fot. materiały prasowe
Artykuł po raz pierwszy ukazał się w magazynie internetowym Sznyt.pl
Wasz produkt jest bardzo nietypowy – stworzyliście telefon, który jest całkowicie w opozycji do tego, co dominuje dzisiaj na rynku urządzeń elektronicznych. Nie jest to kolejny model z pięcioma obiektywami, a jednak jesteście pewni, że Wasza propozycja odniesie sukces. Skąd to przekonanie, że ludzie dziś potrzebują telefonu bez gadżetów, aparatów i – przede wszystkim – bez dostępu do internetu?
Michał Kiciński: Może moja odpowiedź zabrzmi górnolotnie, ale wierzymy, że trend bycia cały czas online w pewnym momencie się odwróci. Coraz częściej możemy zauważyć, że możliwość “odłączenia się” od internetu zaczyna być luksusem – coraz więcej z nas marzy o tym, żeby raz na jakiś czas wyjechać do lasu i chociaż na chwilę odciąć się tam od pracy, od cywilizacji. My patrzymy daleko w przyszłość i jesteśmy przekonani , że trend bycia offline przybierze na sile – być może nie zmieni się na opak, ale na pewno z czasem będzie się nasilać.
Zresztą już teraz wiele rzeczy wskazuje, że coraz częściej chcemy odpoczywać od wirtualnego świata. W naszych smartfonach zaczynają pojawiać się chociażby aplikacje mierzące czas korzystania z internetu.
Zdecydowanie widać, że coraz więcej z nas ma potrzebę bycia czasem offline.
Zgadza się, a do tej pory nie było produktu, który by zaspokajał tę potrzebę. Prawie wszyscy producenci elektroniki skupili się na gonieniu za technologią, co też oczywiście odpowiada wielu konsumentom. Wydaje mi się jednak, że jest też grupa odbiorców, która w tym momencie jest pozostawiona samym sobie – ci ludzie chcieliby kupić wysokiej jakości telefon z przyciskami, ale na rynku praktycznie nie ma dla nich żadnej sensownej oferty. W ostatnim czasie wyprodukowano może dwa modele telefonów, które są zbliżone do naszego produktu – szwajcarski projekt MP01 i Lightphone 1, którego chyba aktualnie nawet nie można dostać. Wkrótce na rynku pojawi się Lightphone 2 – model dotykowy, ale pełniący podobną misję, jak jego poprzednik. Dla dużych producentów typu Samsung i Apple stworzenie takiego produktu nie jest opłacalne, gdyż byłby on skierowany tylko do pewnej niszy. Dla nas jako start-upu w skali globalnej wręcz przeciwnie – to niezagospodarowany jeszcze i bardzo interesujący segment rynku.
Poza tym, patrząc już tak zupełnie pragmatycznie, to ja nie do końca wierzę w coś takiego, że wszyscy mają takie same potrzeby. Być może 90% społeczeństwa potrzebuje współczesnych smartfonów, ale są ludzie, którzy tego nie potrzebują. Ja sam znam sporo takich osób, którzy używają telefonów z guziczkami do dzisiaj i nie mają zamiaru przesiadać się na wielofunkcyjne urządzenia. Przecież nie wszyscy muszą używać smartfonów.
Nie każdy pracuje w internecie.
Nie każdy pracuje w internecie albo po prostu nie każdy ma potrzebę korzystania z aplikacji i internetu na telefonie. Dziś narzuca się pewien model myślenia i przez to rynek jest homogeniczny – wszyscy muszą mieć smartfony i to w dodatku jak najszybsze i jak najlepsze. Wydaje mi się, że rzeczywistość jest troszeczkę bardziej skomplikowana. Nasuwa mi się taka paralela do rynku motoryzacji – kiedyś wszystkie samochody były po prostu osobowymi samochodami, jednak szybko wykształciła się nowa kategoria samochodów sportowych. Potem powstały SUV-y, crossovery i inne pojazdy, które odpowiadały różnym potrzebom, czyli wyjazdom za miasto, czy po prostu komfortowej jeździe. Wydaje mi się, że nie ma powodu, aby z telefonami nie było podobnie – nie wszystkie muszą wyglądać tak samo i pełnić tą samą funkcję.
Czyli twoim zdaniem nie musimy mieć jednego telefonu, ale możemy mieć kilka i korzystać z nich w zależności od potrzeby?
