Rozmawiamy z Ewą Szlachetką, partnerem kierującym zespołem fuzji i przejęć. W ramach swojej praktyki wspiera m.in. startupy oraz innowacyjne projekty. Pracuje również dla funduszy private equity i venture capital. Jest autorką cyklu szkoleń „Eversheds for Innovation”, skierowanego do startupów i inwestorów. W ostatnim czasie prowadzi konsultacje dla startupów zrzeszonych w ramach Tech Hub Warsaw.
Wielu osobom wydaje się, że aby startup osiągnął sukces, wystarczy rewolucyjny pomysł i dużo zapału. Tymczasem niezbędna jest jeszcze przynajmniej podstawowa wiedza o prawie, by w efekcie określonych działań wspólników tudzież inwestora nie zostać na lodzie. Jakie są zatem największe prawne błędy startupów?
Powiem może najpierw, o jakie kwestie prawne należy zadbać, żeby przejść do kolejnego etapu, tj. pozyskania inwestora czy partnera w biznesie. Startupy często powstają spontanicznie, bez niezbędnego przygotowania od strony formalnej. Jest to naturalne i trudno byłoby doradzać przedsiębiorcom, żeby od pierwszego dnia działania nowej firmy przestrzegali szczegółowych procedur wewnętrznych i dopilnowywali szeregu formalności. Zważywszy jednak na specyfikę działalności i potencjalny spór do praw własności intelektualnej na kolejnych etapach, już od początku należy dopilnować, żeby współpracownicy startupu podpisali oświadczenie o przeniesieniu praw autorskich. Pozwoli to na uniknięcie ewentualnego sporu w przyszłości, w szczególności, kiedy wartość startupu może skokowo wzrosnąć i być obiektem zainteresowania wielu inwestorów.
Zaryzykuję nawet tezę, że wiele innych spraw da się naprawić na późniejszym etapie, ale niestety, im później zabierzemy się za wspomniane wcześniej kwestie, tym gorzej. W sytuacji, gdy startup pomyślnie przeszedł etap weryfikacji u potencjalnych inwestorów i przyjdzie założycielom negocjować warunki inwestycji, radziłabym skupić się na kilku kluczowych kwestiach, aby w miarę szybko ocenić, czy z danym inwestorem jest nam po drodze czy nie.
Jakie byłyby to kwestie?
Po pierwsze, kwota finansowania i co inwestor otrzyma za to w zamian. Jeżeli udziały, a nam pozostał pakiet większościowy, to inwestor może chcieć mieć wpływ na sprawy spółki i na przykład mieć prawo weta w kluczowych sprawach. Ponadto, warto już na tym etapie ustalić zasady wyjścia z transakcji, tak w przypadku niepowodzenia, jak również w przypadku znaczącego wzrostu wartości startupu.
Sam pomysł na biznes to połowa sukcesu przyszłego startupu. Druga połowa to pieniądze. Na co powinniśmy zwrócić uwagę, negocjując finansowanie?
Poza kwotą? Sama forma finansowania jest istotna. W polskich warunkach powinniśmy z góry określić, czy startup zaciąga pożyczkę, czy od razu wpuszczamy inwestora na equity, wydając mu udziały. Jeżeli to drugie, to kluczowa będzie wycena biznesu, co przekłada się na wielkość pakietu obejmowanego przez inwestora. Jak wiadomo, z wyceną nowatorskiego biznesu może być ciężko – nie ma jak porównać do konkurencji, a przyszłe przychody mogą być bardzo niepewne i trudne do skalkulowania. Dlatego ciekawą formą finansowania mogą być hybrydy, czyli np. dług konwertowany na kapitał w przyszłości, kiedy możliwa jest bardziej rzetelna wycena. Obecnie w polskich warunkach tego typu rozwiązania dla zapewnienia ich wykonalności wymagają sporządzenia szczegółowej dokumentacji. Za granicą jest to bardziej popularne i mało skomplikowane, dzięki temu startupy mają zapewniony dostęp do sprawdzonego standardu finansowania.
To, co może okazać się przydatne dla startupów, to term-sheet. Pani sama przygotowała zresztą taki dokument. Czym jest i do czego może być przydatny?
Tak, term-sheet zdecydowanie się przydaje, nawet jeśli jest to dokument niewiążący. Już na etapie ustalania jego treści możemy poznać choćby rzeczywiste zamiary inwestora. Miałam przypadek, gdzie kwestionowany był np. zakres zakazu konkurencji i zrodziło to po stronie startupu uzasadnione wątpliwości, czy inwestor ma czyste intencje. Poza tym, jestem zwolennikiem precyzyjnego określenia swoich oczekiwań już na tym etapie – dzięki temu prawnicy mają ułatwione zadanie przy przygotowaniu umów i innych dokumentów na kolejnych etapach.
Prowadzi Pani konsultacje dla startupów – czy są jakieś zagadnienia, o jakie jest Pani najczęściej pytana? Może coś Panią zaskakuje? Czy świadomość prawna rośnie?
