Co łączy Victora Frankensteina i foundera startupu? O mrocznej stronie obsesyjnej kreacji

Dodane:

Przemysław Zieliński Przemysław Zieliński

Co łączy Victora Frankensteina i foundera startupu? O mrocznej stronie obsesyjnej kreacji

Udostępnij:

Paralele między szalonym naukowcem a obsesyjnym założycielem firmy są uderzające. Obie postacie są archetypami twórcy, który w pogoni za wizją przekracza granice, by ostatecznie zmierzyć się z konsekwencjami swojego nieokiełznanego dzieła. A każdy startup, każda technologia i każde dzieło jest trochę Frankensteinem – zrodzonym z geniuszu, złożonym z cudzych fragmentów, ożywionym przez prąd ambicji i błyskawicę ego.

Victor Frankenstein chciał stworzyć życie. Founder startupu – tworzy nową rzeczywistość. Dzieli ich dwieście lat, ale łączy ten sam mechanizm: idee większe od nich samych.

Mary Shelley, gdy pisała Frankensteina w 1818 roku, nie wymyśliła tylko historii o potworze. Napisała archetyp współczesnego innowatora – człowieka, który z pasji, pychy i wizji konstruuje coś, co ma odmienić świat, a potem odkrywa, że świat wcale nie jest gotowy na jego wynalazek.

Idea fix, czyli pogoń za niemożliwym

Zarówno Victor Frankenstein, jak i founder startupu, są owładnięci ideą fix – obsesyjną myślą, która dominuje nad ich życiem. Dla Frankensteina była to wizja stworzenia życia z martwej materii : „a new species would bless me as its creator and source; many happy and excellent natures would owe their being to me. No father could claim the gratitude of his child so completely as I should deserve theirs.” 

Czy ta ambicja, by osiągnąć coś, co przekracza granice ludzkiej wiedzy i natury, nie jest lustrzanym odbiciem mentalności founderów, którzy również dążą do „niemożliwego”? W ich przypadku „niemożliwe” to zrewolucjonizowanie branży, stworzenia nowej kategorii produktów czy osiągnięcia wykładniczego wzrostu. Obie postacie są napędzane przekonaniem, że ich pomysł zmieni świat, a ich nazwisko zapisze się w historii.

Ta obsesyjna pogoń ma swoje korzenie w historycznych i filozoficznych dążeniach ludzkości. Zdecydowanie jednym z najbardziej wyrazistym przykładem jest alchemia, której adepci, podobnie jak Victor, dążyli do osiągnięcia wyższego, pozornie nieosiągalnego dobra, takiego jak transmutacja metali nieszlachetnych w złoto czy stworzenie Eliksiru Życia. Choć alchemia była skazana na porażkę, jej obsesyjna wizja była motorem nieustannych poszukiwań, które ostatecznie doprowadziły do rozwoju nowoczesnej chemii. Podobnie, w historii nauki nie brakuje postaci, które poświęciły życie na realizację pomysłów uznawanych za niemożliwe, jak choćby wynalazcy dążący do stworzenia perpetuum mobile – maszyny wiecznego ruchu, sprzecznej z fundamentalnymi prawami fizyki.

„Zawieram w sobie mnogość”

Zarówno Frankenstein, jak i founder, realizują swoje wizje w niestandardowy, nieszablonowy sposób. Victor odrzuca konwencjonalne metody, pracując w odosobnieniu i tajemnicy, dążąc do przełomu zamiast stopniowego postępu. Founderzy startupów również często działają poza utartymi schematami, stosując metody lean czy bootstrapping, które są niekonwencjonalne w porównaniu do ugruntowanych korporacji.

Co najważniejsze, dzieło obu jest kompilacją. Monstrum Frankensteina nie jest stworzone ex nihilo, lecz jest zlepkiem, kompilacją różnych części: „I collected bones from charnel houses; and disturbed, with profane fingers, the tremendous secrets of the human frame.

W świecie startupów, innowacja rzadko jest tworzona od zera. Zazwyczaj jest to kreatywna kompilacja istniejących technologii, modeli biznesowych i idei. Founderzy łączą ze sobą fragmenty kodu, istniejące API, sprawdzone mechanizmy rynkowe i adaptują je do nowego celu. Ten kompilacyjny akt twórczy doskonale oddaje piosenka Boba Dylana „My Own Version of You” z albumu Rough and Rowdy Ways (2020). Utwór ten może być interpretowany jako bezpośrednia aluzja do Frankensteina. Narrator opisuje proces tworzenia nowej istoty, która jest zlepkiem cech i talentów: „I’m gonna make you play the piano like Leon Russell, like Liberace, like St. John the Divine. I’m gonna take the scar off of your face and I’m gonna bring somebody to life.”

Tytułowe „My Own Version of You”  jest esencją tytułowego podobieństwa między bohaterem książki Shelley a founderem: founder buduje nową firmę, produkt czy technologię, kompilując i adaptując istniejące elementy, tworząc swoją „własną wersję” czegoś nowego.

A co będzie, gdy wizja wymknie się spod kontroli?

Najmniej pożądany moment to ten, gdy zrealizowany pomysł wymyka się spod kontroli i odbiega od pierwotnych wyobrażeń. Victor, zamiast pięknego, nowego gatunku, tworzy przerażające Monstrum, które natychmiast odrzuca: „Now that I had finished, the beauty of the dream vanished, and breathless horror and disgust filled my heart.”

To odrzucenie i ucieczka prowadzą do katastrofy. Monstrum, pozostawione samo sobie, staje się siłą destrukcyjną. W świecie startupów, utrata kontroli może przybrać różne formy:

  • Product-Market Fit nie zostaje osiągnięty
  • skalowanie prowadzi do utraty kontroli nad etyką produktu (np. algorytmy mediów społecznościowych) lub kulturą firmy.

Zespół, który projektuje algorytm, nagle odkrywa, że AI nauczyła się czegoś, czego nikt jej nie kazał. Startup, który miał „pomagać ludziom” (jak Facebook w pierwszej wersji), z czasem generuje polaryzację, manipulację i uzależnienie. Produkt, który miał łączyć, zaczyna dzielić. Idea, która miała leczyć, staje się źródłem lęku. Mary Shelley pisała, że „stworzenie odbija w sobie twórcę, ale nie jest jego kopią.”

O odpowiedzialności twórcy

Podobieństwa między Victorem Frankensteinem a founderem startupu pokazują, że ambicja i innowacyjność są mieczem obosiecznym. Pogoń za niemożliwym jest siłą napędową postępu, ale niesie ze sobą ogromne ryzyko. Historia Frankensteina jest ponadczasowym ostrzeżeniem: twórca ponosi pełną odpowiedzialność za swoje dzieło, nawet jeśli wymyka się ono spod kontroli. W dobie AI, biotechnologii i wykładniczego wzrostu, founderzy startupów, podobnie jak Victor, muszą pamiętać, że ich wizja, choć śmiała, wymaga nie tylko geniuszu, ale i głębokiej refleksji etycznej nad konsekwencjami swojej kreacji.

Dziś Frankenstein nie stoi nad stołem sekcyjnym – siedzi przed monitorem. Zamiast ciał zszywa dane. Zamiast błyskawicy używa GPU. Jego laboratorium to open-source, jego potwór – kod, który zaczyna żyć własnym życiem.

Ale motywacja pozostaje ta sama: stworzyć coś, co przetrwa nas samych.

Czytaj także: