Tworzenie i rozwijanie startupu na ogół nie jest proste. To ciężka praca, wymagająca wielu poświęceń, ale też dająca wiele satysfakcji – mówi Anna Ryś, CEO Turbo Tłumaczenia, która kieruje zespołem od lutego br. W trójkę tworzą platformę do szybkich, tanich i precyzyjnych tłumaczeń online.
Turbo Tłumaczenia (wcześniej znane jako Pleonazm) powstały w styczniu tego roku jako poboczny projekt startupowca Pawła Nowaka, pomysłodawcy m.in. PressPada, i Michała Opydo, który wraz z Nowakiem współtworzy ten projekt. Podczas pracy szukali narzędzia do szybkiego, taniego i precyzyjnego tłumaczenia online swoich tekstów na język angielski. Nie znaleźli żadnego rozwiązania spełniającego ich wymagania. Postanowili więc je stworzyć.
My name is
Z powodu rozwijania platformy do tworzenia i publikacji magazynów dostępnych z poziomu aplikacji, Nowak i Opydo postanowili znaleźć kogoś, kto zajmie się rozwojem startupu na pełen etat. W lutym 2013 roku do zespołu dołączyła Anna Ryś, CEO i Online Marketing Manager, która wcześniej przez trzy lata pracowała w krakowskiej spółce AdTaily zajmującej się reklamą w internecie. Przy projekcie działają jeszcze Robert Siemiński i Grzegorz Miklaszewski. Siemiński odpowiada za growth hacking i community management, a Miklaszewski pracuje przy rozwijaniu TT od strony technologicznej.
Na zdjęciu (od lewej): Robert Siemiński, Anna Ryś, Grzegorz Miklaszewski.
To ich pierwszy startup, który prowadzą, choć styczność z nimi mają od dawna. Wśród znajomych mają startupowców. Uczestniczą też w branżowych eventach. Inspirację czerpią z doświadczeń innych startupów i rozmów z tymi, którym się udało, ale także tymi, którzy polegli “w boju”, a mimo to nadal się nie poddają.
How we do it
Turbo Tłumaczenia to najszybszy i najprostszy sposób na zamówienie profesjonalnego tłumaczenia – mówi Anna Ryś. Wszystko dzieje się online, proces zamawiania praktycznie nie wymaga myślenia – dodaje. Zasada działania Turbo Tłumaczeń jest niezwykle prosta. Należy wejść na stronę główną, wkleić tekst w puste pole, potwierdzić i zapłacić. Krokiem kończącym cały proces jest odbiór gotowego tłumaczenia, które powinno pojawić się w naszej skrzynce e-mailowej w ciągu zaledwie kilku godzin.
Każdy z tłumaczy, który chce nawiązać współpracę z krakowskim startupem przechodzi weryfikację. Proces rekrutacji jest dosyć krótki. Jak mówi Ryś, do tej pory tłumacze przychodzili do nich sami. Jeśli mamy wolne pozycje, wysyłamy tłumaczowi tekst testowy i sprawdzamy poprawność gramatyczną i stylistyczną gotowego tłumaczenia. Następnie dokładnie przyglądamy się pierwszym zleceniom tłumacza – mówi Ryś. Wspomina też, że jeśli pierwsze tłumaczenie jest ok, to tłumacz zostaje dodany do bazy. Później jego tłumaczenia są sprawdzane wyrywkowo.
Receptą na sukces zespołu jest dbanie o kilka czynników: łatwość nadania zlecenia, szybka obsługa i dostarczenie profesjonalnego produktu, czyli tłumaczenia. Klienci najczęściej tłumaczą teksty z polskiego na angielski, ale korzystają też z usług tłumaczy niemieckich, francuskich, rosyjskich i hiszpańskich. Mamy 100% zadowolonych klientów, co jest dla nas bardzo istotne – mówi Ryś. Bo zadowolony klient powraca do nas i poleca nas swoim znajomym – dodaje.
We need an angel
W rozwoju zapewne pomogłyby im fundusze pozyskane od prywatnego inwestora bądź instytucji specjalizujących się we wspieraniu młodych firm. Ryś przyznaje jednak, że sam proces pozyskiwania od nich inwestycji jest raczej długi i skomplikowany. Nie chce zdradzać szczegółów, ale m.in. z tego powodu zespół rozmawia z aniołami biznesu, którzy znacznie szybciej podejmują tego typu decyzje. Poza tym fakt, że planują założyć spółkę w Wielkiej Brytanii przekreśla ich szanse na pozyskanie inwestycji w wielu funduszach. Dlaczego? Ponieważ większość z nich musi inwestować w spółki polskie, a najlepiej takie, do których można wejść w momencie ich tworzenia.
Co jest najtrudniejsze w tworzeniu startupu? Trudne na pewno było i jest to, że wszyscy musimy się uczyć od zera właśnie tego jak rozwijać własny startup – mówi Anna Ryś, szefowa projektu. Przyznaje, że sami muszą sobie zadawać wiele pytań dotyczących rozwoju Turbo Tłumaczeń i na nie odpowiadać. Co powinni robić? Gdzie szukać inwestorów? Jakie funkcje są najistotniejsze teraz, a jakie będą istotne w przyszłości? To tylko kilka z nich. Nie poddają się jednak, bo mocno wierzą w projekt i że im się uda. Potwierdzają to też statystyki, które wskazują tempo wzrostu przychodów o ponad 40% miesięcznie. W momencie publikacji tego artykułu pewnie będziemy się już chwalić 2 mln przetłumaczonych znaków – mówi Ryś.
Na zdjęciu (lewa strona): Michał Opydo i Paweł Nowak, (prawa strona) Anna Ryś, Robert Siemiński, Grzegorz Miklaszewski.
Plans for the future
Zespół Turbo Tłumaczenia planuje przede wszystkim dopasować produkt do potrzeb klientów. Chce to zrobić dodając np. nowe języki, tłumaczenia specjalistyczne czy udostępniając możliwość dodatkowej korekty tłumaczeń przez native speaker-ów. Chce też jeszcze bardziej ułatwić sam proces zamawiania usługi, dlatego w najbliższym czasie udostępni API. Chcemy zintegrować Turbo Tłumaczenia z helpdeskami i systemami zarządzania treścią, tak aby pozwolić klientom na zamawianie tłumaczeń bez potrzeby wchodzenia na naszą stronę – mówi Anna Ryś.
W przyszłości zespół Turbo Tłumaczenia planuje także wejść do kolejnych krajów. Na stronie dostępna jest już francuska wersja serwisu i właśnie we Francji niebawem zespół będzie testować sensowność Turbo Tłumaczeń poza granicami Polski. Żeby osiągnąć zakładane cele muszą się jeszcze wiele nauczyć. Jak sami mówią, nie mogą też zignorować faktu, że biura tłumaczeń mają o wiele większe doświadczenie w branży. Musimy szybko nadrabiać zaległości – mówi zespół. Naszą przewagą jest jednak to, że mamy większe doświadczenie w tworzeniu i promowaniu produktów internetowych – dodaje.