„Grass” dla Bałtyku
Jeżeli uda się zrealizować założenia programu unijnego „Grass”, to już niedługo na dnie Bałtyku będą mogły rozpocząć działanie podwodne plantacje – uprawy alg i wodorostów. Głównym realizatorem projektu jest Instytut Rybacki w Gdyni.
W Zatoce Puckiej powstała już próbna plantacja, w której badane były różne metody zbioru alg, badając ich efektywność i bezpieczeństwo dla środowiska wodnego. Ale to na razie wszystkie planowane w ramach projektu inwestycje w fizyczne uprawy, bo program Grass to niestety jeszcze nie fizyczne tworzenie podmorskich plantacji. Zanim będzie to możliwe, najpierw taką działalność musi umożliwić polskie prawodawstwo. Jak tłumaczą sami pomysłodawcy projektu: — Jedną z barier rozwoju „wodorostowego przemysłu” jest luka legislacyjna w odniesieniu do uprawy i zbioru makroglonów oraz ich wprowadzania do sektora żywnościowego i nieżywnościowego. (…) Naszym celem jest zlikwidowanie luki (…) w zakresie produkcji i użytkowania wodorostów. (za: GospodarkaMorska.pl).
Właśnie w tym celu powstał projekt Instytutu Rybackiego w Gdyni – aby przekonać ustawodawców, że ten nowy typ działalności będzie dobry i dla gospodarki i dla natury: w ramach Grass naukowcy m.in. pokażą możliwości oczyszczania Bałtyku przez algi, potencjał tego produktu dla polskiego rynku, ale także wskażą najdogodniejsze lokalizacje pod uprawy.
Potencjał komercyjny plantacji alg
Algi znajdą klientów w wielu branżach: nie tylko kosmetycznej i jako bogata w białko alternatywa dla wegetarian, ale również jako dodatek do żywności dla osób chorujących na cukrzycę, surowiec do produkcji baterii czy tuszu do drukarek, biopaliwo, a nawet biodegradowalny materiał opakowaniowy. O tym ostatnim zastosowaniu pisaliśmy ostatnio w naszym wywiadzie z odkrywcą biodegradowalnej folii furcelleranowej, laureatką konkursu EIT Food, dr hab. Eweliną Jamróz. Więcej o możliwościach, które daje furcelleran, będzie można dowiedzieć się więcej 23 listopada, podczas wykładu Biodegradable materials based on furcellaran with active and intelligent properties w ramach konferencji online Life Science Open Space Online Week dla firm i startupów z branży.
Potencjał rynkowy furcelleranu oraz innych produktów pochodzących z plantacji podmorskich jest duży. Jak mówi dr hab. Ewelina Jamróz: — (…) w Europie przoduje Dania i Estonia, wykorzystują je szeroko w produkcji żywności, dodają karagenian i furcelleran do dżemów, marmolad, dla żywności dla diabetyków.
W raporcie FAO (Organizacja Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa) z 2018 roku czytamy, że już w 2016 roku suma importowanych globalnie wodorostów/alg wyniosła 618 723 ton, a ich wartość sięgnęła prawie dwóch miliardów dolarów. Ale co najważniejsze, to bardzo szybki trend wzrostowy na tym rynku: pomiędzy 2005, a 2015 rokiem produkcja tego surowca podwoiła się (z 14,7 na 30,4 miliony ton).
Jakie możliwości na Starym Kontynencie?
Azja tradycyjnie króluje w produkcji, tamtejsze akwakultury odpowiedzialne są za 80% światowych zbiorów. Co ciekawe, zaraz za championem znajduje się Europa, dopiero za nią Ameryka Północna. Jak tłumaczą twórcy raportu FAO: „Jednym z powodów, dla których Europa znalazła się dosyć nieoczekiwanie na drugim miejscu, jest fakt wzrostu zainteresowania wśród Europejczyków wodorostami jako nowym superfood”. Jak przeczytamy również na stronach jednej z unijnych agencji, CBI: „Rosnący popyt na naturalne suplementy diety to szansa dla dostawców makroglonów (..). W Europie rośnie zapotrzebowanie na odżywki, a także na żywność dla wegan i wegetarian. Według danych dostarczanych przez branżę w Europie, przede wszystkim rośnie popyt na algi typu spirulina i chlorella” (źródło).
Niedobór glonów wysokiej jakości winduje ceny
W tym samym źródle wyczytać możemy jeszcze bardziej obiecujące dla branży informacje: „Wartość importowanych do Europy makroglonów wzrosła pomiędzy 2012 a 2018 rokiem o 19%, pomimo spadku sprzedaży. Taka sytuacja jest wynikiem wzrostu popytu, za którym podążył wzrost cen produktu, a w konsekwencji spadek sprzedaży. Przewiduje się, że wartość importu będzie jednak nadal rosła, ze względu na coraz większe zainteresowanie Europejczyków makroglonami i żądanie coraz wyższej jakości produktu” (źródło).
Przykłady firm z branży na przykładzie Danii
Dania dopiero zakłada swoje własne plantacje alg, ma ambitne plany, ale jednak w tym momencie firmy duńskie bazują głównie na surowcach importowanych z Afryki i Azji. To jednak nie przeszkadza w podboju produktów z wodorostów/alg branży spożywczej w tym kraju.
Firma wytwarzająca 20% światowej produkcji stabilizatora E407 stawia na algi
Firma CP Kelco pozyskuje z glonów karagen i wykorzystuje go jako substancję żelującą do produktów spożywczych. Co warto dodać, firma, która stawia w swojej produkcji na algi, to największy światowy producent innej substancji żelującej, pektyn. Inna duńska firma (Fermentations Experts) z alg wytwarza olej, pesto i musztardę, a kolejna (Nordisk Tang) w swoich produktach wykorzystuje fermentowane algi, korzystnie wpływające na odporność.
Kolejny superfood prosto z morskiej plantacji
Biotrino ApS produkuje suplement diety – sproszkowane algi typu Chlorella. Produkt w 60% składa się z protein, kwasów omega, błonnika i witaminy B. Firma nazywa swój produkt kolejnym „superfood”.
Piwo z wodorostów
Na duńskiej wyspie Bornholm wiele miejscowych browarów produkuje piwo z dodatkiem alg, a konkretniej morszczynu pęcherzykowatego. Z kolei na wyspie Årø Duńczycy produkują algowe wino.
Podwodne uprawy na lądzie
Na koniec prawdziwy rarytas – startup Pure Algae, który nie dość, że posiada własne plantacje alg, to jeszcze nie są one położone na dnie morskim, ale na suchym lądzie. Pure Algae to wertykalne uprawy w ogromnych (ale lekkich, łatwych w przenoszeniu), cylindrycznych pojemnikach. Takie rozwiązanie założyciele firmy motywuje ochroną bioróżnorodności oceanów (choć np. w polskim projekcie Grass, o którym pisaliśmy na początku tekstu, podnosi się właśnie wartość podmorskich plantacji z punktu widzenia pozytywnego wpływu na środowisko – oczyszczania Bałtyku). Na razie ich projekt sprawdził się w skali pilotażowej, obecnie pracują nad rozwiązaniami dla masowej produkcji (spodziewany start komercyjny w 2021 roku). Projekt Pure Algae zdobył finansowanie dwóch publicznych funduszy inwestycyjnych: Innofunder i InnoBooster.
Jens Møller Products, Biosynergy, Mikkeller, Bioneer A/S, DHI, Dansk Akvakultur, Chr. Hansen A/S, Danisco A/S, Danish Fish Protein/Marinova ApS, Novozymes A/S, Dansk Skaldyrcenter to kolejne przykłady duńskich firm wykorzystujących algi w produktach spożywczych.
Projekty i eventy o algowym biznesie
W kwietniu 2021 kończy się unijny projekt Submariner Network, którego celem jest budowanie innowacyjnej i zrównoważonej gospodarki morskiej krajów Morza Bałtyckiego. W projekcie biorą również instytucje i firmy z Polski, np. zrzeszone w Klastrze LifeScience Kraków czy AgroBioCluster, a na stronach projektu znaleźć można informację o rozwoju firm używających w swoich produktach algi.
Warto również monitorować zagraniczne wydarzenia, na przykład panskandynawską konferencję Nordic Seaweed Conference.
Nie tylko dobry biznes
Ścieki z przemysłu i rolnictwa zawierają duże ilości fosforanów i azotanów. Gdy trafią do Bałtyku, stanowią doskonałą odżywkę dla sinic, które zabierają tlen z wody dwukierunkowo: po pierwsze kożuch tych pierwotnych bakterii blokuje dostęp światła – ogranicza proces fotosyntezy, umierają podmorskie łąki, a po drugie rozkładające się ogromne masy sinic zabierają w tym procesie tlen z wody. Konsekwencje takiego procesu są jasne: śmierć wszystkich organizmów żywych z powodu braku żywności (obumieranie podwodnych roślin) i uduszenia (brak tlenu w wodzie).
Opisany powyżej łańcuch przyczynowo-skutkowy w ostatnich latach znacząco nasila się w Bałtyku, co, jak wskazują naukowcy, wiąże się z globalnym ociepleniem mórz i oceanów; w takich warunkach rozrost sinic przyspiesza. Czy plantacje makroglonów/alg mogą pomóc w zwalczeniu problemu sinic? Tak, jeżeli będzie to gatunek rosnący na dnie, a nie unoszący się na powierzchni wody, np. właśnie ten, z którego produkowany jest wspominany już w tym artykule furcelleran. W ten sposób tlen zabierany „od góry” przez sinice będzie dostarczany organizmom morskim „od dołu”. Aby jednak plantacje przyjęły się, potrzebny jest niezwykle dokładny dobór gatunków do nasadzeń – odpornych na niedobory tlenu i światła powodowanych przez sinice. Naukowcy z projektu Grass niewątpliwie stoją przed dużym wyzwaniem, a przedsiębiorcom na razie zostaje oparcie produkcji o importowane algi.