Być jak Dolly Parton, pomagać ludziom, zostać gwiazdą rocka: pytamy founderki i founderów o ich dziecięce marzenia

Dodane:

Przemysław Zieliński Przemysław Zieliński

Być jak Dolly Parton, pomagać ludziom, zostać gwiazdą rocka: pytamy founderki i founderów o ich dziecięce marzenia

Udostępnij:

O czym marzyli, będąc dziećmi? Czy jako dorosłym udało im się spełnić te marzenia? I jak wiele dzisiejsza praca w startupie wiąże się z tymi dawnymi marzeniami?

Robert Gromada, Pharmaceutical CEO

Twoje największe dziecięce marzenie?

Jako chłopiec fascynowałem się lotnictwem i samolotami. W moich małych marzeniach byłem pilotem, we śnie latałem wysoko, między chmurami. Bardzo chciałem zrealizować to pragnienie, ale niestety moi rodzice nie pozwolili mi na to. Pokazywali mi za to inny świat, związany z nauką, tworzeniem i odkrywaniem. Z czasem moje marzenia ewoluowały i bardzo chciałem zostać odkrywcą, naukowcem, który tworzy nowe nikomu nieznane rzeczy. Skupiałem swoją całą uwagę na nauce, odkrywaniu i konstruowaniu. Czytałem dużo książek, które mnie inspirowały do sięgania myślami daleko. Niektóre projekty nawet zacząłem wdrażać w życie, robiłem doświadczenia, próbowałem nowych rozwiązań. Mam nawet na koncie kilka ciekawych prób, które… skończyły się różnie. Dość powiedzieć, że mama z powodu narobionego przeze mnie bałaganu chodziła nadąsana. Jednak pod skórą wyczuwało się, że jest dumna z moich poczynań.

Udało Ci się je spełnić?

Odpowiadając na pytanie, w sumie, to tak, robię teraz to o czym marzyłem. Ponieważ w naszym startupie łącze wszystkie moje pasje i chęci. Pracuję nad technologią, wraz z inżynierami opracowujemy innowacyjne urządzenia, które powstają po to, aby życie ludzi stawało się łatwiejsze i lepsze.

Sądzę, że mam szczęście, ponieważ udało mi się powiązać wszystkie sznureczki z mojego dzieciństwa.

Czy jako dziecko marzyłeś, aby zajmować się tym, czym zajmujesz się teraz w swoim startupie?

To jest bardzo ciekawe pytanie – swoje pierwsze dorosłe decyzje, powiązałem z zupełnie inną dziedziną niż technologia i technika. Pomimo tego, że byłem umysłem ścisłym, splot okoliczności i serce skierowało mnie na całkiem inne studia. Uwaga! Pierwsze papiery złożyłem na socjologię i psychologię. Jako dziewiętnastolatek stwierdziłem, że najbardziej w życiu chciałbym pomagać ludziom.

Wojciech Krajewski, Hydropolis CEO

 

Twoje największe dziecięce marzenie?

Takim moim marzeniem było zostać lekarzem. W ten sposób chciałem pomagać ludziom.

Udało Ci się je spełnić?

Generalnie, tak, udało się. W Hydropolis rozwijamy technologię, która pomaga ludziom. A moje naukowe zainteresowania poszły w kierunku chemii i inżynierii, o których kilkulatek nawet nie umiał marzyć.

Czy jako dziecko marzyłeś o tym, żeby zajmować się tym, czym teraz zajmujesz się w swoim startupie?

Co do efektów – tak. Co do metody – absolutnie nie miałem wówczas pojęcia, ze czymś takim można się zajmować. Jako dziecko, pracę wyobrażałem sobie przez pryzmat bajek z Kaczorem Donaldem – a rzeczywistość jest trochę inna, ale ma równie pomysłowego narratora.

Darek Ptaszek, Jutro Medical general manager

 

Twoje największe dziecięce marzenie?

Marzyłem, żeby zostać artystą, a najlepiej gwiazdą rocka! Byłem zafascynowany, jak muzyka wpływa na ludzkie emocje. Marzyłem o tworzeniu czegoś, co również poruszy ludzi i zostanie z nimi na długo.

Udało Ci się je spełnić?

Spełniłem je częściowo. Chociaż nie udało mi się zostać drugim Kurtem Cobainem czy Jamesem Hetfieldem, to udało mi się wprowadzić twórczość do mojego życia zawodowego.

Czy jako dziecko marzyłeś o tym, żeby zajmować się tym, czym teraz zajmujesz się w swoim startupie?

Tworzenie startupu to jak proces artystyczny – zaczyna się od wizji, pomysłu, który z czasem nabiera kształtów. Przypomina nieco komponowanie utworu. Pracujesz ze swoim zespołem, wkładasz w to serce, a gdy po nieskończonej ilości prób spotykasz się z uznaniem odbiorców, to takie doświadczenie jest bezcenne.

Dorota Rymaszewska, hiPets CEO i founderka

 

Twoje największe dziecięce marzenie?

Jako mała dziewczynka marzyłam o byciu Dolly Parton w roli Miss Mony Stangley. Wyobrażałam sobie, że zarządzam chaotycznym, ale ekscytującym miejscem pełnym życia, jak to burdel w westernie. Do tego wizerunku domarzyłam sobie rolę Amandy Blake jako Miss Kitty (sic!) Russell – matki chrzestnej lokalnej społeczności i posłuch Rity Hayworth jako Miss Sadie Thompson. Krótko mówiąc, chciałam być uwielbianą i opiniotwórczą królową chaosu z odrobiną klasy!

Udało Ci się je spełnić?

