Kryptowaluta Squid Game okazała się wielkim oszustwem, ale wszystko na to wskazywało

Dodane:

Damian Jemioło, redaktor MamStartup.pl Damian Jemioło

Kryptowaluta Squid Game okazała się wielkim oszustwem, ale wszystko na to wskazywało

Udostępnij:

W sieci pojawił się token Squid Game – inspirowany popularnym koreańskim serialem. W kilka godzin jego wartość osiągnęła prawie 3 tys. dolarów. Twórcy zastosowując tzw. rug pull zniknęli z projektem i oszukali inwestorów na ok. 3,38 mln dolarów. Tragedii można było jednak uniknąć.

Kryptowaluta Squid Game

20 października w sieci pojawiła się token Squid Game (SQUID). Kryptowaluta miała być wykorzystywana jako środek płatniczy w internetowej grze SquidGame. Do wzięcia w niej udziału trzeba było zresztą wykupić specjalny bilet właśnie za kryptowalutę SQUID.

Zainteresowanie cyfrowym aktywem było dodatkowo napędzane przez popularność serialu. O SQUID pisały największe portale technologiczne i kryptowalutowe. W konsekwencji już w trakcie przedsprzedaży wyprzedano wszystkie coiny SQUID. I to w ciągu zaledwie kilku sekund. Wartość kryptowaluty szybko urosła z 1 centa do 2 856 dolarów.

Całą akcję potęgował dodatkowo mechanizm zaproponowany przez twórców. Otóż branie udziału w internetowej grze, z każdą rundą wymagało wydawania coraz więcej pieniędzy. Ostatnia miała kosztować ponad 33,5 tys. dolarów.

Inwestorzy, a także osoby, które nie mają doświadczenia z kryptowalutami – rzuciły się w objęcia oszustów. Na nic nie zdały się ostrzeżenia bardziej doświadczonych ws. blockchaina czy cyfrowych walut użytkowników. Nie poskutkowało też to, że twórcy tokena nie mieli nic wspólnego z broadcasterami serialu. Nie pomogły też alarmy ze strony BBC, które wskazywało, że istnieje spory problem z odsprzedażą SQUID.

– Kryptowaluta Squid Game od początku wyglądała na scam. Zastosowano tutaj model psychologiczny, tj. twórcy wykorzystali popularność koreańskiego serialu. Choć de facto nie miało to nic wspólnego z broadcasterami. Oszust wypuścił token na dexy – czyli zdecentralizowane giełdy. Nie zapewnił jednak płynności, choć na początku wypuszczanie kolejnych tokenów wyglądało „rytmicznie”. Użytkownicy inwestowali swoje kryptowaluty w token i doszliśmy do punktu, w którym jego wartość wyniosła 2 mld dolarów. Ta wartość nie wynikała jednak z płynności – rzeczywista była o trzy rzędy niższa i wynosiła ok. 2 mln dolarów. W pewnym momencie twórcy tokena „wyjęli wtyczkę”, tj. zabrali płynność. W konsekwencji inwestorzy stracili swoje środki – mówi Robert Wojciechowski, CEO Polish Blockchain and New Technology Chamber of Commerce.

Oszuści zarobili ponad 3 mln dolarów

1 listopada o godz. 10:35 twórcy SQUID dokonali tzw. rug pullu. Tj. usunęli płynność kryptowaluty, poprzez wymienienie tokenów na prawdziwe pieniądze i w konsekwencji położyli projekt. W ciągu zaledwie kilku chwil wartość SQUID spadła z prawie 3 tys. dolarów do 0,0007926 centów.

– Chciałbym zacząć od: „a nie mówiłem?”. Niestety, przestrzegałem na grupach kryptowalutowych przed inwestowaniem w SQUID. Patrząc na ich stronę, dokumentację tj. whitepaper i opis projektu, z góry było wiadomo, że to będzie scam. Nie sądziłem jednak, że oszuści tak szybko położą projekt. Kto oglądał Squid Game – ten wie, że zwycięzca może być tylko jeden. I tak dokładnie stało się w tym przypadku. Był to klasyczny rug pull, gdzie twórcy projektu, w kilka chwil likwidują całą płynność tokenu z giełdy i znikają – mówi Bartosz Juraszek, założyciel serwisu Coinspector.

Ostrzeżeń co do ryzyka inwestycyjnego w SQUID było więcej. Serwis Gizmodo o potencjalnym oszustwie pisał tuż po premierze kryptowaluty. Dziennikarz Matt Novak wskazywał, że strona SquidGame.cash (obecnie nieaktywna) zawiera liczne błędy ortograficzne i gramatyczne. A także stwierdzenia, które trudno zweryfikować.

Dziennikarz zresztą wprost nazywał autorów projektu oszustami i złodziejami, nie przebierając w słowach. Mimo to nie każdy mu uwierzył, a niektórzy wręcz zarzucali serwisowi zawiść.

– Kogoś w Gizmodo coś najwyraźniej użądliło, ponieważ ten serwis stale uderza w kryptowaluty. I to prawie codziennie z tym samym stwierdzeniem: „to wszystko oszustwo, to w ogóle nie ma żadnych funkcji, każdy zaangażowany jest albo zły, idiotą, albo jedno i drugie”(…) Jeśli naprawdę tak bardzo tego nienawidzisz, być może nadszedł czas, aby ocenić swoje zawodowe wybory, ponieważ będzie to [kryptowaluty – przypis red.] dość ważna rzecz w świecie technologii w przyszłości(…) – pisze jeden z czytelników Gizmodo.

