Naruszenia przestrzeni powietrznej, skutkujące zakłóceniami na kluczowych lotniskach w Polsce i Skandynawii, ujawniają palące luki w obronie. Jak podkreśla Tomasz Kusowski, Chief Business Officer w Advanced Protection Systems SA, problem leży nie tylko w technologii.
Raport, do którego się odnosimy, znajdziesz tutaj – Mały dron, wielki problem dla NATO. Tarcza Europy ma dziury, które trzeba załatać
Czy zgadzacie się z głównymi tezami raportu Alpine Eagle dotyczącymi stanu europejskiej obronności technologicznej? A może dostrzegacie inne, mniej oczywiste zagrożenia lub priorytety?
Zdecydowanie tak – raport trafnie pokazuje, jak dużym zagrożeniem są dziś drony. Nie mówimy już o hipotetycznych scenariuszach – to się dzieje tu i teraz. Koszt ataku spadł do kilkuset dolarów, a skutki mogą być porównywalne z użyciem broni znacznie cięższego kalibru. Ta asymetria to ogromne wyzwanie dla całej Europy.
Widzimy to bardzo wyraźnie w Ukrainie – tam nie ma dnia bez ataku z użyciem dronów. Jednym z najbardziej spektakularnych był skoordynowany atak pod kryptonimem „Pajęczyna”. Ukraińskie siły dronowe zniszczyły co najmniej 13 rosyjskich samolotów, w tym bombowce Tu-22M3, a według niektórych źródeł – uszkodzono lub wyłączono z działań nawet 41 maszyn. Ataki objęły także hangary, cysterny paliwowe i zaplecze techniczne. Ich celem nie było jedynie niszczenie – równie ważna była dezorganizacja systemów obrony, przeciążenie radarów, wywołanie chaosu i pokazanie, że nawet głęboka infrastruktura zaplecza nie jest dziś bezpieczna.
To zupełnie nowy sposób prowadzenia wojny, a co istotne dla wzmacniania potencjału APS, nie obserwujemy go wyłącznie z zewnątrz. Nasze systemy antydronowe SKYctrl są od początku aktywne w regionie objętym konfliktem i te doświadczenia przekładają się bezpośrednio na bardzo dynamiczny rozwój naszych technologii nie tylko podążający za przeciwnikiem, a także często go wyprzedzający. A co szczególnie dla nas ważne, nasz potencjał rozwijany na polu walki możemy z dumą wykorzystywać na potrzeby obronności Polski. Europa także może korzystać z tych lekcji, bo sama doświadcza realnych zagrożeń.
Poważne egzaminy z obronności przechodzi już dziś wiele państw naszej europejskiej wspólnoty. Ostatnie incydenty w Danii, Francji, Belgii, Czechach, Niemczech, oraz, oczywiście, u nas, w Polsce, jasno pokazują, że zagrożenie dotyczy nie tylko frontu, lecz całego kontynentu. Drony pojawiają się nad instalacjami przemysłowymi, elektrowniami, portami, granicami. Są to działania zorganizowane, celowe, niekoniecznie prowadzone przez „amatorów z pilotem”. W Polsce coraz więcej mówi się o aktywności związanej z rozpoznaniem naszej infrastruktury krytycznej – to są mocne sygnały, których nie można lekceważyć.
Jak zatem rozwijać czy budować europejski system obronny?
Potrzebujemy całkowicie nowej warstwy ochrony, opartej nie na dużych, bardzo kosztownych systemach, tylko na rozwiązaniach skalowalnych, elastycznych, łatwych do wdrożenia i szybkich w reakcji. Dzisiejsze zagrożenia dronowe nie muszą nadchodzić z dalekich odległości ani z dużych wysokości, często pojawiają się w bezpośrednim sąsiedztwie atakowanej infrastruktury, działając w grupach i z dużą dozą autonomii. To wymaga zupełnie innej logiki obrony.
Naszym zdaniem największym niedocenianym wyzwaniem jest tempo. Tempo, w którym rozwijają się same drony, ich możliwości, ale też techniki unikania wykrycia – zarówno technologicznie, jak i operacyjnie. Dlatego systemy antydronowe absolutnie nie mogą być „statyczne”. To musi być technologia, która żyje, rozwija się, aktualizuje i reaguje w czasie rzeczywistym. Samo posiadanie sprzętu nie wystarczy – trzeba go umieć używać, dostosowywać i integrować z całą architekturą bezpieczeństwa kraju i sojuszu.
