O początkach Bezokularow.pl i planach na przyszłość związanych z wejściem spółki na rynek New Connect rozmawiamy z Wojtkiem Kyciakiem – współwłaścicielem sklepu.
Dlaczego właśnie szkła kontaktowe?
Branża już kilka lat temu wydała mi się mocno perspektywiczna szczególnie w kontekście sprzedaży internetowej. Produktu nie trzeba przymierzać, czy szczególnie oglądać przed zakupem – wystarczy kupić to, co zapisał okulista lub optometrysta. Do tego kwestie wysokich cen w salonach optycznych spowodowane ich dużym rozproszeniem, konieczność dokonywania cyklicznych zakupów, łatwość magazynowania. Brałem to wszystko pod uwagę, kiedy decydowałem się inwestować czas, wysiłek i pieniądze w tę branżę.
Bezokularow.pl funkcjonowało początkowo jako Larifari.pl. Warto było zmienić nazwę?
Z perspektywy czasu zdecydowanie tak. Poprzednia nazwa była trudna do zapamiętania i wymówienia, nie wywoływała też skojarzeń z branżą, co uważam mimo wszystko za błąd. Zawsze powtarzam, że na zmianę nazwy (o ile jest niewłaściwa) nigdy nie jest za późno.
Fundusz Xevin Investments poinformował właśnie o planach wejścia spółki Bezokularow.pl na rynek New Connect. W związku z tym, jak czytamy w informacji prasowej, w planach na ten rok jest podwojenie przychodów, uruchomienie sieci stacjonarnych punktów sprzedaży oraz tworzenie on-line’owych sklepów zagranicznych. Zacznijmy może od tego ostatniego – jak będzie wyglądał podbój rynków zagranicznych?
Prawdopodobnie nastąpi akwizycja podmiotu na rynku zagranicznym, ale nie chciałbym wyprzedzać faktów. Na chwilę obecną mamy bardzo dużo do zrobienia w Polsce i to tutaj skupiamy nasze działania.
W Polsce planujecie stworzenie sieci sklepów w największych galeriach handlowych. Jak to wpłynie na Wasze ceny?
Nie zdradzamy póki co naszej polityki cenowej. Powiem tylko, że klienci stacjonarni to trochę inny typ klienta niż klienci internetowi.
Skąd w ogóle pomysł na wejście z marką Bezokularow.pl w sprzedaż offline?
Większość klientów dokonuje zakupów soczewek poza siecią. Chcemy do nich dotrzeć z naszą ofertą.
Jak Pan ocenia dzisiejszy rynek e-commerce w Polsce? Czy jest na nim miejsce dla nowych startupów? Które trendy są najbardziej obiecujące?
Sprzedaż w sieci generalnie profesjonalizuje się. Wchodzą duże firmy, często ze sporymi zasobami. Wystarczy spojrzeć na branżę odzieżową, która jeszcze kilka lat temu była zdominowana generalnie przez małe firmy. Dzisiaj wiele stacjonarnych firm odzieżowych już weszło do sieci, zaraz wejdą koleje.
Jest też np. Answear.com, który wygląda na dobrze przemyślany projekt i jest moim zdaniem doskonałym przykładem zmian, jakie zachodzą w naszym rodzimym e-commerce.
Nowym projektom celującym w masowe rynki bez odpowiedniego wsparcia, nie tylko finansowego, na pewno jest dużo trudniej zaistnieć niż parę lat wcześniej. Warto zadać sobie na starcie pytanie, czy na pewno jest sens „ładować się” w e-commerce, bo ta branża jest prosta tylko na pierwszy rzut oka.