Amerykanie lubią z nami pracować – o pracy w USA rozmawiamy z Damianem Samolejem

Dodane:

MamStartup logo Mam Startup

Amerykanie lubią z nami pracować – o pracy w USA rozmawiamy z Damianem Samolejem

Udostępnij:

Damian Samolej to założyciel i dyrektor generalny w NoBorder Productions. Od 5 lat działa głównie na rynku amerykańskim, tworząc aplikacje mobilne i internetowe. Obecnie współpracuje z takimi markami jak: Google, California Air National Guard, News Corp, Rogers, Verizon.

Czym się Pan zajmuje?

Najogólniej ujmując, na co dzień zajmuję się tworzeniem aplikacji internetowych. Aczkolwiek moje role zmieniają się w zależności od projektu czy firmy, z którą aktualnie współpracuję. Oprócz codziennych obowiązków związanych z prowadzeniem firm, zarządzam projektami, projektuję i programuję.

Chęć tworzenia i fascynacja nowoczesnymi technologiami zwłaszcza tymi związanymi z komputerami i internetem skutkowała założeniem mojej pierwszej firmy ponad 10 lat temu w Polsce, którą do dzisiaj rozwijam.

Proszę powiedzieć, jaka jest Pana historia związana ze Stanami?

Dość krótko po zarejestrowaniu firmy w Polsce, rozpocząłem współpracę z klientami ze Stanów. Miałem też szansę uczestniczyć w olbrzymich projektach amerykańskich agencji. Ich sposób prowadzenia projektów, podejście do pracy, inne spojrzenie na istniejące już narzędzia do programowania było dla mnie czymś nowym i bardzo odświeżającym. To wszystko spowodowało, że zacząłem rozważać przeniesienie firmy za granicę. Od 5 lat działam głównie na rynku amerykańskim i współpracuję z klientami z całego świata.

Co Pan robił w Polsce? Jak Pan ocenia te realia?

W Polsce, od początku mojej kariery pracowałem w branży marketingowej i IT. Zdobywałem doświadczenie zarówno w korporacjach jak i agencjach marketingu internetowego. Nauczyłem się wiele, ale w większości przypadków, prędzej czy później spotykałem się ze ścianą w postaci braku rozwoju i rutyny. Wtedy klimat pracy był bardzo skostniały, ciężko było o pracę zdalną, elastyczne godziny czy awans w jakimkolwiek kierunku, szczególnie jeśli było się osobą techniczną. Zapotrzebowanie było na pracę odtwórczą, wtórną i jeśli komuś to nie pasowało to mógł zmienić firmę i wykonywać tę samą pracę w nieco innych okolicznościach.

Zmieniałem firmy licząc na to, że tym razem będzie lepiej ale po kolejnym dawaniu z siebie maksimum i ostatecznie, wypaleniu się, postanowiłem, że czas spożytkować tę energię w inny sposób i założyłem swoją działalność.

Teraz oczywiście te cięższe realia już się trochę zmieniły i istnieją świetnie zorganizowane firmy w Polsce, szczególnie w branży IT, które dbają o kulturę organizacyjną, o rozwój, o to, żeby wszystkim dobrze się pracowało. Z drugiej strony robi się coraz trudniej, jeśli chodzi o zatrudnianie wysokiej klasy specjalistów.

Jedną z bardziej znaczących dla mnie różnic, jakie zauważyłem pomiędzy polskimi i amerykańskimi klientami było utrzymanie płynności finansowej. Ciężko byłoby zliczyć ile razy musiałem prosić się o uregulowanie płatności po zakończeniu projektu w Polsce. Podobnie było z samym procesem negocjacji. Klienci oczekiwali wspaniałych efektów, użycia najbardziej skomplikowanych rozwiązań, ale to nie wiązało się z wyższym wynagrodzeniem.

W Stanach świadomość branży, kosztów jakie trzeba podjąć w związku z zastosowaniem innowacyjnych technologii była wyższa. Ludzie przyzwyczajeni są, że takie usługi wymagają odpowiedniej ilości czasu oraz budżetu, aby efekt był przełomowy.

Dlaczego chciał Pan wyjechać do USA?

USA znałem tylko z artykułów, książek i filmów i nie ukrywam, zawsze chciałem sprawdzić, czy Boże Narodzenie w Nowym Jorku jest rzeczywiście tak magiczne 🙂 I tak, Boże Narodzenie w NY zaskoczyło mnie bardziej, niż myślałem, ale moim głównym marzeniem było rozwinięcie firmy i działanie w Dolinie Krzemowej.

