Sentimenti (tak nazywa się projekt) może okazać się pomocne nie tylko w kwestiach prywatnych. Jego twórca widzi miejsce dla swojego rozwiązania w obszarze monitoringu marki, tworzeniu reklam, botów, systemów dialogowych itp. Damian Grimling opowiada o tym, jak powstała aplikacji SentiTool, jak można ją wykorzystać i jak wygląda jej realizacja.
Czym jest Sentimenti?
Damian Grimling: Za pomocą aplikacji SentiTool mierzymy i pokazujemy emocje w tekście formalnym, nieformalnym, eleganckim, niezbyt ładnym. Ile jest w nim radości, oczekiwania, smutku, czy strachu.
Jak narodził się pomysł na Sentimenti?
Z potrzeby chwili i serca! Pewnie wszyscy to znamy: rozmawiamy z kimś dla nas ważnym przez SMS-y, inne komunikatory i nagle zamiast miłej atmosfery robi się kłótnia. Nie bardzo wiemy, co i kiedy się stało, bo próbowaliśmy wyrazić jedno (jak bardzo nam zależy), a wyszło coś zupełnie innego. Zostajemy opacznie rozumiani, nasze intencje, emocje nie dochodzą do rozmówcy takie, jak byśmy sobie tego życzyli. Ja także to znam. Z takich osobistych doświadczeń narodził się pierwszy pomysł — a gdyby stworzyć „takie coś” do czytania emocji?
Mniej więcej w tym samym czasie zobaczyłem na jakimś portalu reklamę dużej sieci odzieżowej obok artykułów o tragedii z powodu zawalenia się hali produkcyjnej tejże firmy w dalekich Indiach. Totalna katastrofa wizerunkowa, ale jakiś bezduszny algorytm tak zdecydował. Mimowolnie obserwowałem, jak narastał kryzys w mediach wokół tej marki. To też mi dało sporo do myślenia. Zacząłem szukać mądrych głów do projektu i w ten sposób zebraliśmy najlepszych naukowców, specjalistów, których mamy teraz w Sentimenti.
Ile czasu minęło od pomysłu do realizacji projektu?
To już trzy lata. Proces pisania i późniejszej finalizacji grantu to był cały 2016 rok, więc licząc od pierwszego spotkania zespołu, mijają nam dwa lata. Po półtora roku wspólnej pracy mieliśmy pierwszy działający prototyp.
Ile osób obecnie pracuje nad rozwiązaniem?
Sentimenti to zróżnicowany zespół, około dwudziestu osób. Od początku są z nami językoznawcy komputerowi i psycholingwiści. Pracujemy z neuropsychologami z Centrum Neurobiologii PAN, specjalistami od sztucznej inteligencji z Politechniki Wrocławskiej, kognitywistami z Poznania. Wspierają nas programiści, znawcy mediów, w tym społecznościowych. Wreszcie mamy także osoby odpowiedzialne za zarządzanie, planowanie i finanse.
W jaki sposób finansujecie projekt?
Projekt jest finansowany ze środków własnych i grantów NCBiR, tzw. Szybkiej Ścieżki, z tych źródeł zapewniamy środki na badania i tworzenie oprogramowania. Prace badawcze i rozwojowe zawsze są drogie. Korzystamy z wiedzy najlepszych naukowców w Polsce. Równie kosztowne są badania, które przeprowadzamy na 20 tysiącach osób, na reprezentatywnej grupie Polaków. To część Sentimenti wymagająca od nas wciąż największych nakładów finansowych.
Do kogo skierowane jest Wasze rozwiązanie?
Celujemy w monitoring brandu, marki czy osoby. Nasi klienci już dawno dostrzegli pożytki ze śledzenia zmian tzw. sentymentu — proporcji pozytywów i negatywów we wzmiankach o nich. My idziemy zdecydowanie dalej i pokazujemy jakie pozytywne i negatywne odczucia to właściwie są — smutek, że nie udało się czegoś kupić, złość, bo nie działa, oczekiwanie na nową wersję czy radość z obecnej.
Możemy zapobiegać kryzysom w mediach społecznościowych, zanim wybuchną, alarmując zawczasu: uwaga, pojawiają się niepożądane emocje w ilości grożącej problemem, kliencie — reaguj, zanim będzie za późno.
