Olga Zelent to menadżerka z wieloletnim doświadczeniem. Swoją karierę rozpoczynała w branży farmaceutycznej, a od kilku lat zajmuje kluczowe stanowiska kierownicze w branży IT. Od tego roku pełni funkcję country managera Codecool w Polsce. Z Olgą Zelent rozmawiam między innymi o nierówności płci w biznesie i deficycie kobiet w branży IT. Ale zanim zapytałem moją rozmówczynię o trudne kwestie społeczne, zapytałem o jej rolę w Codecool i przyszłość, jaka czeka firmę pod jej sterami.
Czym właściwie zajmuje się Pani jako country manager? Co należy do Pani obowiązków?
Moim głównym zadaniem jest wyskalowanie polskiego oddziału.
A cel mamy ambitny, bo zamierzamy być pierwszym wyborem ludzi, którzy chcą zmienić swoją karierę lub rozpocząć ją w IT. Jednym z elementów budowania naszej wartości na polskim rynku jest przekonanie firm, w tym korporacji, które jeszcze nie są naszymi klientami, że nauka programowania w Codecool jest doskonałym sposobem na tworzenie i uzupełnienie zespołów IT. To powszechny i dotąd nie rozwiązany problem, z którym borykają się chyba wszystkie firmy.
Do tego naszą misją jest pokazanie młodym ludziom, że istnieje skuteczniejszy sposób nauki kompetencji potrzebnych w branży IT niż trwające 5 lat studia lub 8-tygodniowy bootcamp programistyczny. Nadal będę też aktywnie wspierać i zachęcać kobiety do wejścia do branży IT i zajmowania w niej swojego miejsca. Temu służy między innymi stypendium CodeGirl dla kobiet, które rozpoczęliśmy w ostatnich tygodniach, a który mamy zamiar kontynuować, ogłaszając nabory na kolejnych edycji.
Proszę powiedzieć, jak wygląda Pani dzień pracy jako country managera?
Nie ma ani jednego podobnego. Obszary którymi zarządzam są tak szerokie i różnorodne, że nie da się tego opisać jako standardu. Pomimo tego mam bardzo uporządkowany kalendarz i świetnie zorganizowany czas. Między innymi dzięki temu zawsze mam czas na rozmowę z pracownikiem, który akurat tego potrzebuje, ale też bez problemu odnajduję przestrzeń dla siebie i swoich pasji.
Bardzo dużo czasu spędzam na rozmowach z zespołem i klientami. Jest to jednocześnie ten obszar, który daje mi najwięcej radości i dzięki któremu prawie zawsze mam ochotę iść do pracy. Chociaż „iść” w dzisiejszych czasach nie zawsze jest właściwym określeniem.
Po czym poznaje Pani, że ma za sobą udany dzień pracy?
Energia i uśmiech. Jeżeli po wyjściu z biura lub zamknięciu laptopa, nadal są ze mną, to z pewnością był wspaniały dzień. I jak każdego człowieka cieszą mnie uznanie i ciepłe słowa – szczególnie od współpracowników. To najwspanialsza rzecz, jaka mnie spotyka w pracy.
Jak przez najbliższych 12 miesięcy będzie Pani rozwijać Codecool w Polsce?
Przede wszystkim będziemy szukać możliwości dotarcia do osób, które jeszcze nie znają naszej marki i unikalnych wartości, które oferujemy. Do nich należy nie tylko poziom nauki programistów, ale przede wszystkim gwarancja pracy w IT. Dajemy naszym absolwentom możliwość rozpoczęcia spłat kursu dopiero po jego zakończeniu i rozpoczęciu pracy w branży.
W tym zakresie już zdążyliśmy opracować plan działania, który zawiera między innymi zwiększoną obecność na wydarzeniach branżowych i biznesowych oraz budowanie marki w mediach. Jednym z naszych działań będzie też dostarczanie odpowiedniego contentu. W planach mamy również działania employer i social advocacy: pokażemy nasz zespół i w ten sposób dotrzemy do osób poszukujących swojego miejsca na rynku pracy.