Od najmłodszych lat pochłaniałem wszelkie informacje, jakie mogłem zdobyć o firmach działających w Kalifornii, o tym jak działają, co robią i marzyłem o tym, żeby kiedyś zobaczyć to wszystko z bliska. Poza tym bardzo chciałem poznać inne metody pracy i zarządzania, nauczyć się jak zdobyć nowych klientów i jak ich zatrzymać na lata. Amerykanie są mistrzami sprzedaży. Możliwość zwiedzania Stanów była dodatkową motywacją, to naprawdę piękny kraj!

Czy planuje Pan powrót do Polski?

Myślę o tym w dalszej perspektywie, ale teraz skupiam się na rozwoju firmy, angażowaniu w pasjonujące projekty i to jest dla mnie najważniejsze. Staram nie wiązać się z żadnym miejscem na stałe. Stany dają bardzo dużo możliwości i są wspaniałym miejscem do budowania swojej kariery, rozwijania się i prowadzenia biznesu, ale oczywiście są też wyzwania, jak na przykład służba zdrowia czy emerytura. Myślę, że mogę potwierdzić, że to kraj dla młodych i zdrowych ludzi.

Jak odbierani są specjaliści polscy w USA?

Tak samo jak specjaliści z innych krajów. Nie spotkałem się z jakąkolwiek dyskryminacją ze względu na pochodzenie. Stany to przepiękny “melting pot” mieszanka i zlepek wszelkich typów ludzi, narodowości i kultur. Każdy znajdzie miejsce dla siebie, a specjaliści różnych dziedzin z pewnością poczują się docenieni. Generalnie cieszymy się dobrą opinią jako ciężko pracujący fachowcy, którzy nie boją się brać odpowiedzialności i rozwiązywać problemów, których inni się nie podejmą. Amerykanie lubią z nami pracować.

Czy może Pan powiedzieć coś o tamtejszym rynku pracy? Trendach, pracodawcach, klimacie?

Ciężko opisać w kilku zdaniach rynek pracy w Stanach, tutaj jest wszystko – od najmniejszych startupów po największe korporacje. Są ludzie leniwi, którzy unikają pracy, ale oczekują wysokich zarobków, są też tacy, którzy całe swoje życie podporządkowują pracy. Jedno wiem na pewno, jest tu mnóstwo możliwości. Nie jest to już ten sam “american dream”, który ściągał tu naszych krewnych lata temu.Polska ma się przecież dużo lepiej, niż kiedyś i nikt nie jeździ już do USA za przysłowiowym chlebem, ale uważam, że jeśli ktoś nie ma na siebie pomysłu, tutaj go odnajdzie. I odwrotnie, jeśli masz pomysł na jakikolwiek biznes, to tutaj jesteś w stanie na nim zarobić. Pracy jest dużo, wystarczy chcieć ją znaleźć. Nie jest tak, jak niektórzy nadal sądzą – pieniądze nie leżą tu na ulicy, trzeba pracować ciężko, bo konkurencja nie próżnuje, ale przynajmniej wiadomo, po co się to robi.

Jeśli chodzi o sam klimat pracy zarówno w technologicznych startupach jak i korporacjach to jest on często swobodny. Przez to, że dość ciężko o wykwalifikowanych pracowników, pracodawcy prześcigają się w benefitach dla nich, a biura wyposażone są w rozmaite pomieszczenia, gdzie można się zrelaksować, pograć, uciąć drzemkę czy w spokoju poczytać. Nie wspominając o przedszkolach, bawialniach dla zwierzaków, basenach i boiskach. Poza tym pracownicy w tego typu firmach mogą spodziewać się nielimitowanych wakacji, najlepszej możliwej opieki zdrowotnej dla rodziny, nieograniczonego trybu pracy, pracy zdalnej z dowolnego miejsca, stypendiów na naukę i rozwój, budżetu na rozwijanie swoich projektów i wiele wiele innych bonusów. Pracownicy też często dobierani są pod względem “wpasowania się” do kultury organizacyjnej i okresy próbne polegają też na sprawdzeniu, czy innym pracownikom będzie się z Tobą dobrze pracowało.

Co daje taki wyjazd?

Tak wiele, że mógłbym o tym książkę napisać! Serio! Przede wszystkim większy dystans do siebie samego i tego, co się w życiu robi. Możliwość obcowania z ludźmi mających kompletnie inne poglądy i przyzwyczajenia sprawia, że przestajemy oceniać, zaczynamy wymagać od siebie więcej, zauważamy potrzeby innych i chcemy działać tak, aby wszystkim było dobrze. Bardzo poszerza to horyzonty i powoduje, że patrzymy na życie z nieco innej perspektywy. Dodatkowo, możliwość porozmawiania czy pracowania z najlepszymi w branży niesamowicie rozwija i motywuje do działania.