Posiadanie dwóch kart SIM to jest pewna komplikacja życiowa, wobec której nie jesteśmy entuzjastami, ale widzimy sporo osób, które rzeczywiście mają taki model życia, że telefon służbowy zostawiają w biurze i po godzinach pracy w ogóle nie korzystają z niego. W domu natomiast chcą mieć prosty telefon prywatny, dzięki któremu są w stałym kontakcie z najbliższymi osobami. Taki telefon musi być przede wszystkim niezawodny, mieć wytrzymałą baterię i np…. umożliwiać plotkowanie ze swoją przyjaciółką przez 2 godziny (śmiech). Co ciekawe, sporo osób zgłasza się do nas z pytaniem, czy Mudita umożliwi im funkcjonowanie w trybie służbowym i prywatnym bez mieszania tych dwóch sfer.
fot. materiały prasowe
Wielu na pewno zada pytanie, dlaczego takie osoby nie mogą kupić sobie starą Nokię 3310, którą pewnie można dostać na portalu aukcyjnym za kilkadziesiąt złotych.
Oczywiście, że mogą, ale takie telefony nie będą już wygodne dla dzisiejszego użytkownika. Mudita oferuje chociażby zaciąganie kontaktów z chmury Google’a i pełną synchronizację – dziś wydaje nam się to zupełnie oczywiste i konieczne, a okazuje się, że w tym porzuconym segmencie feature phonów prawie nikt tego nie robi. Praktycznie nie ma telefonów, które mają taką funkcję poza Nokią 8110.
Pewnie nie dla wszystkich będzie to argument, aby zapłacić 1000 zł za telefon bez aparatu, bez social mediów i innych popularnych aplikacji.
Dla osoby, która ma trochę większe wymagania odnośnie tego, jakimi chce się otaczać przedmiotami, kupienie najbardziej budżetowego telefonu nie będzie satysfakcjonującym rozwiązaniem. To jest trudny temat, bo Polska jest rynkiem tanich produktów i tu konsument bardzo patrzy przez pryzmat ceny. Nikogo za to nie winimy, po prostu jesteśmy społeczeństwem na dorobku i każdą złotówkę oglądamy z trzech stron zanim ją wydamy i to jest zupełnie normalne.
Dlatego też nie zamierzamy aż tak mocno promować Mudita Pure w Polsce, bo zdajemy sobie sprawę, że to nie do końca jest produkt na tutejszy rynek. Celujemy głównie w dojrzalsze rynki – mamy tu na myśli przede wszystkim Zachodnią Europę i Stany Zjednoczone.
Wrócę tutaj jeszcze do porównania rynku smartfonów do rynku samochodowego – to, co się dzieje na rynku feature phonów to jest trochę jak jazda modelem Tata Nano. Owszem, to auto ma kierownicę, cztery koła i przewiezie z miejsca na miejsce, ale czy jest wygodne i niezawodne?
Z tanimi feature phonami jest więcej problemów niż satysfakcji z korzystania.
Mieliśmy dużo wewnętrznych dyskusji – okej, czy ktoś to kupi za tyle pieniędzy? Uznaliśmy, że jest jednak jakiś procent albo nawet promil ludzi, którzy z różnych względów zdecydują się na zakup Mudita Pure. My staramy się po prostu zapewnić komfort użytkowania przy zastosowaniu bardzo nowoczesnych rozwiązań. Ponadto nie korzystamy z gotowych płytek i wszystko robimy sami. Ta jakość, nowoczesność, ale też niskoseryjność produkcji wpływa ostatecznie na cenę produktu.
Jaka to jest cena?
Cena detaliczna naszego telefonu wynosi 369 dolarów już z podatkiem. Teraz jednak można kupić Muditę za 258 dolarów na Kickstarterze. Do wszystkich zainteresowanych naszym produktem zaczęliśmy wysyłać newsletter, w którym ujawniamy koszt produkcji, a jest to dokładnie 180 dolarów – nie licząc całej inwestycji w badania. Trudno byłoby taniej sprzedawać ten sprzęt przy takim koszcie produkcji.
Czego konkretnie dotyczyły te badania?
Duża część badań dotyczyła anteny, która jest opatentowana przez nas w Europie i Stanach Zjednoczonych i dzięki niej uzyskaliśmy niski poziom promieniowania. Wszystko się zaczęło od przedprodukcyjnego prototypu, który robiliśmy w ramach programu badawczego współfinansowanego przez NCBiR ze specjalistami z Politechniki Gdańskiej i z firmą z Gdańska 3TC. Tam też przeprowadzaliśmy testy, które miały sprawdzić, czy da się obniżyć SAR, utrzymując jakość połączenia i zasięgu. Pogodzenie tych wartości jest sprzeczne, a więc efekt wcale nie był dla nas oczywisty. Badania trwały 2 lata i zakończyły się pomyślnie – w ich wyniku po łącznie 3 latach powstała nasza opatentowana antena.
