Czy przedsiębiorczość w Polsce oznacza boksowanie się z państwem?

Dodane:

Damian Jemioło, redaktor MamStartup.pl Damian Jemioło

Czy przedsiębiorczość w Polsce oznacza boksowanie się z państwem?

Udostępnij:

Według raportu „Polskie Startupy 2021” prawie 70% founderów jako największą barierę regulacyjną przed skalowaniem się swojego biznesu wskazuje biurokrację. Ta jest dla startupów często znacznie cięższa do przeskoczenia niż pozyskanie finansowania z funduszy VC czy zdobycie pierwszych klientów. Czy founderzy mają jakiekolwiek szanse w starciu z państwem?

Biurokracja to wyzwanie dla startupów

Fundacja Startup Poland opracowała raport „Polskie Startupy 2021”, w którym zapytała founderów m.in. o bariery regulacyjne, które stanowią największą przeszkodę. Aż 69% founderów wskazała, że tę najtrudniejszą barierę stanowi… biurokracja. Na drugim miejscu znalazły się częste zmiany przepisów (55%), a na trzecim niewystarczające zachęty inwestycyjne i brak ulg podatkowych (46%).

Źródło: Polskie Startupy 2021

– Środowisko startupowe już od lat upomina się o ulgi podatkowe dla inwestorów. Przykłady, że jest to niezbędne, widać gołym okiem. Nie bez powodu tyle świetnych startupów powstaje w Stanach Zjednoczonych, gdzie dostęp do kapitału jest od lat bardzo łatwy. Naturalną cechą startupowych pomysłów jest zwiększone ryzyko niepowodzenia takiej inwestycji. Zachęty, np. w postaci ulgi podatkowej mogłyby znacząco pomóc w tej kwestii – wskazuje w raporcie Tomasz Snażyk, prezes Fundacji Startup Poland.

Biurokracja i administracja w Polsce jest niczym tłusty kocur – olbrzymia, leniwa i ma nieograniczony apetyt. Portal money.pl wskazuje, że obecne nakłady na ten segment wynoszą ok. 25 mld zł rocznie. Według danych GUS w sektorze administracji publicznej, obronie narodowej i zabezpieczenia społecznego w 2020 r. pracowało 525 tys. osób, gdzie w połowie lat 90. było to nieco ponad 100 tys. osób.

I oczywiście – prawo się zmienia, administrowanie państwem w latach 20. XXI wieku jest też bardziej wymagające niż 30 lat temu (zważywszy też np. na regulacje takich organów jak Unia Europejska), ale paradoksalnie niewiele się tutaj upraszcza, a wręcz utrudnia. I to nie tylko dla samych startupów, lecz nawet dla urzędników. A to wszystko przez tzw. legislacyjną biegunkę, czyli częste zmiany prawa, na co wskazują sami founderzy w raporcie.

– Analizując działania legislacyjne Polski w obszarze gospodarczym, można dojść do wniosku, że jest ono raczej nieprzychylne przedsiębiorcom i budowaniu gospodarki opartej na silnych lokalnych firmach. Coś, co jest istotne z punktu widzenia przedsiębiorcy to stabilność prawa oraz jego klarowność, a niestety w obu tych cechach przepisy krajowe zawodzą, odstraszając wielu zdolnych i ambitnych ludzi od wstąpienia na drogę biznesu – mówi Tomasz Rykaczewski, wiceprezes zarządu Fundacji Prospekt.

Polski Ład zmieniono 852 razy. Czym jest legislacyjna biegunka?

Te częste zmiany przepisów, które founderzy wymieniają jako drugą co do wielkości barierę przed rozwojem, absolutnie nie stanowią wymysłu czy hiperbolizacji. W rozmowie z Rzeczpospolitą – Konrad Piłat, doradca podatkowy w kancelarii KND, wskazał, że do Polskiego Ładu wprowadzono już 852 poprawki. I to w ok. 40 dni od jego wprowadzenia. A to nie koniec zmian, jakie zapowiada rząd. A mówimy przecież o ustawie, która wywróciła biurokrację przedsiębiorstw do góry nogami.

– Zazwyczaj plany inwestycyjne mają perspektywę kilkuletnią, a nie da się ich realizować w obliczu ryzyka, że przepisy odnośnie do danej branży czy rodzaju działalności mogą się zmienić z miesiąca na miesiąc. Zmniejsza to znacznie skłonność funduszy i przedsiębiorców do inwestycji, co wpływa negatywnie na ogólny poziom gospodarki – mówi Tomasz Rykaczewski.

Te błyskawiczne zmiany przepisów, niejednokrotnie pisane wręcz na kolanie, to nie tylko problem Polskiego Ładu. Już w trakcie wybuchu pandemii koronawirusa mieliśmy do czynienia z często zmieniającym się prawem, czy ogłaszaniem nowych restrykcji z dnia na dzień. Tak w zasadzie wygląda rzeczywistość spod znaku panowania obecnego rządu. Ciągła niepewność nie pomaga budować silnej pozycji na rynku czy dobrze funkcjonującego startupu.