Czy finansowo życie w USA jest bardziej atrakcyjne?

Jest, zdecydowanie. Nie jest idealnie, nadal trzeba płacić podatki, co potrafi zaboleć, zwłaszcza kiedy mieszka się w “popularnym” miejscu, ale zarabia się tu więcej niż w Polsce. Życie w USA, jak pewnie w większości państw na świecie, ma swoje wady i zalety. Wiele zależy od wyboru miejsca zamieszkania.

Miłośnicy wielkich domów z pewnością docenią relatywnie niskie koszty życia w środkowej i północnej części Stanów. Marzący o cieplejszej pogodzie zakochają się w południowej Kalifornii, gdzie palmy i plaże rozpieszczają, ceny i podatki – nie do końca. Jeszcze inni, pragnący być w “centrum świata” wybiorą przepełniony wszystkim Nowy Jork, gdzie czasami nawet ceny kawalerek bywają odstraszające, ale niepowtarzalny klimat tego miasta potrafi wszystko wynagrodzić.

Nie wspominając o tym, że w USA za $100 kupimy zdecydowanie więcej, niż w Polsce za 100 zł. Jest tutaj dużo możliwości i dzięki temu, że Amerykanie są nauczeni płacenia za wszelkiego rodzaju usługi, mniej narzekają kiedy widzą wyższe stawki i idący za tym profesjonalizm. Kwestia przekonania ich i pokazania się z jak najlepszej strony.

Biznesowo, bardzo istotne jest budowanie dobrych relacji, znajomości. Jeśli wszystko to ze sobą współgra, firmy i klienci są w stanie płacić bardzo dobre stawki. Panuje przekonanie, że porażki to nie koniec świata. Skoro nie powiodło ci się z firmą, nauczyłeś się bardzo dużo, nie popełniasz już tych błędów, jesteś bardziej doświadczony. Kontakt i “networking”, to jest kolejna bardzo istotna sprawa. Jeśli zostaniesz polecony, klient będzie bardziej chętny do płacenia większych stawek tobie, niż całkowicie obcej firmie.

Jakie ma Pan doświadczenia z procesem wizowym? Czy rzeczywiście jest to skomplikowany proces, jak zwykło się potocznie sądzić?

Mojego pierwszego prawnika znalazłem mieszkając jeszcze w Polsce. Była to firma z Florydy, z którą opracowałem plan na zdobycie wizy E2, tzw. wizy inwestorskiej. Na początku wszystko wyglądało świetnie, pierwszy etap przebiegł wzorowo, wysłałem dokumenty do urzędu w Stanach i czekałem na odpowiedź. Po 3 miesiącach otrzymałem RFE (Request for Evidence), czyli prośba o dostarczenie większej ilości dokumentów potwierdzających wszelkie działania wraz ze szczegółowymi opisami. Tu zaczęły się schody. Prawnik przestał się odzywać, słuch po nim zaginął. Zostaliśmy, z rodziną, sami ze sporym problemem, bo nie do końca wiedzieliśmy jak się za to zabrać. Na szukanie nowego prawnika było już za późno, poza tym przerażały nas dodatkowe koszty. Na szczęście, razem z żoną, zdołaliśmy ogarnąć temat i kilka miesięcy później otrzymaliśmy status pozwalający nam na przebywanie i pracę w Stanach. Niestety, ten typ wizy wymaga regularnego przedłużania, co wiąże się z wizytami w ambasadach, przygotowywaniem dokumentów i dodatkowym stresem, dlatego zdecydowaliśmy się ubiegać o coś, co da nam większą “stabilizację”.

Jeśli chodzi o kwestie finansowe, zdobycie wizy “nieturystycznej” nie jest tanie, same formularze są dość drogie – w przypadku kategorii EB (zielona karta) dla jednej osoby jest to koszt rzędu 2000 USD. Do tego dochodzą koszty prawników, które sięgają nawet 15 000 USD, ale pamiętajmy, że to jest zwykle kilka miesięcy pracy, więc nie możemy oczekiwać, że ktoś zrobi to za półdarmo.

Szukając nowych rozwiązań, rozmawiając z różnymi prawnikami, płacąc wysokie stawki za konsultacje, które nic nie wnosiły i miałem wrażenie, że były tylko “naciąganiem”, totalnie zrezygnowany, natrafiłem na artykuł napisany przez Lirana Rosenfelda, założyciela PassRight. Wysłałem email, kilka godzin później rozmawiałem z nim przez telefon. W ciągu kilkunastu minut wytłumaczył mi, jakie mam możliwości i skontaktował z odpowiednią prawniczką, która zajęła się moją sprawą. Od tamtej pory było już dużo przyjemniej i w końcu czułem, że moja sprawa imigracyjna jest w dobrych rękach.

