Kwejk.pl – w biznesie chodzi o hajs i statystyki

Dodane:

Lech Romański Lech Romański

Udostępnij:

„Startup” to pewnie jedno z ostatnich słów, jakie przychodzi większości z nas do głowy myśląc o Kwejku. Jednak prawda jest taka, że Kwejk.pl to właśnie startup, który nie dość, że rozśmiesza codziennie miliony Polaków, to jeszcze zarabia na tym duże pieniądze.

„Startup” to pewnie jedno z ostatnich słów, jakie przychodzi większości z nas do głowy myśląc o Kwejku. Jednak prawda jest taka, że Kwejk.pl to właśnie startup, który nie dość, że rozśmiesza codziennie miliony Polaków, to jeszcze zarabia na tym duże pieniądze. O największym polskim startupie ostatnich lat i biznesie internetowym w ogóle, rozmawiamy z Dymitrem Glouchtchenko, twórcą i właścicielem Kwejk.pl.


Nietrudno odnieść wrażenia, że stronisz od dziennikarzy, nie udzielasz wywiadów itd. Co prawda, udało mi się znaleźć kilka Twoich wypowiedzi w internecie, ale nie chciałeś w nich ujawniać imienia i nazwiska. Generalnie raczej unikasz rozgłosu i dbasz o to, żeby być anonimowy. Czemu?

Nie kręci mnie to, tzn. taka pseudosława. Jest za dużo hejterów, którzy zawsze wiedzą o tobie więcej niż ty sam. Udzielisz wywiadu i zaczynasz wojnę z całym internetem. Poza tym, jestem młody, mam jeden z najbardziej rozpoznawalnych serwisów w Polsce, dlatego wiesz… lepiej się z tym nie obnosić. Po pierwsze, może to być trochę niebezpieczne, a po drugie, po prostu niefajne. Nie mam też takiego drygu do lansu.

Dlatego tym bardziej cieszę się, że zgodziłeś się na nasz wywiad. Kwejk był Twoim pierwszym serwisem, czy próbowałeś już wcześniej swoich sił w internecie?

Tak, Kwejk był moim pierwszym serwisem. Wcześniej byłem managerem w firmie informatycznej. Produkowałem serwisy, appki webowe i iphone’owe dla klientów. Zarządzałem teamem, jeździłem na konferencje itd. Jednak tak naprawdę, gdyby cofnąć się w czasie, to gówno wiedziałem… zresztą ludzie na konferencjach również 🙂

Skąd wziął się taki serwis jak Kwejk.pl? Jak w ogóle doszło do jego powstania?

Kwejk powstał dlatego, że zawsze chciałem mieć biznes internetowy – jakiś projekt, który jest fajny, duży i zarabia kupę pieniędzy (śmiech). No więc, ponad półtora roku temu znalazłem taki zajebisty serwis soup.io – to jest portal blogerski, gdzie ludzie między sobą ripostują obrazki. Jedna osoba wrzuca i pozostałe je repostują na swoje walle. Jako że codziennie wchodziłem na ten serwis i bardzo go lubiłem, pomyślałem: „kurcze, przecież ja co fajniejsze treści wrzucam na Facebooka, moi znajomi to lajkują i komentują w opór, to może zrobię takie coś, dodam przycisk „share” pod obrazkiem i lecimy z tematem”. No i w sumie tyle 🙂 Tak powstał Kwejk. Zleciłem to mojemu znajomemu, który zakodował mi go prawie bezkosztowo. Kwejk na początku wyglądał tak: czarne tło, na górze napis „kwejk.pl – nieograniczony zbiór śmieci z internetu”, 15 obrazków, paginacja, przyciski „share” i tyle. Ogarnąłem obrazki, potem je przemieliłem i puściłem na Kwejka. Miałem akurat kupon Adwords na 250 złotych, ustawiłem kampanię jak lama, płaciłem chyba złotówkę za klik 🙂 W ogóle bez sensu to było, ale pierwszego dnia weszło tam około 30 osób, potem 50, ogólnie kupon wyczerpał się na 200–250 osobach.

