Co jest lepsze: korporacja, czy startup? Polscy startupowcy dzielą się swoimi doświadczeniami (cz.2)

Dodane:

Kasia Krogulec Kasia Krogulec

Co jest lepsze: korporacja, czy startup? Polscy startupowcy dzielą się swoimi doświadczeniami (cz.2)

Udostępnij:

Praca w korpo? Deadliny, stres i nadmierna kontrola. Startup? Chaos, nieprzewidywalność i często brak konkretnych zarobków przez pierwszych kilka lat. Pomimo to wielu pracowników korporacji porzuca bezpieczne posady, aby spełniać marzenia według własnego scenariusza. Czy któreś z tych miejsc do pracy jest lepsze?

O to zapytaliśmy 14 founderów i pracowników startupów, którzy wcześniej zasilali szeregi korporacji. Startupowcy opowiedzieli nam o wadach oraz zaletach pracy w korpo i startupie lub cytując naszych rozmówców – „na okręcie” i na „rollercoasterze”.

W tym artykule prezentujemy kolejne 7 wypowiedzi startupowców. Pozostałe przeczytasz w części pierwszej.

8.      Tomasz Chaciński – CEO Worksmile

Tomasz Chaciński pierwsze 9 lat swojej ścieżki zawodowej pracował w takich firmach jak: T-Mobile, Sygma Bank i Grupa Pracuj, z czego 7 lat dla tej ostatniej firmy. Po tych latach postanowił zmienić pracę z dużej organizacji na własną firmę, startup, który aktualnie prowadzę ponad 4 lata. Worksmile – bo o nim mowa – jest narzędziem do budowania silnej kultury organizacji opartej na zdrowiu, budowaniu społeczności oraz docenianiu i wynagradzaniu pracowników.

– Stwierdzam, że jeśli miałbym znów podjąć taką decyzję, zrobiłbym to bez mrugnięcia okiem i to nie dlatego, że w poprzedniej firmie było źle. Poprzednia firma oferowała mi dosłownie wszystko, od świetnego biura, przez bardzo dobrą pensję (która finalnie sfinansowała otwarcie mojej aktualnej firmy), aż po cały wachlarz benefitów pozapłacowych i imprezy integracyjne, które pamiętam do dziś. Czułem się tam jak pączek w maśle – przyznaje Tomasz.

Trudne nowego początki

Chaciński postawił jednak na własny startup. Przez pierwsze 2 lata praktycznie nie miał pensji, pracował od świtu do nocy z przypadkowych kawiarni w różnych miastach. Wykonywał obowiązki kilku stanowisk, od spraw księgowych zaczynając, na sprzedaży i obsłudze klienta kończąc. Przyznaje, że czuł się samotny, bo nikt ze znajomych nie rozumiał jego sytuacji.

– Łatwo zgadnąć gdzie praca była przyjemniejsza, prawda? Dlaczego więc nadal uważam, że warto postawić na siebie i pracować w startupie? Głównie z powodu wolności i autonomii, jaką ta praca daje. Jestem odpowiedzialny za strategię, którą tworzę, a gdy ona okazuje się sukcesem, satysfakcji nie da się porównać do niczego innego. Jestem kowalem własnego losu i ogranicza mnie jedynie wyobraźnia. Budując swój startup, przechodzisz też najtrudniejsze studia MBA w swoim życiu, które (jeśli przetrwasz) rozwiną Cię jako człowieka, jako pracownika i jako szefa, w niewyobrażalnie szybkim tempie – zachwala startupy Tomasz.

9.  Sandra Samanta Rode – pracuje we Fresha

Fresha to aplikacja do rezerwacji salonów i SPA w najbliższej okolicy. Jedna z członkiń załogi platformy, Sandra Samanta Rode, także zechciała podzielić się z nami wrażeniami, jakie na niej zrobiły korporacja i startup.

– Niestety hierarchia, ściśle określony zakres obowiązków i tzw. „reguły gry” mogą zniszczyć w człowieku kreatywność, proaktywność i chęć rozwoju. Często nie ma miejsca na własne propozycje i trzeba płynąć z nurtem, a ten bywa wartki i kręty. Podobnie jak ściśle określone godziny pracy, gdzie jedyną zmianą najczęściej jest ich wydłużenie w postaci nadgodzin, aby dokończyć projekt na deadline. Jest więcej presji i stresu, a relacje między pracownikami to przeważnie tzw. „spychologia” zastępująca starą dobrą współpracę – mówi Sandra.

