Na zdjęciu: Kevin Gibbon, CEO Shyp.com | fot. TechCrunch, flickr.com CC by 2.0
Dobry start
Początkowo wszystko szło w dobrym kierunku. Kevin Gibbon pozyskał ponad 2 miliony dolarów na rozwój platformy do wysyłki paczek na rok przed oficjalnym uruchomieniem serwisu w 2014 roku. Potem zamknął jeszcze dwie rundy finansowania, w których łącznie zebrał 60 milionów dolarów, co w krótkim czasie pozwoliło podnieść wycenę Shyp.com do ponad 250 milionów. Jednak duże pieniądze nie pomogły spółce przebić się na rynku i ostatecznie przedsiębiorca poinformował we wtorek o zakończeniu działalność.
Nie oznacza to jednak, że Shyp.com nie zyskało sporego grona zainteresowanych usługą. Wierząc jej pomysłodawcy, było wręcz odwrotnie. – Nie nadążaliśmy za wzrostem – pisze we wpisie na LinkedInie Kevin Gibbon. Co prawda, nie podaje żadnych liczb i nie chwali się ilu użytkowników faktycznie korzystało z platformy, ale wyjaśnia, że otrzymywał dobre opinie od klientów, co tylko utwierdziło go w przekonaniu, że zmierza w dobrym kierunku.
Jak Uber
– Wraz z początkowym, ogromnym wzrostem porównywano nas do Ubera; robili tak inwestorzy, klienci, media, a nawet przypadkowe osoby w Internecie. Kto by nie chciał, aby porównywano go pod względem dynamiki wzrostu do Ubera? – dodaje twórca Shyp.com. Według Gibbona, Uber zmienił sposób w jaki obecnie przemieszczamy się po mieście, a jego startup mógł powtórzy ten sukces. Uwierzył w to, a liczby ponoć to potwierdzały.
Potem nastąpił zwrot, a zainteresowanie usługą spadło. Wówczas osoby blisko związane z przedsiębiorcą ostrzegły go, że „ściągania klientów indywidualnych to zła strategia”, bo jak często nadają paczki? Kevin Gibbon nie posłuchał tych rad i zamiast zmienić kierunek rozwoju, dalej brnął w ten segment i co więcej, ruszył z krajowa ekspansją. – Ale wzrost za wszelką cenę jest niebezpieczną pułapką, w która wpada wiele startupów, w tym mój własny – pisze.
Koniec paliwa
Dwa lata później zdecydował, że trzeba zaoferować swoje usługi małym firmom i faktycznie tak zrobił, przy czym nadal podtrzymywał przy życiu „nieopłacalną część biznesu”. Taki stan rzeczy trwał przez chwilę, bo wkrótce po tym Kevin Gibbon zwrócił się ku dużym spółkom i zakończył każdą aktywność, która nie przynosiła pieniędzy do kasy startupu. Zrezygnował też z ekspansji, wycofał się z niektórych rynków i od tamtej pory działał tylko na terenie San Francisco, gdzie projekt powstał w 2014 roku.
W ciągu kilku tygodni kondycja firmy uległa poprawie i w efekcie Shyp.com zaczęło generować przychody na zadowalającym poziomie, ale złe decyzje z początku działalności wciąż dawały o sobie znać. – Nieszczęśliwie nasze wcześniejsze pomyłki zostawiły nas z za krótkim pasem startowym i niewystarczającymi zasobami, które pozwoliłyby pójść dalej – pisze Kevin Gibbon.
Shyp.com zostało zamknięte zaraz po ogłoszeniu tej decyzji.