EastCamp – o startupach w Białymstoku

Dodane:

Adam Łopusiewicz Adam Łopusiewicz

Udostępnij:

Na temat białostockich pasjonatów Internetu, trudów związanych z organizacją barcampu i planach na przyszłość rozmawiamy z Grzegorzem Kiersznowskim – jednym z organizatorów EastCampu.

Na temat białostockich pasjonatów Internetu, trudów związanych z organizacją barcampu i planów na przyszłość rozmawiamy z Grzegorzem Kiersznowskim – jednym z organizatorów EastCampu.

Czym jest EastCamp?

EastCamp jest typowym barcampem. Organizujemy go w Białymstoku próbując zintegrować miejscowe środowisko branży internetowej. Myślę, że skutecznie nam się to udaje.

Jaka jest historia powstania cyklu barcampów pod szyldem EastCamp? Dlaczego postanowiłeś zabrać się za organizację EastCampu?

Pierwsze spotkania organizował Paweł Stempniak. Pojawiła się jednak kilkuletnia przerwa, która dość mocno mi doskwierała.

Początkowo było mnóstwo problemów organizacyjnych, a co za tym idzie – rosły wątpliwości czy to w ogóle ma sens. Pierwsze spotkanie pokazało, że ma. Lista uczestników zapełniła się błyskawicznie. Wraz z kolejnymi spotkaniami musieliśmy szukać miejsca, które pomieści większą ilość uczestników.

Nowy sezon zaczęliśmy w lipcu 2011 roku, spotkania odbywają się regularnie w ostatnią środę miesiąca.

Obecnie spotykamy się w auli Wyższej Szkoły Ekonomicznej, z którą współpracujemy od jakiegoś czasu. Pozwoliło to nam w zasadzie znieść limit uczestników i dla każdego zarejestrowanego znajdzie się miejsce.

Dlaczego warto pojawić się właśnie na tym spotkaniu?

Prezentujemy startupy, projekty, ludzi i firmy, które mogą podzielić się własnymi doświadczeniami, zarówno tymi dobrymi jak i złymi. Unikamy papki marketingowej, która nic nie wnosi. Po każdej z prezentacji oddajemy głos uczestnikom, którzy mogą zadać dowolne pytanie prelegentowi. Bywa, że dyskusja jest bardzo zaciekła. To najaktywniejsza część wystąpienia, ale też bardzo wartościowa, bo uzupełnia wątki, które nie zostały poruszone w prelekcji.

Po „zamknięciu” wszystkich prezentacji spotykamy się w kuluarach przy pizzy, gdzie można wymienić się wizytówkami, porozmawiać z prelegentami lub innymi uczestnikami wydarzenia. Osoby którym jest ciągle mało – zabieramy na afterparty, gdzie dyskusja toczy się już przy piwie. Odkładamy moment rozstania najpóźniej jak się da 🙂

Co daje uczestnictwo w takich spotkaniach?

Uczestnictwo w spotkaniach daje dostęp do wiedzy, którą niekoniecznie da się pozyskać za pośrednictwem Internetu czy innych mediów. Trzeba zaznaczyć, że podczas naszego barcampu panuje bardzo luźna atmosfera. Wszyscy mówimy sobie po imieniu i panuje zakaz przychodzenia w krawatach 🙂

Prelegenci są dostępni zarówno po prezentacjach, ale też często na afterparty. Można więc dowiedzieć się jeszcze więcej ciekawych rzeczy, które nie zostały powiedziane na auli. Uczestnictwo daje również wymierne korzyści – podczas EastCampu można nawiązać cenne kontakty z ludźmi, których na codzień ciężko spotkać. Wiem o kilku umowach, które zostały podpisane pośrednio z naszej inicjatywy.

Zdarza się, że uczestnicy spotkania otrzymują lub wygrywają dodatkowe bonusy przyznawane przez prelegentów. Uczestnictwo jest bezpłatne więc można tylko zyskać.

Co jest najtrudniejsze w organizacji takiego wydarzenia?

W organizacji takiego wydarzenia nie ma rzeczy prostych 🙂 Bez wątpienia najtrudniejszym zadaniem jest zebranie solidnego grona prelegentów, którzy chcieliby do nas przyjechać i opowiedzieć o swoich doświadczeniach. Niestety wielu odmawia, ze względu na odległość, kwestie finansowe itp.

Taką „małą tragedią” dla każdego organizatora jest rezygnacja prelegenta na kilka dni przed spotkaniem lub – co gorsze – nie pojawienie się w ogóle. Dobrą informacją jest to, że takie sytuacje nie zdarzają się często.

Na szczęście nie jestem z tym wszystkim sam, aktywnie pomagają mi Kamila Kiersznowska i Piotr Kiełcz. Każdy z nas ma swoją „działkę” w której jest dobry. Organizacja takiego eventu to wbrew pozorom spore przedsięwzięcie, które musimy pogodzić z pracą zawodową.

Jak wygląda współpraca ze sponsorami oraz partnerami?

Współpraca z partnerami i sponsorami układa się znakomicie. Naszym głównym sponsorem jest Grupa Biznes Polska, która prawie od początku płaci za pizzę dla uczestników. Przez pewien czas był problem z salą, ale został on rozwiązany przez Wyższą Szkołę Ekonomiczną, która zupełnie bez problemu udostępnia nam swoją aulę.

Afterparty również często (choć nie zawsze) znajduje swojego sponsora. Za piwo najczęściej płacą lokalne agencje interaktywne. W tej kwestii naprawdę nie możemy narzekać.

Kiedy i gdzie odbywać się będzie następne spotkanie entuzjastów Internetu i o czym będą mówić zaproszeni prelegenci?

Przyszłe spotkanie odbędzie się już 26 września. Poruszymy tematykę mobile, o której opowiadać będzie reprezentant iTraff Technology – autor znanej aplikacji SaveUp. Poznamy też historię powstania aplikacji dla serwisu DoTrzechDych.pl, którą tworzyło CodingFingers.

Divante zdradzi kilka tajemnic branży e-commerce. Zaś Agnieszka Lewandowska-Dziewięcka opowie o kulisach działania Startup School i planach na przyszłość.

Ilu średnio uczestników przybywa na Wasze spotkania?

Działamy krótko, ale mamy stałe grono wiernych uczestników. Pierwsze spotkania były organizowane na stosunkowo małej sali wykładowej, mieszczącej około 110 osób. Skutkowało to koniecznością zamykania zapisów nawet po 48h od rozpoczęcia rejestracji.

Obecnie dzięki współpracy z Wyższą Szkołą Ekonomiczną, która udostępniła nam aulę, takie ograniczenia zostały zniesione. Ilość uczestników jest różna, ale możemy przyjąć, że odwiedza nas 170-200 uczestników na spotkanie. Oczywiście wszystko jest zależne od wielu czynników… nawet od pogody.

Jakie masz plany na przyszłość związane z EastCampem?

Co jakiś czas pojawia się pomysł by pójść za ciosem i zorganizować większą imprezę, którą można by nazwać pełnoprawną konferencją. Na razie jednak chcielibyśmy nawiązać bliższą współpracę z lokalnymi władzami tak, aby również od nich uzyskać oficjalne wsparcie.

Dzięki za wywiad!