Podczas Infoshare 2021 bierzesz udział w panelu pt. „Wyzwania założycieli startupów”. O wyzwaniach founderów mówi się ostatnio wiele. Co było dla Ciebie największym wyzwaniem na początku Twojej startupowej drogi i jak sobie z tym poradziłaś?
Po pierwsze wydaje mi się, że największe wyzwania, jakie stoją przed każdym z founderów, związane są z kwestiami finansowymi, bo zazwyczaj tych pieniędzy nie ma.
Po drugie, będąc w roli foundera, ma się wrażenie, że jeszcze nic się nie umie i pojawiają się myśli, że inni mogą wiedzieć więcej i zrobić coś lepiej. Z perspektywy czasu uważam, że oczywiście wielką wartością jest możliwość skonsultowania danych kwestii z mentorami, którzy prowadzą nas w konkretną stronę, ale ważne jest też posiadanie wiary w siebie. Warto zaufać sobie i uwierzyć w to, że sposób, w jaki chce się dany problem rozwiązać, jest najlepszym możliwym rozwiązaniem. To, co my wymyślamy, często wiąże się z nowym podejściem, nową jakością, której jeszcze nie było na rynku. Często robimy coś oryginalnego, co też ma swoją wartość dodaną. Ważne jest, że nie kopiujemy kogoś, tylko tworzymy coś „swojego”.
Podsumowując – największe wyzwania wiążą się z finansami i wiedzą czy doświadczeniem, których bardzo brakuje. Obecnie czuję się mądrzejsza o wiele lekcji, ale warto korzystać z rad mentorów i uwierzyć w siebie.
Co jest obecnie największym wyzwaniem dla Ciebie? Jakie kompetencje w GLOV musicie teraz zbudować? Jakie problemy rozwiązać, by rozwijać się dalej?
Wyzwania pojawiają się na co dzień, ponieważ cały czas coś się dzieje. Chyba największym wyzwaniem – zawsze było i jest – budowanie silnego zespołu i motywowanie ludzi. Teraz te sprawy mocno się pozmieniały ze względu na pandemię. Zmieniły się priorytety ludzi, którzy chcą inaczej funkcjonować i pracować. Trzeba nad tym wszystkim nadążyć, a obecnie czuję się, jakbym funkcjonowała w chaosie. Znam stary system, a teraz jestem w nowym. Chcemy iść do przodu, choć jeszcze nie wiemy, jak to zrobić, aby zabezpieczyć odpowiedzialność biznesową i aby wszystko było dograne tak, jak trzeba.
Wyzwaniem jest więc zbudowanie mocnego zespołu, ale także znalezienie osób odpowiedzialnych za dział e-commerce. W tym obszarze pojawia się problem, ponieważ obecnie wiele ludzi chce budować e-commerce, a na rynku brakuje pracowników z odpowiednimi kompetencjami. Ci, którzy są najlepsi, są „zabierani” przez duże korporacje dysponujące większym budżetem.
Wasza spółka jest jednym z najgłośniejszych polskich projektów skojarzonych z polskim ekosystemem startupowym i stawiana jest za wzór biznesu odnoszącego sukcesy. Co złożyło się na to, że udało Wam się ten sukces osiągnąć?
Wydaje mi się, że po pierwsze jest to innowacyjny produkt, który odpowiada na potrzeby globalnego rynku. Jest to także produkt bardzo uniwersalny, którego każda kobieta potrzebuje na co dzień.
Po drugie na pewno ważny jest duet, który tworzę z Ewą [Ewa Dudzic, współzałożyciel Phenicoptere – przyp. red.] i to, że uzupełniamy się w kompetencjach. Bardzo dużym problemem w startupach jest to, że founderzy nie są dobrze dobrani. W tej kwestii wyznawane przez founderów wartości muszą być te same, a wizje na rozwój firmy powinny być zbliżone. Ja jestem osobą bardziej kreatywną, która wymyśla różne rozwiązania, odpowiada za aspekty typowo marketingowe, natomiast Ewa jest mocno osadzona w operacyjnym funkcjonowaniu firmy, jest osobą twardo stąpającą po ziemi. Wydaje mi się, że to uzupełnianie się jest jednym z najważniejszych czynników naszego sukcesu. Istotne jest też to, że od samego początku nie bałyśmy się globalizacji i tego, aby sprzedawać nasze produkty na rynkach zagranicznych.
Trochę szczęścia, trochę rozumu i dużo pracy – to czynniki sukcesu. Nie można się łudzić – jest to praca od rana do nocy, 7 dni w tygodniu. Decyzja o otworzeniu własnego biznesu wiąże się z tym, że często życie prywatne zaciera się z życiem zawodowym. Trzeba to zaakceptować i po prostu umieć z tym żyć, jeżeli chce się rozwijać.