Najczęściej padają pytania właśnie o term-sheet i proces inwestycyjny, co wskazuje, że raczej na tym etapie założyciele zaczynają interesować się kwestiami prawnymi. Inne zagadnienia bardziej zależą od obszaru biznesu, w jakim obraca się dany startup. Cieszą nas powtarzające się pytania o ochronę danych osobowych, kwestie regulacyjne w ochronie zdrowia czy fintechu, jak również wątpliwości co do tego, jak uregulować pewne zagadnienia w umowach handlowych. Niewielka liczba pytań o ochronę praw autorskich trochę mnie martwi – tutaj w kwestii świadomości prawnej jest jeszcze sporo do zrobienia.
Polskie prawo w ogóle sprzyja startupom i innowacyjności?
Dobrze, żeby przestało przynajmniej przeszkadzać… Z drugiej strony, było już wiele prób uatrakcyjnienia naszego prawa dla startupów i wychodziło jak zwykle nic. Obecnie proponowane zmiany w prawie mogłyby oczywiście pomóc – martwi jednak fakt, że czekamy na konkrety od ponad roku i nie widać końca tych prac. Przykłady z zagranicy wskazują jednak, że podstawą jest wspieranie przedsiębiorczości i pomysłowości w tym obszarze i dzielenie się doświadczeniami – w tym zakresie prywatne inicjatywy typu Campus Warsaw zasługują na uznanie.
Porozmawiajmy o pieniądzach. Pozyskanie inwestora – z jakim kosztem związanym z obsługą prawną musi się liczyć startup?
Jeżeli chcemy mieć pewność, że nasze interesy będą dobrze zabezpieczone, lepiej skonsultować się z prawnikiem przed podpisaniem umowy. Stawki są zróżnicowane, jednak warto w tym zakresie poszukać wsparcia specjalisty od tego typu umów. Niekoniecznie będzie on droższy. Są kancelarie, które oferują takie usługi, uwzględniając sytuację finansową startupu.
Jak wybrać kancelarię, która dobrze obsłuży inwestycję?
Jest wiele sposobów – można zacząć od zapytania znajomych i poproszenia ich o rekomendacje, poszukania w Internecie. W tym drugim przypadku warto sprawdzić, czy dany prawnik jest uwzględniany w rankingach, wypowiada się na tematy interesujące dla startupów. Daje to większe szanse na trafienie do osoby, która ma doświadczenie w tego typu projektach.
Wspólna inwestycja czy przejęcie startupu – który proces jest trudniejszy dla prawnika?
Dla prawnika będą to różne sytuacje, które wymagają odmiennego podejścia. Przy wspólnej inwestycji, gdzie założyciele wkładają pomysł i know-how, a inwestor pieniądze trzeba patrzeć na ryzyka związane z realizacją projektu w przyszłości i tak poukładać prawa i obowiązki stron, żeby nie było wątpliwości, np. za 2-3 lata, co dana strona może zrobić w danej sytuacji. W tego typu umowie standardowo reguluje się sposób prowadzenia zarządu i nadzoru nad sprawami spółki, kolejne etapy finansowania jej działalności, możliwe sposoby zbywania udziałów, tryb i sposoby rozwiązywania kwestii spornych oraz wiele innych szczegółowych kwestii. Przy zbyciu startupu podczas negocjacji strony siłą rzeczy skupiają się na przeszłości i np. zasadach odpowiedzialności za ewentualne „wady” startupu.
Co Pani myśli o zatrudnianiu prawnika w startupie na etat? To tańsze rozwiązanie?
Pytanie, co ten prawnik potrafi. Bo jeżeli będzie niekwestionowanym specjalistą od kwestii np. własności intelektualnej, to czy podoła negocjacjom z inwestorem? W startupach spotykam za to prawników, którzy pełnią w nich funkcje menedżerskie i sprawdzają się w koordynacji prac zewnętrznego doradcy. Taki układ może być dla startupu opłacalny.
Kiedy startupowiec powinien pierwszy raz pomyśleć o kontakcie z prawnikiem?
Nie sposób jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. To zależy od rodzaju działalności, jaką zamierza prowadzić. Jeżeli jest to projekt informatyczny, to zalecałabym konsultacje przy zawarciu pierwszej umowy z programistą. Jeżeli chcemy chronić nasz pomysł i know-how, przed podzieleniem się z nim ze światem zewnętrznym warto rozważyć konsultacje ze specjalistą od ochrony praw własności intelektualnej i dowiedzieć się na przykład, czy nasz projekt nadaje się do opatentowania. Jeżeli planujemy działalność w tak popularnym dzisiaj fintechu albo life science, to może powstać konieczność konsultacji jeszcze przed rozpoczęciem działalności, żeby dochować obowiązków w sferze regulacyjnej, otrzymać niezbędne zezwolenia itp. Dzisiaj nawet założenie sklepu internetowego wymaga pewnej znajomości prawa, więc zalecałabym konsultację choćby w zakresie treści regulaminu.
–
Artykuł został wcześniej opublikowany na blogu eversheds.com.
–