Innym przykładem zastosowania jest absolutnie rewolucyjne wyświetlanie reklam w kontekście nie tylko treści artykułów, ale i emocji w nich zaszytych. Jak już wcześniej wspomniałem — zbyt często widzimy reklamy kompletnie niepasujące do głównego tekstu, a pojawiające się w nim tylko dlatego, że np. kampania zachwalająca produkt, usługę, została wykupiona, zanim pojawił się kryzys opisywany w tekście, a słowa kluczowe przecież się zgadzają.
Niedawno kłuły w oczy reklamowane przez naszych piłkarzy produkty obok artykułu o porażce polskiej drużyny na Mistrzostwach Świata. Niezależnie od takich kryzysów: o ile lepiej byłaby odebrana reklama fajnych wakacji po przeczytaniu artykułu wyrażającego pozytywne emocje — radość, szczęście, zaufanie? Jak wpłynęłoby to na konwersję i ROI? Czy bank lub towarzystwo ubezpieczeniowe chciałyby widzieć swoją reklamę przy artykule pełnym złości albo smutku? Ale to już być może dobre miejsce dla firmy farmaceutycznej.
Sentimenti na serwisie randkowym? Dlaczego nie? W końcu, gdy szukamy drugiej połówki, zależy nam na podobnym przeżywaniu świata, wspólnych emocjach. Zdjęcie i opis to często za mało, potem okazuje się, że śmiejemy się z innych rzeczy, mamy inną wrażliwość etc. Możemy pomóc uniknąć rozczarowań i nieporozumień na etapie szukania i komunikowania się z nowo poznaną osobą.
Jest jeszcze cały obszar botów, chatbotów, systemów dialogowych. Czyż nie milej by się z nimi rozmawiało, gdyby „czuły” nasze emocje i adekwatnie reagowały? Albo podpowiadały operatorowi na czacie, że po drugiej stronie ma „trudnego” klienta, złego lub po prostu wystraszonego.
Macie już klientów?
Tak, są to firmy monitorujące media i marki, agencje i domy mediowe, duży operator telefonii komórkowej, czołowa firma farmaceutyczna etc. Jesteśmy obecni na rynku od kilku miesięcy, więc uważamy to za spory sukces.
Z projektów, którymi możemy się pochwalić, realizujemy badania na zlecenie Wirtualnej Polski. Przebadaliśmy za pomocą naszej drugiej aplikacji EmoTool emocje, jakie wywołują partie i liderzy polskiej sceny politycznej. Wyniki były dla obydwu stron bardzo interesujące. Cieszymy się także szacunkiem ekspertów, którzy wspomnieli o zastosowaniach analizy emocji w biznesie w swoich prezentacjach na branżowych konferencjach (I Love Marketing, Kongres Badaczy Rynku i Opinii).
Na jakim etapie jest cały projekt?
Mamy działającą aplikację SentiTool do analizy języka napchaną sztuczną inteligencją i uczeniem maszynowym, wiedzą ekspercką wzbogaconą wynikami badań na ponad dwudziestu tysiącach Polaków. Używamy jej już produkcyjnie dla naszych klientów i jednocześnie rozwijamy o coraz lepsze wersje — testujemy rozumienie kontekstu, ironii, sarkazmu, emotikonek, kolejnych języków.
Z jakimi problemami musieliście walczyć po drodze?
Jak wcześniej wspomniałem, jesteśmy bardzo heterogenicznym zespołem ekspertów z wielu dziedzin, do tego działamy na przecięciu biznesu i nauki. Dlatego to właśnie współpraca interdyscyplinarna, ustalanie wspólnego rozumienia terminów i metod badań, ujednoznacznienie celów, były największymi wyzwaniami. Jak na razie, na szczęście, radzimy sobie dobrze.
Jakie są Wasze dalsze plany?
Skoro zajmujemy się emocjami, sami także chcemy jeszcze lepiej czuć potrzeby klientów. Ciągle udoskonalamy nasze najważniejsze narzędzie, SentiTool, włączamy do niego wyniki kolejnych badań.
Od strony użyteczności samej usługi chcemy także wprowadzić w niedługim czasie plany abonamentowe i ułatwić korzystanie z niej przez prosty i przyjazny w obsłudze dostęp w formacie SaaS. Jest jeszcze sporo do zrobienia. I bardzo nas to cieszy!