Jak zintegrować dwa miliony uchodźców? Nowe technologie mają potencjał do realizacji tego zadania

Dodane:

Hanna Baster Hanna Baster

Jak zintegrować dwa miliony uchodźców? Nowe technologie mają potencjał do realizacji tego zadania

Udostępnij:

Duża część przybywających do Polski ukraińskich uchodźców pozostanie z nami nie na miesiąc czy dwa, lecz na lata, a możliwe, że i na stałe. System rejestracji uchodźców jest przeciążony, a niedługo efekty odczuje służba zdrowia i szkolnictwo. Tam, gdzie brakuje do obsługi ludzi, rodzi się jednak pole do działania startupów.

Do Polski przybyło już ponad 2,5 miliona Ukraińców, a co nietypowe dla uchodźców, z którymi mieliśmy styczność do tej pory, większość z nich deklaruje chęć pozostania w naszym kraju. Do typowo wybieranych miejsc migracji przez uchodźców, takich jak Niemcy, Wielka Brytania czy kraje skandynawskie, dotarło łącznie mniej obywateli Ukrainy, niż nadano numer PESEL w naszym kraju: do Niemiec od początku wojny dotarło 238 tysięcy uchodźców ukraińskich, do Wielkiej Brytanii 25 tysięcy, do Danii i Szwecji odpowiednio 24 i 26 tysięcy. Z kolei liczba Ukraińców z polskim numerem identyfikacyjnym przekroczyła w ostatnich dniach 700 tysięcy.

Liczba 2,5 miliona uchodźców pokazuje skalę wyzwania, tak samo jak fakt, że zajęliśmy właśnie pierwsze na świecie miejsce pod względem liczby przebywających w naszym kraju uchodźców, „wyprzedzając” w tym rankingu Turcję. Skalę wyzwania podkreśla również fakt, że Polska od czasów II wojny światowej i przesiedleń na ziemie odzyskane nie mierzyła się z porównywalną skalą migracji, w odróżnieniu od krajów Europy Zachodniej, które w 2015 roku przyjmowały setki tysięcy uchodźców z ogarniętej wojną Syrii, nie mamy praktycznie żadnego doświadczenia z masową rejestracją i masowym wprowadzeniem w systemy prawne, opieki zdrowotnej czy edukacji. Jednak nie mamy wyjścia – tysiące potrzebujących pomocy Ukraińców przybywa do naszego kraju i aby sprawnie zapewnić im pomoc oraz nie doprowadzić do totalnego chaosu, musimy wprowadzić ich w systemy administracji publicznej.

40-minutowa obsługa jednego uchodźcy. A może przez internet?

Jak duże to wyzwanie? Czy jesteśmy w stanie mu sprostać, bazując na rozwiązaniach informatycznych, które państwo polskie ma do dyspozycji w tym momencie? O to, co jest przyczyną bardzo długiego, 40-minutowego czasu obsługi pojedynczego uchodźcy starającego się o wydanie numeru PESEL, który z kolei jest jednym z powodów gigantycznych kolejek przed urzędami,  pytamy Igora Ryciaka, rzecznika prasowego Centralnego Ośrodka Informatyzacji: – Czas obsługi wniosku o nadanie numeru PESEL jest przede wszystkim zależny od organizacji pracy danego urzędu. Na przykład w specjalnym punkcie rejestracji uchodźców zorganizowanym na stadionie PGE Narodowy jest to ok. 20 minut. Podobnie jest np. w Departamencie Obsługi Mieszkańców Urzędu Miasta w Białymstoku czy w Urzędzie Miasta w Ełku.

Co jest największym wyzwaniem w procesie wprowadzania w system uchodźców z Ukrainy? Zdaniem Ministerstwa Cyfryzacji, to zwiększenie liczby sprzętu w urzędach gminy. Rzecznik prasowy COI potwierdza, że takie starania są prowadzone: – By usprawnić pracę urzędów miast i gmin nadających numery PESEL uchodźcom, zespół Centralnego Ośrodka Informatyki, działając na zlecenie KPRM oraz MSWiA, podjął się pilnego zadania dystrybucji 3,5 tys. zestawów komputerowych, które posłużą do obsługi obywateli.

Czy to efektywne działanie, czy nie można by lepiej rozwiązać tego problemu, np. przenosząc część obowiązków związanych z rejestracją do internetu, zostawiając tylko te niezbędne podczas fizycznej wizyty w urzędzie, skracając w ten sposób czas obsługi, a więc i ogromne kolejki oczekujących na rejestrację? Rzecznik prasowy COI zaprzecza: – Nie, nie można. Wynika to m.in. z faktu, że nadanie numeru PESEL dla obywateli Ukrainy musi być poprzedzone pobraniem skanu odcisków palców, wzoru własnoręcznego podpisu oraz weryfikacji fotografii biometrycznej. Podobnie jak to ma miejsce przy wyrabianiu dowodu osobistego czy paszportu, nie ma możliwości realizacji tej usługi online.

