Poprzedni artykuł z cyklu pt. „Internet dla wykluczonych” znajdziecie pod tym adresem.
Bartosz Filip Malinowski (BFM): Dlaczego nam wszystkim powinno zależeć na tym, aby podłączyć do sieci ponad połowę ludzkości, która nie korzysta z internetu?
Prof. Dariusz Jemielniak: Cyfrowe wykluczenie prowadzi do pogłębienia także innych podziałów społecznych. Ponadto, jeżeli wszyscy są w sieci, korzystanie z niej może być traktowane jako domyślne. Przykład? Obecnie domyślne jest, że każdy ma adres fizyczny – co oczywiście wyklucza osoby, które takiego adresu jednak nie posiadają.
Dr Alek Tarkowski: Mam nadzieję, że nie trzeba nikogo przekonywać, że dostęp do środków komunikacji, do źródeł wiedzy i kultury jest niezbędnym elementem modernizacji. Infrastruktura sieciowa jest równie ważna jak budowanie dróg, doprowadzanie wody i kanalizacji, czy elektryfikacja.
Ale jeszcze ważniejsze wydaje mi się, by pamiętać, że internet, komputery i komórki, usieciowione czujniki i kamery nie są cudownym rozwiązaniem naszych bolączek. Historia technologii komputerowych w edukacji jest pełna przypadków wiary, że wstawienie do szkół komputerów lub podpięcie ich do internetu, nagle poprawi edukację. Nigdy tak się nie dzieje. Łatwo też uszczęśliwiać ludzi na siłę sprzętem i infrastrukturą, która jest im niepotrzebna albo z której nie potrafią korzystać. Internet ma wielki potencjał, ale każdorazowo trzeba go dostosować do określonych potrzeb.
Michał Boni: Internet zmienia reguły gry we wszystkich dziedzinach naszego życia. Od gospodarki, która wykorzystuje szybkie sieci i korzysta z przetwarzania danych, przez usługi publiczne (nowe możliwości edukacyjne, przestawienie modelu ochrony zdrowia na prewencję i efektywność), na naszym życiu prywatnym kończąc. Oczywiście, są i szanse i zagrożenia. Szans jest więcej i mają one olbrzymie znaczenie dla rozwoju społeczno-gospodarczego. Jeśli więc nie chcemy eliminacji z nowych szans rozwojowych dużej części ludzkości, to celem kluczowym staje się dostęp do Internetu dla wszystkich. Wtedy zniknie bariera dyskryminacyjna w rozwoju, wzrośnie komunikacja całej populacji na Ziemi.
I jest to możliwe. Już za chwilę pojawią się balony na wysokości 30 km z sygnałami umożliwiającymi działanie i dostępność Internetu w dowolnym miejscu. Inwestycje w sieci ultra szybkiego Internetu staną się opłacalne wraz ze wzrostem ruchu online. Jeśli świat ma się rozwijać względnie równomiernie, to wszystkim nam powinno zależeć na dostępie do Internetu dla każdego.
BFM: Co rządy państw rozwijających się mogą zrobić, aby włączyć swoich obywateli do internetowego społeczeństwa?
Prof. Dariusz Jemielniak: Bankowość internetowa jest najbardziej zaawansowana właśnie w krajach rozwijających się. Zatem nie ma sensu zakładać, że to bogata północ zawsze wyznacza trendy. Tym niemniej, rozwój e-administracji i wsparcie wszelkiego rodzaju usług internetowych poprzez ich specjalne uprzywilejowanie (choćby podatkowe) to dobry start. Warto też działać na rzecz rozwoju infrastruktury. W Polsce ten rozwój został przystopowany regulacjami, które spowodowały, że nie opłaca się inwestować w łącza długofalowo.