Słowem, tak, zgadzamy się z raportem, jednakże chcielibyśmy go rozszerzyć o jedną myśl: nie tylko potrzebujemy więcej wysokiej klasy sprzętu – potrzebujemy nowego podejścia. Takiego, które możliwie szybko wyciąga właściwe wnioski m.in. z realnych działań w Ukrainie czy na Bliskim Wschodzie i przenosi je do europejskiej praktyki, zanim będzie za późno.
Co najbardziej blokuje tempo adaptacji nowoczesnych rozwiązań antydronowych w strukturach państwowych: technologia czy biurokracja?
Mówiąc wprost – to nie technologia jest dziś największą barierą. Nasze systemy antydronowe, projektowane i produkowane w Polsce, działają i przechodzą kolejne testy na poligonach i prawdziwych polach walki. Największym problemem są często procesy decyzyjne, finansowanie i proceduralne ograniczenia. W strukturach państwowych procedury testów, certyfikacji, przetargów i wieloetapowych akceptacji potrafią trwać latami – podczas gdy w kontekście dronów czas reakcji ma kluczowe znaczenie. Widać to doskonale w Ukrainie.
Nie oznacza to, że procedury są zbędne, wręcz przeciwnie. W obszarze bezpieczeństwa potrzebna jest ostrożność i weryfikacja. Problem pojawia się, gdy procedury nie nadążają za tempem rozwoju zagrożenia i blokują szybkie, operacyjne decyzje. Dodatkowo, istotne są uwarunkowania budżetowe – budżety planowane wieloletnio, podziały odpowiedzialności między resortami czy problemy z finansowaniem szybkich zakupów sprawiają, że nawet pilna potrzeba nie zawsze przekłada się na natychmiastowe, konieczne działanie. Obserwujemy pozytywne zmiany w kierunku większej skuteczności działania i adekwatnego do wyzwań tempa. Można tu wskazać choćby nowelizację przepisów dotyczącą rozszerzenia katalogu wyjątków od Prawa zamówień publicznych. Pozwala to na pominięcie długotrwałych procedur, dzięki czemu armia może sprawniej reagować na zagrożenia i modernizować swoje wyposażenie w zakresie dronów i systemów antydronowych. Bardzo doceniamy także otwarcie MON na innowacyjne pomysły polskich firm, które mogą bezpośrednio zgłaszać swoje rozwiązania, potencjalnie przydatne Siłom Zbrojnym RP.
Polskie firmy mogą być dziś partnerem dla wojska?
Zdecydowanie tak. Jesteśmy tego najlepszym potwierdzeniem. Już od ponad 10 lat, jako polska firma jesteśmy cały czas zaangażowani w rozwój technologii antydronowej i w praktyczne wdrażanie tych rozwiązań. Mamy zespoły inżynierów, które utrzymują stały kontakt z ukraińskimi operatorami naszych systemów antydronowych SKYctrl i na bieżąco zbierają doświadczenia z pola walki. Współpracujemy także z byłymi żołnierzami sił specjalnych, którzy pracują bezpośrednio z ukraińskim wojskiem w Ukrainie – to pozwala nam szybko przetwarzać informacje z realnych działań i wprowadzać prawdziwie praktyczne udoskonalenia. Dzięki temu nasze systemy nie są projektowane „w próżni”, tylko na podstawie operacyjnych feedbacków i konkretnych potrzeb ich użytkowników. I właśnie nasze zaangażowanie, nasze doświadczenia, potencjał i także poczucie odpowiedzialności za bezpieczeństwo naszego kraju – to jest nasz wkład w partnerstwo z Siłami Zbrojnymi RP i z wieloma strategicznymi podmiotami sektora publicznego.
Dlatego naszym zdaniem klucz do przyspieszenia adaptacji leży nie tyle w samej technologii, co w uproszczeniu procedur tam, gdzie to możliwe i szybszym finansowaniu pilnych zakupów prawdziwie potrzebnych dla bezpieczeństwa Polek, Polaków, a także całej Europy, która musi stawiać na coraz większą autonomię w kwestii swojego bezpieczeństwa.