Wydaje mi się, że praca od ósmej do szesnastej też jest możliwa – też można prowadzić w takim trybie firmę, ale uważam, że nie zajdzie ona tak daleko, jak projekt, nad którym pracuje się 24 godziny 7 dni w tygodniu. Przynajmniej ja nie słyszałam o projekcie, nad którym founder pracowałby w ten sposób i odniósłby niesamowity sukces. Trzeba cały czas myśleć o tym, co więcej i co dalej można zrobić, aby rozwijać firmę. Jeżeli pragnie się wiele osiągnąć, trzeba pogodzić się z odpowiedzialnością za swoje decyzje i marzenia.
Jakie wnioski z Waszej historii są na tyle uniwersalne, by móc wyciągnąć z nich rady dla innych founderów? Jak brzmiałyby te rady?
Jak wspomniałam – im więcej się pracuje nad firmą, tym więcej można zyskać. Trzeba iść z duchem czasu i nigdy nie lekceważyć najmniejszej konkurencji. Ważne jest, aby dobrze dobrać sobie partnerów. Founder to nie kolega czy koleżanka z pracy, ale osoba, która musi wiedzieć, jakie są jej obowiązki, co dostaje w zamian.
Odnośnie do życia prywatnego współzałożycieli – trzeba być wyrozumiałym w pewnych kwestiach. Czasem partner może w danym momencie podejmować więcej pracy za osobę, która przykładowo jest chora czy zmaga się z rodzinnymi problemami. Trzeba także być odpowiedzialnym i pamiętać, że jeżeli druga strona będzie w takiej potrzebie, to należy wyciągnąć pomocną dłoń.
Trzeba pilnować swoich pieniędzy. Nie można myśleć tylko o tym, żeby rozwijać spółkę, jednak jeżeli pojawia się możliwość, aby wykupić „śpiącego” inwestora, który nie wkłada już nic do spółki, wówczas warto rozważyć zakup takiego udziałowca.
Prowadzicie biznes rozpoznawalny w wielu zakątkach świata. To rzadkość wśród polskich projektów. Dlaczego tak się dzieje, że polskie startupy mają taki problem ze skalowaniem się na zagranicznych rynkach? Co może być receptą na tę bolączkę?
To jest świetne pytanie, na które znam bardzo dobrą odpowiedź. Uważam, że jednym z największych problemów Polski jest to, że w naszym kraju nie mówi się w języku angielskim. Chciałabym, żeby w Polsce funkcjonował kolejny język urzędowy – właśnie angielski. Takie rozwiązanie bardzo ułatwiłoby nam kierowanie oferty od razu na rynek globalny. Uważam też, że – z perspektywy kultury naszego kraju – raczej jest to niemożliwe, ponieważ istnieje przekonanie, że „Polska jest dla Polaków”. Osoba, która mówi w języku angielskim czasem jest uważana za wroga, a tak naprawdę jest identycznym człowiekiem, który ma takie same potrzeby, tylko po prostu posługuje się innym językiem. Taka osoba może reprezentować nieco inną kulturę, jednak podobnie jest w przypadku Polaków pochodzących z różnych regionów – przykładowo ludzie z Białegostoku mają inną kulturę niż ludzie z Warszawy.
W krajach arabskich i w Izraelu angielski jest językiem urzędowym. Mimo że mieszkańcy tych krajów w każdym urzędzie posługują się językiem arabskim, mają szacunek do napływających imigrantów posługujących się angielskim i wszyscy porozumiewają się również w tym języku. Uważam, że brak znajomości języka to główna bariera, przez którą Polacy boją się ludzi z zagranicy.
Czy widzisz jakieś inne problemy, które trapią polski system startupowy?
Uważam, że Polakom brakuje ambicji. Jeżeli właściciel firmy zarabia kilka milionów rocznie, może poczuć się trochę leniwym – wówczas po prostu na wszystko, czego potrzebuje, wystarcza mu środków finansowych. Nie jest to jednak poziom, na którym zarabia się setki milionów – tak jak na Zachodzie, w Stanach Zjednoczonych, w krajach anglojęzycznych. Tam ludzie dążą do miliarda, a nie do kilku milionów złotych. Uważam więc, że brakuje ambicji, wytrwałości w dążeniu do celów i pracowitości.
–
Infoshare 2021 – festiwal społeczności napędzanej technologią!
Infoshare 2021 – największa konferencja technologiczna w CEE, tworząca ekosystem, w którym nowe technologie łączą się z biznesem. Konferencja odbędzie się w dniach 14-15 października w Gdańsku. Co roku uczestniczą w niej tysiące uczestników. Wśród nich startupy, inwestorzy, przedstawiciele korporacji, programiści i marketerzy. Tegoroczna edycja to 5 scen tematycznych, kilkuset czołowych prelegentów z całego świata, blisko 200 wystąpień i warsztatów. Podczas Infoshare 2021 poznamy również finalistów Startup Contest.