W jaki sposób kobiety mogą zmienić branżę IT?
Nie dzielę ludzi w biznesie według jakichkolwiek pozamerytorycznych przesłanek.
Każdy z nas może na równi tworzyć lepsze rozwiązania technologiczne. Może także wnosić do tej branży swoją kreatywność i empatię. W końcu i ta branża zaczęła oczekiwać pracy zespołowej, więc kompetencje społeczne, tzw. miękkie mają w niej coraz większe znaczenie. Wcześniej były nieco pomijane; w tym momencie kładzie się na nie duży nacisk podczas rekrutacji nowych specjalistów IT i programistów.
Mimo to wciąż mamy niewiele pań w tej branży. A niska liczba kobiet w IT często wynika z braku wiary we własne możliwości. Co powiedziałby Pani kobietom, która boją się spróbować swoich sił w IT?
I to jest niestety prawda! Często tylko brak wiary w siebie nie pozwala kobietom wejść do IT. Widząc pewne nierówności, zachęcamy kobiety do akcesu do tej branży między innym przez stypendium skierowane do nich – chcemy w ten sposób udowodnić, że jest to branża dla każdego, kto ma predyspozycje w tym kierunku.
Kobietom, które mają obawy przed wejściem do IT, chociaż takie raczej bardzo rzadko spotykam, mówię: Go Girl! A my będziemy Cię wspierać!
I kolejna rzecz to nie utrudniajmy sobie nawzajem. Wspierajmy się wszyscy w rozwoju, nauce i dążeniu do osiągania wielkich rzeczy.
Nie tylko w branży IT jest mniej kobiet. Także mniej pań zakłada własne biznesy. Pani zdaniem, dlaczego?
To kolejny obszar mojej działalności mentoringowej i znowu niestety prawda. Przez utarte schematy, wpojone obawy, społecznie przypisane role.
Jeszcze sporo lat przed nami zanim zrównamy szanse kobiet w biznesie, ich myślenie o sobie jako przedsiębiorczyniach i równe merytorycznie traktowanie.
Myślę, że kobiet zakładających swoje biznesy jest coraz więcej, chociaż nie chciałabym patrzeć tylko z punktu widzenia warszawskiej „bańki”.
A przyczyna? To historyczne uwarunkowania społeczne. Popieram tę tezę wieloma latami badań, wywiadów i obserwacji rynku i aktywności biznesowej społeczeństwa.
Od wieków przypisywana kobietom rola matki, strażniczki domowego ogniska spowodowała ich wykluczenie edukacyjne, a następnie biznesowe. Nadal borykamy się z usuwaniem tych barier.
Czy kobietom w Polsce trudniej jest prowadzić biznes niż mężczyznom? A jeśli tak, to w jakich aspektach?
Nie widzę takich obszarów. Poza wspomnianymi powyżej. Jest on jednak na tyle silny i istotny, że często powoduje dalsze implikacje. Tak powstaje wewnętrzna blokada i obawy przed zakładaniem własnych firm.
Często pojawiają się wyimaginowane trudności powodowane brakiem wiary w siebie lub we wsparcie środowiska i bliskich osób. To jest ważny aspekt. Jeżeli wszyscy wokół patrzą z powątpiewaniem na pomysł i jego możliwości organizacyjne, trzeba mieć niesamowitą determinację i wewnętrzną motywację, aby z nim ruszyć.
Tak też rodzi się bagatelizujące podejście do biznesów zakładanych i prowadzanych przez kobiety. Z tym na szczęście doskonale sobie radzimy, demonstrując wysoką wartość oferowanych produktów i usług.