Może jednak startup?

Sandra uważa, że  niewątpliwą zaletą startupu jest to, że sama ma bezpośredni wpływ na firmę i zmiany w niej. Komunikacja jest prostsza i bezpośrednia w odróżnieniu od tej w korporacji. Do tego luźna atmosfera, elastyczne godziny pracy, ciekawe obowiązki – są zupełnie inne niż w korporacji. Ciągle coś się zmienia, ale to napędza.

– W startupie jednak jest to o wiele prostsze ze względu właśnie na bezpośrednią komunikację, o której wspomniałam, a także transparentność. Szybko też zdobywa się wielorakie doświadczenie i można rozwijać się w wybranym przez siebie kierunku. Efekty pracy widać natychmiast, a to za zasługą szybkości, z jaką wdrażamy procesy oraz codziennej pracy, która ma bezpośredni wpływ na system i widać jej rezultaty od razu. Startup ma jednak to do siebie, że cechuje się nieprzewidywalnością i nie można założyć w 100%, że dana zmiana się przyjmie, czy firma przetrwa kolejnych 5 lat, itd. Osoby pracujące w startupie muszą być „głodne wiedzy” inaczej taka firma nie jest dla nich. Ciągły rozwój może przytłoczyć osoby potrzebujące ciepłego miejsca w fotelu – dodaje Sandra.

Benefity startupowe

Sandra przyznaje, że choć w teorii jest odwrotnie, to właśnie w startupie ma możliwość rozwoju, propozycje kursów językowych, wsparcie założycieli i całego zespołu. Natomiast jeśli chodzi o awanse, w korporacji dostaje się je o wiele trudniej. Szczególnie przez wzgląd na brak wsparcia w rozwoju ze strony firmy i szklany sufit. W korporacji wszystko idzie „od góry”, czyli decyzje o potrzebach firmy podejmuje zarząd bez względu na feedback od pracowników, którzy to de facto mają bezpośredni kontakt z klientem.

– W startupie zaś jest inaczej. Wiele decyzji idzie z od założycieli/zarządu, ale uważnie słucha się pracowników. Nie jesteśmy też ograniczeni hierarchią. Możemy kontaktować się w każdej chwili i w każdej chwili jesteśmy gotowi na spotkanie. Nie odkłada się spraw na później, żeby nie narastały. A dzięki transparentności i bezpośredniej komunikacji pracuje się nam lepiej, łatwiej i przyjemniej. Nie trzeba pamiętać o tytułach i kto, jaką lubi kawę. Trzeba zaś naprawdę się napracować, aby uzyskać awans. Wszak nie stać startupów na wielkie podwyżki dla każdego pracownika co pół roku. Należy pokazać swoją pracą, pomysłami, osobowością i zaangażowaniem jak pomagamy firmie wzrastać i rozwijać się – tłumaczy Sandra.

Dla mojej rozmówczyni praca w startupie jest o wiele bardziej satysfakcjonująca niż w korporacji z różnych względów. Nie może to być jednak regułą dla wszystkich. Zdarzają się startupy, które omija się z daleka i korporacje, w których niejeden pragnie pracować.

10. Alina Geniusz-Siuchnińska – współzałożycielka Inntu

Inntu zajmuje się komunikacją w dość specyficznych branżach, takich jak energetyka, finanse, ubezpieczenia czy marketing bardzo zaawansowanych produktów informatycznych.

Alina Geniusz-Siuchnińska, wiceprezes Inntu mówi, że bez wcześniejszej pracy w korporacjach w tych branżach, zespół nie byłby w stanie realizować takich usług. Przede wszystkim ważna jest znajomość poszczególnych środowisk i ich kluczowych graczy. Zdobyte doświadczenie przekłada się m.in. na wiedzę, kto jest dla nich liderem opinii i co czytają. Poza tym praca w dużej firmie uczy myślenia procesem i organizacją oraz pracy z celami.