Totalnie! Prowadzę startup hiPets i stałam się jedną z najbardziej powiedzmy: charakterystycznych osób w ekosystemie. Po liczbie burz, jakie przetrwałam z hiPets, dumnie przyjmuję komplementy o jajach ciągnących się za mną jak tren. I tak, od zawsze mówię, co myślę, i mam wyjątkowo swobodny styl komunikacji – czasem bardziej standupowy niż biznesowy. Więc marzenia o Dzikim Zachodzie mogłam zrealizować wyłącznie w dzikim świecie startupów!

Czy jako dziecko marzyłaś, aby zajmować się tym, czym zajmujesz się teraz w swoim startupie?

Nie, marzyłam, żeby być kowbojką, burdel mamą i superbohaterką w jednym. Ale, jak się okazało, prowadzenie startupu jest całkiem bliskie temu. Zarządzam, sprzedaję, inspiruję i czasem czuję się jak w dzikim rodeo walcząc o życie. Więc tak, moje dziecięce marzenia trochę się spełniły – tylko z mniejszą liczbą koni, bo jak na razie hiPets ogarnia wyłącznie pieski, kotki i inne domowe zwierzaki, ale kto wie…

Trzymajcie się swoich marzeń, bo nigdy nie wiadomo, gdzie was zaprowadzą!

Filip Sobel, Staffly CEO i founder

 

Twoje największe dziecięce marzenie?

Moje największe dziecięce marzenie – oprócz możliwości grania na komputerze bez przerwy – dotyczyło stworzenia czegoś, co naprawdę zmieni świat na lepsze. Od najmłodszych lat fascynowały mnie technologie i ich potencjał do rozwiązywania problemów. Często wyobrażałem sobie wynalazki, które mogłyby ułatwić życie ludziom. Najwięcej radości sprawiało mi budowanie różnych konstrukcji z klocków LEGO City, których miałem naprawdę bez liku – ku niezadowoleniu rodziców, ponieważ miasta z nich budowane zajmowały czasem pół pokoju…

Udało Ci się je spełnić?

Myślę, że tak. Choć technologia nie jest „namacalnym” wynalazkiem, uważam, że nasze rozwiązanie ma realny wpływ na codzienne życie ludzi i ich lepsze dopasowanie do stanowiska, na które aplikują. Gdybym tylko jako dziecko wiedział, jak dużo wysiłku i determinacji będzie do tego potrzebne – być może od razu zostałbym wtedy po prostu e-sportowcem, chociaż wtedy podobnie jak teraz, całe dnie musiałbym spędzać przed komputerem.

Czy jako dziecko marzyłeś, aby zajmować się tym, czym zajmujesz się teraz w swoim startupie?

Nie marzyłem bezpośrednio o prowadzeniu startupu związanego z HR – gdyby ktoś jeszcze kilka lat temu powiedział mi, że to właśnie w tę stronę potoczą się moje losy – byłbym naprawdę bardzo zaskoczony. W dzieciństwie bardziej sporą uwagę przykładałem także do marzeń materialnych – żeby mieć fajny samochód czy jacuzzi w domu. Jednak z czasem, gdy zrozumiałem jak ogromną rolę odgrywa technologia, zacząłem dostrzegać potencjał w tworzeniu narzędzi, które wspierają rozwój biznesu i poprawiają organizację pracy.

Paulina Walkowiak, founderka cux.io

 

Twoje największe dziecięce marzenie?

Pojechać do Disneylandu albo Hydeparku na wielkie rollercoarstery – a to dlatego, że uwielbiam przeciążenia i duże dawki adrenaliny.

Udało Ci się je spełnić?

Tak, ale już w dorosłym życiu, w wieku 20 lat odwiedziłam trochę większy kaliber, kilka różnych parków rozrywki w USA, m.in słynne Six Flags.

Czy jako dziecko marzyłaś, aby zajmować się tym, czym zajmujesz się teraz w swoim startupie?

Szczerze mówiąc, to myślałam, że absolutnie nie. Ale właśnie zobaczyłam tę analogię. Dzięki! Czy jest większy rollercoaster niż prowadzenie własnej firmy?! A mówili: „uważaj, czego sobie życzysz”…

Paulina Wardęga, CEO i founderka Heroify

Twoje największe dziecięce marzenie?

Zostać reżyserką filmową. No i dostać Oscara. Jeszcze w podstawówce obejrzałam “Amatora” Krzysztofa Kieślowskiego i zakochałam się w kinie. Wydawałam całe kieszonkowe na magazyn “FILM”, nałogowo oglądałam “Kocham Kino” na Dwójce, a pieniądze przeznaczone na prawo jazdy wydałam na kamerę. Marzenie się skończyło, kiedy okazało się, dostanie się na łódzką filmówkę wcale nie jest takie łatwe.

Udało Ci się je spełnić?

Jeden z moich krótkich metraży zdobył kilka wyróżnień na amatorskich festiwalach, ale pogodziłam się już z myślą, że ten Oscar prawdopodobnie nigdy się nie wydarzy.

Czy jako dziecko marzyłaś, aby zajmować się tym, czym zajmujesz się teraz w swoim startupie?

Od zawsze chciałam kreować rzeczywistość po swojemu i opowiadać o rzeczach dla mnie ważnych. Myślałam, że będę to robić w rzeczywistości filmowej, tymczasem okazało się, że całkiem sprawnie mi to idzie w rzeczywistości biznesowej. Zresztą reżyser i founder to dwie role, które mają ze sobą wiele wspólnego – obie wymagają zarażania swoją wizją, kreatywnego rozwiązywania problemów, skompletowania świetnego zespołu. W Heroify robię dokładnie to, tylko w firmie zamiast w filmie.