Rozmawiamy z Damianem Legawcem – twórcą i prezesem Gametrade.pl.
Gdybyś miał wyjaśnić komuś, kto Was nie zna, czym jest Gametrade.pl, to jakbyś opisał swój projekt?
Gametrade.pl to platforma umożliwiająca sprzedaż i wymianę gier komputerowych/konsolowych, będąca liderem na tym rynku/na tej płaszczyźnie, a pod względem sprzedaży równa się z Allegro.
Do końca września co piąty gracz konsolowy będzie korzystał z naszych usług. Pod względem statystyk odwiedzin jesteśmy drugim portalem dla graczy w Polsce tuż za grupą Gry-Online.pl (Empik).
Jaki problem rozwiązujecie? Skąd Wasza popularność?
Gry konsolowe są drogie (169-199zł) i krótkie (przeciętny czas trybu dla pojedynczego gracza to ok 7-8 godzin), wielu graczy nie stać na zakup nowych, dlatego wymiana gry na inny tytuł jest bardzo atrakcyjna 🙂
Kto stoi za projektem?
Pierwszą wersję Gametrade.pl stworzyłem samodzielnie, natomiast w transformacji z serwisu w biznes pomógł mi mój znajomy, Michał Faber. Obecnie w zarządzie firmy jestem tylko ja.
Jaki jest Wasz model biznesowy?
Model to freemium (czyli dobrowolne opłaty od graczy) + reklamy. W przyszłości planujemy dodatkowe usługi dla sklepów, tak aby mogły dotrzeć do ciągle rosnącej rzeszy użytkowników Gametrade.pl
Wiemy, że Gametrade.pl dofinansowały dwa podmioty – fundusz Xevin Investments oraz inkubator InQbe. Jak do tego doszło?
Gametrade.pl potrzebował pieniędzy, aby mógł rosnąć. Rozwijałem serwis po godzinach, pracując jednocześnie na etacie i już nie dawałem rady.
Xevin był jedynym funduszem który był zainteresowany wesprzeć projekt. Jeszcze 1,5 roku temu rynek wyglądał zupełnie inaczej, projekt skierowany do graczy był traktowany z politowaniem i wiele funduszy VC/seed nawet nie chciało się ze mną spotkać. Wydaje się to nieco niedorzeczne w epoce ciągłych debiutów polskich deweloperów gier na NewConnect, sukcesu Angry Birds czy Zyngi, ale tak to wtedy wyglądało. Teraz wygląda to zupełnie inaczej, rynek gier dla tzw. graczy hardkorowych zmienił się diametralnie w Polsce – 2 lata temu 70% osób grało na PC, a 30% na konsolach, obecnie niektóre źródła mówią już o tym, że konsole przegoniły pecety w naszym kraju (pod względem sprzedaży gier). InQbe został zaproszony do inwestycji przez Xevina.
Było kilka ofert zakupu Gametrade.pl przez czołowe portale, ale w pewnym momencie stwierdziłem, że sprzedaż mnie nie interesuje (dodatkowo na tym etapie wycena była niska) i chce prowadzić biznes, a nie robić serwis w strukturach korporacji. Jak pokazuje przykład Blipa nie kończy się to zbyt dobrze dla małego startupu.
Czy myślisz, że w jakiś sposób przyczyniacie się do walki z piractwem?
Na pewno 🙂 Wydawcy próbują wmówić konsumentom że rynek wtórny jest tym samym co piractwo, ale zapominają o wielu sprawach, np.:
- pirat kopiuje grę w wielu egzemplarzach i z żadnego z nich wydawca nie ma zysku, w rynku wtórnym pierwsza kopia zawsze musi zostać zakupiona na rynku pierwotnym i zasięg odsprzedaży/wymian to nie jest 5000 seedów na stronie z torrentami;
- posiadacz legalnej kopii często kupuje DLC (dodatkowa zawartość do gry), przy sprzedaży DLC 60-70% zysku trafia bezpośrednio do wydawcy;
- obecnie na rynku gier najważniejsze są marki – ktoś może nie kupić pierwszej części serii, ale po zapoznaniu się z nią poprzez wymianę/zakup używanej, a co za tym idzie – tańszej kopii, zdecyduje się na zakup kontynuacji;
- i najważniejsze: rynek wtórny napędza rynek pierwotny, bez możliwości odzyskania części gotówki mniej zamożni klienci (a do tych zalicza się większość Polaków) nie mogliby kupować kolejnych nowych gier.