Dr Alek Tarkowski: Nie jest mi łatwo komentować działania państw rozwijających się, gdyż moje własne doświadczenia dotyczą przede wszystkim tak zwanych państw rozwiniętych. W Polsce mamy wprawdzie ciągle problemy z samą dostępnością internetu (szczególnie na obszarach wiejskich), jednak są to problemy nieporównywalnie mniejsze niż na przykład w Afryce. Wspominam o tym, bo to przykład trudności z wyjściem poza nasze polskie doświadczenia i myśleniem o tych wyzwaniach w skali globalnej.
Rządy powinny przede wszystkim zadbać, by nie oddać kwestii e-integracji całkowicie w ręce komercyjnych podmiotów – szczególnie jeśli chodzi o kwestie infrastrukturalne. W wielu miejscach na świecie możliwy jest „żabi skok” w sprawie dostępności, dzięki sieciom komórkowym, dostępnym w miejscach, w których nigdy nie zostanie położony światłowód. Sieci te są stawiane przez podmioty komercyjne, ale państwa powinny dbać o ich regulację. Kluczową kwestią jest na przykład zadbanie o neutralność sieci. Z jednej strony mamy takie kraje jak Indie, które nie zezwoliły Facebookowi na wprowadzenie programu „Free Basics”, gdyż zagraża on właśnie neutralności. Ale wiele państw afrykańskich nie ma z tym programem problemu. Osobiście jestem nieufny wobec projektów zapewnienia dostępu do internetu prowadzonych przez wielkie firmy sieciowe, które mają interes w posiadaniu jak największej grupy klientów.
Michał Boni: Budowanie państwa niejako na nowo, unowocześnianie gospodarki, zmienianie mechanizmów rządzenia i oferty usług publicznych może i powinno tworzyć warunki dla używania Internetu. Bo to ułatwia życie, poprawia efektywność, zmienia jakość tychże usług publicznych. Przykładowo: w Afryce powstają aplikacje z informacjami i edukacją zdrowotną, z możliwościami mierzenia stanu zdrowia. I nawet, jeśli dzisiaj dotyczy to 25% mających dostęp do Internetu, to kształtują się nowe wzorce zachowań. I wokół tego buduje się cały nowy system. Podobnie z systemem bankowym – budowany od początku wymusza już dzisiaj używanie aplikacji bankowych, nie ma nawet potrzeby budowania oddziałów offline, bo funkcjonują wirtualne.
Do tego potrzebny jest rozwój infrastruktury, ale i budowanie świadomości znaczenia Internetu oraz edukacja cyfrowa. Szkoła dzisiaj musi dawać umiejętności cyfrowe, ale i edukacja dorosłych musi być na to nastawiona, żeby starsi nie zostali trwałe wykluczeni z efektów rewolucji cyfrowej.
Państwa mogą też poprawiać jakość usług administracyjnych oraz otwartość rządzenia używając narzędzi cyfrowych. Otwarte konsultacje, dzielenie się informacjami, partycypacja obywateli w procesach podejmowania decyzji – to ważne czynniki demokracji partycypacyjnej, możliwe właśnie dzięki narzędziom cyfrowym. Ważne, by państwa krajów rozwijających się zrozumiały, że inwestycje w Internet są inwestycjami w rozwój, wszechstronny rozwój.
BFM: A co mogą zrobić inne podmioty, jak NGOs, korporacje internetowe, organizacje międzyrządowe?
Prof. Dariusz Jemielniak: Trzeba dbać o przystępność dla najmniej uprzywilejowanych projektując aplikacje, usługi, a przede wszystkim strony WWW – np. utrzymywać wersje lekkie, nieobciążające łącza, dostosowywać się do wymogów offline (w Afryce popularny jest np. side-loading, pobieranie strony i dzielenie się z innymi urządzeniami itp.). Nie bez znaczenia jest też wychodzenie naprzeciw zdolnościom kognitywnym odbiorców, które mogą znacznie różnić się od użytkowników przyzwyczajonych do korzystania z sieci.