Wszyscy założyciele butiku komunikacyjnego Inntu pracowali uprzednio w korporacjach: Joanna Kuźmicz – w międzynarodowej agencji PR, Maciej Kuźmicz – u jednego z największych ubezpieczycieli, Alina – w jednym z największych koncernów energetycznych.

– Ale przeszłość w korpo daje nie tylko wiedzę sektorową. Daje wiele umiejętności, niebywale przydatnych w startupach. Przede wszystkim są to wyzwania. Startup szybko uczy, jak ważna jest płynność finansowa. W korporacji pieniądze na projekty zwykle są gdzieś ulokowane. Nie ma nowego projektu, ale jesteś w strukturze? Wynagrodzenie po prostu wpływa na konto. Jeśli w startupie nie masz komu wystawić FV i nie masz dobrego wujka (inwestora), to po prostu nie masz pieniędzy i musisz bardzo szybko wymyślić coś nowego – tłumaczy Alina.

Aby poradzić sobie z takimi wyzwaniami, przydatna jest zwinność startupu, zwykle niedostępna w korporacji. Moja rozmówczyni przekonuje, że od wymyślenia pomysłu do jego realizacji upływa dosłownie chwila – Korporacyjne doświadczenie pozwala szybko zmienić proces, dostosować do nowych potrzeb. To jest jedna z największych zalet korporacyjnej przeszłości dla startupowca. Drugą jest umiejętność rozmowy z menedżerami korporacyjnymi, rozumienie ich punktów widzenia, ich sytuacji i wiedza, w jaki sposób zapadają tam decyzje i jak szukać interesariuszy naszego startupowego projektu – dodaje.

11. Kasia Gola – założycielka GeekGoesChic

GeekGoesChic.Co to blog poświęcony obecności i wykorzystywaniu nowych technologii w modzie.

Jego twórczyni, Kasia Gola, spędziła w korporacji 1.5 roku. Była to agencja w grupie K2. Zaczęła od stażu, na który poszła, aby sprawdzić swoją wartość na rynku pracy oraz to, czy pasuje do tego typu firmy.

– Choć teraz nie widzę się w dużej firmie, uważam, że było to wartościowe doświadczenie. Głównie dlatego, że poznałam siebie, swoje wady oraz zalety jako pracownik. A także granice cierpliwości (uśmiech). Miałam okazję wypróbować procesy, w które osoby starsze stażem włożyły setki godzin swojej pracy, a firma – ogromną ilość pieniędzy. Interesujące było wypróbować moją etykę pracy versus ramy firmy i strukturę. Myślę, że warto jest spróbować pracy w korporacji – mówi Kasia.

Tak jak i pozostali founderzy, Kasia uważa, że w startupach człowiek uczy się o wiele szybciej. Jest to inny rodzaj stresu. Nazywa ekosystem startupowy piaskownicą dla kreatywności, w której ponosi się realną odpowiedzialność za swoje decyzje, albo ich brak. Człowiek nie ma wyboru i zazwyczaj ma o wiele więcej wewnętrznej motywacji do tego, aby hackować system.

Nie przekreślajmy korporacji

– Wiem, że dziś korporacje starają się umożliwić pracownikom budowanie startupów w czasie pracy lub na firmowym sprzęcie. Albo po prostu zachęcają do przedsiębiorczości po pracy. Uważam, że to świetne podejście i jedyne słuszne, aby budować przewagę konkurencyjną. Chociaż wolę pracować zwinnie i unikam niepotrzebnych procesów, to wiem, że doświadczenie pracy w korporacji jest cenne i osoby, które go nie zdobyły, nie powinny wypowiadać się negatywnie na ten temat – przestrzega Kasia.

Izraelczycy lubią wracać do korpo

Kończąc swoją wypowiedź, dodaje jeszcze, że np. w Izraelu normalne jest, że pracuje się w korporacji, robi startup po godzinach, potem rzuca się etatową pracę, waliduje się modele biznesowe startupu, aby następnie go sprzedać albo zamknąć. Takie osoby wracają znów do korporacji. I tak w kółko. Nikogo nie dziwi taki model działania. Założycielka GeekGoesChic ocenia to jako zdrowe podejście.

12. Artur Pszczółkowski – CMO w GamerHash

Misją GamerHash jest budowa samofinansującego się komputera. Zespół umożliwia połączenie do sieci setek tysięcy komputerów graczy.