Gametrade.pl jest społecznością graczy i jest doskonałym miejscem do reklamowania nowych gier, ponieważ nasi użytkownicy kupują tylko legalne gry. Dlatego uważam popularność Gametrade.pl jako oznakę zdrowego i prężnie rozwijającego się rynku.
Gametrade.pl funkcjonuje już 2 lata. Powiedz, jak wyglądała Wasza droga do sukcesu?
Jeszcze trudno nazwać Gametrade.pl sukcesem, wszystko przed nami. Dotarcie do obecnego poziomu rozwoju (85 tys. zarejestrowanych graczy, blisko 10 mln odsłon/mc) było trudne i zostało okupione wieloma godzinami pracy 🙂
Po drodze było wiele pomyłek i potknięć. Zbudowanie solidnego zespołu było chyba najtrudniejsze. Zdobycie popularności też nie było łatwe, zwłaszcza że większość branż związanych z grami (portali informacyjnych, itp.) nie chciała z nami współpracować. Oczywiście po zdobyciu przez Gametrade.pl pewnej popularności zaczęły pojawiać się klony, jednak ich żywot przeważnie jest krótki i po prostu mamy zdecydowanie lepszy produkt i wyrobioną markę wśród graczy.
Najtrudniejszy był okres na przełomie kwietnia i maja tego roku, kiedy nastąpiło włamanie i wyłączenie usługi PlayStation Network. Ludzie po prostu przestali grać, co bardzo mocno odbiło się na naszych statystykach. Na szczęście teraz już wszystko wróciło do normy 🙂
Wiemy, że mieliście plany podbicia rynków europejskich…
Próbowaliśmy na rynku UK, ale nie wyszło (liczna i silna konkurencja offline, brak wsparcia ze strony inwestorów oraz zbyt mało czasu i pieniędzy). Obecnie skupiamy się na odpaleniu zupełnie nowej i odświeżonej wersji Gametrade.pl oraz rozwoju tej platformy w Polsce. Liczba transakcji w Gametrade.pl rośnie z miesiąca na miesiąc i teraz jest to ok 7 tys./mc.
Kiedyś w planach mieliście stworzenie programu trade-in, czyli własnej sieci wymiany gier na nośnikach fizycznych. Na jakim jesteście etapie tego projektu jesteście dziś?
Nadal mamy to w planach, rozmawiamy z różnymi partnerami dysponującymi siecią naziemnych punktów. Trade-in na zachodzie generuje 40% przychodów rynku gier (np. sieć Gamestop, GAME, itp.), więc jest to ogromny niezagospodarowany w Polsce rynek. Wiele osób boi się używać internetu do handlowania grami i woli po prostu wejść do sklepu, zostawić grę i dostać zniżkę na kolejną. Przez długi czas rozmawialiśmy o tym z Empikiem, który po kilku miesiącach rozmów zrobił to sam za naszymi plecami. Na razie program ma bardzo ograniczony zasięg (6 salonów). Internet ma taką przewagę, że pozwala na dotarcie wszędzie tam, gdzie dociera Poczta Polska.
Co doradziłbyś przedsiębiorcy rozpoczynającemu swój pierwszy e-biznes?
Prowadzenie startupu technologicznego w Polsce to zupełnie inna rzeczywistość niż ta, którą znamy np. z Social Network 🙂 Dużo pracy u podstaw, nieprzespane noce i sporo porażek – to przeważnie czeka na drodze do jakiegokolwiek sukcesu. Bywanie i lans na campach przeważnie nie przekłada się na realne przychody, choć może pomóc znaleźć inwestora na wczesnym etapie, więc warto przeznaczyć jakiś budżet na piwo, itp. 🙂
Wiele osób zapomina także, o co w tym chodzi. E-biznes to biznes/interes jak każdy inny, polegający na generowaniu przychodów większych niż koszty, czyli na zarabianiu. Zauważyłem, że dla niektórych celem samym w sobie jest/było znalezienie inwestora 🙂 To dopiero sam początek drogi.
Dzięki za rozmowę!