…czyli jednak promocja była 🙂

No tak, kupon Adwords na 250 zł. Chociaż już sam nie wiem, czy on nie był trochę później, ale nieważne. Odpaliłem Kwejka, na początku było 10 wejść, potem 20, 40, 100 i poszło 2 000, 3 000, 6 000, 8 000, później 20 000, 30 000 uu dziennie, no i tak dalej.

Teraz ile jest?

Odwiedzin około 3 500 000, 1 750 000 unikalnych użytkowników w najlepsze dni, ale przeciętnie mniej więcej 1,5 miliona.

Imponujący wynik, jest masa…

No, Kwejk poszedł w eter i, kurcze, nagle okazuje się, że ja się nie znam na serwerach, a tu trzeba utrzymać duży ruch i trzeba to wszystko przeprogramować, bo wchodzi za dużo osób i aplikacja pada codziennie w czasach piku. Na szczęście miałem kumpli z branży, weszli w to, zainwestowali i zaczęliśmy to utrzymywać i rozwijać razem.

Czyli nie jesteś jedynym właścicielem Kwejka?

Mam 50% udziałów, drugą połowę sprzedałem dość szybko, ale bardzo się opłacało. Jak to mówią – lepiej jeść tort z kolegami, niż gówno samemu. Nie udźwignąłbym tego sam.

…ale wszystko zostało wśród znajomych?

Tak, ogólnie wymagało to sporej wiedzy i sporo kasy na dzień dobry.

Ile musieliście zainwestować, żeby Kwejk nie zawalił się pod własnym ciężarem?

To była cykliczna inwestycja, bo Kwejk na początku nie zarabiał. Wstrzymywałem się z reklamami jak najdłużej, żeby nie psuć tego klimatu „zajebistości”. Kwejk był prostym, czytelnym, fajnym i szybkim serwisem, ale bez reklam. Więc wiesz, on nie zarabiał, a na dzień dobry koszty były takie – programista, administrator i kilka serwerów, w dodatku z płaceniem za transfer. Na początku było to gdzieś w graniach 5 000 zł miesięcznie, potem 15 000, 20 000 itd. Kwejk zaczął zarabiać dopiero po 4–5 miesiącach.

Jak aktualnie wygląda zespół?

Doszło 6 płatnych moderatorów, kilku nowych programistów, jeden admin i dużo darmowych wolontariuszy, którzy pomagają przy rozwoju.

I jakie są teraz koszty?

Nie powiem, ale są.

Podaj chociaż rząd wielkości…

Są małe. Jeśli chodzi o skalę projektu, to naprawdę są małe. Jak to w internecie.

No ok, generalnie taka jest charakterystyka biznesu w internecie, ale tak serio – to są dziesiątki czy setki tysięcy złotych?

Wiesz, ja nie mam jeszcze biura, wszystkich ludzi mam zdalnie, serwery są we Francji. Ogólnie koszty idą w dziesiątki tysięcy, ale bliżej setki.

To mimo wszystko całkiem sporo…

Te koszty się jeszcze podniosą, bo trzeba biuro, to i tamto. Wiesz, ja jako koszt liczę dosłownie wszystko – bieżące utrzymanie, ale też rozwój firmy, czyli nowe serwisy itp. Kwejk to wszystko utrzymuje.

Skoro pogadaliśmy o kosztach, to może teraz czas na zarobki, bo one obrosły już w jakiś cholerny mit. A to wszystko dlatego, że w Polsce nie rozmawia się publicznie o pieniądzach…

A jaki jest mit?

Mit jest taki, że Kwejk zarabia miliony na reklamie. Zapewne nie chodzi o jakieś grube miliony, ale po prostu kwoty z sześcioma zerami na końcu.

Nie, to jest przesadzone. Miliony zarabiają firmy typu o2 i Onet, które mają swoje biura sprzedaży. My tego jeszcze nie mamy. Własne biuro sprzedaży to największa potęga.

Ale przy takiej skali jaką ma Kwejk jest to w ogóle możliwe?

