Raporty z sekcji zwłok i szkolne oceny. Jakich danych Unia Europejska żąda od Mety

Dodane:

MamStartup logo Mam Startup

Raporty z sekcji zwłok i szkolne oceny. Jakich danych Unia Europejska żąda od Mety

Udostępnij:

Jakiego rodzaju informacji mogą żądać od firm organy regulacyjne w imieniu prawa? Trwający spór między Metą a Komisją Europejską demaskuje skalę i charakter żądań, które podważają dotychczasowe wyobrażenia o granicach uprawnień regulatora.

Kluczowym argumentem Mety jest zarzut, że żądania Komisji Europejskiej dotyczyły dokumentów o wyjątkowo osobistym charakterze, które nie miały żadnego związku z prowadzonymi dochodzeniami. Prawnik firmy, Daniel Jowell, przedstawił przed sądem listę przykładów, które brzmią bardziej jak elementy prywatnego archiwum niż dowody w sprawie o praktyki rynkowe.

Wśród dokumentów, których zażądała Komisja, znalazły się raporty z sekcji zwłok członków rodzin, świadectwa szkolne dzieci, informacje o życiu rodzinnym pracowników, a nawet szczegóły dotyczące ich bezpieczeństwa. To właśnie te przykłady stanowią sedno zarzutu Mety, która określiła działania KE jako „nienormalne” i „natrętne”.

Gdzie leżą granice?

Spór ten, jak podaje agencja Reuters, wykracza daleko poza kwestię techniczną i dotyka fundamentalnej zasady prawnej – czy istnieją jakiekolwiek granice uprawnień organów regulacyjnych do żądania cyfrowych dokumentów od firm i obywateli? Meta stawia tezę, że działania Komisji sugerują, iż jej władza w tym zakresie jest niemal absolutna.

Piłeczka została sprawnie odbita przez przedstawicieli Mety. W sprawie pojawia się zaskakujący zwrot akcji, gdy przyjrzymy się kontrargumentom Komisji Europejskiej. Prawnik reprezentujący KE, Giuseppe Conte, stwierdził, że wiele z kontrowersyjnych terminów wyszukiwania, na które teraz skarży się Meta, zostało pierwotnie zaproponowanych przez… samą firmę.

Według Komisji, takie podejście jest standardową procedurą. Organy ochrony konkurencji na całym świecie często proszą badane firmy o pomoc w zdefiniowaniu słów kluczowych, które pozwolą skutecznie odnaleźć istotne dokumenty. Argument ten dodaje sprawie ogromnej złożoności i pokazuje, że nie jest ona czarno-biała. Ten argument Komisji skutecznie komplikuje narrację Mety o byciu ofiarą nadużyć, sugerując, że granice nadzoru były przynajmniej częściowo negocjowane przez samą firmę.

Aby zobrazować, jak inwazyjne były działania Komisji, Meta przedstawiła konkretne liczby. Firma twierdzi, że w jednej ze spraw antymonopolowych (dotyczącej danych) regulator użył około 2500 terminów wyszukiwania. W drugiej (dotyczącej serwisu Marketplace) było ich około 600. Tak szeroko zakrojone kwerendy zmusiły firmę do przeanalizowania i przekazania blisko miliona dokumentów.

Prawnik Komisji zakwestionował te dane, twierdząc, że liczba terminów wyszukiwania liczona była w setkach, a nie tysiącach. Niezależnie od precyzyjnych liczb, tak masowe przetwarzanie danych nieuchronnie prowadzi do analizy komunikacji wykraczającej poza ścisły zakres dochodzenia, co stanowi sedno zarzutu Mety o naruszenie proporcjonalności.

Czytaj także: