Na drodze do zrównoważonej produkcji?
Najwyższa Rada ds. Zdrowia stwierdziła, że nowe techniki genomiczne (NGT), które umożliwiają ukierunkowane i szybkie modyfikacje genomu roślin, mogą przyczynić się do „odpornej na klimat i zrównoważonej produkcji rolnej”, prowadząc do wyższych plonów. Wnioski Rady ds. Zdrowia są znacznie korzystniejsze niż wnioski francuskiego organu ds. bezpieczeństwa żywności, który na początku tego roku sprzeciwił się propozycji UE dotyczącej złagodzenia przepisów dotyczących upraw modyfikowanych genetycznie.
W belgijskim raporcie podkreślono, że te metody edycji genów są zgodne z ambicjami UE w zakresie ochrony środowiska, w tym z celem osiągnięcia 50% redukcji stosowania pestycydów do 2030 r., ponieważ mogą zwiększyć odporność upraw na szkodniki i choroby. „Chociaż jest to ważny cel, zapewniono tylko kilka skutecznych alternatyw dla zrównoważonej ochrony upraw” – czytamy w tekście. „W końcu rolnicy (i społeczeństwo) potrzebują plonów wystarczających z ekonomicznego punktu widzenia”. Agencja poparła także zawartą w projekcie legislacyjnym propozycję Komisji dotyczącą podziału „fabryk” NGT na dwie ścieżki.
Dla kogo przepisy, a dla kogo nie?
Zgodnie z nowymi przepisami rośliny, których nie można odróżnić od roślin uzyskanych w drodze konwencjonalnej hodowli (NGT 1), będą zwolnione z rygorystycznych przepisów dotyczących organizmów modyfikowanych genetycznie (GMO), podczas gdy rośliny z bardziej „złożonymi modyfikacjami” (NGT 2) nadal będą podlegać takim wymogom.
W raporcie dodano, że rośliny NGT 1 nie powinny podlegać dodatkowym wymogom w zakresie etykietowania i identyfikowalności, z wyjątkiem nasion, jak sugeruje Komisja. Belgijska agencja podkreśliła, że choć rośliny NGT podlegają zmianom genetycznym, „bardzo różnią się” od tradycyjnych GMO, ponieważ nie są transgeniczne, tj. nie zawierają genów innych gatunków roślin.
Dlatego w raporcie stwierdzono, że „zagrożenia stwarzane przez rośliny NGT1” są „podobne” do tych konwencjonalnie hodowanych roślin.
Naukowy spór przybiera na sile
Raport belgijskiej agencji zajmuje znacznie bardziej przychylne stanowisko niż raport francuskiego organu ds. bezpieczeństwa żywności Anses, którego krytyczna ocena proponowanych przepisów dotyczących NGT wzbudziła kontrowersje. Francuska gazeta Le Monde podała, że rząd wstrzymał się z publikacją badania opublikowanego 6 marca, ale datowanego na 22 stycznia, aby uniknąć wywarcia wpływu na europejskie negocjacje w sprawie nowych zasad NGT.
Raport Anses kwestionuje propozycję UE dotyczącą złagodzenia przepisów dotyczących upraw modyfikowanych genetycznie, powołując się na „potencjalne ryzyko” związane z tymi technikami. Sugeruje na przykład, że „nieoczekiwana zmiana w składzie rośliny” może prowadzić do „problemów żywieniowych, alergizujących lub toksyczności”.
W przeciwieństwie do ustaleń belgijskiej agencji, Anses argumentował, że ryzyko związane z NGT jest podobne do ryzyka zidentyfikowanego w przypadku roślin GMO. Francuska agencja opublikowała już w grudniu opinię na temat rozporządzenia w sprawie NGT, stwierdzając, że kryteria Komisji dotyczące klasyfikacji NGT na dwie kategorie nie mają podstaw naukowych, co potwierdzili Belgowie.
Doktor David Spencer, biolog roślin i popularyzator nauki, powiedział Euractiv, że choć obie agencje uważają, że podział zaproponowany przez Komisję jest arbitralny, to doszły do różnych wniosków.
– Dla Belgów możliwości wyraźnie przewyższają możliwe wady [NGT] – wyjaśnił Spencer. – To bardziej nowoczesna forma analizy nowego prawa. Tymczasem, jak wskazuje, Anses „zaprzecza faktowi, że tradycyjne metody hodowli mają również potencjalne wady i skutki uboczne”.
– Na przykład losowa mutageneza prowadzi do nieprzewidzianych mutacji – dodaje Spencer.