– Przedsiębiorczość w Polsce to niestety boksowanie się z państwem na wielu płaszczyznach. Dla młodego i niedoświadczonego zespołu stanowi to pewną barierę psychologiczną. Lista jest dosyć obszerna: dobór odpowiedniej formy działalności, wybranie formy opodatkowania, znalezienie doradcy podatkowego, księgowego specjalizującego się w danej dziedzinie, spełnienie wszystkich początkowych formalności związanych z prowadzeniem firmy – założenie konta bankowego, wyliczenie składki ZUS (do tworzenia prognoz finansowych i budżetu), wysokość płaconego podatku, zarówno CIT, jak i PIT. Bez takich podstaw nie jesteśmy w stanie precyzyjnie wyliczyć budżetu na realizacje projektu. Chociażby ze względu na ujęcie kosztów uzyskania przychodu – tutaj zawsze zagadkę stanowi najbardziej skomplikowany system podatkowy. Czy zakup dobra materialnego lub niematerialnego na potrzeby firmy to 100% kosztów uzyskania przychodu, czy może 50%? – mówi Bartłomiej Pąperski, CEO Centrum Inżynierskiego RAPTOR sp. z o.o.

Problem legislacyjnej biegunki i opasłej biurokracji tyczy się zresztą nie tylko startupów, bo obrywają również firmy z sektora MŚP, czy w zasadzie każde inne przedsiębiorstwo. Dobrym przykładem jest branża myśliwska i militarna. Bartłomiej Pąperski chcąc założyć sklep myśliwski, aby uzyskać koncesję na sprzedaż broni i amunicji, musiał zebrać pozwolenia od:

  • Ministra Spraw Wewnętrznych;
  • Ministra Gospodarki;
  • Szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego;
  • Komendanta Wojewódzki Policji w Bydgoszczy
  • Szefa ABW;
  • Komendanta powiatowego Państwowej Straży Pożarnej;
  • Sanepidu;
  • Wojskowego Instytutu Technicznego Uzbrojenia;
  • Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska;
  • Kominiarza;
  • Konserwatora zabytków.

Do tego doszedł pakiet składający się z ośmiu różnych dokumentów. Nic dziwnego, że 14% founderów wskazało w raporcie, że poważną barierę stanowi właśnie długi i kosztowny proces zakładania startupu, tj. rejestracja spółki i uzyskanie ew. pozwoleń.

– Trwało to wszystko kilka miesięcy i łącznie z czynszem, który musiałem płacić za pusty lokal, kosztowało mnie kilkadziesiąt tysięcy złotych. Nikt nie wie, ile tak naprawdę kosztują polskich przedsiębiorców tego rodzaju przesadzone i zbędne wymogi biurokratyczne. Nie ulega wątpliwości, że w skali całej gospodarki, są to olbrzymie kwoty – mówi Bartłomiej Pąperski.

Problemem, który niejako miał rozwiązać kwestię trwania rejestracji spółek, było PSA (Prosta Spółka Akcyjna). Minimalny kapitał zakładowy w przypadku PSA wynosi złotówkę, a całą rejestrację można było przeprowadzić formularzem online. Jednak jak wskazują autorzy raportu Fundacji Startup Poland – w pierwszym miesiącu funkcjonowania PSA zarejestrowano tylko 39 takich spółek.

Nie ma zachęt inwestycyjnych i ulg podatkowych

Trzecią najczęściej wskazywaną odpowiedzią w kwestii barier regulacyjnych były niewystarczające zachęty inwestycyjne i brak ulg podatkowych. Przed wprowadzeniem Polskiego Ładu jedyną sensowną ulgą było IP Box pozwalające skorzystać z preferencyjnej 5% stawki podatku CIT/PIT dla firm prowadzących proces badawczo-rozwojowy.

Dopiero Polski Ład wprowadził ulgę w PIT, ale dla… funduszy Venture Capital. Ulga w PIT dla VC tyczy się inwestorów, którzy inwestują w formie alternatywnej spółki inwestycyjnej (ASI) lub bezpośrednio w spółki kapitałowe, w których co najmniej 5% udziałów posiadają ASI. Już na wejściu inwestor będzie mógł skorzystać z ulgi w wysokości 50% kwoty inwestycji w roku podatkowym.

Jak wskazuje serwis infor.pl – samą kwotę wydatków na takie udziały podatnik odlicza od swojego dochodu podlegającego opodatkowaniu skalą podatkową lub podatkiem liniowym w maksymalnej wysokości 250 tys. zł w roku podatkowym.

