Beesfund – chcemy zarobić pomagając zarabiać innym

Dodane:

Adam Łopusiewicz Adam Łopusiewicz

Udostępnij:

O ambitnych projektach, szukaniu finansowania na realizacje swoich pomysłów oraz idei crowdfundingu rozmawiamy z Arkadiuszem Regiecem, prezesem zarządu Beesfund.com.

O ambitnych projektach, szukaniu finansowania na realizacje swoich pomysłów oraz idei crowdfundingu rozmawiamy z Arkadiuszem Regiecem, prezesem zarządu Beesfund.com.

Czym jest Beesfund?

Beesfund.com to portal finansowania społecznościowego, który umożliwia kreatywnym twórcom i małym przedsiębiorcom pozyskanie kapitału na realizację swoich projektów. Po opisaniu koncepcji i określeniu wysokości celu finansowego, autor określa też co otrzyma użytkownik w zamian za udzielone wsparcie. Innowacyjność beesfund.com polega na tym, że jako pierwsi w Polsce umożliwiamy oferowanie społeczności wirtualnej akcji lub udziałów w spółkach. To z kolei powoduje, że tworzymy nowy typ dawcy kapitału – mini anioła biznesu, który dzieli ryzyko z wieloma innymi, a dodatkowo jest znacznie bliżej spółki, niż w przypadku spółek giełdowych.

Jaka jest historia powstania projektu?

Szukałem kapitału na biznes rozkręcany z kolegą i w pewnym momencie skończyli nam się członkowie rodziny i znajomi z grubszym portfelem. Tradycyjni dawcy kapitału nie byli zainteresowani, ale spotkałem dawnego znajomego, który powiedział, że 10 000 zł nie zaryzykuje, ale 300 zł wpłaci z przyjemnością i będzie obserwował dalszy rozwój projektu. Okazało się, że myśli tak więcej osób, a potem że w zorganizowany sposób działa to już na świecie. W USA pieniądze płynące od Internautów do kreatywnych twórców liczy się już w miliardach, a projekty sfinansowane dzięki crowdfundingowi w setkach milionów. Projekt siedział w naszych głowach i z zainteresowaniem obserwowaliśmy zagraniczną konkurencję, a jednocześnie szukaliśmy prawników, którzy ten rewolucyjny pomysł obsłużą od strony prawnej. Potem już było łatwiej – programiści, kolejni pomysłodawcy, model biznesowy i start projektu.

Kto stoi za realizacją i kto tworzy Beesfund?

Jestem prezesem zarządu Beesfund S.A., zgromadziliśmy też niesamowity zespół posiadający doświadczenie w różnych branżach. To bardzo pomocne, gdyż musimy rozumieć przynajmniej częściowo projekty naszych użytkowników, żeby poprawnie je ocenić i przygotować. Każdy z nas zawsze lepiej wyobraża sobie przyszłe efekty realizacji pomysłu, a my musimy dbać o ograniczanie obietnic. W naszym zespole są nie tylko programiści, graficy, jest też… pies 😉 Pełni jedynie rolę maskotki zespołu.

Dlaczego postanowiliście stworzyć platformę finansowania społecznościowego w Polsce?

Luka kapitałowa sprawia, że wiele ryzykownych, dziwnych i „niebiznesowych” projektów nie ma szans na pozyskanie funduszy, bo inwestor nie akceptuje wysokiego ryzyka. Z uwagi na to, że sami szukaliśmy alternatywnego źródła kapitału, chcemy dać tę możliwość także innym. Cały mechanizm opiera się na prostej matematyce – możesz szukać jednego inwestora, który da Tobie 100 000 zł lub zachęcić 1000 osób, żeby wpłaciły 100 zł. Od zawsze jednak ludzie wydają pieniądze sercem, a nie rozumem, więc są zainteresowani wsparciem projektu, który lubią. Dodatkowo otrzymają coś w zamian – egzemplarz książki, płytę lub akcje spółki. Inspirujące są też rozmowy z wieloma twórcami, którym pomagamy rozwiązać problemy biznesowe, niekoniecznie związane z crowdfundingiem i finansowaniem w ogóle. Ale nie ukrywajmy, to jest nasz biznes i chcemy zarobić pomagając zarabiać innym. To uczciwe, a w głowach i szufladach Polaków są świetne pomysły z ogromnym potencjałem do odniesienia sukcesu.