Artur Pszczółkowski, CMO w GamerHash, spędził w korporacji 15 latach. Jak sam mówi, nie jest w stanie wymarzyć sobie lepszego początku kariery. Docenia mnogość projektów, doświadczeń, podróży i poznanych osób, które ukształtowały go jako specjalistę. Zauważa jednak, że w tym co presja zawsze była spora. Zarządzanie wielomilionowym budżetem z HQ w Zurichu było cudownym zwieńczeniem korporacyjnej kariery, ale wtedy poczuł, że korpo już więcej mu nie da, a adrenalina potrzebowała nowego ujścia.

Co daje korporacja?

Artur ujął swoje odczucia w kilku zdaniach:

– Ilość szkoleń, skupienie na jakości, procedury i dostęp do najlepszych narzędzi – startupy nie mogą sobie na to pozwolić, ponieważ są zawsze w biegu. Do tego, kontakty z najlepszymi ekspertami branży –  możliwość podglądania ich warsztatu pracy, nawyków –  które lepiej pozwalają pracować pod presją. Jest to wiele rzeczy, które przychodzą w korpo niejako „w pakiecie”, którego się nie docenia, dopóki nie przejdzie się na drugą stronę.

W startupie wszystko dzieje się szybko

W startupie jest zgoła inaczej – wszystko jest na już, decyzje podjęte dzisiaj są widoczne jutro –  to jest cudowne widzieć szybko efekty i wpływ na wzrost projektów. Aktualnie Artur to ceni najbardziej, będąc operacyjnie w startupie oraz będąc również inwestorem w innych projektach. Dodaje, że w korporacji jest się małym trybikiem, który ma czas i zasoby, aby być idealnym. Natomiast w startupie ważniejsze jest często dowiezienie targetu kosztem drugorzędnych KPIajów.

– Osobiście nie zmieniłbym nic w sposobie, w jaki potoczyła się moja kariera. Polecam każdemu zacząć od korpo –  z perspektywy zarządzającego widać taki „sznyt” od razu i ma to wielką wartość. I mimo ze w startupie szukamy full-stacków od wszystkiego, to wiemy ze specjaliście po korpo najlepiej będzie być wielowątkowym i zachować zimną krew – podsumowuje Artur.

13. Łukasz Banach – Co-founder Hop.City

Hop.City najczęściej jest kojarzone z wynajmem skuterów na minuty w modelu sharingowym.

– W korporacji nauczyłem się bardzo dużo, jednak ta nie była dla mnie…, ale bez niej nie byłbym w tym miejscu, w którym jestem teraz – mówi Łukasz Banach – Co-founder Spółki JedenŚlad i marki Hop.City.

Łukasz wspomina, że miał krótkie „romanse” z korporacjami (Wirtualna Polska czy GoldenLine), to jednak od samego początku, chciał stworzyć coś swojego i na własnych warunkach. Jego pierwsze próby z prowadzeniem własnej firmy rozpoczęły się już w 2006 r., ale z wielu względów, musiał zmienić tory i przeszedł pracować w korporacji.

Zalety korporacji

– Po pierwsze – ludzie. To, kogo poznałem i z kim utrzymuję dalsze relacje przyjacielskie czy biznesowe, jest w mojej ocenie najbardziej wartościowe. Miałem okazję poznać specjalistów w swoich dziedzinach, obserwować osoby zarządzające tysiącami pracowników, a na koniec założyć firmę z jedną z takich osób – Marcinem Brzeskim, z którym właśnie spotkaliśmy się pracując w Codility – mówi Łukasz.

Dodaje, że drugim niewątpliwym plusem była skala projektów, nad którymi pracował oraz dostęp do najnowszej technologii, wiedzy oraz środków finansowych, których nierzadko brakuje w startupach.

