Im dalej w las, tym więcej drzew: kolejne zarzuty wobec KPO. „95 dni na realizację projektu w e-Zdrowie”

Dodane:

Przemysław Zieliński Przemysław Zieliński

Im dalej w las, tym więcej drzew: kolejne zarzuty wobec KPO. „95 dni na realizację projektu w e-Zdrowie”

Udostępnij:

Z Krajowym Planem Odbudowy miało być już tylko lepiej. Ale czy rzeczywiście nastąpiła poprawa w zapisach, procedurach, zarządzaniu pieniędzmi przyznanymi Polsce? Czy rząd znów musi zmierzyć się z krytyką, tym razem gorszą niż tylko zarzuty dotyczące ekspresów do kawy i jachtów?

Krajowy Plan Odbudowy — zasady, mechanizmy i oczekiwania

Krajowy Plan Odbudowy (KPO) to narzędzie, które ma służyć Polsce jako impuls gospodarczy na lata 2021–2027, pomagając się podnieść z kryzysów — przede wszystkim pandemicznego — i wspierać inwestycje publiczne i prywatne w obszarach infrastruktury, transformacji energetycznej, cyfryzacji czy społecznej reintegracji. W wielu krajach UE programy odbudowy łączą wsparcie finansowe ze wzmocnieniem odporności gospodarki na przyszłe wstrząsy.

W warunkach KPO środki przekazywane są z funduszy UE i krajowego współfinansowania. W praktyce programy są zarządzane przez ministerstwa lub agencje (np. PARP), które ogłaszają konkursy grantowe lub dotacyjne, ustalają kryteria wyboru wniosków, nadzorują realizację projektów i późniejsze rozliczenia. Beneficjenci — firmy, samorządy, instytucje — muszą spełniać warunki formalne, przedstawić biznesplan, uzasadnienie efektywności inwestycji, wkład własny, jasno określone wskaźniki i harmonogramy.

Cechami kluczowymi KPO są:

  • konta refudacyjne — najczęściej środki wypłacane są po zatwierdzeniu rozliczenia poniesionych kosztów, nie jako zaliczka (choć wyjątki mogą występować);

  • kryteria oceny — przez komisje i ekspertów, często punktowane według zgodności z celami transformacyjnymi, innowacyjnością, skalowalnością;

  • mechanizmy kontrolne i audytowe — projekty mogą być skontrolowane ex post, istnieje możliwość zwrotu środków, sankcji za nieprawidłowe wydatkowanie;

  • transparentność i publikacja danych — jednym z wymogów unijnych jest jawność beneficjentów i wartości przyznanych dotacji.

Z zasady, KPO ma być narzędziem inwestycyjnym, nie socjalnym — ma wspierać rozwój, a nie finansować bieżące koszty funkcjonowania bez długofalowej wartości dodanej.

Głośne zarzuty wobec KPO: od absurdów po mechaniczne procedury

Dotychczasowe wdrożenia KPO budzą coraz więcej kontrowersji — zarówno ze strony mediów, jak i przedsiębiorców. Oto najważniejsze zarzuty:

Projekty absurdalne, które nie mają realnej wartości innowacyjnej

Zarzuty, które podnoszą komentatorzy i eksperci, dotyczą dotacji przyznawanych na inwestycje, które wydają się nieuzasadnione wobec celów KPO. Przykłady: zakupy jachtów, luksusowych mebli, ekspresów do kawy, wirtualnych strzelnic czy saun — czyli elementów, które trudno uznać za „transformacyjne” czy „inwestycyjne” w sensie gospodarczym. Media informują, że opublikowano mapę dotacji, która ujawnia, iż część beneficjentów KPO użyła środków na projekty, które trudno zracjonalizować jako „wyjście z kryzysu” lub jako długofalowe inwestycje.

Takie przypadki budzą podejrzenia o „wdrożenie na zamówienie”, czyli że wymagania konkursowe są skonstruowane pod konkretnego wykonawcę lub ofertę. Michał Domański (Bielik Consulting) opisał przetarg Centrum e-Zdrowia na system VoiceBot AI, gdzie warunki — liczba jednoczesnych połączeń, wymagane wdrożenia, hardware — wydają się ekstremalnie wymagające i sugerujące faworyzowanie jednego dostawcy.