I tak, i nie. Kwejk ma ogromny zasięg i ogromną ilość odsłon… makabrycznie dużą ilość odsłon. Rekordowo dobijaliśmy prawie do pół miliarda odsłon miesięcznie, ale zobacz, reklamodawcy kupują reklamy na różne zasięgi i płacą najwięcej za stargetowanie reklamy. My jesteśmy masówką. Nie jestem w stanie wyświetlić reklamy Józkowi, który ma 15 lat i mieszka na Mokotowie, i zgarnąć za 1 000 odsłon 3 złote. Nie mam takich danych, dlatego moja reklama jest tańsza. Na przykład o2 zarabia dużo hajsu, bo spamują mailingi, które są mocno stargetowane. Kwejk zarabia porządnie, ale na pewno nie są to miliony miesięcznie.


Kwejk żyje z reklamy i jak widać na stronie, wyświetlacie głównie reklamy googlowskie…

No tak, w ogóle przetarliśmy szlaki adsensowe w Polsce. Za ten rozkład Adsensa, który widzisz na Kwejku, kilka razy dostawaliśmy bana, aż w końcu przyznali nam Adsense Premium i możemy świecić więcej jednostek reklamy. Google ostatecznie stwierdził, że taki sposób wyświetlania reklamy jaki zapoczątkowaliśmy jest jednak legalny, a wpływało mnóstwo zapytań w tej sprawie. Pozostałe serwisy szybko zerżnęły od nas ten rozkład, można więc powiedzieć, że pioniersko wytyczaliśmy drogę.

Ale bany w Adsense Kwejka nie zabiły, bo masz kilka źródeł reklam?

Nie zabiły, ale bolały. Wiesz, wtedy jeszcze nie było Społeczności.pl. Teraz, oprócz Adsense i wspomnianych wcześniej Społeczności, wyświetlamy też reklamy mniejszych partnerów.

Porównując Adsense i drugie źródło, w tym przypadku Społeczności.pl, jak przedstawiają się proporcje wpływów z reklamy?

Adsense zarabia więcej.

No dobra, mit o zarobkach Kwejka można uznać za obalony. Jedziemy z następnym?

Jasne.

„Mówi się”, że Kwejk wypromował się na Facebooku, ale bynajmniej nie dzięki przyciskowi „share”, tylko przez farmy fanów tudzież Twoje zaplecze fanpage’owe.

Śmieszne 🙂 Nie miałem żadnego fanpejdża, kiedy odpalałem Kwejka. Pierwszym fanpejdżem, który miałem był właśnie fanpejdż Kwejka. Uruchomiliśmy go, zdaje się, w marcu lub kwietniu ubiegłego roku. Co prawda, obecnie posiadam bardzo dużo fanpejdży, z niemal 2 mln ludzi łącznie, ale powstały one dosyć niedawno.

Ok, to drugi mit obalony.

Mogę Ci powiedzieć czemu Kwejk tak się rozwinął…

Dawaj.

Wniosłem do polskiego internetu humor i treści, których nikt nie znał. Poza garstką użytkowników tumblr.com, reddit, soup.io, diggit itp., bardzo duża część internautów nie znała pojęcia „mem”. Nie było memów na taką skalę jak teraz. Nie było też zadziornych gifów, fragmentów filmów, bardzo ciężkiego humoru itp. Kwejk jako pierwszy pokazał to w polskim internecie i dał przycisk „share”, nie umieściłem na stronie przycisków GG, Wykopu czy NK. Dałem tylko facebookowy „share”, więc wybór był jeden – wrzucasz na fejsa albo nie. W dniu otwarcia na Kwejku było ponad 7 000 obrazków. W ciągu kilku dni znalazło się bardzo dużo ludzi, którzy obejrzeli wszystko. Statystyki były mega. Ludzie siedzieli i oglądali Kwejka godzinami.

Odnośnie przycisku „share”, pełna zgoda. Podejrzewam, że gdybyś kilka lat wcześniej odpalał Kwejka, to mogłoby się nie udać…

Pewnie tak.

…ale był już taki humor w polskim internecie.

Był bardzo niszowy. Wszedłbyś na dowolny serwis – Demotywatory, Jeja, Funiaste czy cokolwiek, to byś tam zobaczył smutny kał, jak ja to nazywam. Jakieś smęty, zdjęcia typu „gruby gość wcinający Makaron” lub demotywator „spotkałem bezdomnego i wzruszyła mnie twoja historia”.

Z Kwejkiem jest jak z NK? Nie da się powtórzyć takiego sukcesu?

