Stawką nie jest zysk, lecz technologiczna suwerenność
W strzeżonym laboratorium w Shenzhen chińscy naukowcy zbudowali prototyp maszyny do litografii w ekstremalnym ultrafiolecie (EUV). Jak podaje raport Reuters, inżynierowie rekrutowani do projektu, często byli pracownicy holenderskiego giganta ASML, otrzymywali dowody tożsamości z fałszywymi nazwiskami. Byli instruowani, aby używać swoich nowych, fikcyjnych imion w codziennej pracy, nawet w rozmowach z byłymi kolegami, których spotykali wewnątrz ośrodka. Co więcej, każde stanowisko pracy jest nieustannie filmowane przez indywidualną kamerę, aby skrupulatnie dokumentować wysiłki w demontażu i ponownym składaniu części.
Porównania do historycznego Projektu Manhattan nie są tu hiperbolą. Metody rodem z operacji wywiadowczych – fałszywe tożsamości, ciągła inwigilacja, ścisła izolacja – jednoznacznie świadczą o tym, że Pekin traktuje ten projekt jako absolutny priorytet bezpieczeństwa narodowego, a nie tylko komercyjne przedsięwzięcie.
Chiny są lata przed prognozą
Jeszcze w kwietniu CEO firmy ASML, Christophe Fouquet, publicznie stwierdził, że Chinom zajmie „wiele, wiele lat” opracowanie własnej technologii EUV. Tymczasem rzeczywistość okazała się zupełnie inna.
Jak ujawnił raport, chiński prototyp został ukończony na początku 2025 roku i już teraz jest w stanie generować światło EUV – kluczowy element całego procesu. Chociaż maszyna nie produkuje jeszcze działających chipów, jej istnienie obala narrację Zachodu. Analitycy przewidywali, że Chiny będą potrzebowały co najmniej dekady, aby dogonić liderów. Teraz osoby bliskie projektowi wskazują na rok 2030 jako realistyczny termin osiągnięcia celu. Ta nowa linia czasowa całkowicie zmienia układ sił w globalnym wyścigu technologicznym.
Prawdziwą technologią są ludzie, nie technologia
Jak podaje raport Reuters, przełom w Shenzhen nie był jedynie kwestią kradzieży planów, ale przede wszystkim rezultatem agresywnego i niezwykle hojnego rekrutowania kluczowych ekspertów, koordynowanego w dużej mierze przez giganta technologicznego Huawei. Chiny zrozumiały, że prawdziwą wartością jest wiedza i doświadczenie, które posiadają ludzie. Głównym celem stali się emerytowani inżynierowie ASML chińskiego pochodzenia.
Oferty były nie do odrzucenia. Premie za podpisanie kontraktu wynosiły od 3 do 5 milionów juanów (równowartość 420 000 do 700 000 dolarów). Do tego dochodziły dodatkowe zachęty, takie jak dopłaty do zakupu domów. Niektórym naturalizowanym obywatelom innych państw oferowano chińskie paszporty z możliwością zachowania podwójnego obywatelstwa, co oficjalnie jest w Chinach zabronione. Strategiczny cel tej operacji został jasno określony przez jedną z osób zaznajomionych z projektem:
„Celem jest, aby Chiny ostatecznie mogły produkować zaawansowane chipy na maszynach w całości wyprodukowanych w Chinach. Chiny chcą, aby Stany Zjednoczone zostały w 100% wyrzucone z ich łańcuchów dostaw”.
Chińska maszyna nie jest zgrabną kopią produktu ASML. To raczej technologiczny „Frankenstein” – dowód na niezwykłą zdolność do improwizacji i determinacji w obliczu ogromnych ograniczeń. Prototyp jest opisywany jako „prymitywny” w porównaniu do dopracowanego oryginału.
Jest również „wiele razy większy” od maszyny ASML, która sama ma rozmiary szkolnego autobusu. Został zbudowany przy użyciu części pozyskanych ze starszych maszyn ASML, kupowanych na rynkach wtórnych i aukcjach, między innymi na platformie Alibaba Auction. Chiny wciąż borykają się z ogromnymi problemami, zwłaszcza z odtworzeniem ultraprecyzyjnych systemów optycznych, które dla ASML dostarcza niemiecka firma Carl Zeiss.
Prototyp jest niedoskonały, ale jego istnienie jest dowodem na coś być może ważniejszego niż posiadanie idealnej kopii. Zachód, skupiony na eleganckich i doskonałych technologiach, mógł popełnić strategiczny błąd, nie doceniając, że „wystarczająco dobra” maszyna, zrodzona z konieczności i sankcji, wciąż może fundamentalnie zmienić geopolityczną równowagę sił.