W czym jesteście lepsi od konkurencji?

Jako pierwsi w Europie Środkowo-Wschodniej oferujemy crowdfunding udziałowy. Dodatkowo beesfund.com nie jest tylko narzędziem do zorganizowanego pozyskiwania kapitału, ale angażujemy się także we wsparcie dla pomysłodawców. Nie boimy się projektów dużych, prawdziwego biznesu, któremu nie wystarczy kilka tysięcy złotych… Niebawem uruchomimy też wersje obcojęzyczne i umożliwimy pozyskanie kapitału zza granicy.

W jaki sposób chcecie promować Beesfund w Polsce i za granicą?

Obecnie rozpoczynamy współpracę z mediami, mamy kilku partnerów do ciekawych akcji i ambasadorów na rynki zagraniczne. Nie chcę zdradzać szczegółów, niech będzie to niespodzianka. Natomiast trzeba wspomnieć, że każdy autor projektu musi zaplanować własne działania promocyjne. Beesfund reklamują dobre projekty, ale z tym akurat w Polsce nie ma problemu.

Dlaczego warto dzielić się swoimi pieniędzmi z innymi?

Crowdfunding stwarza możliwości niedostępne, bądź trudno dostępne na co dzień. Niewiele osób było na planie zdjęciowym do filmu, siedziało w studiu nagraniowym, czy zostało opisanych jako współautor książki. Jak dodatkowo robi to ktoś znajomy lub gwiazda, to ma to pewne oznaki wartości niematerialnej, prestiżu. Ponadto finansowanie społecznościowe nie jest dzieleniem się pieniędzmi, bo od tego są zbiórki publiczne na cele charytatywne i społecznie pożyteczne. U nas zawsze jest świadczenie zwrotne, więc w pewnym sensie to zakup, często na bardzo korzystnych warunkach, poza jednym – czasem dostawy.

Na czym opieracie model biznesowy?

Beesfund.com zarabia na prowizji od pozyskanego kapitału, jeżeli uda się osiągnąć cel finansowy. To ważne, w przypadku porażki zwracamy wspierającym wszystkie środki, więc mamy interes w ich sukcesie. Warto dodać, że paradoksalnie nie zebranie założonej sumy pieniędzy, może być zbawienne dla twórcy projektu. Skoro nie przekonał potencjalnych klientów do wsparcia oraz kupna produktu, czy usługi w przedsprzedaży, to znaczy, że nie ma dla niego rynku lub nie umie go zdobyć. A jedyne koszty inwestycyjne jakie poniósł to promocja zbiórki crowdfundingowej. To odwrócenie kolejności etapów wchodzenia na rynek!

W Waszej prezentacji doczytałem się, że pobieracie 120 zł opłaty abonamentowej za tygodniową promocję projektu, prowizję w wysokości 9% od zebranej kwoty a ponadto świadczycie usługi marketingowe i pomagacie w założeniu spółki od strony prawnej. Dużo przewidujecie chętnych pomysłodawców na promocję u Was w tym roku?

Wiele osób, z którymi rozmawiamy i większość naszych projektodawców, którzy startują w najbliższych tygodniach to specjaliści. Mają pomysł, wizję i umiejętności potrzebne do realizacji projektu, ale niekoniecznie posiadają doświadczenie biznesowe. Wspieramy ich w tym obszarze, tak samo jak w kwestiach oprawy graficznej, czy obsługi prawnej na przykład założenia spółki kapitałowej. Korzystanie z tych usług nie jest oczywiście obowiązkowe, ale sporo osób jest nimi zainteresowane i koncentruje się na projekcie, zostawiając te sprawy naszemu zespołowi. Wracając do opłat, to podlegają one negocjacji i nie trzymamy się ich kurczowo. Gotowość do wniesienia opłaty za prezentację jest pierwszym krokiem weryfikacji projektodawcy, jego ambicji i woli odniesienia sukcesu.

Co muszę zrobić, aby mój projekt został zaakceptowany przez Was i żebym dzięki Beesfund mógł zacząć zbierać fundusze na jego rozwój? Jakimi kryteriami się kierujecie?

Zwracamy uwagę na różne parametry, a z projektodawcami i tak przeważnie zmieniamy początkowe wersje projektów. Patrzymy na racjonalność celu finansowego, zdolność autora do realizacji projektu w terminie, zaangażowanie, czy zaplanowane nagrody. Przykładowo, Przemek Kuśmierek z migam.pl wielokrotnie udowodnił swoje umiejętności biznesowe i wraz z zespołem specjalizują się w opracowywaniu materiałów i technologii dla osób posługujących się językiem migowym. Nie ma wątpliwości, że jak uda się zebrać środki, to podręcznik i DVD do nauki języka migowego zostaną dostarczone wspierającym.

Z jakich środków został sfinansowany startup?

Obecnie korzystamy ze środków własnych założycieli i od niedawna przecierając szlak crowdfundingowi udziałowemu, sprzedajemy akcje za pośrednictwem własnego portalu. Te środki pozwolą nam ukończyć podstawową wersję portalu i oddać użytkownikom szereg nowych narzędzi. Mamy kilka ofert od inwestorów prywatnych, ale mamy świadomość, że po pozytywnej ocenie naszego pomysłu przez rynek, radykalnie wzrośnie wycena Beesfundu. Chcemy dotrwać do tego momentu dzięki inwestorom z naszej społeczności. Przy okazji wejście dużego inwestora będzie dla nich szansą na zyskowne wyjście z inwestycji.

Kiedy planujecie osiągnięcie progu rentowności?

Jesteśmy świadomi świeżości i innowacyjności naszego modelu funkcjonowania, więc liczymy się z tym, że musimy nauczyć rynek naszego biznesu. Zdradzę, że planowo osiągnięcie rentowności liczymy w miesiącach.

Ile kosztowało Was stworzenie całego systemu, obsługa prawna itd?

Obsługa prawna w naszym modelu funkcjonowania jest właściwie bezcenna. Mamy bezpieczne dla wszystkich stron rozwiązanie jako jedyni, bo nikt przed nami nie połączył odpowiednich przepisów w spójną całość. Inwestycja to mniej niż pół miliona do chwili obecnej.

Jak od strony prawnej wygląda sprzedaż udziałów w projekcie, na którego realizację zbieram fundusze i chciałbym zacząć właśnie od Beesfund?

To nasza podstawowa przewaga konkurencyjna, więc nie zdradzimy wszystkich szczegółów, ale cały model opiera się na klarownych przepisach polskiego prawa. Nie podważamy, ani nie interpretujemy na swój sposób przepisów, bo strzelalibyśmy sobie w kolano nie udowadniając własnych racji. Sprzedaż akcji i udziałów przebiega absolutnie standardowo, przy czym akcje są przypisane do danego inwestora i otrzymuje on dokument własności akcji w spółce. Udziały podlegają nieco innym regulacjom i tu konieczna jest wizyta u notariusza, ale można jej dokonać dopiero kiedy zapadnie decyzja o chęci ich sprzedaży lub zbliży się termin wypłaty wypracowanego zysku. Do tego momentu inwestor jest właścicielem prawa do dokonania takowej transakcji. Dla wygody i przejrzystości procesu lepsze są spółki akcyjne i komandytowo-akcyjne, ale jak wiadomo wymagają wniesienia kapitału w wyższej wysokości na etapie rejestracji.

Skoro chcecie powalczyć o rynek również zagranicą to rozumiem, że macie przygotowane rozwiązanie sytuacji kiedy zagraniczny pomysłodawca zgłosi się do Was z prośbą o rozpoczęcie zbiórki funduszy w Beesfund?

W takim przypadku muszą być spełnione określone wymagania, ale jesteśmy do tego przygotowani. W pierwszej kolejności chcemy jednak przyciągnąć zagraniczny kapitał do Polskich pomysłodawców, a nie na odwrót.