Patrząc na tę sytuację z optymizmem, można założyć, że teoretycznie raz wprowadzeni w system Ukraińcy będą mogli już załatwić wiele spraw zdalnie, bez konieczności wizyty w urzędzie, co uwolni pracowników administracji publicznej dla polskich petentów i pozwoli na zmniejszenie zatrudnienia tłumaczy.

Zrozumieć po polsku, wypełnić po polsku

Pytanie, pozostaje jednak, w jakim stopniu uda się przenieść załatwianie spraw urzędowych przez obywateli Ukrainy do internetu, w sytuacji gdy przytłaczająca większość z nich nie posługuje się alfabetem łacińskim, a tylko i wyłącznie cyrylicą i nie zna języka polskiego. W tym zadaniu z pewnością pomogłyby przetłumaczone na język ukraiński strony, ale również programy tłumaczeniowe, automatycznie tłumaczące wypełnione po ukraińsku dokumenty online na język polski.

Diagnoza w Google Translate

Obywatel Ukrainy wprowadzony w system, to zdecydowanie nie koniec wyzwań. Pomyślmy o dwóch milionach dodatkowych pacjentów w przychodniach i szpitalach, którzy tak samo zapadają na choroby serca czy nowotwory, tak samo często potrzebują wezwać karetkę, a jednocześnie najczęściej nie potrafią tego zrobić w języku polskim. Dlatego w ekspresowym tempie trzeba nauczyć języka polskiego ukraińskich lekarzy i pielęgniarki przybywającego do Polski, tak aby mogli oni jak najszybciej odciążyć polski personel medyczny, którego zasoby były już przed wojną niewspółmierne do potrzeb.

Z pewnością jednak to działanie nie wystarczy – ukraińskich lekarzy i pielęgniarek w naszym kraju jest zbyt mało, żeby móc rozdzielić ich na przychodnie i szpitale każdego polskiego miasta, a przecież taka jest właśnie potrzeba – w tym momencie uchodźcy schronienie znajdują już nie tylko w największych miastach, ale również w mniejszych ośrodkach, rozproszonych na terenie całego kraju. Tu pojawia się pole do działania twórców programów tłumaczeniowych, również startupów. Rozwiązania polskich spółek takich jak DeepL czy TurboTłumaczenia mogą być mocnym wsparciem dla Ukraińców, którzy potrzebują pomocy lekarskiej.

Równocześnie wiedząc z coraz większą pewnością, że ukraińskie rodziny nie będą chciały wracać (okrucieństwa dokonane w Buczy i Irpieniu będą napędzały strach przed powrotem, nawet w przypadku wygrania wojny przez Ukrainę) nie będzie miała do czego wracać, nawet po zakończeniu wojny w ich kraju (po ich domach i miejscach pracy zostały tylko zgliszcza), widać, że rynkowa potrzeba programów do nauki języka polskiego czy coraz doskonalszych i szybszych rozwiązań tłumaczeniowych utrzyma się w długim okresie, stąd zapewne warto zainteresować się i rozwijać tego typu produkty.

Edukacja – rozwiązania startupowe pomogą?

Na pierwszej linii wprowadzania ukraińskich uchodźców w system obok służby zdrowia stoją przedszkola i szkoły. W polskich szkołach w tym momencie uczy się już około 100 tysięcy dzieci z Ukrainy, do przedszkoli zapisanych jest ich już ponad 20 tysięcy. Tylko 20 procent z nich znajduje się w oddziałach przygotowawczych, większośc z nich trafiła od swojego pierwszego w Polsce dzwonka do zwykłych klas, do nieprzygotowanych na nich językowo nauczycieli.

– Nie ma u nas oddziału przygotowawczego, nie mamy nauczycieli z Ukrainy. Dziecko siada w ławce przed książkami zapisanymi alfabetem łacińskim i nic nie rozumie. Jesteśmy z problemem zostawieni sami sobie – mówi mi w prywatnej rozmowie znajoma nauczycielka ze szkoły podstawowej w Mysłowicach.

Słysząc takie głosy doskonale widać, że i system edukacji, tak ja zdrowotny, mocno skorzystałby na wdrożeniu startupowych rozwiązań w zakresie tłumaczeń czy nauki języka – liczba potrzebnych nauczycieli posługujących się językiem ukraińskich jest znów, tak jak w przypadku lekarzy, zbyt mała ze względu na rozmiar potrzeb i rozproszenie uchodźców na setki polskich miast. Jak może skończyć się nieudana integracja setek tysięcy dzieci, można tylko się domyślać, patrząc na gettoizację Europy Zachodniej. Stąd też tak ważne jest jak najszybsze wdrażanie rozwiązań, które pozwolą dzieciom z Ukrainy zafunkcjonować w szkołach.