Uważasz, że powstające w Europie systemy obrony to realna alternatywa dla importu systemów z USA czy Izraela?
Oczywiście, że tak i warto to powiedzieć wprost: Europa musi budować własną zdolność do samodzielnego reagowania na zagrożenia. To nie jest kwestia „zamiast” amerykańskich czy izraelskich technologii, ale „obok i na równych zasadach”. To także mądra priorytetyzacja sprawdzonych rozwiązań narodowych.
Technologie spoza Europy są często dojrzałe i skuteczne – mamy do nich szacunek i dobrze je znamy. Jednakże bezpieczeństwo Europy nie może opierać się wyłącznie na imporcie. Potrzebujemy pełnoprawnej, lokalnej zdolności projektowania, produkcji, serwisu i rozwoju – nie tylko po to, żeby uniezależnić się od łańcuchów dostaw, ale przede wszystkim po to, by móc szybko reagować w sytuacjach kryzysowych.
Nasze doświadczenia z Ukrainy jasno pokazują, jak ogromne znaczenie ma lokalność. Na froncie nie ma czasu na wielomiesięczne dostawy, formalne uzgodnienia międzyrządowe czy serwis po drugiej stronie oceanu. Liczy się natychmiastowa reakcja i gotowość systemu do adaptacji – nie za pół roku, ale jutro. Jako firma z Polski jesteśmy na miejscu, rozumiemy realia operacyjne i możemy dostarczać rozwiązania szybciej i bardziej precyzyjnie, bo projektujemy je z myślą o konkretnych potrzebach użytkowników w regionie. To nie jest deklaracja – to są działania, które realizujemy tu i teraz już od ponad dekady.
Europa, a w szczególności Polska, nie powinna być tylko rynkiem zbytu dla gotowych rozwiązań. Mamy kompetencje, mamy inżynierów, mamy doświadczenie z pierwszej linii frontu i coraz większe zaplecze przemysłowe. Polskie firmy, takie jak nasza, są gotowe brać odpowiedzialność za bezpieczeństwo regionu. Nie chodzi tu o ambicje, tylko o aktualną dziejową konieczność.
Czy granica między obroną cywilną a militarną w erze dronów w ogóle jeszcze istnieje?
Ta granica istnieje już chyba tylko formalnie, bo z punktu widzenia samej technologii i działania operacyjnego, coraz częściej mówimy o jednej wspólnej przestrzeni zagrożeń. Drony, zarówno te komercyjne, improwizowane, jak i wojskowe, są wykorzystywane w atakach na obiekty cywilne i wojskowe praktycznie w ten sam sposób. Widzimy to bardzo wyraźnie w Ukrainie, gdzie ataki na infrastrukturę energetyczną, kolejową czy logistyczną są elementem działań stricte wojennych. Co więcej, często są prowadzone przy użyciu bardzo tanich, łatwo dostępnych dronów.
To pokazuje, że systemy antydronowe muszą być uniwersalne, czyli zdolne do pracy w różnych warunkach, z różnymi procedurami, ale z tym samym celem: wykryć, zidentyfikować i zneutralizować zagrożenie, poprzez walkę radioelektroniczną lub kinetyczne zniszczenie. Nasze rozwiązania są właśnie tak projektowane, aby działały zarówno w ochronie granicy, jak i lotniska cywilnego, wydarzenia masowego czy jednostki wojskowej.
W Ukrainie ta granica praktycznie zniknęła, a Europa powinna się do tego scenariusza przygotować. Doświadczenia z frontu będą coraz mocniej wpływać na to, jak państwa postrzegają swoją infrastrukturę bezpieczeństwa. Dziś nawet transport z pomocą humanitarną może stać się celem drona. Nie wystarczą już systemy wojskowe rozmieszczone punktowo, trzeba budować spójną, rozproszoną i skuteczną obronę przed dronami na granicach sojuszu, a także nasycać systemami antydronowymi najważniejsze lokalizacje w krajach NATO. Wróg nie śpi, my też nie możemy. Tylko realne działanie może nas ochronić w czasie kryzysu lub sprawić, że do niego nie dojdzie.