Celowo nie używam słowa udowadniać – nie rozumiem dlaczego jedni ludzie muszą udowadniać coś więcej niż inni i jeszcze powinni (powinne) czuć się z tego dumne. Moja praca z przedsiębiorcami, w tym z kobietami, polega na wskazywaniu równości i braku różnic. Często powtarzam, że w biznesie nie dostrzegam płci. Tylko merytorykę, jakość i wartości. I tak robię.
Faktem natomiast jest niższe wynagradzanie kobiet. W prowadzeniu własnego biznesu ma to jednak mniejsze znaczenie, gdyż to my same i sami decydujemy o poziomie naszych cen za usługi i produkty. Od nas zależy jak je wyceniamy i czy potrafimy je za tę cenę sprzedać.
Co według Pani jest najtrudniejsze w prowadzeniu biznesu, będąc kobietą?
Muszę przyznać, że jestem skonfudowana ciągłym odpowiadaniem na podobne pytania, w których sedno sprawy leży gdzie indziej, a podkreślane są jedynie aspekty związane z płcią.
W prowadzeniu biznesu najtrudniejsza jest konstruktywna i oparta na zaufaniu współpraca z ludźmi.
Bardzo często trudność sprawia skuteczne i efektywne finansowo dotarcie do właściwych grup klientów. To wynika z niedostatecznego przygotowania wejścia na rynek lub z jego zbyt powierzchownego zbadania.
A jeżeli już mam odpowiedzieć na zadane pytanie wprost, to najtrudniejsze, chociaż użyłabym tutaj znacznie mocniejszego słowa, jest patriarchalne i seksistowskie traktowanie kobiet. Najlżejszą tego odmianą jest najpierw określanie nas „jako piękne i wspaniałe kobiety”, a dopiero później podaje się nasze stanowisko i dorobek biznesowy.
Z jakimi problemami w biznesie, z którym nie spotykają się mężczyźni, borykają się kobiety?
Z niesprawiedliwą, nie opartą o fakty i aspekty merytoryczne oceną przez pryzmat płci. Z pytaniem „kto zajmuje się dziećmi?”. Z niższym wynagrodzeniem. Z nierównym traktowaniem podczas rekrutacji i przy procesach wyznaczania na wyższe stanowiska. Podczas poszukiwania prelegentów na konferencje i członków zarządu.
Jeżeli jest wybór pomiędzy kobietą a mężczyzną, w ponad 70% (często ten wskaźnik jest jeszcze wyższy) wybór pada na mężczyznę w oparciu o wrażenie i pozamerytoryczne czynniki.
Nierównością jest jednak z drugiej strony łagodniejsze traktowanie i unikanie otwartej komunikacji.
To wszystko jednak generalizowanie, bo na szczęście nie zawsze i coraz rzadziej tak jest. Nie dzieje się to jednak samoistnie, ale dzięki nagłaśnianiu, piętnowaniu problemu, wskazywaniu rozwiązań i możliwości. Również dzięki takim jak ten wywiadom. To droga polegająca na wspieraniu kobiet, otwieraniu ich na nowe możliwości, ośmielaniu do działania i wzmacnianiu.
Na koniec proszę doradzić naszym czytelniczkom, jak odnaleźć się się w środowisku biznesowym, które wciąż zdominowane jest przez mężczyzn?
Dużo się uczyć, mieć determinację, pasję do pracy. Budować swoją markę osobistą i biznesową postawę. Nie zwracać uwagi na przeszkody, uczyć się na porażkach i nie załamywać się nimi. Oraz nie zwracać uwagi na nierówne traktowanie lub wręcz je sygnalizować i wyrażać swoją dezaprobatę.
I kolejna nierówność: gdyby to powiedział mężczyzna, uznany zostałby za otwartego i odważnego. Kiedy mówi to kobieta, to ludzie zastanawiają się, co z nią jest nie tak i jaką musi być „heterą”. Nie wspominając już o domniemaniach dotyczących wyglądu.