Presja czasu, niewystarczająca analiza, tryb przyspieszony

KPO narzuca terminy, często bardzo krótkie od ogłoszenia konkursu do momentu składania ofert. W przywołanym przez Domańskiego przetargu e-Zdrowia termin był zaledwie 95 dni od podpisania umowy, co zdaniem krytyków uniemożliwia rzetelne przygotowanie, audyt i wieloetapowe testy.

Taki pośpiech stwarza ryzyko, że dokumentacja zostaje napisane pod wykonawcę już wcześniej znanego, że ocena merytoryczna zostaje przesunięta na plan dalszy, a ryzyko wadliwych wdrożeń wzrasta.

Niewystarczający nadzór i ryzyko nadużyć

Publikowane dane pokazują, że kwoty dotacji przyznawane w ramach KPO bywają wykorzystywane na cele mało zgodne z ideą programu. Krytycy mówią o „rozkradaniu funduszy publicznych” i braku mechanizmów zapobiegających wydatkom, które odbiegają od celu. W odpowiedzi rząd zapowiedział audyt, możliwość zwrotu środków i kontrole projektów, które budzą wątpliwości.

Przeskalowanie — skala nadzoru nie nadąża za ilością projektów

Z krytycznych relacji wynika, że liczba wniosków i działających projektów może przewyższać zdolność organów kontrolnych (PARP, ministerstwa) do przeprowadzenia rzetelnego audytu ex post. W praktyce oznacza to, że część projektów może się „przesunąć” przez luka systemowe, zanim zostaną wychwycone nieprawidłowości.

Polityczne i wizerunkowe koszty błędnych inwestycji

Kampanie medialne i polityczne wykorzystują nadużycia jako dowód, że KPO jest źle zarządzany, co osłabia zaufanie społeczne do całego programu. To z kolei może hamować przyjmowanie kolejnych edycji funduszy UE i obniża legitymację instytucji zarządzających. Jak zauważają publicyści, gdy rząd publikuje mapę dotacji z widocznymi absurdami, tracą na tym nie tylko konkretnie przyznane środki, ale i reputacja państwa jako partnera w Unii.

Co przyniosły kontrole?

Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej przeprowadziło 12 tys. kontroli dotacji przyznawanych przedsiębiorcom z unijnych funduszy od 2021. Tylko w ramach KPO było to 1159 kontroli – takie informacje przekazała na konferencji prasowej w połowie września szefowa resortu Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz. Wskutek kontroli wydawania unijnych funduszy rozpisanych na lata 2021-2027, „współczynnik nieprawidłowości to 1/10”. Jak zaznaczyła ministra, w przypadku dotacji z KPO ten współczynnik wyniósł 0,005 proc. Wyszczególniając dotacje z KPO dla branży HoReCa – ministerstwo podało, że przeprowadziło 161 kontroli projektów. Łącznie udowodniono 16 nieprawidłowości, co doprowadziło do rozwiązania sześciu umów, a także anulowania dotacji o wartości niemal 3 mln zł.

Paradygmat krytyczny, ale potencjał pozostaje

Warto zauważyć: większość zarzutów dotyczy problemów na styku procedur, nadzoru i implementacji, a nie celów KPO jako takich. Plan odbudowy pozostaje zasadniczo przedsięwzięciem ważnym — jeśli zostanie wdrożony z dyscypliną, priorytetem efektywności, audytem i transparentnością.

Najbardziej konstruktywna perspektywa to wyciągnięcie wniosków. Wczytując się w krytyczne głosy ekspertów, analizujących przebieg wdrażania KPO, można pokusić się o zebranie ich uwag w kilka kluczowych podpunktów:

  • korekta procedur konkursowych, tak by eliminować zapisy oparte na bardzo wąskich, skrajnych wymaganiach technologicznych;

  • zwiększenie mocy instytucji audytowych (kadry, narzędzia);

  • umożliwienie dłuższego czasu oceny merytorycznej i większego udziału eksperckiego;

  • ważność jawności i możliwość społecznego nadzoru — publikowanie całych dokumentacji projektów tam, gdzie to możliwe;

  • system sankcji — zwroty środków, odpowiedzialność wykonawcza, korekty wpływające na przyszłe kwalifikacje beneficjentów.