Jaki zasięg gwarantuje ta antena?
W naszych telefonach wykorzystaliśmy globalny moduł GSM, który zapewnia łączność praktycznie na całym świecie. W takich krajach jak Stany Zjednoczone przełączane będą zakresy częstotliwości, aby zapewnić odpowiedni zasięg niezależnie od użytej karty SIM. Takie rozwiązanie jest niespotykane w feature phonach i bardzo drogie, bo taki modem kosztuje dobre “dziesiąt” dolarów. Nam jednak zależało na tym, aby stworzyć urządzenie niezawodne – głównie też z uwagi na własne doświadczenia. O tym, że większość telefonów jest mocno zregionalizowana, przekonałem się, gdy pojechałem do Peru, gdzie mój telefon po prostu nie działał. Wtedy musiałem sobie kupić lokalny telefon i przełożyć kartę SIM. Postanowiłem, że wyprodukowany przeze mnie telefon nie będzie powodem takich sytuacji.
Czyli nie tylko swoją misją, ale także sposobem produkcji chcecie iść pod prąd.
Myślę, że można to śmiało porównać do czasów, kiedy tworzyłem firmę CD projekt i „Wiedźmina”. Ludzie się pukali w głowę i mówili – jak to, robicie grę na PC i dla pojedynczego gracza? Gdzie byśmy nie poszli do partnerów biznesowych, to oni mówili – dlaczego nie zrobicie gry na konsolę? Dlaczego nie gra multiplayer tak jak robią to wszyscy? I faktycznie analitycy i producenci stawiali wtedy tylko na jeden rodzaj gry – w tym czasie było w produkcji około sto gier massive multiplayer online, z czego sukces finansowy odniosły tylko trzy największe, a ponad 90 przyniosło straty. To trochę pokazuje mentalność i sposób działania rynku – pojawia się pewien trend i całe stado za nim ślepo idzie. W tym stadzie nie da się za bardzo przebić, bo w wyścigu biorą udział najsilniejsi zawodnicy. W tej gonitwie jest trochę za mało rozglądania się na boki i szukania innych rozwiązań. Cieszymy się, że są takie platformy jak Kickstarter, bo one umożliwiają uzbieranie funduszy na realizację swoich własnych, nawet tych nietypowych, rozwiązań. Nam ta platforma bardzo pomogła.
Dzięki Kickstarterowi zrobiliście też wstępne badanie dotyczące zainteresowania waszym produktem. Zbiórka się jeszcze nie skończyła, a wy zebraliście więcej funduszy na produkcję niż początkowo zakładaliście.
Tak, zbliżamy się już do tysiąca zamówień Mudity. To bardzo fajnie, bo pokrywa nam to znaczną cześć pierwszej partii produkcyjnej i zapewnia sprzedaż. Dodatkowo dzięki Kickstarterowi mamy stały kontakt z rynkiem i feedback od użytkowników.
Jakie są obecnie funkcje w modelu Mudita Pure?
Cały opracowany przez nas system operacyjny ma spełniać jedynie swoje podstawowe funkcje. Na dzień dzisiejszy jest to przede wszystkim dzwonienie i smsy, a także budzik, kalkulator i kalendarz. Jest też Meditation Timer, czyli aplikacja, która ma inspirować do medytacji czy wyciszenia, co jest bardzo spójne z naszym ogólnym przesłaniem. Statystyki związane z tą aktywnością będzie można sprawdzić dopiero po zsynchronizowaniu z komputerem.
Co więcej, zamierzamy wprowadzić dodatkową aplikację do komunikacji tekstowej, ale cały czas szukamy rozwiązania, które nie będzie zagrażać naszej prywatności i nie będzie wykradać danych osobowych.
fot. materiały prasowe
Co z muzyką? Czy na Mudita Pure będzie możliwość słuchania utworów?
Tak, cały czas pracujemy nad tą funkcją, ale już teraz wiemy, że w każdym modelu będzie wysokiej jakości głośnik od Harman.
Dzięki temu głośnikowi świetnie będą brzmiały wszystkie dźwięki – łącznie z dźwiękami połączenia, które zostały skomponowane przez zaprzyjaźnionego muzyka. Melodie są niezwykle łagodne – są to np. misy tybetańskie, gongi, gitara akustyczna, ukulele, cymbałki. Odróżniają się od natarczywych dźwięków w smartfonach, które są naszym zdaniem stresujące.
