Zgadza się, o ile same drzewa faktycznie redukują nadmierne stężenie CO2, to inni lokatorzy stają po całkowicie innej stronie barykady.
Kto odpowiada za ślad węglowy?
Jak wynika z analiz Global Carbon Budget już 2 lata temu niechlubnym liderem w kategorii emisji CO2 były Chiny z wynikiem ponad 10 gigaton (Gt), co przekłada się na 27,3-proc. udział w światowych wskaźnikach. Za niewiele mniej, bo 14,8 proc. z kolei odpowiadały Stany Zjednoczone, a zaraz po USA sytuowały się Indie, Rosja, Japonia oraz Niemcy. Doliczając do tego zestawienia Iran, 7 największych emitentów jest odpowiedzialnych za blisko 22,5 GT dwutlenku węgla, czyli 61,5 proc. globalnej emisji.
Wniosek nasuwa się prosty – największymi emitentami są gospodarki o wysokim stopniu industrializacji oraz urbanizacji. Ubiegłoroczne analizy m.in. zespołu hiszpańskiego dziennika „El País”, redakcji „Le Figaro”, czy też belgijskiego „Le Soir” pokazują, że tylko w Europie za 1/3 emisji gazów cieplarnianych odpowiada 20 koncernów. Na niechlubnej liście dominują firmy niemieckie (w sumie 6 spółek na czele z RWE), choć badacze wskazują także na pojedyncze sieci portugalskie, amerykańskie, hiszpańskie, portugalskie, czeskie, szwedzkie, luksemburskie oraz m.in. 2 spółki znad Wisły.
– Niestety sektor energetyczny zaliczany jest do jednych z największych emitentów CO2 nie tylko w Europie, ale i na całym świecie. Dlatego też tak istotna jest autorefleksja branży, w której działamy i realna chęć restrukturyzacji. Na szczęście rynek wita coraz więcej spółek, takich jak nasza, które już od początku swojej działalności stawiają na tzw. zieloną energię z OZE – komentuje Julia Piątkowska, ekspertka ds. marketingu Respect Energy S.A.
Świnie gorsze od samochodów
Co jednak z naturalnymi źródłami śladu węglowego? W tej kategorii jednym z najciekawszych przykładów jest Puszcza Amazońska, a więc „zielone płuca” planety. Czy rzeczywiście dają wytchnienie całej Ziemi? Niekoniecznie. Jeszcze w tym roku media mówiły o artykule w magazynie „Nature” Scotta Denninga z Colorado State University, w którym to naukowiec udowadnia, iż lasy Amazonki emitują obecnie więcej CO2, niż pochłaniają. Dlaczego? Głównie za sprawą działalności człowieka – nadmiernego wylesiania oraz znacznego wypasu zwierząt.
Jeszcze bardziej reprezentatywnym przykładem „naturalnych” źródeł emisji CO2 jest działalność… dzikich świń. Według zespołu Christophera O’Bryana z Uniwersytetu Queensland każdego roku światowa populacja gatunku przyczynia się do uwalniania 5,4 mln ton dwutlenku węgla. Jak wynika z analiz badaczy, jest to ekwiwalent eksploatacji 1,1 mln samochodów. Powód? Przede wszystkim buchtowanie, a więc zrywanie darni przez świnie w celu znalezienia pożywienia. Poprzez uszkodzenia gleby do atmosfery uwalniane są niewielkie (ale w skali całego świata bardzo znaczne) ilości CO2.
– Ponieważ gleba zawiera prawie 3 razy więcej związków węgla niż atmosfera, nawet niewielki ułamek emisji z gleby jest w stanie przyspieszyć zmiany klimatyczne. Nasze modele […] wskazują, że dzikie świnie najprawdopodobniej buchtują obszar od 36 tys. do 124 tys. kilometrów kwadratowych, w regionach, które nie są dla nich rodzimym środowiskiem. Jest to ogromna ilość ziemi, a to nie tylko wpływa na kondycję gleby i emisję dwutlenku węgla, ale także zagraża bioróżnorodności i bezpieczeństwu żywnościowemu, które są kluczowe dla zrównoważonego rozwoju – wyjaśniał cytowany przez portal Futurity.org Christopher O’Bryan.
Kto powstrzyma emitentów?
– Niezależnie, czy mówimy o transporcie, przemyśle, Puszczy Amazońskiej, czy nawet działalności dzikich zwierząt, kluczem do osiągnięcia neutralności klimatycznej jest ścisła realizacja zasad zrównoważonego rozwoju ustanowionych przez ONZ. Tylko w ten sposób społeczeństwo może przeciwdziałać zmianom, które obserwujemy na porządku dziennym. Kryzys klimatyczny to również znaczące wyzwanie dla przedsiębiorców. Dawanie ekoprzykładu powinno być jednym z priorytetów odpowiedzialnego biznesu – ocenia Julia Piątkowska z Respect Energy S.A.
Już teraz widać, że świadomi klienci dali bardzo wyraźny sygnał przedsiębiorcom, iż bez realnego działania również rynkowo biznes znacznie straci w oczach konsumentów. Według wyliczeń analityków z londyńskiego Unilevera firmy, które skutecznie komunikują cel swojej działalności, rosną o 69 proc. szybciej niż konkurencja. Ponadto, badania Nielsena mówią aż o 75 proc. przedstawicieli Pokolenia Y, którzy deklarują gotowość do zapłacenia nawet wyższej ceny za produkty ekologiczne i. Co ciekawe, także młodsze grupy odbiorców deklarują gotowość do działania na rzecz planety, ponieważ według Mobile Institute blisko 70 proc. polskich nastolatków poszerza swoją wiedzę o ideach zrównoważonego rozwoju poza domem.
– Nie bez powodu mówimy o tzw. Społeczności Respect Energy, ponieważ widzimy, że walka o planetę to wspólne wyzwanie. W pojedynkę nie zdziałamy zbyt wiele, a jak się okazuje – nie tylko stricte działalność człowieka przekłada się na znaczny współczynnik emisji. Moim zdaniem badania Uniwersytetu Queensland powinny otworzyć oczy wielu osobom, zarówno sceptykom zmian klimatycznych, jak i aktywnym działaczom na rzecz planety, ponieważ w sposób bardzo obrazowy przedstawiają skalę emisji. Dlatego też nie ma szans na całkowite pozbycie się śladu węglowego. Byłoby to wręcz szkodliwe dla całego ekosystemu. Chodzi przede wszystkim o ograniczenie „nadmiernego” śladu węglowego. To jest w mojej opinii słowo klucz – podsumowuje Piątkowska.
Sam przykład analiz zespołu profesora O’Bryana to tylko jeden z wielu obszarów, które nie odbijają się głośnym echem w dyskusji o zmianach klimatu. Dzięki takim badaniom społeczeństwo coraz bardziej zdaje sobie sprawę z niuansów emisyjnych, a także realnych wyzwań współczesnego świata. Na szczęście planeta doczekała się już aktywnych rzeczników jej potrzeb – zarówno w szeregach klientów, jak i odpowiedzialnego biznesu.