Jest tu jednak więcej wymogów do spełnienia, aby móc skorzystać z ulgi:

  • podatnik musi mieć zawartą z ASI umowę inwestycyjną;
  • inwestor nie może być z ASI albo ze spółką kapitałową, w której ASI posiada co najmniej 5% udziałów lub być podmiotem powiązanym w okresie 2 lat poprzedzających dzień pierwszego
  • nabycia czy objęcia udziałów w owych spółkach;
  • podatnik musi posiadać udziały co najmniej 24 miesiące;
  • wspólnikiem w ASI musi być podmiot, który nabył lub objął udziały sfinansowane ze środków europejskich, niemające charakteru bezzwrotnego oraz przeznaczone na inwestycje VC w Polsce.

Jak zatem widzimy, nie jest to tak kolorowe i proste, jak mogłoby się wydawać. Co więcej – o ile dobrze, że fundusze VC otrzymały możliwość skorzystania z ulgi podatkowej, o tyle szkoda, że tyczy się to tylko nich. Nie ma bowiem żadnej sensownej ulgi dla startupów, a przecież nie każdy founder korzysta z finansowania z VC. Część startupów rozwija się w oparciu o własne środki lub w formie bootstrappingu. One jednak najwyraźniej będą musiały poczekać dłużej.

– Kolejnym problemem są kwestie podatkowe. Niejasność przepisów, stopień ich skomplikowania i nieprecyzyjność skutecznie odstrasza wiele osób od działalności gospodarczej. Obecnie coraz trudniej wyobrazić sobie prowadzenie nawet prostej mikrodziałalności bez wsparcia księgowego, a nawet podatkowego. Polscy przedsiębiorcy są również w czołówce europejskiej, jeśli spojrzymy na ilość czasu poświęconego na kwestie formalno-prawne w stosunku do pracy merytorycznej nad rozwojem firmy – mówi Tomasz Rykaczewski.

Te kwestie podatkowe uderzają też w jeszcze jeden aspekt – zatrudnienie pracowników. Pozyskiwanie specjalistów do startupów nie jest łatwe, a z pewnością nie pomagają tutaj koszty związane z ich zatrudnieniem. Aż 30% founderów twierdzi, że to poważna bariera rozwoju.

Klienci instytucjonalni nie chcą korzystać z pomocy startupów

Mogłoby się zdawać, że to już koniec boksowania się z państwem, ale tak nie jest. W końcu niełatwy żywot mają też startupy, które chcą pracować dla klientów instytucjonalnych. 42% startupów wskazało, że doświadczają niesprzyjającej konstrukcji systemu zamówień publicznych. Tzw. klienci B2G stanowią 31% grupy docelowej wszystkich startupów. Z kolei organizacje pozarządowe (NGO) i pożytku publicznego (B2B2G) to tylko 11%.

Źródło: Polskie Startupy 2021

Administracja, samorządy, urzędy czy szkoły są trudnymi partnerami biznesowymi dla startupów. Niechętnie korzystają z ich usług lub produktów, a nierzadko regulacje, przepisy i wymogi zabijają możliwości founderów. Co nie pomaga w innowacyjności i cyfryzacji systemu polskiego państwa.

Co jest nieco tragikomiczne, zważywszy na to, że polskie startupy często biorą czynny udział w cyfryzacji takich państw, jak chociażby Arabia Saudyjska. Mowa tutaj np. o spółce Crafton Middle East. A trzeba dodatkowo podkreślić, że to państwo stawia wyjątkowo duże wymagania przed startupami i wręcz wymusza na nich korzystanie z lokalnych zasobów i otwieranie spółek tamże.

– Arabia Saudyjska jest miejscem, gdzie nie każdy może robić biznes. Kraj ten kładzie duży nacisk na współprace z lokalnymi dostawcami, a my takim lokalnym dostawcą właśnie jesteśmy. Mamy tam siedzibę i swoich przedstawicieli, którzy również są Saudyjczykami. Jako firma z Polski nie moglibyśmy działać przy projektach rządowych. Mając tam swoich przedstawicieli, jesteśmy w stanie to robić i od pięciu lat całkiem sukcesywnie nam to wychodzi – mówi Michał Zieliński.

Reasumując – przedsiębiorczość i innowacyjność w Polsce niestety bardzo często wiąże się z boksowaniem z państwem. Biurokracja, brak ulg podatkowych czy często zmieniające się przepisy prawa, odciągają founderów od tego, co najważniejsze – prowadzenia biznesu i rozwijania swoich produktów, a każą zajmować się kwestiami oraz problemami, których nie spotkamy w wielu europejskich (i nie tylko) państwach. Mimo tego w Polsce rozwijają się innowacyjne firmy i duże przedsiębiorstwa. Często wybierając tę trudniejszą drogę, niż np. skierowanie swoich zasobów w inny rejon świata.