Skąd pomysł na Waszą nazwę?

Jesteśmy przekonani o tym, że będziemy chcieli działać także poza granicami kraju, stąd angielska nazwa. Są ku temu dwa powody, możliwość zmiksowania ciekawych projektów oraz przyciągnięcie większego kapitału dla kreatywnych twórców. Konotacja z pszczołami nie jest przypadkowa, wkład wielu małych jednostek pozwala robić wielkie rzeczy. A i miód, czyli smakowity efekt końcowy jest dobrą alegorią realizacji ciekawego projektu. Warto dodać, mówiąc tak metaforycznie, że jedna, nawet bogata pszczoła miodu nie zrobi, a to jest sedno finansowania społecznościowego. Inna kwestia jest taka, że choć nasz zespół mocno angażuje się w pomoc pomysłodawcom, to crowdfunding opiera się na projektach, które trafiają do określonych społeczności. Tak naprawdę komunikacja w crowdfundingu to dobry opis i ciekawe nagrody za wsparcie. Markę zbudujemy na świetnych projektach zakończonych sukcesem.

Co należy zrobić, aby przekonać Polaków do finansowania społecznościowego?

Bardzo trudno odpowiedzieć na to pytanie. W mediach przelewa się fala artykułów, wywiadów i materiałów na ten temat, ale jak dotąd nie ma dużych przykładów. Właściwie największy projekt to wydanie pierwszej płyty Julii Marcel, na co zebrała w 2007 roku $50 000. Chcemy zmienić postrzeganie tego mechanizmu z myślenia o małych realizacjach lub działalności charytatywnej, na faktyczne wspieranie ciekawych przedsięwzięć. A takie nierzadko potrzebują sporego kapitału…

Jak inne rynki przyjęły taki sposób wspomagania projektów?

Praktycznie na całym świecie wyrastają portale tego typu. Oczywiście przodują USA, Europa Zachodnia i Australia, ale na mapie crowdfundingu są kraje azjatyckie i afrykańskie. I to jest oczywiste! Jest mnóstwo pomysłów, które nie są realizowane, a z drugiej strony na każde przedsięwzięcie uda się znaleźć poparcie – ludzi o tym samym hobby, znajomych, czy inwestorów.

W jakie Twoim zdaniem branże Polacy będą najchętniej wspierać? Wiemy w co inwestują “kickstarterzy”, ale u nas rynek wygląda trochę inaczej.

Należy pamiętać, że crowdfunding w większości opiera się na wsparciu od 2 podstawowych kręgów społecznych. Rodziny, znajomych i ich znajomych, ze względu na związek z autorem projektu, a więc na większe zaufanie. Druga grupa to ludzie o podobnych zainteresowań, nierzadko znający się z forów, czy eventów branżowych. Jeśli ktoś ma projekt filatelistyczny to w zdecydowanej większości przypadków wesprą go znajomi oraz ludzie o podobnych zainteresowaniach. I tutaj nie ma reguły dotyczącej konkretnych kategorii. Łatwiej zachęcić ludzi do wsparcia projektów zrozumiałych i generujących konkretny rezultat, czyli film czy książka. Nieco trudniej będzie na przykład z restauracją, ale i to zweryfikuje społeczność. Już teraz wiemy o dwóch kluczowych kategoriach, mianowicie filmie i wydawnictwach. No i akcjach czy udziałach, ale w tym przypadku wsparcie ma również charakter inwestycyjny.

Gdzie przelewane są pieniądze użytkowników wspierających projekty w Waszym serwisie? Są bezpieczne?

Środki od wspierających są wypłacane codziennie od pośredników płatności i przechowywane na koncie spółki. Po zakończeniu projektu sukcesem, pieniądze są przekazywane twórcom, to im należne środki, dzięki którym mają zrealizować projekt.

Jakie macie plany na przyszłość?

Stopniowe otwieranie się na zagranicę, wprowadzanie naszych pomysłodawców na giełdę, rozwój narzędzi wsparcia dla małego biznesu. I przegonienie kickstartera.

Dzięki za wywiad!