Myślę, że tak. NK to bardzo fajny przykład, bo oni jako pierwsi tak szybko urośli w internecie. My chyba byliśmy drudzy, wiesz… że w pół roku zdobywamy top w Polsce. Nie będziemy mieć nigdy aż takiego ruchu jak NK i aż takiej siły, ale tendencja była podobna. Chociaż powstało kilka serwisów, które dosyć mocno się wybiły – szacunek w kierunku besty.pl, chamsko.pl no i trochę bebzol.com. Wykorzystali mechanizm, znaleźli swój target i mają bardzo porządne staty.

Wracając jeszcze do początków Kwejka, popełniłeś wtedy jakieś błędy? Zrobiłbyś coś inaczej?

Za późno wyszedłem z Kwejkiem na świat…

Mówisz o Kwejku w wersji globalnej?

Tak, mogłem w marcu otworzyć Kwejka na świat, znaleźć inwestora i nigdy byś nie usłyszał o 9gagu, który wystrzelił dopiero w czerwcu lub lipcu. Kwejk był w czerwcu większy niż 9gag 😉 Jednak jego twórcy dobrze dodali przycisk „share”, zaczęli ogarniać content i wszystko poszło lawinowo w świat. Myślałem też kiedyś, czy nie za szybko to sprzedałem, ale wchodząc w jakieś głębsze rozważania, to nie poradziłbym sobie sam. Natomiast błąd popełnił np. Onet, który chciał nas kupić i w sumie mogliśmy to sprzedać za jakieś 2–4 miliony, nie pamiętam nawet za ile, ale chodziły takie myśli po głowie – na szczęście oni zupełnie nie byli przygotowani do kupna.

Na jakim etapie to było?

400 000 uu dziennie.

Szybko się skapnęli…

No dosyć, ale gdyby dali 4 miliony, to pewnie byśmy się sprzedali i oni teraz zbieraliby laury.

Zgłaszali się jeszcze jacyś inwestorzy?

Rozmawialiśmy z Onetem, oprócz tego z Agorą i o2.

No tak, nic dziwnego, że „wielka trójka” chciała kupić Kwejka. W końcu w Polsce trwa permanentna walka na zasięg i najwięksi kupują sobie ruch…

Zgadza się, generalnie gadaliśmy ze wszystkimi, którzy mogliby to kupić i byli zainteresowani, ale w końcu doszliśmy do wniosku, że nie chcemy tego sprzedawać.

Kwejk nie został sprzedany, ostatecznie stworzyłeś sporą grupę serwisów. Masz Sadistic.pl, Jebzdzidy.pl, Hoty.pl i Siepyta.pl. Jak sobie radzą te serwisy?

Radzą sobie naprawdę mega. Jebzdzidy 1,5–2,5 mln odsłon dziennie, Hoty gorzej około 50–100 tysięcy uu dziennie, odsłon nie pamiętam, a Sadistic mniej więcej milion odsłon dziennie.

Sadistic chyba nie był od początku własnością Kwejka?

W Sadisticu kupiliśmy połowę udziałów.

Dużo kosztowały?

Nie powiem 😉

Nie chodzi o konkretne liczby…

Skali też nie powiem, nie powiem nic 🙂

Ok, a jak prosperuje Siepyta.pl?

Siepyta było testem, niestety nie siadło. Ale oprócz tego co wymieniłeś, odpaliłem niedawno sklep, który będzie zajebisty, odpalam platformę randkową i jeszcze z 10 projektów, które aktualnie są w fazie końcowej.

Wchodzisz w randki? Skąd w ogóle taki pomysł?

Randki wzięły się z tego, że w oczekujących na Kwejku jest od roku mnóstwo spamu typu „mam 16 lat i poznam kogoś, kto słucha rocka, moje gg to: 5435345344″. Tego jest naprawdę dużo, więc taki serwisik powstał, żeby wypełnić tą lukę.

To fajnie, widzisz potrzebę i reagujesz. A co z tym sklepem? Co będziesz sprzedawał?

Pufu.pl – to, co zobaczysz jest tylko wstępem do mega projektu. Docelowo ma on bazować na bardzo fajnych produktach, które według mnie będą bardzo dobrze się sprzedawać. W Pufu pokładam spore nadzieje. To naprawdę będzie zajebiście nowoczesny sklep internetowy. Chcę go rozwinąć, podoba mi się takie założenie, że produkty mają być „top quality” – fajne, ładne, kolorowe i łatwo przedstawione. Nad tym projektem będę trochę siedział.

