Na zdjęciu: Marta Bradshaw, pomysłodawczyni Eataway | fot. materiały prasowe
Pierwsza kolacja
– Podczas wakacji w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą zastanawialiśmy się z Markiem, moim mężem, gdzie moglibyśmy zjeść świeżą rybę u lokalnego gospodarza. Okazało się, że okoliczne jadłodajnie serwowały te same, nudne dania i koniec końców nie znalazłam domowej ryby. Wróciłam natomiast do Krakowa z głową buzującą od pomysłów – wspomina autorka Eataway Marta Bradshaw.
Uznała wówczas, że świetnym pomysłem będzie dzielenie stołu z miejscowymi i turystami, którzy poszukują prawdziwych kulinarnych doświadczeń. Po powrocie do Krakowa postanowiła więc, że zorganizuje pierwszą kolację w swoim mieszkaniu. Razem z mężem umieściła zaproszenie na łamach serwisu turystycznego, który prowadzą i czekała na odzew.
Ekspansja
– Na pierwszą kolację zapisało się ponad 20 osób i musiałam zorganizować dwa terminy. W ten sposób poznałam Mirę z Korei i Sheuli z Indii, które przyszły na jedną z eataway’owych kolacji do Joasi. Chwilę po tym również zaczęły gościć u siebie – mówi Marta Bradshaw. Tłumaczy, że Eataway na początku był jej pobocznym projektem, który sprawiał sporo frajdy i nie generował prawie żadnych kosztów.
Jednak z czasem zaczął się rozwijać i odpowiedzialny za przedsięwzięcie zespół pozyskał inwestora. Między innymi dlatego dotychczas z platformy skorzystało blisko 5 tys. osób. – Myślę, że możemy śmiało stwierdzić, że Eataway przyjął się bardzo dobrze w Krakowie. Teraz naszym celem jest poruszenie Polski, Europy i reszty świata. Podstawa do tego już jest – dodaje pomysłodawczyni serwisu.
15 proc. prowizji
Eataway zrzesza 450 kucharzy, a spotkania przy stole organizowane za pośrednictwem platformy odbywają się również w zagranicznych miastach – chodzi między innymi o Kapsztad w Republice Południowej Afryki, Tallin w Estonii i Istambuł w Turcji. Marta Bradshaw pracuje obecnie nad aplikacją mobilną oraz nad wdrożeniem posiłków na wynos w innych lokalizacjach. Do tej pory opcja ta dostępna jest tylko w Krakowie.
Pomysłodawczyni platformy wyjaśnia, że działa ona na zasadzie marketplace. Kucharze przyrządzający potrawy w domu otrzymują narzędzie, dzięki któremu mogą dzielić się jedzeniem z użytkownikami serwisu. Do każdej rezerwacji, której dokonują goście, doliczana jest prowizja w wysokości 15 procent. W ten sposób zarabiają i kucharze, i właściciele Eataway.
Cel
– Osiągniemy sukces, gdy każdy będzie mógł iść po pracy na obiad do sąsiada mieszkającego piętro niżej lub wyżej, a następnego dnia rano odebrać świeże smoothie od dziewczyny 200 metrów od swojego biura. Gdy będąc w najdalszych zakątkach świata, będziemy mogli czuć się jak w domu dzieląc stół pełen domowego jedzenia. Taką rewolucję chcemy zgotować – mówi Marta Bradshaw.