Autor artykułu na Gizmodo podkreślał też, że na próżno szukać krytycznych komentarzy w social mediach kryptowaluty. Wszystko było tam skutecznie moderowane i usuwane. Kryptowaluty SQUID nie można było też kupić na popularnych giełdach jak Binance czy Coinbase, a jedynie za pośrednictwem usługi Pancake Swap, która nie potwierdzała ŻADNYCH transakcji.

Token SQUID był jawnym oszustwem od początku

Ponadto na stronie SquidGame.cash widniała rzekoma pozytywna opinia Elona Muska ws. kryptowaluty. Ten jednak nigdy o SQUID się nie wypowiadał, a zwyczajnie zamieścił wpis o serialu. Oszuści zastosowali tutaj jednak manipulację, wykorzystując popularną osobę do potwierdzenia autentyczności projektu.

Nie jest to pierwszy raz, kiedy ktoś użył Elona Muska w kontekście scamu. Nawet wizerunki polskich influencerów i celebrytów były wykorzystywane do promowania scamerskich projektów kryptowalutowych. Ofiarą takich praktyk padła m.in. Magda Gessler czy Robert Lewandowski.

– DYOR, czyli: „Do your own research” – to słowa, które powtarzamy zawsze, jednak mało kto zagląda w papierologię projektów. Jest kilka podstawowych rzeczy, za pomocą których dość łatwo zweryfikować prawdziwość danego projektu. Począwszy od teamu, skończywszy na dokładnej analizie whitepaper oraz tokenomii. Najważniejszym aspektem jest niepopadanie w histerię społecznościową i niepodążanie za każdym, niesprawdzonym wpisem. A jeśli nie potrafimy analizować WP, warto popytać w grupach tematycznych i posłuchać bardziej doświadczonych inwestorów – podkreśla Bartosz Juraszek.

Czasem jednak influencerzy sami promują wątpliwe projekty. Tak było chociażby w przypadku 17-letniego tiktokera Loriona, który chętnie reklamuje kryptowaluty. Przyczynił się on do promocji tokenu Mando, którego schemat jest praktycznie identyczny ze SQUID. Twórcy Mando wykorzystali popularność serialu Disneya – The Mandalorian. Inwestorzy ulokowali w niej swoje środki, a osoby stojące za tokenem… dokonały rug pullu. Sam influencer zresztą miał stracić 10 tys. dolarów z powodu inwestycji w Mando.

– Niektórzy inwestorzy operują na modelu wkładania niewielkich sum pieniędzy w wiele projektów naraz, np. 100. W ten sposób liczą, że choć połowa z nich przetrwa i przyniesie im zyski. Dzięki temu mogą inwestować dalej lub nawet się z tego utrzymywać. Jednak część osób, które zainwestowały w token SQUID z pewnością nie były takimi inwestorami, tylko mówiąc kolokwialnie – osobami z ulicy. Przez to spalili swoje inwestycje bezpowrotnie – mówi Robert Wojciechowski.

Binance wypowiada wojnę twórcą SQUID

Historia tokenu SQUID nie kończy się jednak na oszustwie. Jedna z największych giełd kryptowalutowych – Binance – zapowiedziała, że wszczyna śledztwo ws. twórców projektu. Zespół firmy zbiera informacje nt. oszustów, aby móc przekazać je potem odpowiednim organom. W ten sposób giełda chce przyspieszyć dochodzenie ws. scamerów i pociągnąć ich do odpowiedzialności.

Rzecznik prasowy Binance podkreślił, że giełda umieściła adresy powiązane z oszustami na czarnej liście. A także, że wdraża analitykę blockchaina w celu identyfikacji osób odpowiedzialnych za projekt. Według firmy oszustwo było tak proste ze względu na wykorzystanie zdecentralizowanej usługi anonimizacji transakcji w sieci Ethereum – Tornado Cash. W ten sposób śledzenie transakcji i środków jest znacząco utrudnione.

Changpeng Zhao – cofounder giełdy postanowił wydać specjalne oświadczenie. Na stronie Binance ukazał się artykuł poświęcony SQUID i wyjaśniający, jak możliwe było dokonanie takiego oszustwa.

– Niektórzy mogą zapytać, dlaczego Binance nie może zrobić czegoś z projektami DeFi, takimi jak SQUID? Myślę, że ważne jest tutaj, aby wyjaśnić, że blockchainy, takie jak Binance Smart Chain (BSC) i Ethereum, są open source. Nie mamy żadnej kontroli ani wpływu na projekty budowane w sieci. Ponieważ BSC jest całkowicie napędzane przez społeczność, decyzje dotyczące zarządzania musiałyby być koordynowane właśnie przez nią. To samo dotyczy każdego innego blockchaina typu open source, takiego jak np. Ethereum. Jednak nasz zespół ds. bezpieczeństwa proaktywnie wszczął dochodzenie, aby pokazać nasze wsparcie dla szerszej społeczności kryptowalut – pisze Changpeng Zhao, CEO Binance.

CEO Binance podkreśla jednak, że SQUID nie jest pierwszym ani ostatnim oszustwem kryptowalutowym. Zhao wskazuje, że świat cyfrowych walut stał się popularny jak nigdy dotąd, a notowania giełdowe stały się regularnym tematem do rozmów na Twitterze.

– Wkraczamy w okres szczytowych spekulacji – ludzie szukają kolejnego schematu szybkiego wzbogacenia się. Prawda jest taka, że ​​te szanse nie pojawiają się często. A kiedy to robią, zwykle wiążą się z ogromnym ryzykiem, czasami tak dużym, że granice między inwestowaniem a hazardem się zacierają – podkreśla CEO Binance.

Nie wiadomo jeszcze, czy uda się zidentyfikować osoby odpowiedzialne za najgłośniejszy rug pull 2021 r. Jest to jednak poważna i bolesna nauczka dla wszystkich osób, które chcą inwestować w kryptowaluty.