A sam design? Czy inspirowaliście się jakąś konkretną estetyką? Mi ten telefon bardzo przypomina estetykę japońskiej marki Muji.
Tak, właśnie między innymi produkty Muji znalazły się w naszym moodboardzie. Ogólnie inspirowaliśmy się estetyką japońską i skandynawską, a Muji wpisuje się w to – wszystko co robią jest bardzo proste i czyste.
Ostateczna wersja będzie wyglądała mniej więcej tak jak prototyp. Kształt i e-inkowy ekran, który jest przyjazny dla oczu i czytelny nawet w pełnym słońcu, na pewno się nie zmienią. Jedynie klawiatura będzie prawdopodobnie z nieco innego materiału, ale tu jeszcze sprawdzamy najwygodniejsze warianty. Zamierzamy również dodać po boku specjalny slider, za pomocą którego jednym ruchem będziemy decydować czy chcemy być offline czy online, czyli normalnie odbierać smsy i co jakiś synchronizować urządzenie z bazą danych.
Wydaje mi się, że to będzie najcenniejsza funkcja w Mudita.
Ten slider ogromnie ułatwi bycie offline. Praktycznie wszystkie podręczniki do skutecznego zarządzania czasem mówią o tym, żeby samemu wybierać momenty, kiedy wychodzimy do świata z interakcją i aby nie być cały czas nastawionym na bombardowanie bodźcami. Szczególnie osoby, które kreatywnie pracują potrzebują “przełączać się” w tryb offline, aby w skupieniu tworzyć. Dzięki Mudita, po zakończeniu swojej pracy, będą mogły pobrać wszystkie wiadomości i na nie spokojnie odpowiedzieć.
Jakie będą Wasze kolejne produkty z rodziny Mudita?
W tej chwili nie mówimy za dużo o naszych kolejnych telefonach, bo nie pojawią się na rynku nawet w przyszłym roku. Jednak już za rok planujemy wypuścić na rynek budzik z e-inkowym wyświetlaczem. Budzik ma być propozycją dla osób, które nie chcą rezygnować ze swojego smartfona, ale trochę chciałyby zadbać o swój komfort życia, bo smartfony zupełnie niepostrzeżenie wkradły się do naszych sypialni.
Warto wiedzieć, że praktycznie każdy specjalista od snu (chociażby Nick Littlehales w książce „Śpij dobrze”) mówi, o tym, że spanie ze smartfonem przy łóżku bardzo niekorzystnie wpływa na naszą jakość snu. Pod głową mamy psychiczną asocjację, myślimy o tym, że wokół nas dzieje się wiele ekscytujących rzeczy i automatycznie spłyca to nasz sen. Negatywnie działa również na nas to, że często przed samym zaśnięciem i zaraz po przebudzeniu patrzymy w ekran smartfona. Dlatego właśnie działamy nad stworzeniem budzika, który zadba o nasz zdrowy sen.
Budziki to jest trochę porzucony segment rynku.
Dzisiaj kupienie dobrej jakości budzika to praktycznie rzecz niemożliwa. Dla osoby, która chce się otaczać nowoczesnymi, czystymi technologicznie i jednocześnie fajnymi przedmiotami, kupienie tego typu przedmiotu jest bardzo ciężkie, dlatego najczęściej pozostaje ona przy sprawdzonym rozwiązaniu jakim jest smartfon. Mam nadzieję, że z naszym budzikiem to się zmieni – zastosujemy w nim dobrej jakości głośnik, bardzo przyjemne dzwonki i czytelny ekran.
Czy zarówno budzik, jak i sam telefon Mudita, są trochę odpowiedzią na potrzeby osób z tzw. elektrowrażliwością? Dużo się ostatnio mówi na ten temat.
Tak, na szczęście mówi się coraz więcej. Dzięki opatentowanej przez nas antenie mamy chyba najniższy SAR ze wszystkich dostępnych urządzeń na rynku – nie będzie on przekraczał 0,08 W/kg, a być może uda nam się jeszcze trochę go obniżyć. Dzięki temu faktycznie Mudita będzie przyjazna ludziom, którzy chcą zminimalizować w swoim życiu ekspozycję na promieniowanie elektromagnetyczne.
Czyli Waszym zdaniem to promieniowanie jest faktycznie niebezpieczne dla użytkowników smartfonów.
