśmy poczucie, że gramy o wszystko” – dodaje Maciej.
Co trzyma startup przy życiu w najtrudniejszym momencie
Zamiast się poddać, zespół Doctor.One postanowił zawalczyć jeszcze mocniej. „Wszyscy poczuli, że to jest ten moment, w którym trzeba udowodnić, że Doctor.One to coś więcej niż kolejny startup. Każdy dał z siebie jeszcze więcej” – wspomina Maciek Malenda. Ta mobilizacja sprawiła, że mimo obniżonych pensji i niepewności co do przyszłości, nikt nie odszedł z firmy. Wręcz przeciwnie – kryzys jeszcze bardziej scementował zespół i dodał mu determinacji.
W tamtym czasie udało się także znaleźć inwestora i zdobyć finansowanie, które pozwoliło przetrwać najtrudniejszy okres i wrócić na ścieżkę wzrostu. – „Mieliśmy poczucie, że wygraliśmy drugą szansę” – dodaje Maciek.
A co pomogło samemu Maćkowi? Sport. Od lat trenuje triathlon i to właśnie tam znalazł narzędzie do radzenia sobie z presją.
– Startup to ciągły dyskomfort. Sport nauczył mnie, że można go znosić i iść dalej. Po ciężkim dniu, kiedy wszystko się wali, przebiegnięcie 10 kilometrów daje poczucie, że jednak coś możesz – mówi Maciej Molenda.
Globalne ambicje
Globalne ambicje towarzyszyły Doctor.One od początku. “Nigdy nie zakładaliśmy, że będziemy tylko polskim startupem. Polska to świetne miejsce do testów, ale od razu wiedzieliśmy, że ten pomysł jest większy” – podkreśla Maciek.
Dlaczego więc czekali z wejściem za granicę? Najpierw potrzebowali sprawdzić, jak działa model, zdobyć pierwszych lekarzy i pacjentów, przejść przez kolejne iteracje produktu. – “Gdybyśmy od razu poszli do Niemiec czy Hiszpanii, pewnie popełnilibyśmy błędy na dużą skalę. Polska była dla nas bezpiecznym miejscem do nauki” – tłumaczy Maciej.
Dziś firma przygotowuje się do wejścia na rynek niemiecki. To efekt miesięcy analiz, spotkań z lokalnymi partnerami i budowania zespołu na miejscu. W planach są kolejne kraje – Hiszpania, Wielka Brytania. Ambicja jest jasna: zbudować rozwiązanie, które stanie się standardem w komunikacji pacjent–lekarz
– Za 20 lat tak samo naturalne jak wizyta będzie mikrointerakcja z własnym lekarzem. Krótkie pytanie w aplikacji zamiast czekania tygodniami na wizytę – dodaje Maciek.
Całej rozmowy z Maćkiem Malendą posłuchasz w MamStartup Podcast.