David Chilton: Jedyna gorsza rzecz od złej inwestycji, to zła inwestycja za pożyczone pieniądze

Dodane:

Kasia Krogulec Kasia Krogulec

David Chilton: Jedyna gorsza rzecz od złej inwestycji, to zła inwestycja za pożyczone pieniądze

Udostępnij:

David Chilton, kanadyjski inwestor VC, który znany jest między innymi z tamtejszej wersji telewizyjnego programu Dragon’s Den, swoim stwierdzeniem wsadza kij w mrowisko. Chilton sam inwestuje w startupy, a idea tych inwestycji każe liczyć się z tym, że fundusz może stracić. Co na temat spostrzeżenia Kanadyjczyka uważają nasi przedsiębiorcy?

„The only thing worse than a bad investment is a bad investment made with borrowed money.” – David Chilton

 

Jakub Bartoszyk, co-founder of MAB Robotics

Jako startuperzy operujemy nie tylko własnym wkładem, ale też pieniędzmi z funduszy inwestycyjnych. Wiąże się to z podwójną odpowiedzialnością za decyzje i podejmowane ryzyka dyktowaną uczciwością wobec inwestorów, którzy w nas uwierzyli. Nasze biznesowe ruchy poddajemy większej kontroli, kalkulujemy i upewniamy się, że decyzje podejmujemy na podstawie racjonalnych przesłanek i badania rynku. Jednocześnie nie pozwalamy sobie na odczuwanie presji, która wiąże ręce. Kto nie ryzykuje, nie pije szampana, ale ryzyko trzeba kontrolować.

Konrad Gładkowski, prezes Centrum Medycyny Konopnej

Inwestor powinien dokładnie znać zagrożenia i perspektywy inwestycji, którą planuje i na tej podstawie ocenić, czy potencjalne zyski uzasadniają podjęcie tego ryzyka. Inwestycja, nawet nieudana, może być cenną lekcją. Chyba że korzystamy z „zapożyczonych” porad i sugestii, zamiast przeprowadzać własne analizy i opierać się na swoich zasobach.

Armand Przygodzki, CEO Osavi

Nie do końca się zgadzam. Tak naprawdę nie ma znaczenia, skąd pochodzą pieniądze, grunt to wyciągnąć odpowiednie wnioski z niepowodzenia i potraktować porażkę jako lekcję na przyszłość. Czasem lepiej zaryzykować nawet pożyczone pieniądze, biznes nie zawsze może być przewidywalny i bezpieczny. Oczywiście najlepiej minimalizować ryzyko w inwestycjach, jednak prowadząc firmę nie zawsze da się uniknąć pomyłek. Istotne jest, aby źle ulokowany kapitał nie był dla przedsiębiorcy jedynie stratą, ale stanowił także źródło wiedzy i ważne doświadczenie.

Dominika Paciorkowska, członkini zarządu i dyrektor zarządzająca ClickMeeting

Posiadanie stabilnego źródła finansowania daje olbrzymi komfort i pozwala w oczywisty sposób na minimalizację ryzyka związanego z podejmowaniem nowych inicjatyw. W ClickMeeting zawsze korzystaliśmy z własnych funduszy i nie musieliśmy sięgać po kredyty czy inne formy wsparcia. Przeznaczanie wypracowywanych zysków na dalszy rozwój bez wątpienia jest nie tylko znacznie bezpieczniejsze, ale również bardzo motywujące. Pozwala bezpośrednio obserwować, jak nasza codzienna praca przekłada się na rozwój produktu i firmy.

Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że nie każde przedsiębiorstwo może pozwolić sobie na taki tryb działania. Dotyczy to przede wszystkim startupów, które potrzebują dużego kapitału startowego, ale nie dysponują wystarczającymi środkami własnymi lub odpowiednim kapitałem pochodzącym od inwestorów. W takiej sytuacji bez wątpienia to dodatkowy czynnik, który należy brać pod uwagę podczas podejmowania decyzji. Warto znaleźć złoty środek pomiędzy chęcią zwiększania nakładów inwestycyjnych a redukcją ryzyka. Jeszcze ważniejszą rolę odgrywa dobra analiza otoczenia biznesowego i trzeźwe podejście do oceny zarówno perspektyw, jak i potencjalnych zagrożeń.

Agnieszka Uba, head of product Marketing w SentiOne

Zdecydowanie łatwiej jest wydawać cudze pieniądze niż swoje, gdyż wtedy mamy większą skłonność do ryzyka – a skłonność do ryzykownych decyzji to domena wielu przedsiębiorców. Dlatego największe startupy korzystają właśnie z finansowania zewnętrznego, zamiast w nieskończoność bootrstrapować, czyli finansować swoją działalność z własnych środków.

Igor Kałuża, head of marketing w Advox Studio

Nie ma nic złego w podejmowaniu ryzyka inwestycyjnego. Gorzej, kiedy kapitał obcy w naszej inwestycji przewyższa znacząco środki własne. Odpowiadając cytatem na cytat: „nie myli się tylko ten, który nic nie robi”, dlatego jako coś najgorszego w kontekście inwestycyjnym określiłbym strach przed podjęciem decyzji.

Stagnacja i brak reakcji na sytuację rynkową wykończyły już niejedną firmę. Idealnym przykładem może być Nokia, która przegapiła początki rewolucji smartfonowej.

Podsumowując: trzeba działać – nawet jeżeli czasem popełnimy błąd. Ważne jednak, żeby nasze działanie było przemyślane, a ryzyko maksymalnie zminimalizowane.

Iwona Gołębska,  HRBP w Advanced Business Consulting London Group Ltd.

Patrząc z perspektywy realiów HR-owych, można stwierdzić, że jedną z gorszych inwestycji w pracownika jest proponowanie mu świadczeń pozapłacowych, które w żaden sposób nie będą odpowiadały jego potrzebom, a co za tym idzie – nie będą spełniały swoich podstawowych funkcji: motywującej i lojalizującej. Czy pracodawcę stać na taki kredyt? Znacznie lepiej inwestować w dialog z pracownikami, co zaprocentuje dopasowaną ofertą benefitową, a w konsekwencji większą satysfakcją i zaangażowaniem zatrudnionych.

Marta Robak, product manager Sodexo Benefits and Rewards Services Polska

Myślę, że inwestowanie w każdym przypadku wiąże się z mniejszym lub większym ryzykiem. Niezależnie czy środki przeznaczone na dany cel są pożyczone, czy własne, każda transakcja powinna być poprzedzona dogłębnym researchem oraz analizą działań konkurencji. Kluczem do sukcesu jest znalezienie własnej ścieżki i podążanie za intuicją.

Bartosz Kazimierczuk, prezes Tower Investments

David Chilton pochodzący z bardzo religijnej rodziny zapewne zakładał w swoim twierdzeniu, że wszyscy inwestorzy to uczciwi ludzie. Rzecz w tym, że część inwestujących podejmuje nieprzemyślane decyzje właśnie dlatego, że inwestują nieswoje pieniądze. Przy własnych inwestycjach są dalece ostrożniejsi.

 

Przeczytaj więcej: #znanycytat