– Choć plusów korporacji, mógłbym doszukać się pewnie więcej, to jednak własna firma i startup to jest moje środowisko. Tutaj czuję się jak ryba w wodzie. Nikt mnie nie zamyka w ramy, bo sami je tworzymy. Jednego dnia projektujemy innowacyjną infrastrukturę ładowania e-pojazdów, a drugiego dzielimy się naszą technologią z Kambodżą. Startup nie pozwala na nudę, ciągle wymaga ode mnie nawiązywania nowych kontaktów oraz projektowania całego ekosystemu biznesowego i wychodzenie w przyszłość. Korporacja tego nie wymaga. Horyzont dla wielu kończy się na szczeblach wynagrodzenia i nazwie stanowiska. Startup daje realny wpływ stworzenia czegoś więcej, na większą skalę i na wielu różnych płaszczyznach. Cieszę się, że mogę to robić – podsumowuje Łukasz.

14. Michał Zakrocki – jeden z właścicieli Twórczywa

Twórczywo to polska pracownia projektująca i produkująca Ledony – nowoczesną, energooszczędną i estetyczną alternatywę dla klasycznych, szklanych neonów reklamowych. Jej właścicielami są Michał Zakrocki oraz Mikołaj Rytel, którzy po zbyt wielu latach pracy w agencji reklamowej, postawili stworzyć coś swojego i pokazać światu Ledony – autorską technologię łączącą znane w branży reklamowej materiały w nieznany dotąd sposób.

Michał Zakrocki, zanim odnalazł się na polu własnego biznesu, przez lata przecierał szlaki na warszawskim Mordorze.

Stabilizacja vs. rozleniwienie

Praca w korporacji płatna punktualnie i niezawodnie daje poczucie pewnego komfortu i bezpieczeństwa – mówi Michał – Kawa, herbata i jabłka w kuchni, ciasteczka na spotkaniach z klientem i umowa o pracę, która kiedyś wydawała się plusem, czyli gwarantem stabilności i spokoju. Problem polega na tym, że taki układ po jakimś czasie rozleniwia. Po pierwszej fali zachwytu i super starań przychodzi refleksja: „Czy będę te projekty dłubać do emerytury? Ale moment… Nie ma tu u mnie w firmie nikogo, kto choćby za 10 lat miał się na emeryturę wybrać…” W korpo niewiele jest osób 50+. To minus, który potrafi zmotywować do szukania innych opcji.

Ludzie i jeszcze raz ludzie

Michał uważa, że do korporacji trafiają naprawdę fantastyczni, zdolni, mądrzy ludzie. Obserwując pracę agencji, w której pracował, wie, że można chłonąć ich wiedzę, zapał twórczy oraz zabawny korporacyjny język -– wyjątkową odmianę polisz-inglisz. Niektórzy pokazują jak dobrze wykonywać zawód i skutecznie dbać o swoje sprawy, inni – wręcz przeciwnie.

Być szefem to coś więcej

Dziś mija 5 lat od kiedy działa Twórczywo. Dzięki doświadczeniom w korporacji można nauczyć się, w jaki sposób skutecznie motywować swoich pracowników – nie strachem, ale poprzez dobry przykład i zachętę. Jest to niewątpliwie plus.

– Praca na swoim zdecydowanie nie jest dla każdego, ale daje niesamowicie dużo frajdy i satysfakcji, a jej zaletą jest niewątpliwie to, że nikt poza nami nas nie ogranicza. To znaczy, oczywiście ogranicza nas masa rzeczy. Ale nikt nam nie zabroni cały czas kombinować i próbować robić wszystko, by nasza firma była najlepsza na świecie, a nam zamieniać każdy minus na potencjalny plus – konstatuje Michał.

Czytając wypowiedzi tak wielu startupowców, nie sposób ustalić, które miejsce pracy jest lepsze. Jak to najczęściej bywa, wszystko ma swoje plusy i minusy. Wiele z osób, które zasmakowało startupowego życia, wraca do korporacji. Zbyt szybkie tempo, niższa, czasem nieregularna pensja i ciągła niepewność jest trudna do zniesienia. Gatunek ludzki lubi bezpieczeństwo, dąży do komfortu i jak największej wygody. Zdarzają się jednak tacy, którzy przeczą tej regule, biorą sprawy we własne ręce i udowadniają, że pomimo tak wielu trudności, można z sukcesami spełniać swoje marzenia. I ci, będący bohaterami tego artykułu, także w bohaterski sposób stawiają czoła wszystkim przeciwnościom i realiom polskiego przedsiębiorcy.

Wypowiedzi pozostałych stratupowców znajdziesz w pierwszej części tego artykułu.