Home office na długo dłużej
O to, jak duża część firm zdecyduje się w długim okresie na pozostawienie swoich pracowników w trybie home office, zapytaliśmy socjolożkę doktor Karolinę Dudek z Akademii Leona Koźmińskiego, która uczestniczy obecnie w pracach nad raportem „Praca z domu 2020”:
– Firmy doradcze przygotowują nas na scenariusz, w którym do pracy w biurze wróci ok. 70% zatrudnionych. Reszta będzie pracować zdalnie lub częściowo zdalnie. W ALK razem z naszymi partnerami Kinnarps Polska, Polskim Instytutem Środowiska Pracy i Pro Progressio prowadzimy obecnie badanie „Praca z domu 2020” i choć nie jest ono zakończone, a zatem trudno o całościowe podsumowanie, to zebrany do tej pory materiały również pokazuje, że firmy poważnie rozważają scenariusz zmniejszenia powierzchni biurowej. Z jednej strony to presja kosztowa: poszukują oszczędności, bo czeka je trudny okres. Z drugiej – presja ze strony pracowników: część z nich wcale nie chce wrócić do biura. A efektywność pracy nie zmalała, wręcz przeciwnie – w wielu zespołach wzrosła. I dodaje: – W swoich badaniach nie trafiłam na firmę, które powiedziałyby, że jest pożar; większość z nich podkreśla dużą mobilizację wśród pracowników, i że zmiana się udała. Jeśli są problemy, to wynikają one z sytuacji gospodarczej. Nie ma zatem argumentu za tym, żeby wszystkich koniecznie przywołać do biura. Może wystarczy, jak wpadną kilka razy w miesiącu? Organizacje chcą też wykorzystać to, że pracownicy właśnie zdobyli nowe umiejętności związane z wykonywaniem pracy zdalnie. Nie zapowiada się jednak całkowity odwrót od biur: moi rozmówcy odcięci od swoich zespołów, podkreślają, że brakuje im codziennego kontaktu społecznego. Poza tym sprzedaż usług dla biznesu wymaga budowania relacji i spotkania na Zoomie czy Teamsach nie zastąpią według nich kontaktu osobistego. Jako socjolog dodam: na razie, bo jeszcze nie zostały wypracowane nowe praktyki.
Wyniki badań „Praca zdalna 2020” zaskakują: mniej więcej jedna trzecia respondentów pracujących z domu uważa, że zmiana miejsca i stylu pracy nie ma wpływu na ich produktywność, jedna trzecia uważa, że wzrosła, a reszta – że zmalała. „Z wywiadów stanowiących pogłębienie obrazu zbudowanego na podstawie badań ilościowych wynika, że te osoby, które mają małe mieszkanie i muszą dzielić home office, a często i sprzęt do pracy z dziećmi, stoją przed największym wyzwaniem. To bardzo duże obciążenie, zaburzenie rytmu pracy, dnia. Wiele osób rozpoczyna pracę bardzo wcześnie rano, zanim wstaną dzieci, żeby wykonać swoje obowiązki zawodowe, albo pracują wieczorami” – wyjaśnia doktor Karolina Dudek.
Już nie tylko „sypialnia”
Decyzja o pozostawieniu pracowników w trybie pracy zdalnej niesie za sobą ważne zmiany nie tylko dla samych pracowników, ale co może dla niektórych zaskakujące, również diametralną zmianę dla otoczenia w którym żyją – dla funkcjonowania całego miasta. Po wojnie wiele osiedli mieszkaniowych tak w Polsce, jak i w krajach zachodniej Europy zaczęto budować według koncepcji tzw. jednostki sąsiedzkiej, którą krótko można podsumować jako „wszystko blisko”. Jednak od początku lat 90., wraz z wkroczeniem na rynek nieruchomości prywatnych inwestorów, nowe kompleksy mieszkaniowe powoli zaczęły tracić ten charakter, aż do kulminacji w ostatnich latach, gdzie blok budowany jest na bloku. Nie ma tu miejsca nawet na niewielki skwerek, o zabezpieczeniu przestrzeni pod placówki użyteczności publicznej, takie jak przedszkola, szkoły czy sklepy nie mówiąc. W konsekwencji ignorowania sytuacji przez władze miast, mamy dzisiaj do czynienia z ogromnymi obszarami, które są po prostu wymarłe. Do czasu wybuchu pandemii i przestawienia ludzi na pracę zdalną, służyły one wyłącznie za “sypialnie” dla osób, które pracują, robią zakupy, chodzą do kawiarni w odległych częściach miasta, w pobliżu miejsca zatrudnienia. Teraz, wraz z masowym home office sytuacja uległa zmianie. A co jeżeli pozostaniemy w tym trybie pracy długofalowo? Doktor Karolina Dudek tłumaczy:
„Znaczący odsetek pracujących przestaje dojeżdżać do pracy, a to bardzo rozwija sąsiedztwa, bo nagle ludzie zaczynają więcej kupować w lokalnych restauracjach i sklepach. Na kawę będą chodzić do knajpy za rogiem. Siłownia, kosmetyczka, fryzjer – lokalnie, choć wcześniej korzystali z tych usług w okolicach biura lub gdzieś na trasie do domu”.
Badaczka wskazuje na jeszcze jeden pozytywny aspekt tej zmiany: odbudowę więzi lokalnych społeczności:
„Zaczną się też bardziej interesować tym, co się dzieje w ich sąsiedztwie, a także budować bliższe relacje z sąsiadami. Dziś wiele osiedli, a nawet całych dzielnic to sypialnie, ale jeśli ludzie zaczną pracować lokalnie, to będzie się to powoli zmieniało. Jeśli praca zdalna się upowszechni, to skorzystają też mniejsze miasta i odżyją, bo część ludzi się z nich nie wyprowadzi, by znaleźć pracę”.