Wreszcie jest produkt, który możesz sprzedawać.

Dziś bez żadnej reklamy sprzedałem 3 koszulki 🙂 Dodałem lajka, ludzie gdzieś tam z Facebooka weszli, ktoś zalajkował, wszedł jego znajomy i kupił t-shirta. Jak to pokażę światu przez Kwejka i inne serwisy, dodatkowo zrobię jakieś fajne akcje marketingowe, to może z tego powstanie nawet marka, a Pufu brzmi zajebiście.

No fajnie, ale Ty resellerujesz te t-shirty, czy sam produkujesz?

Mam podwykonawcę, który to produkuje. Generalnie mam jedne z najlepszych t-shirtów  dostępnych na rynku, jakościowo są zajebiste. Pójdziesz do Zary czy do Gapa i będziesz miał taką samą jakość.

Zapowiada się kolejny niezły biznes. Czułeś się albo może jeszcze się czujesz startupowcem?

Kwejk był startupem i teraz większość moich projektów to też startupy. Nowe, nieprzetestowane od zera, niesklonowane, ewentualnie zainspirowane. Wiesz, tak naprawdę to sprawa jest prosta. Ja mam akurat luksusową sytuację, bo mogę sobie pozwolić na taki tryb pracy: wymyślam projekt, później beta za nieduże pieniądze, wypuszczam go szybko do sieci, patrzę jak się przyjmuje i albo zmieniam, albo do kosza. A później następny, następny i następny…


Mówiłeś wcześniej, że za Kwejka chciałeś od Onetu kwotę 2–4 milionów złotych. Na ile go teraz wyceniasz?

Nie wiem, ciężko mi to wycenić. Nie mam pojęcia.

Ale gdyby teraz zgłosił się jakiś inwestor i proponowałby, powiedzmy, 10 milionów…

To i tak bym Kwejka nie sprzedał, bo opieram na tym swoją pracę.

Czyli generalnie wiążesz swoją przyszłość z Kwejkiem i zamierzasz budować biznes w oparciu o to, co już osiągnąłeś, tak?

System jest prosty, zarabiasz kasę – inwestujesz kasę. Masz serwis zasięgowy – budujesz projekt bazując na jego zasięgu i tyle. To są dwie drogi, z których korzystam.

Marzy Ci się zbudowanie takiej grupy jak np. o2?

Pewnie.

Pytam, bo czytając wywiad na Antywebie można było odnieść wrażenie, że podoba Ci się ich strategia. Zamierzasz ją powielać?

No, tylko według mnie można to robić mniej spamersko, ale oczywiście są nieźli. Chociaż czasami wydaje mi się, że to taki kolos na glinianych nogach – nie wiedzą, co będzie za jakiś czas. Wszyscy mają gmaila, w ogóle kto wchodzi na portal o2.pl? Chyba tylko użytkownicy poczty. Pudelek jest fajny, ale ma kiepskie statystyki megapanelowe, NoCoTy albo Plejada mają chyba nawet lepsze od nich. Jedno jest super – mają swoje biuro sprzedaży reklamy. Nie wiem czemu, ale zawsze to powtarzam.

Zamierzasz iść tą samą drogą? Wchodzić we wszystko, od plotek i randek, po zakupy grupowe czy finanse?

Tak jak mówiłem, droga jest prosta. Pracujesz, tworzysz projekty, które przychodzą do głowy lub z którymi przychodzą ludzie. Następnie rozwijasz, monetyzujesz, koniec.

Ale o2 raczej nie tworzy projektów ze swoich autorskich pomysłów. Nie wygląda na to, żeby proces twórczy u nich wyglądał tak: „Eureka! Mamy genialny pomysł na serwis. Zróbmy to!”

Myślę, że tak też czasami może być.