Jak wyglądał cały proces? Na ile Pana angażował czasowo i finansowo?

Na początku otrzymałem listę pytań od prawniczki. Pytała o wszystkie szczegóły opisujące moje umiejętności i osiągnięcia. Poprosiła również o przesłanie wszelkich pomocnych materiałów potwierdzających. Odpowiedzenie na wszystkie pytania i zebranie materiałów zabrało trochę czasu, ale to była najtrudniejsza część.

Zdecydowałem się na współpracę z firmą, która pomaga w przejściu przez cały proces wizowy. Uzyskałem wsparcie w ubieganiu się zarówno o wizę EB-1 A jak i O-1. Dodatkowo, w przypadku tej drugiej, PassRight opracował przyjazne oprogramowanie, które ułatwia aplikowanie i pozwala uniknąć częstych błędów, zwiększając tym samym szansę na pozytywne rozpatrzenie podania. Co więcej, pozwala ono szybko i bezkosztowo zweryfikować, czy kandydat spełnia kryteria wizy O-1 i wyeliminować podanie, które nie ma szans powodzenie.

Jakie są największe trudności w organizacji wyjazdu do USA?

Wydaje mi się, że najtrudniejsze są kwestie związane ze zdobyciem wizy. To zależy też od drogi, jaką wybierzemy. Jeśli chcesz pracować w korporacji, składaj papiery, udowodnij, że jesteś wartościowym/-wą pracownikiem/ pracowniczką i dogadaj się, żeby oni zajęli się Twoją wizą. Opcji jest sporo, wystarczy o tym poczytać. Jeśli nie chcesz polegać na innych, jesteś specjalistą w jakiejś dziedzinie, wybitnym artystą, możesz pochwalić się osiągnięciami, porozmawiaj z prawnikami, oni ocenią, czy się nadajesz.

Najważniejsze to mieć pomysł na to, co chce się robić i na czym zarabiać. Jeśli jest się specjalistą, z doświadczeniem i po studiach to nie powinno być najmniejszych problemów z całym procesem. Wtedy trzeba się tylko uzbroić w cierpliwość, aż cały biurokratyczny zabieg dobiegnie końca i… można się pakować. Możliwości jest bardzo wiele, a jeśli do tego trafi się w dobre ręce, która weźmie cię pod swoje skrzydła, to wszystko odbywa się naprawdę bezproblemowo.

Jakie wyzwania/bariery stanęły na Pana drodze?

Oprócz pozwolenia na pracę i kwestii wizowych, dużym wyzwaniem, zwłaszcza jeśli nie masz grubego portfela i imponującego wyciągu bankowego, jest znalezienie mieszkania na wynajem bez historii kredytowej. Tu trzeba mieć trochę szczęścia i charyzmy, aby przekonać agenta lub właściciela o swoich dobrych intencjach. Szczególnie jeśli wyruszasz na głęboką wodę i wybierasz tak drogie miejsca jak Dolina Krzemowa czy Nowy Jork, na początku może być bardzo trudno ze zdobyciem czegokolwiek sensownego. Mieszkania w dobrych cenach i w dobrych lokalizacjach rozchodzą się jak świeże bułki i znikają nawet kilka minut po wystawieniu ogłoszenia. Konkurencja jest duża i ciężko jest stawać “do walki” bez jakiejkolwiek historii tutaj i świeżym kontem bankowym. Ja osobiście polecam podejść do tematu nieco spokojniej i szukać lokum w miejscu skąd łatwo dotrzemy na przykład do San Francisco, ale nie dobiją nas ceny mieszkania. Później możemy się przecież przeprowadzić.

Co ułatwia cały proces, jakie cechy, jakie działania, jaka wiedza?

Wyjazd turystyczny do Stanów! Najlepiej na minimum kilka tygodni. Tak, wiem, kosztowne wakacje, ale USA nie jest krajem dla wszystkich. Ja uwielbiam ich grzecznościowe formułki, krótkie rozmówki przy byle okazji, ale znam mnóstwo osób, które tego nie znoszą i uznają za stratę cennego czasu. Podczas takiego pobytu też warto nawiązać pierwsze znajomości, złapać jakiś kontakt. Amerykanie a szczególnie tacy, którzy sami wcześniej emigrowali, są generalnie bardzo przyjaźnie nastawieni i skorzy do pomocy. Uważają, że skoro oni na przykład otrzymali wcześniej jakieś wsparcie od kogoś to teraz poczuwają się do tego, żeby odwdzięczyć się tym samym – taka karma.

