Levandowski był kluczowym inżynierem w projekcie Google związanym z pojazdami autonomicznymi. Odszedł ze spółki w 2016 roku, by założyć własną firmę, która miała zajmować się podobnym przedsięwzięciem. Chwilę po tym nowo powstałą firmę – Otto – przejął Uber za kwotę 680 mln dolarów. W 2017 roku spółka Waymo (spółka należąca do koncernu Alphabet, a dawniej Google) oskarżyła Ubera o kradzież tajemnic handlowych. Ostatecznie sąd w lutym tego roku nakazał Uberowi zapłacić 245 milionów dolarów kary na rzecz Waymo, na co firma się zgodziła.
– Nasza spółka dominująca Alphabet od dawna współpracowała z Uberm na różnych polach. Niełatwo więc było podjąć tę decyzję. Jednak biorąc pod uwagę przytłaczający fakt, że nasza technologia została skradziona, nie mamy wyboru i musimy bronić naszej inwestycji oraz rozwijanej, unikalnej technologii – napisali wtedy przedstawiciele spółki.
Jednak to nie koniec tej historii. Pokrzywdzona firma wystosowała akt oskarżenia na samego Levandowskiego. Jeszcze w grudniu 2019 roku sędzia Sądu Najwyższego w San Francisco nałożył na byłego inżyniera Google karę w wysokości 179 milionów dolarów. W tym tygodniu wyrok się uprawomocnił. Na co oskarżony odpowiedział wnioskiem o ochronę przed upadłością.
Jak donosi Reuters Uber odmówił komentarza. Również adwokat Levandowskiego, Neel Chatterjee, nie odpowiedział na prośbę o komentarz.
O co dokładnie poszło?
Przypomnijmy, że Google oskarżył Ubera i Otto o to, że firmy wykorzystały opatentowany przez giganta czujnik LIDAR. Dzięki temu rozwiązaniu można określać pozycję pojazdów autonomicznych. Według Google podobne rozwiązania, które funkcjonowały na rynku były bardzo drogie. Dlatego firma postanowiła zaprojektować własne czujniki. W efekcie udało się stworzyć rozwiązanie tańsze o 90 proc. w porównaniu do tego, co było w tym momencie dostępne. Jak twierdzą przedstawiciele Waymo to urządzenie, to najcenniejsze aktywa spółki.
Anthony Levandowski, według Waymo, wyprowadził z firmy ponad 14 tys. poufnych plików z ważnymi informacjami odnośnie ich produktu. – Nasze oskarżenie zawiera więcej szczegółów, które określają bezprawne przywłaszczenie tajemnicy handlowej, naruszenie praw patentowych i stosowanie nieuczciwej konkurencji. Staramy się o nakaz sądowy, który powstrzyma przywłaszczenie naszych projektów oraz sprawi, że zostaną zwrócone wszystkie tajemnice handlowe i zaprzestaną być naruszane nasze patenty – pisali wtedy przedstawiciele Waymo.
Jak się okazało sąd ostatecznie przyznał rację firmie Waymo. Zobaczymy jakie będą kolejne kroki Levandowskiego i czy wniosek o ochronę przed upadłością uchroni go przed większymi kłopotami, niż te, w których już się znalazł.