Z tym promieniowaniem to trochę na dwoje babka wróżyła, bo powstało bardzo wiele badań na ten temat – jedno ze źródeł podaje, że z 525 zweryfikowanych badań, które dotyczyły typowo promieniowania z urządzeń mobilnych, 306 wykazywało skutki wynikające z narażenia na promieniowania.
Ale też nie do końca wiadomo, jaki jest ten wpływ. Sam trochę siedziałem w tematach chorób chronicznych i przeczytałem wiele analiz na ten temat – m.in. autorstwa doktora Horowitza i doktora Billa Rawlsa. Mimo, że reprezentują zupełnie inne podejścia do medycyny, oboje twierdzą, że współczesny człowiek jest narażony na ileś obciążających zdrowie czynników przez co zmagają się z takimi chorobami chronicznymi jak przewlekłe zmęczenie, zesztywnienie stawów, problemy z jelitami itd. Jednymi z takich obciążających organizm czynników jest szybkie życie, natłok informacji, nerwowość, stres, pogorszona jakość snu – w zasadzie do tego wszystkiego przyczyniają się dziś nowoczesne smartfony. Jako ostatni czynnik podaje się czasem właśnie promieniowanie elektromagnetyczne, o którym gdzieś tam dopiero zaczyna się mówić. Oczywiście choroby chroniczne wywoływane są nie tylko przez smartfony i promieniowanie, bo są też czynniki zupełnie niezależne od nas jak brudne powietrze, za wysoka temperatura, za mało aktywności fizycznej, czy słabej jakości jedzenie.
Możemy eliminować promieniowanie elektromagnetyczne, ale nadal nie wiemy, jak duży wpływ ma to zjawisko na nasz organizm.
Uważam, że jeśli ktoś cierpi z powodu np. permanentnego zmęczenia powinien zminimalizować działanie wszystkich negatywnych czynników, na które ma realny wpływ – w tym promieniowanie elektromagnetyczne.
Naukowcy tłumaczą często, że promieniowanie to czynnik, do którego nasz organizm nie jest przyzwyczajony i musimy sobie z nim jakoś radzić. A to radzenie sobie wiąże się z wydawaniem dodatkowej energii, potencjalnym zaburzeniem pracy organizmu, który już będzie mniej efektywnie walczyć z każdą dolegliwością, infekcją itp. Tak to jest często tłumaczone od strony medycznej. W Stanach Zjednoczonych podchodzi się do tego problemu bardzo poważnie i skutkuje to tym, że lekarze zalecają kobietom odstawienie telefonów komórkowych na czas trwania ciąży.
fot. materiały prasowe
A czy wy już sprawdzaliście już jak Mudita wpływa na tryb i jakość życia użytkowników?
Swoich badań jeszcze nie przeprowadzaliśmy, ale mocno opieramy się na już istniejących badaniach, które mówią o szkodliwości używania smartfonów. Dotyczą one różnych efektów korzystania z tych urządzeń – spadek kreatywności, spadek IQ, wzrost stresu, niepokoju, jakość snu. Ale zaznaczam w tym miejscu, że nie chcemy mówić teraz ludziom, że wszystkie smartfony są złe i trzeba je natychmiast wyrzucić. Intencją Mudity jest to, aby inspirować do nowego life style’u i świadomego podejścia do technologii.
Co rozumiesz pod pojęciem “świadome podejście do technologii”?
Chodzi o to, żeby wiedzieć do czego służy nam nasz smartfon – kiedy nam pomaga, kiedy ułatwia komunikację, a kiedy też powinniśmy go odłożyć, bo np. powinniśmy spędzić czas z naszą rodziną. Chcielibyśmy się podzielić tą świadomością i umożliwić ludziom wyjście z pułapki, której często nie dostrzegają. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że Mudita Pure to nie jest produkt dla wszystkich i że nie każdy taki telefon będzie chciał mieć. Ale nawet to, że ktoś dzięki naszym działaniom zacznie używać swojego dotychczasowego smartfona bardziej świadomie, to już dla nas jest sukces.
Mamy szczęście, że możemy sobie pozwolić na takie trochę edukacyjne podejście. Nie mamy udziałowców, którzy naciskają nas na sprzedaż milion egzemplarzy, ale jesteśmy ambitnym start-upem, który odważnie wychodzi na rynek. Z szerszego punktu widzenia myślę, że intencją całego naszego zespołu jest uczynienie świata lepszego. Wiem, że to brzmi trochę patetycznie, ale z drugiej strony trochę tak jest – dzieliliśmy się konkretnymi rozwiązaniami, które powstały na podstawie naszych własnych doświadczeń.