Znajomość języka angielskiego jest koniecznością, to jest oczywiste. Nikt nie lubi zgadywać, o co chodzi naszemu rozmówcy. Jeśli zależy nam na pracy w konkretnej firmie, przeczytajmy o niej wszystko co się da, zaimponujmy pracodawcy naszą wiedzą.

Nie polecam natomiast podejścia “wiem wszystko i jestem najlepszy”, bo choć jest to obecnie bardzo popularne i nagle wszyscy są najlepsi, uważam, że trochę pokory i dystansu do siebie nikomu nie zaszkodzi. Przyznanie się do tego, że nie wszystko się umie, ale posiadanie chęci do nauki jest tylko plusem.

Czy widzi Pan jakieś obostrzenia w wyjeździe do USA? (np. obostrzenia Donalda Trumpa)

Z własnego doświadczenia wiem, że te sprawy potrafią zmienić się z dnia na dzień i czasami ciężko je zrozumieć. Podczas, gdy ja walczyłem ze sprawami imigracyjnymi, na przykład, okazało się, że urząd przestał przyjmować wnioski o pewien typ wizy i gdyby nie pomoc prawników, mógłbym mieć mały problem. Dlatego nie polecam działania na własną rękę, warto mieć do kogo się zwrócić. Uważam, że jeśli jest się specjalistą w jakiejś dziedzinie i rozważa się wyjazd, to w tej chwili jest to bardzo dobry moment, żeby działać. Obecne obostrzenia mają na celu głównie uporządkowanie procesów związanych z nielegalnymi imigrantami. Wykwalifikowani specjaliści zawsze są tutaj mile widziani, a wręcz pożądani.

Co może dać takie doświadczenie w kreowaniu swojej ścieżki kariery?

Przede wszystkim otwierają się nowe horyzonty. Nie ograniczacie się do jednego miejsca, musicie odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Jesteście zmuszeni do wyjścia ze swojej strefy komfortu, a to bardzo ważny, wręcz konieczny element rozwoju. Praca z ludźmi z całego świata, poznawanie nowoczesnych rozwiązań i zdobywanie wiedzy w miejscach, gdzie tworzy się innowacje wykorzystywane przez wszystkich na całym świecie jest moim zdaniem największym krokiem w karierze, jakim można sobie wymarzyć. W USA jest to jak najbardziej osiągalne i jeśli jest się zdeterminowanym to prędzej czy później zostanie to docenione i zauważone.

Co by Pan polecił osobom zastanawiającym się nad wyjazdem?

Spróbujcie! Nawet jeśli za jakiś czas uznacie, że Stany nie są dla Was i będziecie chcieli szybciej wrócić. Poznacie całkiem inny świat, inną kulturę. Podróże kształcą – stara dobra klisza, ale jaka prawdziwa! Polecam zaplanowanie sobie kilku pierwszych kroków, przemyślenie gdzie i co chciałoby się robić, gdzie pracować lub na czym zarabiać, a także zbudowanie pierwszych kontaktów… i do dzieła!

 

Damian Samolej

Założyciel i dyrektor generalny w NoBorder Productions. Biegły specjalista w programowaniu frontend, JavaScript, React, PHP, WordPress. Przedsiębiorca z tytułem magistra ekonomii biznesowej i menedżerskiej na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu.

Kiedy był dzieckiem, jego marzeniem było stworzenie własnej gry komputerowej. Chcąc zdobyć wiedzę na ten temat, nauczył się programowania i grafiki 3D w domu, z książek. Z biegiem czasu zainteresowanie nowymi pomysłami i pojawieniem się Internetu jako integralnego narzędzia w naszym życiu skłoniło go do zgłębienia badań związanych z przestrzenią cyfrową i jej nieskończonymi możliwościami.

Przekształca najnowsze technologie w ekscytujące możliwości i zasoby dla ludzi i firm. Od początku kariery pracował jako projektant, inżynier front-end, kierownik projektu i konsultant biznesowy dla marek takich jak Porsche, Honda i Tufts University.

Oferuje również niezależne usługi projektowania i rozwoju dla firm w Stanach Zjednoczonych i na całym świecie. Obecnie współpracuje z takimi markami jak: Google, California Air National Guard, News Corp, Rogers, Verizon. Tworzy różne, najnowocześniejsze aplikacje mobilne i internetowe, aby zmieniać życie na lepsze.