Dr Alek Tarkowski: Najważniejszym zadaniem powinno być przenoszenie wypracowanych rozwiązań skutecznego korzystania z technologii do miejsc, gdzie są one potrzebne. Zazwyczaj transfer przebiega z miejsc bardzo rozwiniętych do reszty świata. Ale są przykłady tego, że innowacja może rodzić się wszędzie – na przykład Ushahidi, crowdsourcingowy serwis do społecznościowego zbierania danych, zrodził się w Afryce. Robiąc to należy jeszcze mocniej pamiętać o dostosowaniu do lokalnych potrzeb i specyfiki. Te działania powinny być szczególną powinnością najbardziej rozwiniętych państw, ze Stanami Zjednoczonymi na czele. I nie należy tego zlecać wyłącznie rządom, bowiem organizacje pozarządowe zrobią to dużo zwinniej. Mogą to też robić korporacje, ale wtedy kluczowe znaczenie ma jasne zdefiniowanie ich misji społecznej i oddzielenie jej od chęci zysku – ten nie może być wystarczającą motywacją dla e-integracji połowy ludzkości.
Michał Boni: Internet ma to do siebie, że jest dobrem publicznym z jednej strony, z drugiej zaś – nie da się nim zarządzać bez współpracy ze wszystkimi interesariuszami: administracją, biznesem, światem obywatelskim, światem nauki. Tu sprzęgają się innowacje, prawa obywatelskie (dostęp do Internetu, ale i ochrona prywatności), efektywność gospodarowania, przejrzystość relacji władz publicznych ze społeczeństwami.
Organizacje pozarządowe są i powinny być adwokatami walki o prawo dostępu do Internetu, ale i o przestrzeganie np. prawa do ochrony prywatności oraz bezpieczeństwa w Sieci. Trzeci Sektor powinien szczególnie mocno upominać się o rozwój cyfrowych umiejętności w szerokim sensie: nie tylko kompetencje w posługiwaniu się komputerem i smartfonem, aplikacjami, ale i rozumienie mechanizmów świata cyfrowego, jak robi to WeTheCrowd. A za chwilę także ludzka kooperacja z robotami.
–
Prof. Dariusz Jemielniak
Teoretyk zarządzania, profesor nauk ekonomicznych, kierownik Katedry Zarządzania Międzynarodowego, centrum badawczego CROW (Center for Research on Organizations and Workplaces) w Akademii Leona Koźmińskiego oraz grupy badawczej NeRDS (New Research on Digital Societies). Autor książki “Życie wirtualne dzikich” i członek rady powierniczej fundacji Wikimedia.
Dr Alek Tarkowski
Socjolog, kierownik Centrum Cyfrowego Projekt: Polska, organizacji tworzącej narzędzia i metodologie wykorzystania technologii cyfrowych na rzecz zaangażowania społecznego. Koordynator projektu Creative Commons Polska, członek Rady Informatyzacji przy MAiC oraz Rady Administracyjnej międzynarodowego stowarzyszenia COMMUNIA.
Michał Boni
Polityk i kulturoznawca. Działacz podziemia Solidarności, na początku lat 90. podsekretarz stan w Ministerstwie Pracy i Polityki Socjalnej. W latach 2011-2013 pierwszy w Europie minister cyfryzacji w Europie Środkowo-Wschodniej, który opracował program poświęcony tworzeniu e-usług i walki z cyfrowym wykluczeniem. od 2014 deputowany do Parlamentu Europejskiego VIII kadencji.
–
Jeżeli interesuje Cię ta tematyka, śledź nasz fanpage i bloga WeTheCrowd.
–
Bartosz Filip Malinowski
Pasjonat cyfrowej ekonomii, nowych mediów i modeli biznesowych, szukający równowagi między teorią a praktyką. Współzałożyciel serwisu WE the CROWD, CEO agencji kreatywnej CROWDthinks. Doktorant Zarządzania na UŁ, próbujący przetrzeć naukowe szlaki dla crowdsourcingu i gospodarki współdzielonej.