Program Ochrony Ludności pod ostrzałem. Samorządy: „to nie plan bezpieczeństwa, tylko wyścig z czasem”

Ale jak się okazuje, nie tylko w KPO dostrzec można absurdy i błędy, które utrudnią sensowne wydatkowanie niemałych pieniędzy. Kolejnym takim obszarem jest Program Ochrony Ludności. Według zapowiedzi rządu, na realizację Programu Ochrony Ludności (POL) przeznaczono ok. 25 miliardów złotych, z czego znaczna część pochodzi ze środków Krajowego Planu Odbudowy (KPO). Fundusze mają zostać wykorzystane m.in. na budowę i modernizację schronów, dróg ewakuacyjnych, zaplecza ratowniczego i infrastruktury kryzysowej.

Cel jest ambitny, ale samorządowcy biją na alarm: termin realizacji inwestycji jest nierealistycznie krótki, a procedury — „przyspieszone do granic absurdu”.

Jak mówi Adam Ciszkowski, burmistrz Halinowa i przewodniczący Związku Samorządów Polskich, w rozmowie z TOK FM: „dostaliśmy pieniądze, ale praktycznie bez czasu na ich wydanie. Nikt nie jest w stanie w kilka miesięcy przeprowadzić pełnego procesu inwestycyjnego, od projektu po wykonanie. To przepis na chaos i marnotrawstwo”.

Samorządy mają zaledwie kilka miesięcy na rozpisanie przetargów, podpisanie umów i rozpoczęcie prac. W wielu przypadkach termin końcowy przypada na koniec 2025 roku, co — przy skali inwestycji — jest niemal niewykonalne. Efekt? Część gmin już dziś przyznaje, że będzie zmuszona zrezygnować z udziału w programie, bo nie jest w stanie zrealizować inwestycji zgodnie z wymogami.

„To wygląda jak gaszenie pożaru benzyną”

Zarówno z perspektywy samorządów, jak i ekspertów, największym problemem programu jest brak planowania strategicznego. Wiele gmin dopiero zaczyna inwentaryzację istniejących schronów czy dróg ewakuacyjnych, a już musi przedkładać gotowe projekty budowlane, które spełniają wymogi KPO.

Kolejny problem to centralizacja decyzji. Samorządowcy zarzucają rządowi, że program był przygotowywany „odgórnie”, bez dialogu z władzami lokalnymi. „Dostaliśmy gotowy katalog inwestycji i sztywny harmonogram. Na dostosowanie projektów do naszych realiów nie ma ani czasu, ani narzędzi” — dodaje.

Absurd goni absurd: schrony bez planu, przetargi bez czasu

Z doniesień mediów wynika, że w niektórych gminach procedury przetargowe startują zaledwie kilka dni po otrzymaniu informacji o przyznaniu środków, a czas na realizację inwestycji liczony jest w tygodniach. Podobnie jak w przypadku części przetargów finansowanych z KPO — pojawiają się głosy, że warunki przetargów są tak szczegółowe, iż mogą faworyzować wybrane firmy, a małe samorządy nie mają szans na ich spełnienie.

– Mówimy o zadaniach, które normalnie zajmują półtora roku — projekt, konsultacje, pozwolenia, budowa. Teraz mamy na to cztery, pięć miesięcy. To nie jest planowanie bezpieczeństwa, to paniczne wydawanie pieniędzy, by nie przepadły — komentuje Ciszkowski.

Polska jedyna w Unii z takim podejściem

Jak zauważa „Interia Biznes”, Polska jest jedynym krajem w Unii Europejskiej, który zdecydował się przekierować tak dużą część środków KPO właśnie na Program Ochrony Ludności. Inne państwa UE skupiły się raczej na transformacji energetycznej, innowacjach, cyfryzacji i rozwoju technologii.

Z punktu widzenia celów unijnych — inwestowanie w bezpieczeństwo cywilne ma sens, ale tylko wtedy, gdy jest spójne, długoterminowe i audytowalne. W Polsce — jak ostrzegają eksperci — program wygląda raczej jak gaszenie pożaru w ostatniej chwili, niż jak planowana polityka bezpieczeństwa.

Rząd zapowiada, że środki mają być rozliczane z maksymalną przejrzystością, a wszystkie projekty — audytowane. Jednak dla samorządów to mało pocieszające: problemem nie jest tylko kontrola, ale brak czasu i realnych możliwości wykonania zadań.

Związek Samorządów Polskich apeluje o wydłużenie terminów i lepszą koordynację działań z władzami lokalnymi. „Bez tego – zamiast bezpieczeństwa – zbudujemy frustrację i biurokratyczny chaos” — podsumowuje Adam Ciszkowski.