Grupa o2 wyrosła sobie dawno temu na kontach pocztowych i w oparciu o swój zasięg zaczęła wchodzić we wszystko, co już istnieje i na co jest trend, próbując ugrać swój kawałek tortu. Ogólnie w Polsce tak się działa i niestety przez takie podejście jesteśmy gdzieś na końcu tego całego łańcuszka tworzenia naprawdę fajnych i ciekawych rzeczy w internecie…

Ale spójrz na to z innej strony. Grupa o2 ma chyba 60 baniek przychodu, czy tam nawet zysku, a docelowo w biznesie chodzi o hajs i niestety o statystyki. Wiesz, próbowaliśmy robić coś innego, oryginalnego, np. radio internetowe Kwejk.fm. To było naprawdę super radio z audycjami na żywo, wywiadami, ale takimi konkret jak w RMF FM tylko, że w internecie. Mieliśmy wywiady z Grubsonem, Ewą Farną i innymi gwiazdami. Kwejk.fm był w top 10 światowych rozgłośni internetowych! Słuchało nas momentami 4 000 ludzi online, mega dużo jak na taki projekt. Niestety radio nie zarabiało, więc je pogrzebaliśmy.

Ok, pytam o to w kontekście tego, w jakim kierunku chcesz iść. Czy bliżej Ci do o2, czyli fabryki internetowej, która taśmowo klepie serwisy, które mają zarabiać? Czy może jest Ci bliżej do startupowca, któremu jeden projekt świetnie wypalił i na tym gruncie będzie robił coś naprawdę ciekawego?

Nie wiem, ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie. Naprawdę robię co mogę.

Rozumiem, może po prostu za wcześnie na to pytanie. Powiedz, gdzie widzisz siebie za 10 lat? Co chciałbyś robić?

Generalnie mam tyle projektów i tak dużo pracy, że ledwo ogarniam jak się nazywam i przez to moja dziewczyna na mnie krzyczy 😉 Dlatego chciałbym trochę mniej pracować. Przede wszystkim chcę wyjść poza Polskę i już to robię. Na razie powoli, na spokojnie, ale robię. Wiesz, obecnie najważniejsze u mnie to zdywersyfikować biznes, żebym nie obudził się z ręką w nocniku jak Kwejk jebnie.

Przewidujesz, że ten boom na Kwejka kiedyś się skończy i projekt umrze śmiercią naturalną?

Nie powinien, ale prawda jest taka, że Kwejk jest uzależniony od Facebooka, więc ryzyko jest spore.

Dlatego dywersyfikacja to dobry pomysł, ale chcesz wyjść poza sieć, czy po prostu mieć projekty z różnych segmentów internetu?

Chcę mieć dużo działających projektów, z których każdy zarabia. Zależy mi na tym, żeby mieć udziały w różnych rzeczach, różnych segmentach, kasę w wielu miejscach. Jakbyś do mnie przyszedł z pomysłem i powiedział daj stówę na firmę, która będzie stabilnie zarabiać albo już zarabia i potrzebuje na rozwój, to bardzo chętnie bym w to zainwestował. Potem drugi taki projekt, trzeci, czwarty itd.

Jesteś już aniołem biznesu albo chciałbyś nim być?

Aniołem, nie. Ale mam pewne możliwości – spory zasięg w internecie i chęć inwestowania w ciekawe projekty.  Powiem tak, bez problemu mogę być inwestorem, nie afiszuję się z tym jakoś specjalnie, ale jeśli ktoś przychodzi do mnie z fajnym pomysłem, to naprawdę nie widzę przeszkód, żeby w to zainwestować.

No dobrze, osiągnąłeś ogromny sukces w internecie, masz zasoby (pieniądze i zasięg), które możesz wykorzystać w przypadku nowych inwestycji, zatem czego Ci jeszcze można życzyć?

Dobrych programistów, którzy nie przekraczają deadlinów powyżej 200% 🙂 Kiedyś moim sporym problemem byli właśnie koślawi programiści. Z moich doświadczeń wynika, że 99% programistów to lamy, które najpierw mówią, że zrobią coś w tydzień, a później czekam 4 miesiące i dostaję coś, co ma od cholery bugów. Przez rok szukałem dobrego programisty i wreszcie znalazłem. Jednak przez ten czas przerobiłem masę firm, masę osób i naprawdę zdecydowana większość z nich nie nadaje się do niczego.

Ok, w takim razie życzę Ci samych najlepszych programistów na Twojej drodze. Dzięki za wywiad!